Kong: Survival Instinct – Recenzja – Coś dla fanów dużych potworów


Jestem wielkim fanem filmów z dużymi potworami i bardzo się cieszę, że filmy z Monsterverse powstają oraz osiągają sukcesy. Nic więc dziwnego, że nieśmiało zaczynają się pojawiać gry oparte na tym rozbudowanym uniwersum. Czym jest więc Kong: Survival Instinct? Zapraszam do recenzji!

Historia jest dosyć prosta, a nawet prostacka, chociaż jej rozwój pójdzie w trochę innym kierunku niż na początku się spodziewamy. O to pewien zatroskany tata wyrusza do miasta, które zostało zaatakowane przez King Konga oraz parę innych tytanów. Małpa zamiast grzecznie siedzieć w pustej ziemi, która była głównym bohaterem Godzilla i Kong: Nowe Imperium, wyruszyła na powierzchnię w poszukiwaniu czegoś. Jest przy tym strasznie wkurzona, więc atakowane miasto nie trzyma się najlepiej i jest dużo ofiar. Monarch, organizacja która zajmuje się tytanami widocznie sobie nie radzi z sytuacją, ale o tym dowiemy się jedynie z okruszków historii. Bo głównym celem będzie odnalezienie córki naszego głównego bohatera, która pracuje w regionalnej przychodni weterynaryjnej.

Kong: Survivor Instinct - Recenzja - Czy warto kupić?

Jak możecie się domyślać, z przebiegiem fabuły historia będzie się rozrastać, a gra będzie prezentować nam kolejne dokumenty i raporty Monarch. Kong: Survival Instinct nie będzie szczególnie starać się ukrywać znajdźki, jakby twórcy sami chcieli, byśmy je znaleźli. A jest co czytać, bo fani filmów o wielkiej małpie i jaszczurce znajdą tutaj sporo ciekawych smaczków, które idealnie wpasowują się w to, co zaprezentowały do tej pory filmy. Problemem tutaj będą lekko infantylne dialogi, bo ile razy można słuchać, jak główny bohater żałuje pokonanych przez niego bandziorów, którzy chcieli go zabić i okraść.

Fani serii nie raz się uśmiechną czytając różne notatki

Kong: Survival Instinct to platformowa gra akcji z elementami metroidvanii. Będziemy kierować naszym bohaterem na kolejnych etapach i spróbujemy odnaleźć zaginioną córkę. Po drodze będziemy zbierać nie tylko wcześniej wspomniane dokumenty, ale też apteczki, części czy też klucze potrzebne do odkrycia niektórych sekretów. Ważnym elementem gry są jednak tytani, którzy pojawiają się co jakiś czas. Nasz bohater będzie mógł wykorzystać dobrze znane fanom filmów urządzenie o nazwie Orca, którym będzie mógł zmusić tytana do pomocy. Nie zawsze jednak to będzie dobrym pomysłem, bo nigdy nie wiesz, czy przywołana bestia nie wkurzy się i nie zacznie Cię gonić. Kong: Survival Instinct oferuje dosyć specyficzny klimat, bo nasz bohater nie jest żadnym super bohaterem, nie potrafi wysoko skakać i nie ma mowy o żadnym starciu z tytanami. Ciągle będziemy czuć się zagrożeni i zaszczuci, bo nie wiemy kiedy rozpocznie się kolejna sekwencja ucieczki przed tytanem, ale jednocześnie gra będzie oferowała nam tajemnicę do odkrycia, którą chętnie będziemy podążać mimo zagrożenia.

Grafika nie jest najwyższych lotów, ale sceny z tytanami robią niesamowite wrażenie

Istotnym elementem gry będzie walka, a naszymi przeciwnikami będą w głównej mierze ludzie. Czasami trafią się też różne potworki, które idą za niszczącymi miasto tytanami, jednak to właśnie ludzie będą nam głównie przeszkadzać. Nasz bohater posiada atak, unik oraz blok, a wrogowie mogą mieć różne wyposażenie. Czasem będą mieć pistolet, a innym razem tarczę. Do tego atakująca nas grupa wrogów współpracuje ze sobą. Z uwagi na to, że gramy na płaszczyźnie dwuwymiarowej, przeciwnik z tyłu z pistoletem może do nas strzelić, a przeciwnik z przodu zrobi przysiad. Jeżeli jednak będziemy szybcy, możemy go złapać i zasłonić się nim jak tarczą, przez co to wróg zostanie postrzelony. System walki jest prosty ale ma pewną głębię. Możemy przeciwnika kopnąć w przepaść lub też popchnąć jednego o drugiego, przez co ten z tyłu wpadnie na przewody elektryczne.

