Destiny 2: Klątwa Ozyrysa – Recenzja – Dodatek dla fana


Destiny 2 porwało mnie bezlitośnie. Spędziłem wiele godzin robiąc kolejne zadania, najazdy oraz potyczki PvP w Tyglu. Dlatego z czystą przyjemnością zasiadłem do pierwszego oficjalnego dodatku – Destiny 2: Klątwa Ozyrysa. Ważne to było także dlatego, że wiele ważnych czynności w Destiny 2 można było tylko wykonać po zakupie dodatku. Po prostu przy rozwoju naszego Strażnika, w pewnym momencie trafialiśmy na sufit i aby rozwijać się dalej potrzebny był nam dodatek.

Destiny 2: Klątwa Ozyrysa – co wnosi nowego?

Kupując dodatek, otrzymujemy całkiem sporo nowych elementów. Przede wszystkim, gracze otrzymują dostęp do nowej planety oraz kampanii fabularnej powiązanej ze Strażnikiem Ozyrysem. Większość misji odbywa się na nowej planecie, Merkurym, który bardzo ucierpiał podczas wojny z Czerwonym Legionem. Oczywiście przelotnie zwiedzamy też pozostałe planety, jednak główna oś fabularna skupia się właśnie na Merkurym i Lesie.

Las to symulacja Wexów (obcej cybernetycznej formy życia), która analizuje różne wydarzenia i próbuje wyciągnąć z nich różne wnioski. W praktyce jest to maszyna do przewidywania przyszłości, ponieważ dzięki milionom symulacji jedna po drugiej, można z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć to co się wydarzy. Naszym celem jest pokonanie Super Wexa który tutaj rządzi. Problem jest taki, że maszyna zna praktycznie wszystkie linie czasowe, a więc pokonanie jej jest niemożliwe. Chyba że nastąpi anomalia.

 

Kampania starczy na około 10 godzin gry, licząc także misje dodatkowe. I to jest całkiem przyzwoity wynik jak na dodatek. Ogólnie jego przeznaczeniem jest dodanie nowej zawartości do już znanych nam trybów, czyli Szturmy, Tygiel oraz całkiem nowy Lewiatan, w którego pograją tylko właściciele dodatku oraz członkowie dużych gildii. Niestety, zarówno system tworzenia drużyn, jak i system poszukiwania gildii w tej grze jest bardzo słaby. Będzie to duży problem dla graczy którzy grają solo. Cała reszta powinna być zadowolona.

Dla mnie przede wszystkim przypadły do gustu szturmy. Są to krótkie, około 20 minutowe misje które robimy z trójką znajomych lub całkowicie obcych ludzi. Poziom trudności jest nie za wysoki, ale potrafi także dać w kość, więc nie wymaga on od nas dużej koordynacji i możemy z powodzeniem bawić się pozytywnie przez kilkanaście szturmów. Potem będzie nam doskwierać niewielka pula map i całkowita liniowość tych misji.

Destiny 2: Klątwa Ozyrysa – dla kogo?

Czyli wnosi całkiem sporo, jednak nie wszyscy będą zadowoleni. Obecnie, w late game, duży nacisk jest na współprace z gildiami i szczerze mówiąc nie chce mi się szukać żadnych gildii lub zaciągać znajomych do tej gry aby grali ze mną. Dotyczy to głównie trzech największych czynności na których spędzamy najwięcej czasu. Walki w Tyglu wyraźnie są skonstruowane w taki sposób, aby sprzyjać wcześniej przygotowanym drużynom. Dobieranie graczy z losowej puli jest totalnie bez sensu, bo nie raz i nie dwa grając solo, dobierano mi losowych graczy przeciwko trzem wymiataczom na 350 poziomie broni oraz w wspólnej gildii. Oczywiście przegrywaliśmy praktycznie do zera.

Podobnego problemu nigdy nie miałem w Overwatch, który przecież mocniej stawia na gry drużynowe. A jednak tworzenie drużyn w tej pozycji jest znacznie bardziej sprytniejsze. Dlatego szybko odstawiłem PvP i zacząłem patrzeć w stronę PvE. I już w tym momencie wiedziałem że nie pogram długo w tą grę. Dla mnie gry online to zawsze były w głównej mierze starcia między graczami (są wyjątki od reguły), a PvE było tylko miłym dodatkiem do ciągłych walk.


PvP – Player versus Player – czynności w grze skupiające się na pojedynkach między graczami. Duży nacisk na walki zespołowe oraz koordynacje między graczami.

PvE – Player versus Environment – czynności w grze skupiające się na działaniach w środowisku gry, bez aktywnej walki między graczami. Dużo aktywności solo oraz w zespołach przeciwko zaprogramowanym przeciwnikom w grze.


Dlatego uważam że Destiny 2: Klątwa Ozyrysa nie jest złym dodatkiem, rozwija fabułę oraz dodaje nową zawartość. Jednak jeżeli chcecie grać dłużej, to nastawcie się na znalezienie klanu lub zebraniu przyjaciół i wspólnej grze. Gra nie posiada praktycznie żadnych mechanizmów pozwalających szukać gildii, najlepiej stosować zewnętrzne oprogramowanie. Dlaczego jego tutaj nie ma? Nie wiem.

Gra jest ciągle rozwijana

Bardzo cieszy fakt, że gra jest ciągle rozwijana przez twórców. Każdego tygodnia, co wtorek, następuje duży reset świata gry i mamy dostęp do nowych misji, kamieni milowych oraz następuje koncentracja działań na jednej z dostępnych planet. Przez to, zarówno liczba aktywności jest wyższa, jak i liczba graczy którzy chcą robić zadanie. W ten sposób gracze solo nie będą mieć problemu z brakiem osób do wykonania trudniejszych wydarzeń.

Oprócz tego następują wydarzenia tematyczne, takie jak zjazdy różnych grup do których możemy się przyłączyć lub impreza walentynkowa, gdzie możemy pograć PvP 2v2. Idealny sposób by spędzić walentynki z dziewczyną? Polemizowałbym, ale może taka forma spędzenia wieczoru będzie odpowiednia niektórym parom. Nie oceniam 🙂

Podsumowanie

Dodatek Destiny 2: Klątwa Ozyrysa otwiera drzwi do osławionego late game, czyli tych czynności które robimy po uzyskaniu maksymalnego poziomu oraz ukończeniu głównego wątku fabularnego. Niestety, ale duża część z tej zawartości przeznaczona jest tylko dla klanów oraz grup znajomych, co niespecjalnie może się spodobać solo graczom. Mi się nie spodobało, ponieważ żaden z moich znajomych nie gra w Destiny 2, a nie chciałem nikogo zmuszać do zakupu tej gry. Jednak osoby które graja w trójkę (najlepsza konfiguracja) zdecydowanie wyciągną najwięcej z gry. Gracze solo oraz pary ziomków także znajdą sporo przyjemności z Destiny 2: Klątwa Ozyrysa, jednak musicie się nastawić na to, że część aktywności pozostanie przed wami zamknięta, dopóki nie znajdziecie stałej grupy ziomków do grania. To jest zarówno największa wada, jak i największa zaleta Destiny 2: Klątwa Ozyrysa.


Grę do recenzji nieodpłatnie przekazał Kinguin. Dziękujemy!

Poprzednio NCWW - Najlepsze gry planszowe na luty
Następny Roll Player - Recenzja - Kiedy los wybiera twoje statystyki