Mandragora: Whispers of the Witch Tree to gra, która zaczyna się bardzo dobrze i od pierwszych chwil mocno pochłania gracza w swych sidłach. Z czasem jednak, niestety, jest coraz gorzej i finalnie dosyć ciężko było mi stworzyć tę recenzję. Co jest nie tak z grą? Zapraszam do recenzji!
Mandragora: Whispers of the Witch Tree opowiada historię pewnego inkwizytora, który na samym początku zabawy zdobywa tajemnicze moce, kiedy to jest świadkiem egzekucji na jednej z wiedźm. My, za karę za naszą interwencję podczas pokazu dla plebsu, zostajemy wysłani na misję, by upolować inną wiedźmę i udowodnić, że dalej jesteśmy wiernymi sługami cesarstwa. Z biegiem gry okazuje się, że historia wcale nie jest taka prosta, a świat jest niesamowicie złożony. Gra będzie nam prezentować różne wątki fabularne za pomocą zadań pobocznych, a czasami nawet spróbuje nas zaskoczyć ciekawym zwrotem akcji. Jednym słowem, pod względem historii i fabuły Mandragora to diabelnie dobra i wciągająca gra. Do tego warto dołożyć naprawdę świetnie nagrane kwestie dialogowe oraz bezbłędną polską wersję językową.

Sama rozgrywka w grze Mandragora bardzo przypomina tę z kultowego Hollow Knight lub też niedawno wydany przez Ubisoft Prince of Persia: The Lost Crown. W grze będziemy sterować naszym bohaterem od jednego ogniska do drugiego, po drodze odkrywając kolejne kafelki oraz tereny, walczyć z wrogami i wreszcie z bossami, o których opowiemy więcej za chwilę. Nasz bohater będzie walczyć za pomocą miecza i magii po wcześniejszym wybraniu jednej z klas postaci. Każda z nich to jakaś hybryda wojownika z dodatkowymi umiejętnościami. Ja osobiście wybrałem piromantę i dzięki swoim umiejętnościom potrafię ciskać ognistymi kulami, zaczarować broń ogniem lub też nawet odrodzić się po śmierci niczym feniks z popiołów.

Gra posiada sporo różnych statystyk opisujących bohatera, jednak większość z nich jest skrajnie nieprzydatna (klasyczne dla gatunku odporności, które tak naprawdę guzik nam dają). To jednak nie zmienia faktu, że sam rozwój bohatera jest wciągający i ciekawy, a dokopywanie się do kolejnych umiejętności w obszernych drzewkach daje nam prawdziwe poczucie rozwoju bohatera. Zwłaszcza, kiedy zwrócimy uwagę na mały szczegół, który pozwala nam przejść na drzewko sąsiednie w połowie jego rozwoju. Jeżeli wybierałem głównie umiejętności z prawej strony drzewka rozwoju ognistych umiejętności, to mogę przejść do drzewka wojownika, gdybym to robił z lewej strony, przeszedłbym na jedną z innych klas magicznych. Daje to możliwość stworzenia ciekawych synergii, jak na przykład ognisty miecz, którego możemy używać bez trzymania reliktu, dzięki czemu będziemy mogli go aktywować łatwo na broni dwuręcznej będącej specjalizacją wojownika.
Gra daje sporo frajdy z eksploracji. Mapy są pełne sekretów oraz lipnych ścian, a niewielkie elementy metroidvanii sprawiają, że ciągle coś odkrywamy i nie będziemy musieli zbyt wiele razy cofać się, by odkryć inne przedmioty. W zasadzie są tylko trzy umiejętności, które pozwolą nam na eksplorację wcześniej niedostępnych obszarów, więc nie musimy tak bardzo obawiać się pozostawionych rzeczy. Zwłaszcza, że Mandragora czerpie z wcześniej wspomnianego Prince of Persia i pozwala nam dodawać znaczniki do mapy, dzięki czemu będziemy mogli łatwo zaznaczyć ważne dla nas miejsca, które potrzebują zwiedzania w późniejszym etapie gry. Twórcy niestety chcieli przemycić jakiś poziom hardcorowości znanego z klasycznych soulsów do ich gry i tu i ówdzie umieścili pułapki, które zabijają nas natychmiast po aktywacji. Raczej nieciekawe rozwiązanie, które zmusza gracza do kombinowania i szukania rozwiązań zagadek na własnej krwi po wcześniejszym bieganiu od ogniska gdzie się odradzamy.

