Ghost in the Shell – Ile pozostało ducha w maszynie? – Recenzja


Przyznam że dużym fanem anime nie jestem. Kilka serii lubię, na przykład Fairy Tail albo Shingeki no Kyojin, ale fanatykiem na pewno nie jestem. Ghost in the Shell oglądałem kilka lat temu – zarówno wersję pierwotną, jak i parę lat później wersję odświeżoną i szczerze mówiąc nie za dużo z niej pamiętam. W takim wypadku postaram się nie odnosić za bardzo do anime, tylko przedstawić opinię na świeżo, bez większych odniesień do pierwowzoru. Chociaż  trochę marudzić mogę.

Ale klimat pozostaje niezapomniany

Jedyne co pamiętam z anime to fenomenalny klimat, brudnego, tajemniczego i takiego niezrozumiałego dla nas świata. To co tam się wydawało całkowicie normalne, dla mnie zdawało się nie do pomyślenia lub przynajmniej kontrowersyjne. Bardzo fajnie było to rozszerzone w innym anime o podobnej tematyce – Psycho Pass, które także polecam fanom tych klimatów.

Ale ja tu gadu gadu, a recenzja czeka. Czy film dalej podtrzymuje ten klimat, czy go oddaje? W żadnym wypadku nie. Czuć pewną tajemniczość, mistycyzm, ale brakuje kontrowersji. W filmie znajdziemy dużo odniesień do kultury chińskiej oraz buddyzmu, jednak to nie jest to czego się spodziewałem.

Czego się spodziewałem po filmie?

Spodziewałem się wartkiej akcji, niebanalnej fabuły oraz, tajemniczych  i dziwnych zjawisk społecznych tak obcych dla dzisiejszego obserwatora. Czy to dostałem? Niestety tylko akcję i efekty specjalne należy pochwalić. Akcja w filmie jest wartka i cieszy oko. Niestety jednak, w przeciwieństwie do każdego innego anime które w jakiś sposób (w większości) stara się przedstawić ważne zagadnienie, to jednak film nie uczy nic. Jest zwykłą strzelaniną ze sztampową fabułą która nawet nie przyciąga na tyle żeby nie zerkać co chwilę na zegarek lub facebooka w telefonie, a szkoda.

Miałem też nadzieję na ciekawą grę aktorską, a i tutaj niestety główni gracze nie wykazali się kunsztem. Tylko Scarlett Johansson wykazała się na planie, reszta aktorów ginęła w jej prezentacji roli. Widać że jeden genialny aktor nie spowoduje że cały film zyska na plus. Od biedy można powiedzieć że gra Takeshi Kitano (znanego głównie z filmów pochodzących z kraju kwitnącej wiśni) oraz Pilou Asbæk była nawet całkiem niezła.

Co dostałem w Ghost in the Shell?

Ghost in the Shell po prostu nie wzmaga emocji, nie ekscytuje, nie doprowadza do łez, w dupie mamy to co stanie się z bohaterami bo są tak naprawdę nudni. I teraz sobie wyobraźcie – główna bohaterka której ciało zostało zniszczone, a mózg zapakowano do androida, wszyscy bohaterowie połączeni są ze sobą siecią i mogą porozumiewać się bez używania słów. I to wszystko jest nudne jak flaki z olejem. Gdyby nie naprawdę fajne sceny strzelania i akcji to film byłby niewart poświęconemu mu czasu.

Główny antagonista (jeden i drugi) był niewyraźny, słaby i niezapadający w pamięć, historia powiązania bohaterki z wrogiem publicznym numer jeden pisana na siłę. Mam po prostu dziwne wrażenie że film podzielił rolę dziesiątek ekranizacji gier komputerowych i książek które nie mieli żadnych szans nadążyć za swoim pierwowzorem.

Bardzo mi się podobała także sceneria futurystycznych miast. Wszędzie latały drony, widać było komercyjne reklamy popularnych marek które na moje oko powinny bardzo przeszkadzać mieszkańcom, ponieważ były po prostu wszędzie. Ale mieszkańcy miast nawet nie zwracali na nie uwagi. Tak samo jak dzisiaj ludzie obojętnie przejeżdżają koło kolejnego szyldu z reklamą sklepu z meblami. Tak samo w filmie nikogo nie obchodzi latająca, trójwymiarowa ryba reklamująca franczyzę sieci restauracyjnych.

Podsumowanie

Film ogląda się dobrze ale nie rewelacyjnie. Zwykła akcja dla fanów tego typu kina, zwolennicy anime i ambitniejszego obrazu po prostu będą rozczarowani i znudzeni po seansie Ghost in the Shell. Nie lubię kiedy film aspirujący do miana czegoś oryginalnego i interesującego, staje się zwykłym, schematycznym obrazem których tak wiele obecnie można znaleźć w kinach i na płytach DVD. A jest to wielka szkoda, bo sukces Ghost in the Shell prawdopodobnie otworzyłby furtkę dla ekranizacji innych anime. Szczerze mówiąc nie jestem pewien czy któryś z poważnych graczy zajmie się teraz ekranizacją kolejnego filmu o podobnych korzeniach.

Ghost in the Shell to film który miał aspirować do czegoś większego, a został tylko zwykłym, raczej nudnym filmem akcji. Można obejrzeć, ale bez szału.

 

 

Poprzednio Pierwszy raz z serią Kieszonkowiec - Gdzie Rzym a gdzie Krym
Następny Expeditions: Viking - Recenzja