Czasami jednak robi się od wrogów gęsto i ciężko, a my musimy naprawdę się nakombinować by ich pokonać. Jak mówiłem, wrogowie ze sobą współpracują i atakując jednego z nich, drugi może nas złapać i wystawić na ostrzał tego z bronią palną. AI wrogów jest dobre i wrogowie szybko reagują na nasze działanie. To niestety też sprawia, że przy większych walkach gra traci swój klimat. Nagle nasz zaszczuty protagonista staje się prawdziwym Rambo, który pokonuje grupy doświadczonych bandytów jedna za drugą. Na szczęście gra posiada bardzo dużo checkpointów, więc częsta śmierć nie jest zbyt wielkim problemem, ale już potrzeba gimnastykowania się, by wybić trzech wrogów na raz, psuje po prostu część zabawy.

Elementy metroidvanii w grze się znajdują, ale są tak zaplanowane, byśmy nie musieli za wiele wracać się po swoich śladach.

Zwiedzane przez nas obszary są dobrze przemyślane, chociaż nie znajdziemy tutaj zbyt wiele sekretów, a te które zostały przez twórców przygotowane zostały najczęściej tak ukryte, żeby łatwo było je znaleźć. Nie jest to wadą, bo twórcom mogło zależeć na tym, by gracz łatwiej odnajdywał kolejne okruszki historii toczącej się w tle. Problemem jest jednak sama mapa, która nie zawsze jest czytelna. Niejednokrotnie skakałem w przepaść, bo na mapie wydawało się, że jest tam jakieś przejście, a nawet zdarzało się mi wracać do wcześniejszych obszarów, bo wydawało mi się, że na mapie jest jakieś nieodkryte miejsce, a tak naprawdę nie było tam nic oprócz dziury. Na szczęście jeżeli wpadniemy w przepaść, to gra przywraca nas na krawędzi wypadku tylko z utratą jednego punktu życia. Apteczek w grze jest sporo, więc nie stanowi to większego problemu.

Graficznie gra na żywo prezentuje się znacznie lepiej niż na nagraniach od twórców. Nasz bohater porusza się płynnie i jest naturalnie i realistycznie animowany. Bardzo mnie cieszy to, że nie ma nienaturalnych ruchów jak skok na dwa metry czy też ślizg przez pół mapy. Wszystko co on robi, może zrobić dobrze wyćwiczony człowiek, co dodatkowo wpływa na realizm. W samym otoczeniu bohatera świat gry nie wygląda zbyt atrakcyjnie, a wprawny gracz zobaczy powtarzające się elementy. Dużo lepiej gra prezentuje się w oddaleniu, kiedy zobaczymy w tle zniszczenia zrobione przez tytanów lub ich samych przemierzających opuszczone dzielnice. Duże wrażenie robi też mapa będąca tak naprawdę olbrzymią siecią pająka stworzoną przez jednego z tytanów. Jeżeli chodzi o udźwiękowienie, to nie jest najlepiej, bo o ile do sztampowych tekstów bohatera idzie się przyzwyczaić, to do jednej tej samej ścieżki dźwiękowej nie. Po paru godzinach gry muzyka ta staje się mocno frustrująca i powtarzający się monotonny motyw muzyczny psuje odbiór gry.

Jeden ze zwiedzanych przez nas poziomów jest tak naprawdę olbrzymią pajęczyną zdominowaną przez pajęczego tytana i jego pomioty.

Nie będę ukrywać, że bardzo dobrze bawię się w Kong: Survival Instinct. Nawet drobne wady, o których wspominałem nie zepsuły mi przyjemności z ukończenia tej gry i po prostu do samego końca ciężko mi było się od niej oderwać. Nie było tutaj wielkiego odkrycia i przepisania definicji gatunku na nowo, ale po prostu dobrze zrobiona i prawie zawsze przemyślana gra. Według mnie każdy fan dużych potworów powinien się zainteresować tym tytułem, a nawet jeżeli szukacie niezłych gier akcji, to będziecie zadowoleni.

Kong: Survival Instinct ogrywamy na naszym kanale YouTube 🙂


Egzemplarz recenzencki gry Kong: Survival Instinct na Playstation 5 otrzymaliśmy od 7Levels. Dziękujemy!

 

Podsumowanie

Nie zawsze dobrze przemyślana, ale finalnie Kong: Survival Instinct jest po prostu dobrą grą, którą chętnie ukończysz.
Ocena Końcowa 7.0
Pros
- Dobra historia pełna smaczków dla fanów Monsterverse
- Odczuwalny klimat zaszczucia i tajemnicy
- Fantastyczne sceny z tytanami
- Ciekawa eksploracja dobrze przemyślanych map
- Przyjemna dla oka grafika, zwłaszcza w dalszej skali
Cons
- Ciągle powtarzający się wątek muzyczny
- Nie zawsze czytelna minimapa
- System walki jest okej, ale miejscami wrogowie mogą nas przytłoczyć

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Throne and Liberty - Jak łowić ryby? - Poradnik
Następny Ubisoft rozwiązał zespół odpowiedzialny za Prince of Persia: The Lost Crown?