Deep Madness: Wieczne Koszmary – czy warto nabyć ten dodatek?


Deep Madness to świetny tytuł i nie ma co się licytować, że jest inaczej. Klimat, koszmarni przeciwnicy i taktyczny wyścig, aż do celu to główne atuty tej gry. Czacha Games trafiła na perełkę, więc nie dziwi napływ dodatków. Jest ich na tyle dużo, a czasu na ogranie zawsze za mało, więc sprawdźmy, czy Wieczne Koszmary zasługują na uwagę.

Dlaczego warto zainteresować się Deep Madness. Jesteście ekipą osób szukających niebanalnego dungeon crawlera z toną klimatu, ale Zombicide jest dla was zbyt plastikowe i losowe. Może szukacie wyzwania, jednocześnie chcąc przeżyć przygodę? W końcu może intryguje was ciężki i mroczny klimat Lovecrafta, który oplata was przy stole i przykuwa waszą uwagę. Kosteczki w dłoni, ostatnie chuchnięcie na szczęście i rzut – okazuje się, że udany, ale o włos. Takie właśnie jest Deep Madness – wciągające, ciekawe i mega grywalne. Jeżeli nie znacie tej gry to odsyłam do recenzji podstawki.

Deep Madness na pierwszy rzut oka to skrzyżowanie gier spod szyldu Zombicide z mokrą fantazją fana Lovecrafta. Jeżeli nie wiecie, czym jest owo Zombicide, śpieszę z wyjaśnieniem. Mamy tonę figurek i scenariusz który musimy ukończyć. Deep Madness robi to jednak lepiej i intensywniej, bo oprócz wiaderka kostek i masy figurek dostajemy rozgrywkę wymuszającą myślenie, planowanie i odrobinę taktyki. Musimy podejść trochę bardziej finezyjnie do scenariusza, bo zabijanie potworów nie da nam zwycięstwa. Często będziemy uciekać z zatopionego pomieszczenia, ponieważ walka nie będzie aż tak opłacalna. Gra miała drobne wady, które mogły odrzucić – uciążliwy setup, trudną obsługę z masą mniejszych i większych zasad, ale nadrabiała urokiem i klimatem. Napływ dodatków mnie cieszył, ale z drugiej strony co wybrać, żeby nie zepsuć sobie frajdy, a sama gra nie straciła tego, co do niej przyciągało. Pomimo mniejszej ilości czasu i stosu gier na „hałdzie hańby” czekających na ogranie i recenzje staram się regularnie wracać do Deep Madness.

Robiąc research dodatków i czytając instrukcję miałem jasne kryterium – na początek jak najmniej zmian mechanicznych. Nie są złe, ale lubię mieć więcej różnorodności, a nie na nowo starać się rozpracowywać tytuł. Więcej dobra, które rozszerzy mi bogatą podstawkę – bardzo proszę. Wieczne Koszmary idealnie wpasowują się w taki filtr. Dodają sporo nowości, które urozmaicają zabawę i cudownie odświeżają wesołe bieganie po zatopionej kopalni, ale nie wymuszają nauki czegoś nowego. Jest jeszcze bardziej mrocznie i dużo trudniej, chociaż nowy sprzęt fajnie to balansuje.

Co dostajemy w pudełku i jaki to ma wpływ na rozgrywkę?

Dodatek oferuje trzy zupełnie nowe scenariusze. Udało mi się ukończyć wszystkie i chociaż ciekawe, to są do bólu wtórne i nie zaskoczą nas niczym nowym, chociaż muszę przyznać, że w moim odczuciu są trudniejsze, niż te z wersji podstawowej i grało mi się w nie przyjemniej. Poszły też trochę bardziej w stronę klimatów horroru i koszmaru. W tle znika nam motyw zatopionej kopalni, w której chcemy się dowiedzieć co się wydarzyło. Na pierwszy plan wysuwają się potwory ze swoimi chorymi fantazjami, chociaż klimatycznie nowe misje to miód i cukierki.

Sześciu nowych badaczy, którzy kojarzą się mniej lub bardziej ze znanymi postaciami świata popkultury. Fajnie się wpasowują w istniejącą pulę, a ich umiejętności są ciekawe, chociaż bardziej sytuacyjne. Jednak wolę ich mieć, niż nie mieć, ponieważ wprowadzają masę dodatkowej re grywalności.

