Libertalia: Wichry Galecrest – recenzja – pirackie opowieści na kilku kartach


Morska bryza, butelka rumu i wesoła przygoda – tak często są opisywane pirackie opowieści. Jeżeli chcieliście się w nich wcielić albo poczuć się jak poszukiwacz skarbów na otwartym morzu, to nadciąga druga edycja Libertalii – Wichry Galecrest. Co prawda w bardziej rodzinnych klimatach, ale skarby nadal są. Czy to dobra gra?

Libertalia: Wichry Galecrest została w Polsce wydana przez Phalanx, które od dawna współpracuje już ze Stonemaier Games, oryginalnym wydawcą. Dzięki tej kooperacji na nasze stoły trafia większość ich gier, więc wydanie Libertalii jakoś nie dziwi. Maksymalnie sześciu graczy wcieli się w załogi pirackich statków, które szukają skarbów i sławy. Co ciekawe, to już druga edycja tej gry ze zmienionym stylem graficznym oraz wygładzonymi zasadami i kilkoma nowościami. Będziemy zarządzać ręką złożoną z kart różnorakich piratów i zdobywać nowe skarby, które będą nam dawać pieniądze lub inne zdolności. Wszakże celem jest jak najszczelniejsze zapełnienie naszej skrzynki w brzęczące i złote monetki. Niestety wszyscy chcą tego samego, więc musimy się okazać sprytniejsi, mądrzejsi i przechytrzyć innych, zanim oni przechytrzą nas. Zagrajcie, naprawdę warto!

W kilku słowach, jak gramy?

Przygotowując rozgrywkę musimy wybrać stronę mapy, na której będziemy toczyć nasze pirackie walki. Spokojna strona jest polecana początkującym, ale osobiście od razu polecam zabawę na stronie sztormu, która jest dużo ciekawsza. Wszystkie kafelki z łupami wrzucamy do worka, mieszamy i losujemy odpowiednią ich liczbę w zależności od ilości graczy przy stole. Rozgrywka w Libertalię została podzielona na trzy rundy zwane wyprawami. Podczas każdej z nich gracze dostają identyczny zestaw sześciu kart. Jeden z graczy losuje, reszta wyszukuje w swoich taliach. Pierwsza wyprawa trwa cztery dni, druga pięć, a kolejna sześć.

Na początku każdego dnia wyprawy gracze wybierają symultanicznie po jednej karcie i wspólnie je odsłaniają. Następnie należy je ułożyć na wyspie od lewej do prawej od najniższej do najwyższej rangi karty. Wszelkie remisy rozstrzyga tor reputacji. Później rozgrywamy trzy fazy. Podczas dnia, zaczynając od postaci najbardziej po lewej rozpatrujemy zdolności oznaczone ikoną słońca. W fazie zmierzchu, zaczynając od postaci po prawej zyskujemy jeden żeton łupu i aktywujemy zdolności z danej fazy, jeżeli takowe posiadamy. Użytą postać przenosimy na nasz obszar gry zwany statkiem. Ostatnia faza to noc, która pozwala nam aktywować karty ze swojego statku posiadające odpowiednią ikonkę.

Każdy żeton łupu ma określone zdolności, które aktywują się w momencie dobrania lub podczas końca wyprawy. Po fazie nocnej ostatniego dnia wyprawy sprawdzamy zdolności oznaczone kotwicami i rozpatrujemy je w dowolnej kolejności. Następnie podnosimy wyniki na tarczach o wartość dublonów, którą udało się nam zgromadzić podczas rundy. W końcu odrzucamy wszystkie zużyte żetony łupów oraz zagrane karty i przygotowujemy planszę do kolejnej rundy.

Tor reputacji oprócz rozstrzygania remisów dostarcza nam też dublony na początku każdej wyprawy, więc warto dbać o jak najwyższą pozycję jednak im dalej będziemy, tym mniej pieniędzy otrzymamy. Rozgrywkę wygrywa najbogatszy pirat, a remisy standardowo wygra gracz o najwyższej reputacji.

Wrażenia

Libertalia: Wichry Galecrest to całkiem niezła gra, o której jakoś cicho. Zupełnie tego nie rozumiem, ponieważ ma wszystko, by stać się hitem – może nie przez duże H, ale na pewno tytułem wartym zagrania i posiadania. Paolo Mori to fajny twórca gier planszowych i ma w swoim dorobku pokaźną listę interesujących pozycji. Jeżeli lubicie Dogs of War, czy Ethnos to powinniście łaskawiej spojrzeć na najnowszą Libertalię. W ogóle to już jej druga edycja, w której została zmieniona szata graficzna, a mechanika dostała szlifów i wygładzeń po to, żeby z gry dobrej zrobić bardzo dobrą. Nie miałem okazji wypróbować pierwszej, więc nie bardzo mogę je ze sobą porównać, ale to, co dostałem bardzo mnie satysfakcjonuje i mam ochotę na kolejne partie. Mało jest gier, które tak dobrze działają w dużej grupie osób i nie są przesadnie skomplikowane, a dają poczucie przyjemnie spędzonego czasu.

