Into The Breach – Recenzja – Gra twórców FTL


Pamiętam dobrze FTL i jakie zamieszanie zrobił na rynku gier. Okazało się wtedy że gra o bardzo niewielkim budżecie, w grafice PixelArt oraz z typowymi dla niej dźwiękami może konkurować z najlepszymi i najbardziej dopieszczonymi grami od największych producentów. Każdy chyba dał szansę FTL prawda? A jak nie, to gorąco zachęcam by spróbować swoich sił w tej trudnej grze. Into The Breach jest kolejną grą komputerową od twórców FTL – Subset Games. Wiem że to nie uczciwe porównanie jednego tytułu do drugiego, ale mimo wszystko grając w Into the Breach, ciągle miałem gdzieś z tyłu FTL i odruchowo szukałem podobieństw i różnic. Twórcy wyszli z tego pojedynku z tarczą, dając grę inną od FTL, a mimo to także bardzo wciągającą.

YouTube player

Into The Breach – Pacific Rim w pixelach

Akurat niedawno byłem w kinie na seansie filmu Pacific Rim Uprising który bardzo mi się spodobał. Ciężko nie zauważyć podobieństwa między dwoma tytułami – o to trójka robotów wyrusza na ratunek ziemi, której zagraża armia potworów. Wszystko w uroczej grafice typu PixelArt. Różnica jest taka, że w Into The Breach wcielamy się w grupę podróżników w czasie, którzy potrafią nawet w wypadku przegranej cofnąć się i spróbować ponownie.

I na tym polega rozgrywka. Na początku wybieramy jedną z czterech dostępnych wysp, które odblokowywane są w miarę postępów w w grze. Grę rozpoczynamy od zrzutu naszych mechów. Potem w trybie turowym wymieniamy się ruchami z przeciwnikiem. Całość trwa 4 – 5 tur. Naszym celem nadrzędnym jest obrona zabudowań miejskich. Aby to zrobić niszczymy robale, odpychamy je oraz topimy w lawie lub jeziorze. Zabijanie żuczków nie jest potrzebne do zwycięstwa, a strata zbyt dużej liczby budynków powoduje koniec gry i potrzebę cofnięcia się w czasie aby rozpocząć ponownie.

Jeżeli odnosimy sukces, to zdobywamy doświadczenie które rozwija naszych pilotów, tokeny energii, które ulepszają nasze mechy oraz reputację, dzięki której kupujemy nowe przedmioty do naszego ciężkiego sprzętu. Dzięki temu możemy bardziej dopasować mechy do naszego stylu gry. Na początku mamy raczej podstawowy i najłatwiejszy setup, ale w trakcie robienia specjalnych zadań (po trzy na grupę mechów), możemy odblokować nowe maszyny. Dzięki temu gra ciągle wymusza na nas zmianę drużyny i naukę nowych stylów gry. Nie zraźcie się, kiedy wasz ostro ofensywny setup zostanie zastąpiony mechami działającymi na przemieszczaniu wrogów. Parę rozgrywek i wyczujecie strategię każdego z settingu. A ich jest całkiem sporo. Część z maszyn nawet nie zadaje obrażeń, ale mogą na przykład odpychać wrogów, przyciągać, rzucać kamieniami lub podpalać. Z uwagi na to, że mapy są bardzo małe, to będziemy szukać takiej przewagi taktycznej i idealnej synchronizacji między naszymi maszynami.

Komputerowa gra planszowa

Cała zabawa odbywa się na niewielkich mapach 8×8 kratek. Jak już wcześniej wspomniałem, naszym celem nadrzędnym jest obrona budynków. Nie zawsze jesteśmy w stanie to zrobić, zwłaszcza jeżeli chcemy też realizować cele poboczne. Służą one nam do zdobywania reputacji oraz regenerowania Defence Grid, czyli liczby budynków które mogą zostać uszkodzone zanim przegramy grę. Czasem warto podjąć ryzyko, zwłaszcza jeżeli możemy zgarnąć kapsułę czasu gdzie znajdziemy dodatkowe przedmioty lub nawet pilotów.

Robale mogą interesować się zarówno nami, jak i budynkami. Mogą też wspierać swoich sojuszników i to w różny sposób. Robale wspierające mogą zwiększać na przykład liczbę punktów życia lub powodować eksplozję żuczka po jego śmierci, dlatego bardzo często są one naszym pierwszym celem ataku.

Oprócz standardowych map typu przetrwaj, dodatkowe cele poboczne mogą zmienić całe przedstawione przed nami zadanie. Może dojść do sytuacji, że będziemy musieli bronić poruszający się pociąg lub budynków specjalnych. W innej sytuacji na mapie może pojawiać się burza z piorunami która natychmiast zabije jednostki na danym polu lub stopniowa powódź, która zatopi robale i uniemożliwi naszym mechom lądowym strzelanie.

Troszkę w tej grze jest szachów – ciasna plansza i dokładne planowanie ruchu. Zawsze wiemy co zrobi przeciwnik, ponieważ jest to oznaczane. Najczęściej jest też tak, że naszych robotów jest mniej niż robali przeciwnika, więc często będziemy musieli wybrać co zrobić – czy ratować budynki, realizować cele dodatkowe, czy może ratować nasze maszyny? Ciągły wybór jest esencją Into The Breach i najważniejszą z zalet gry. Mapy są generowane losowo, tak samo jak pula przeciwników, więc każda rozrywka jest bardzo niepowtarzalna.

Lepsze od FTL?

Niestety nie. Gra jest bardzo dobra, nawet wybitnie dobra, ale FTL było lepsze. Wszystko dlatego, że FTL było znacznie trudniejsze. Zasobów mieliśmy mało i ciągle musieliśmy wybierać. Tutaj wyborów jest mniej i akcja jest bardziej liniowa – przemy do przodu i w między czasie zbieramy ulepszenia, doświadczenie itp. Może trochę nieuczciwie postępuję porównując grę do poprzednika, jednak ciężko tego nie zrobić, jeżeli spod skrzydeł twórców wyszła tak dobra gra komputerowa jak FTL.

Ale Into the Breach także zasługuje na chwilę zagrania, jest to bardzo dobra gra, chociaż nie tak dobra jak FTL. Ciężko doścignąć ideał prawda? Jeżeli jesteście fanem gier niezależnych, to Into The Breach na pewno przypadnie wam do gustu.

Podsumowanie

Gra właściwie nie ma wad. Dobra muzyka, dobry gameplay, ładna grafika w stylu który przypada mi do gustu. Będę wracać do niej przez bardzo długi okres czasu, ale nie będzie to mój topowy tytuł z którym będę spędzać wieczory. Raczej jako krótki przerywnik między poważniejszymi tytułami lub kiedy nie ma czasu i ochoty na grubsze gry komputerowe. Into The Breach sprzyja graniu na chwilę, jako przerwa lub odpaleniu na moment kiedy czekasz aż twoje ziomki wrócą z kolacji podczas przerw grania w Starcrafta lub World of Warcraft.

Poprzednio Park Dinozaurów - Unboxing Gry
Następny Wirus - Recenzja śmiertelnie zaraźliwej gry