Figurki potworów małych i dużych to w zasadzie większość zawartości tego pudełka. Mam wrażenie, że autorzy poszaleli ze swoją fantazją jeszcze bardziej i wyszły im z tego świetne projekty. Nie mam za grosz talentu do malowania, ale doceniam liczbę detali oraz fajne pozy każdego z modeli. Zasięgając opinii kolegów bardziej obytych w sztuce pędzla i farby, sporo osób widzi potencjał w większych figurkach. Jeżeli chodzi o gameplay – mięsko, dla którego kupujemy dodatki, to jest dobrze. Nowe potwory są jeszcze bardziej wyrafinowane i napsują nam sporo krwi.

Głupio przyznać, ale figurki drzwi to najfajniejszy element estetyczny, jaki dostałem ostatnio w jakimkolwiek rozszerzeniu. Skoro i tak mamy tonę plastiku, to czemu, by nie zamienić kartonowych żetonów na fajnie wyglądające znaczniki? Twórcy chyba też tak pomyśleli i oto są – hit tego rozszerzenia. Nie robią absolutnie nic, ale wyglądają super i gra jest jeszcze bardziej przyjemna w odbiorze wizualnym.

Nie mogło oczywiście zabraknąć nowych kart sprzętów i mojego osobistego hitu numer dwa tego dodatku, czyli przedmiotów połączonych z figurkami. Normalnie jak dobieracie kartę musicie sobie zwizualizować daną spluwę i pograć trochę wyobraźnią. Tym razem dostajemy do tego figurę, które może zastąpić nasza postać lub umieścimy ją na planszy, żeby coś robiła. Fantastyczna sprawa i mega frajda – mam nadzieję, że taki trend się utrzyma i dostaniemy więcej podobnych rozwiązań. Okej, to bajer, ale jak dobrze wygląda. Co do samych kart do dostajemy ciut więcej różnorakich ubiorów i zabawek, a trochę mniej broni. Wszakże defensywa też jest ważna i często się przydaje.

 

Nowe karty obłędu nadal trzymają równy poziom i nie odstają pod względem klimatu od tych z podstawki. Nadal lubię je czytać i cieszę się na każdą nową kartę, które podniesie regrywalność Deep Madness.

Czego mi brakuje w dodatku? Wieczne Koszmary nie dostarczają nam żadnego nowego kafelka. Spora liczba żetonów, które dostajemy jest sytuacyjna i wykorzystamy ją z tym konkretnym potworem lub w danym scenariuszu. Insert nadal pozostawia wiele do życzenia – po wypstrykaniu wszystkich elementów ciężko je sensownie upchnąć w pudle. Nie też co ukrywać, że dodatek jest dość drogi chociaż licząc zawartość na kilogramy plastiku to nie jest źle. Figurek i ogólnej zawartości jest cała masa i fajnie rozszerza podstawową wersję gry. Niemniej za 250zł, bo na taki wydatek musimy być przygotowani, można już dostać całkiem sporą i fajną grę planszową. Tylko pytanie-dylemat: jeżeli Deep Madness jest fajne i rozważamy kupno dodatków to czy w ogóle potrzebujemy innych gier? Lepiej mieć jedną, która regularnie trafia na półkę niż kolejnego „pułkownika”, który stół zobaczy raz na rok.

Podsumowanie

Czy warto kupić dodatek Wieczne Koszmary? Jeżeli pokochaliście Deep Madness, a szukacie rozszerzenia, który da wam więcej dobroci i zwiększy re grywalności to nie wahajcie się ani chwili i bierzcie póki jest. Nowe scenariusze są trudniejsze, ale przez to ciekawsze i bardziej satysfakcjonujące. Potworki, badacze i nowy sprzęt są ciekawe i warte sprawdzenia. Jeżeli wcześniej nie polubiliście Deep Madness, to rozszerzenie nie zmieni waszej decyzji. Wieczne Koszmary dodają jeszcze więcej tego gęstego klimatu, który tak mnie przekonał do podstawki i trzyma przy planszy jeszcze mocniej. Brać i grać, polecam!

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Czacha Games za wysłanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.

Może zainteresuje Cię nasza recenzja Tidal Blades?

Deep Madness: Wieczne Koszmary do kupienia tutaj.

Poprzednio Co powinnaś wiedzieć o keratynowej metodzie prostowania włosów?
Następny Little Factory - recenzja - od wędki do ryby zbuduj swoją potegę!