Ash – Recenzja ze spoilerami – Dead Space dla Nikogo


Czasami lepiej zagrać w gry, nawet jeżeli znasz je na pamięć. Taki argument mi się formował podczas oglądania filmu Ash, który nagle pojawił się na platformie Amazon Prime. Co jednak było nie tak z tą produkcją i dlaczego zapomnę o niej do jutra? Zapraszam do recenzji, w której raz na jakiś czas rzucę spoilerem!

Ash opowiada historię pełną dziur i niedopowiedzeń, ale postaram się jakoś przybliżyć fabułę. Film skupia się na grupie astronautów, która sprawdza czy planeta o pseudonimie właśnie Ash nadaje się do zamieszkania i kolonizacji przez ludzkość. W toku swojej obserwacji znajdują dziwne dziury w ziemi, które są tak naprawdę mechanizmem przygotowanym przez obcą cywilizację do terraformowania planety. Co jakiś czas ta maszyna wyrzuca z siebie malownicze i widowiskowe światła, które widać na całej planecie. Możecie zapytać więc, dlaczego nasza urocza ekipa trafia na ślady tego czegoś dopiero po paru tygodniach swojej ciężkiej pracy i postawieniu bazy na planecie, ale nie ma to większego znaczenia. Zresztą za film odpowiada osobistość, o pseudonimie Flying Lotus, Captain Murphy, a w zasadzie Steven Ellison (to jedna osoba), która jest producentem muzycznym, a raz na jakiś czas stworzy jakiś film lub serial. Poprzednim jego paszkwilem był Yasuke na Netflix, który zdobył wyjątkowo nieprzychylne recenzje.

Z takim warsztatem reżyserskim nie ma raczej szans  na dobry film i w sumie dokładnie to otrzymaliśmy. Jak zapewne się domyślacie, z dziury wychodzą potwory, które najpierw infekują bazę czymś przypominającym rafę koralową, a potem ludzi zmuszając ich do brutalnych morderstw. Dochodzi nawet do malowniczym mutacji, które żywcem przypominają te znane z przygód Issaca Clarca w Dead Space. Różne sceny są przecinane krwawymi i bezsensownymi przebitkami, które mają nam sugerować jak krwawo było naprawdę. Potem jednak przy wielkim finale okazuje się, że wcale tak brzydko i krwawo nie było. Nieważne.

Film cierpi nie tylko z uwagi na niedostatek talentu reżyserskiego, ale też ma problem z brakiem talentu aktorskiego. Główna aktorka, Eliza Gonzalez, ma dwie zasadnicze zalety. Jedna to taka, że jest ładna, a druga to taka, że się mało odzywa. Niestety to nie ratuje filmu i w każdej scenie kobieta, w zasadzie, bardziej pozuje tak, by pochwalić się swoim najładniejszym profilem, a nie odgrywa swoją rolę. Moja żona nawet zwróciła uwagę, że ma ładnie zrobione, akrylowe paznokcie. W bazie kosmicznej mają prawdopodobnie salon kosmetyczny, to jedna z wielu rzeczy, bez których kobieta nie rusza się w kosmos. Zwłaszcza taka zjawiskowa!

Ash to film pełen CGI i trzeba przyznać, że jest to ładne CGI. Efekty są zjawiskowe, zwłaszcza, kiedy film prezentuje walory estetyczne planety. Gorzej prezentują się już inne animacje. Przykładowo taki start wahadłowca wygląda, jakby pojazd kosmiczny poruszał się na przymocowanych sznurkach, brakuje szumu, dymu spalinowego czy też solidnie podnoszonego pyłu. W zasadzie przez sporą część filmu zastanawiałem się, że skoro i tak słabi aktorzy grają wszystko na zielonej płachcie i prawdopodobnie tylko parę mebli było pokazanych naprawdę, to po co są tu potrzebni Ci aktorzy? Lepiej było zrobić realistyczną animację 3D i odpuścić sobie wątpliwe talenty, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na lepszych grafików i animatorów. Poniższy stateczek to zdjęcie z filmu, a nie z cutscenki z gry science fiction z 1998 roku.

Pierwsza połowa filmu Ash jest zdecydowanie przedłużona. Film będzie próbować opowiedzieć jakąś historię czy też przedstawić świat, ale całość raczej Was nie porwie. Druga połowa, gdzie główna część to retrospekcja tego, co naprawdę wydarzyło się na stacji. Wypada znacznie lepiej i w zasadzie od tego momentu akcji jest na tyle dużo, że film ogląda się dosyć ciekawie i robi się bardziej wciągający. Potem jednak całość jest lekko zepsuta i powoduje raczej uśmiech politowania widza, kiedy robak będący głównym prowodyrem całego zamieszania, zaczyna wyjaśniać, jak to ludzkość ma przewalone i jaki to on jest mądry. Całość jest oczywiście mówiona przez wielkie oko i przypomina raczej rozmowy z wielką kałamarnicą z Soul Reaver 2, niż dysputę z potężnym obcym. No i główna bohaterka, która nie rozczaruje nas i na każdy tego typu dialog odpowie sakramentalne „pieprz się”, totalnie gasząc oponenta i wszelkie jego argumenty.

Ash mógłby być filmem zabawnym, gdyby nie to, że przez pierwszą połowę seansu był po prostu filmem nudnym. Nie wiem jaki proces myślowy twórców sprawił, że ktoś pomyślał przy premierze tego dzieła, że będzie to dobra produkcja. Widać tutaj inspiracje takimi tytułami jak Interstellar, zwłaszcza kiedy zwrócimy uwagę na całkiem ładne widoki na planety, czy też klasycznym The Thing, gdzie jednak nie było większej tajemnicy, a potwór który infekował ludzi, od razu zmuszał ich do mordowania swoich pobratymców. Zabrakło wszystkiego tutaj, ale w zasadzie same podstawy były już słabe, więc ciężko było ulepić z tego coś bardziej przyzwoitego. Na pewno nie przy takim warsztacie aktorskim i reżyserskim.

Podsumowanie

Przez swoje słabe tempo na starcie, film jest raczej nudny i stracił swoją szansę na bycie zabawnym. Lepiej pograć w Dead Space lub poukładać puzzle.
Ocena Końcowa
Poprzednio Gra EA Skate nie będzie dawał możliwości gry offline! Zapowiedziano też wczesny dostęp!
Następny Oblivion Remastered zawiera ciekawy easter egg z Skyrim, którego nie było w oryginale!