Divinity: Original Sin 2 – Recenzja – Idealne RPG


Na zegarze wybiła północ. Trzeba już iść spać, w końcu jutro do pracy. Tak przystoi dorosłym osobom, odpowiedzialnym i wiedzącym czego chcą od życia. Skończę tylko to zadanie, w końcu ta jaskinia nie może być taka duża prawda? Trzy godziny później dochodzę do wniosku że powinienem napisać email do klienta i przekazać mu że nie zdążę przyjechać na 8 rano. Tak wyglądała moja 20 godzina przygody z Divinity: Original Sin 2.

Czy ta historia ma swój koniec?

Na steamowym zegarze depresji, czyli w miejscu gdzie pisze ile godzin przeznaczyłem na daną grę, wybiła liczba 40. Spędziłem w Divinity: Original Sin 2 całe 40 godzin i nawet nie czuję że doszedłem do połowy gry. Trochę w tym mojej winy, bo spędzone setki godzin w innych grach RPG oraz strategicznych obudziły u mnie zmysł zaglądania pod każdy kamień i przechodzenia walk w sposób iście perfekcyjny.

Nie zmienia to faktu, że nawet przechodzą Tyranny dwa razy pod rząd spędziłem w nim praktycznie tyle samo czasu (49 godzin).

W Divinity: Original Sin 2 wcielamy się w jednego z przeciwników bohaterów pierwszej części. Jako mag źródła, rozpoczynamy zabawę na statku więziennym, zakneblowani w taki sposób aby nie używać naszej potężnej magii. Pamiętamy przecież że zaklęcia źródła powodują przyzywanie potężnych istot z otchłani. Jeden z więźniów się uwalnia i przez wykorzystanie swojej mocy przywołuje potężną istotę która oczywiście ściąga statek na dno. Nam udaje się uratować, tak samo jak większości naszych przyszłych towarzyszy.

Ale zanim dojdzie do tego momentu i szczęśliwego lądowania na plaży, potrzebujemy przygotować naszą postać.

Tworzymy Postać

Na początku gry tradycyjnie tworzymy nową postać. W przeciwieństwie do pierwszej części, mamy do wyboru ponad 5 ras postaci. Na szczególną uwagę zasługuje nieumarły. Granie tą postacią przemodelowuje cały proces kontaktu z postaciami niezależnymi. Mało kto lubi biegające przy bramach miasta szkielety. Zaklęcia i mikstury lecznicze zadają nieumarłemu obrażenia, a trucizna leczy. Daje to potężne możliwości taktyczne, bo z jednej strony zatruwamy wrogów, a z drugiej leczymy naszego nieumarłego.

Warto wspomnieć, że najlepiej jest wybierać archetyp postaci ze swoją własną unikatową historią, dialogami oraz specjalnym tagiem, gwarantującym inne podejście niektórych postaci do nas. Dzięki temu przechodzenie gry będzie bardziej bogate w elementy gier RPG. Ja wybrałem nieumarłego gościa o imieniu Fane. Używa on maski żeby ukryć swoje prawdziwe ja. Jest ostatnim przedstawicielem dawno zapomnianej cywilizacji i jego głównym celem jest pozyskanie informacji na temat tego co się stało z jego ziomkami. Pozostałe postacie które pozostaną, dołączamy później jako członków drużyny.

Powiem wam małą podpowiedź – eksperymentujcie z budową postaci. Książki umiejętności są stosunkowo tanie, a w późniejszej części gry będziemy mieć możliwość dowolnego modyfikowania statystyk naszych postaci. Znajdziemy kilka nowych gałęzi rozwoju. Każda z starych, oraz nowych, oprócz udostępniania możliwości pozyskania nowych umiejętności, pozwala nam na otrzymanie dodatkowych bonusów – Warfare zwiększa obrażenia w walce w zwarciu, Huntsman pozwala na zwiększanie obrażeń atakując z wysokości, a polimorfia daje nam dodatkowe punkty do atrybutów.

Co nowego w Divinity: Original Sin 2?

Wszystko. To dalej Divinity: Original Sin, ale bardzo wiele elementów zostało przemodelowanych. Na przykład teraz olbrzymią wartość stanowi atak kusznika z wysoka. Snajperzy mają olbrzymie bonusy do ataku. Mój tank nie walczy w zwarciu praktycznie wcale, Red Prince, czyli jaszczur będący jedną z postaci która możemy wybrać na początku. Na początku jego założeniem było bieganie z toporem i ściągnie ognia wroga na siebie. Było to działanie nieskuteczne. Szybki reset postaci na coś innego. Ognisty mag z odpornością na ogień i ciężkiej zbroi. Tarcza i miecz pozostają. Założeniem tej postaci jest skok w środek grupy wrogów i wybuchanie. Stojąc na ogniu, mniej płacę za umiejętności. Taka zmiana nie zmieniła jego roli – ściągania na siebie ognia, ale znacznie zwiększyła jego skuteczność.