Libertalia to gra, w której będziemy zarządzać ręką złożoną z kart piratów. Żeby było ciekawie, każdy z nas ma taki sam zestaw awanturników, więc nie ma tu mowy o faworyzowaniu kartami jednego z uczestników. To co i kiedy zagramy, zależy już tylko od nas. Prowadzi to do wielu zabawnych sytuacji, w których staramy się czytać przeciwników i przewidywać ich ruchy. Okej, zagram sobie to i spróbuję ogarnąć ten skarb, ale w sumie też możesz to zrobić i będziesz pierwszy, więc mi się nie uda. Może zrobię jednak coś innego i zacznę uprzykrzać życie komuś innemu? W końcu tak karta da mu punkty, a przeciwnik bez punktów to dobry przeciwnik. Tylko bardzo mi zależy jednak na tym skarbie, bo dostanę za niego pieniądze z innej kart. Decyzje, decyzje i jeszcze raz decyzje. Bardzo mi się podobały te dylematy i wybory w każdej rundzie. W grze nie ma sielanki i leżenia pod palmami, a pełnowymiarowa przepychanka wśród piratów o skarby, złoto i chwałę. W pierwszej wyprawie każdy poruszą się dość ostrożnie, ale już w kolejnych wachlarz możliwości się nam rozwija i robi się jeszcze ciekawie. Ostatnia wyprawa to już rollercoaster i wyścig połączony z ostrym kombinowaniem prowadzący po wygraną w partii.

Powiedziałbym, że przez identyczny zestaw kart Libertalii blisko jest do grupowej partii szachów. Szacujesz swoje szanse, wiesz, co chcesz zrobić, ale przeciwnik może zrobić dokładnie to samo. Dlatego Libertalia premiuje graczy, którzy znają już karty i stoczyli niejeden pojedynek. Początkujący ma szansę z weteranami, ale w większości przypadków nie uda mu się ogarnąć wszystkich smaczków i powiązań, ponieważ zwyczajnie jeszcze o nich nie wie. Niemniej bardzo polecam grę osobom szukających prostej i wciągającej planszówki – zasady są proste, regrywalność duża, a partie szybciutkie i emocjonujące.

Libertalia oferuje nam czterdziestu unikatowych członków załogi, natomiast co grę używamy tylko osiemnaście kart. Dzięki temu, ilość kombinacji i zależności do poznania jest bardzo duża, więc każda partia potrafi być ciekawa i różnorodna. Osobiście miałem mega frajdę z znajdowania kolejnych kombosków z pozornie niepasujących do siebie postaci. Tutaj odkrywa się też mały minus gry, a mianowicie losowość. Każdy co prawda ma ten sam zestaw kart, ewentualnie dodatkowe z poprzednich rund, ale może się tak zdarzyć, że nie będziemy w stanie nic ugrać w danej rundzie i mamy poczucie „pustego przebiegu”. Mamy też różne działania łupów, dwie strony planszy z łatwiejszą stroną dla nowicjuszy i ciekawszą stroną dla zaawansowanych, więc jest, z czego wybierać.

Jak na grę z piratami w tyle najnowsze wydanie Libertalii należy do bardzo ugrzeczniony i bliżej mu do kolorowych, cukierkowych zwierzaków, niż piratów plądrujących statki i miasta. Polityka Stonemaier Games zakłada tworzenie gier bardziej i mniej złożonych, ale z naciskiem na klimaty rodzinne. Wydanie gry bardzo mi się podoba, ale wolałbym, gdyby ilustracje i sam styl graficzny był bardziej dorosły. Hello, w końcu jesteśmy piratami! Komponenty to już klasa sama w sobie i poziom, do których przyzwyczaiło nas wydawnictwo Stonemaier. Karty są świetne jakościowo i nie niszczą się zbyt szybko nawet używane bez koszulek. Bardzo mi się podobały znaczniki skrzynek do oznaczania zdobytych funduszy – fajny i klimatyczny bajer w pirackich klimatach.

Libertalia stoi interakcją i raczej nie ma w niej miejsca na nudę. Często takie tytuły dobrze działają w większym składzie, dlatego z zaskoczeniem muszę przyznać, że nowa Libertalia świetnie chodzi w trybie dla dwóch graczy. Czuć to przepychanie się na torze, nadal mamy ciekawe wybory i naprawdę warto się zainteresować tą grą, jeżeli grywacie w duecie. Gra ma też całkiem przyjemny tryb dla samotnych wilków morskich, który symuluje realnego gracza. Bawiłem się nie najgorzej, ale nadal wolę grać z żywym przeciwnikiem. Gra jest też dość szybka i krótka – w pełnym składzie z tłumaczeniem zasad to jakaś godzinka, więc bardzo przyzwoicie.

 

Podsumowanie

Libertalia: Wichry Galecrest to bardzo fajny tytuł o zarządzaniu karcianymi piratami i wyścigiem po skarby. Przepychamy się z innymi i próbujemy odczytać ich zamiary, mając do dyspozycji praktycznie identyczne możliwości. Gra dzięki ogromnej regrywalność i szybkiej rozgrywce pozwalającej przyjemnie pokombinować, sprawdzi się jako pozycja rodzinna z plusem. Nie za łatwa, ale dalej z przystępnymi zasadami, a do tego ładnie wydana. Nic tylko brać i grać!

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Stonemaier Games za wysłanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.

Może zainteresuje Cię nasza recenzja gry Batman: Wszyscy Kłamią?

Libertalia: Wichry Galecrest w dobrej cenie do kupienia tutaj.

Poprzednio King Arthur: Knight's Tale - Poradnik dla początkujących - Jak być godnym rycerzem?
Następny Nadciąga nowe płatne DLC do The Riftbreaker - Metal Terror