Druga olbrzymia zmiana, to dwa dodatkowe współczynniki pancerza. Zanim dobierzemy się do punktów życia, musimy zniszczyć pancerz magiczny lub zwykły. Pancerz zwykły niszczymy zadając obrażenia konwencjonalne (młotem w hołotę), pancerz magiczny wykorzystując zdolności żywiołów. Zmienia to całkowicie taktykę w grze. Wielu przeciwników, zwłaszcza magów, będzie posiadało olbrzymią odporność na magię. Bombardowanie zaklęciami nie zdaje rezultatu. Ale będziemy mogli zrobić z nich poduszki na strzały, ponieważ nie broni ich żaden pancerz. I odwrotnie. Potężny troll lub golem z olbrzymim pancerzem, ale znikomą odpornością magiczną będzie łakomym celem dla magów.

Nie jest łatwo …

Niestety gra niezbyt oszczędnie wprowadza nas w nowości. Samouczek niby jest, ale bardzo szybko zostajemy rzuceni na głęboką wodę. Kilkukrotne przegrane powodują że bardzo szybko zaczynamy kombinować i oszukiwać, wykorzystując wszystkie mechanizmy które daje nam gra w sposób jak najbardziej skuteczny, świat w Divinity jest może pełen czarnego humoru, ale na pewno nie jest miły dla nowicjuszy.

Każde zadanie, nawet najprostsze jak znajdowanie zaginionych jaj kur (powaga!), jest wielowątkowe i pozwala je ukończyć na przynajmniej dwa różne sposoby. Przykładowo, moja ulubiona misja to ratowanie elfiego cudownego dziecka. Wejście do obozu było proste ponieważ armia najemników nie wiedziała że przybywam właśnie po uprowadzonego elfa. Po odbiciu jeńca i zabiciu przywódców bandytów musiałbym się przebijać przez uzbrojone po zęby armie najemników. Tylko że …. zostawiłem przed obozem, w krzakach, piramidę teleportacyjną 😉 Elfa odeskortowałem, a gra nagrodziła mnie nawet osiągnięciem. Większość misji możemy rozwiązywać sprytem. Gra wam nie powie jakie to są rozwiązania, ale to jest właśnie najlepiej.

W grze trafiłem na parę misji których nie mogłem w żaden sposób ukończyć. Doszedłem do wniosku na przykład że nie będę walczyć na arenie z zawiązanymi oczami i stoczyłem standardową walkę. Skończyło się blokadą questa i niemożliwością jego dokończenia i wykopania z dziennika. Innym razem jedna z ważnych postaci nie mogła wrócić na postać …. bo nie mogła, bug jak nic. Wydaje się że w ten sposób zablokowane zostało konkretne zadanie dodatkowe pozwalające na otrzymanie jednej z najlepszych broni w grze. Kilka takich bugów było, nie spowodowało to problemów z ukończeniem gry, ale niesmak pozostał.

 W Divinity: Original Sin 2 grafika i dźwięk spisuje się na medal

Gra jest przepiękna. Ciągle częstuje nas wspaniałymi widokami oraz krajobrazami, na przykład z klifów. Efekty oparte na żywiołach są bardzo widowiskowe. Dźwięk w menu nie jest tak samo irytujący, jak w pierwszej części gry. Teraz twórcy spisali się na medal komponując bardzo klimatyczną muzykę. Dialogi są nagrane z pomocą aktorów, pełno tutaj angielskiego akcentu tak samo jak w pierwszej części gry.

Niestety, gra posiada olbrzymią wadę. Nie ma polskiej wersji językowej. Przy takim nastawieniu na historię, jeżeli nie znacie języka angielskiego to odpuśćcie sobie grę. Niestety, ale nie będziecie mieć z niej żadnej przyjemności. Zmówcie litanię do Imperatora z prośbą o szybkie tłumaczenie. W momencie pisania tej recenzji, nie ma żadnych konkretnych informacji o powstającym tłumaczeniu. A nawet jeżeli już ktoś się podejmie, przetłumaczenie tych wszystkich tekstów zajmie wiele, bardzo wiele tygodni, albo będzie wymagało olbrzymich nakładów siły roboczej.

Podsumowanie

Mogę bardzo wiele jeszcze napisać o Divinity: Original Sin 2. Mogę pisać o relacjach między postaciami, mogę rozpocząć dyskusję o poziomie trudności walk i o tym jak jest ich stosunkowo niewiele w porównaniu do poprzedniej części. Mogę też pisać o dziesiątkach sekretów ukrytych dosłownie na każdym kroku.

Ale nie napiszę tego, bo nie jest to moim celem. Moim celem jest zakomunikowanie ci – Divinity: Original Sin 2 jest RPG idealnym w każdym calu. Bogaty świat, grywalne postacie, bardzo interesująca fabuła. Ta gra po prostu nie ma wad, chyba że wadą jest to że jest taka długa. I najśmieszniejsze jest to, że po dziesiątkach godzin spędzonych na kolejnych zadaniach, gra bardziej wciąga niż na początku.


Grę do recenzji przekazał producent gry – Larian Studios. Dziękujemy za tą przygodę! W końcu dowiedziałem się że bycie nieumarłym może nie być takie złe!

Poprzednio Karty Dżentelmenów - Recenzja Imprezowej Gry Karcianej
Następny Blade Runner 2049 - Recenzja - Rewolucja czy Reaktywacja