Sam system walki jest przyjemny i wciągający, ale z czasem zaczyna się robić problematycznie. Twórcy dali nam w zasadzie jedynie unik do obrony, a wojownik może jeszcze używać tarczy do parowania. Klatki nieśmiertelności są raczej spore i nie będziecie mieli problemów z unikami. Problem jednak się zaczyna później, kiedy twórcom ewidentnie kończą się dobre pomysły. Nagle wrogowie, zwłaszcza bossowie, lubią przywoływać hordy wrogów do pomocy lub używać dwóch, czy też trzech ataków jednocześnie, przez co ciężko je unikać (lub też nawet je zobaczyć), ponieważ na ekranie dzieje się po prostu zbyt dużo. Do tego okazuje się, że kiedy na początku walki z bossami były wymagające, ale raczej szybkie, to potem nagle bossowie zaczęli mieć jakieś absurdalne ilości punktów życia i nawet przy używaniu przedmiotów wzmacniających walka z każdym z nich może trwać nawet parę minut, gdzie większość czasu będziemy po prostu próbować zasiekać przeciwnika zabierając mu 1 – 2% punktów życia. To jeżeli chodzi też o bezużyteczne statystyki, bo mając różne wzmocnienia ataku naprawdę nie czuć, żebyśmy byli silniejsi.

Jeżeli chodzi o efekty wizualne, to Mandragora prezentuje się po prostu przepięknie. Specyficzne cieniowanie gry oraz gra na pierwszym i trzecim planie, gdzie często coś dzieje się tam, gdzie nie możemy dotrzeć, buduje bardzo fajny klimat. Do tego gra posiada bardzo ładny design przeciwników, którzy są świetnie animowani. Są tu klasyczne potwory takie jak smoki czy też wampiry, ale te prezentują się naprawdę ładnie i klimatycznie. Do tego dochodzi bardzo ładny soundtrack oraz kwestie dialogowe, o których już wspominałem. Szkoda jedynie, że gra poległa na etapie szlifów. Parę osiągnięć w grze nie działało w trakcie tworzenia tej recenzji o czym wspominaliśmy w naszym poradniku do osiągnięć. Do tego po premierze gry wyszedł patch, który mocno przyspieszył zużywanie wytrzymałości przez bohatera, przez co męczy się on po paru ciosach i nie może wykonywać uników. Kwestia jest tym bardziej problematyczna, kiedy wspomnimy bossów, którzy mają naprawdę dużo punktów życia.

Mandragora: Whispers of the Witch Tree jest grą, którą naprawdę chciałbym uwielbiać, ale im dłużej grałem, tym było gorzej. Czarę goryczy przelały niedziałające osiągnięcia, ale też inne błędy czy też zmiany, które psuły początkowe wrażenia z gry, sprawiając, że Mandragora niestety traci z każdą godziną rozgrywki. Punkt kulminacyjny jest przy bossie o nazwie Nekromantka, który wydaje się nie dość, że ma zdecydowanie za dużo punktów życia, a do tego drugą fazę, gdzie walczymy z dwoma wrogami jednocześnie. No i zaczynamy wpadać w pułapki, które zabijają nas natychmiast, przez co zaczynamy biegać od punktu odrodzenia i szukać rozwiązań takich wątpliwie przyjemnych zagadek. Satysfakcja gdzieś znika, pozostaje jedynie ciekawość, bo z jednej strony, chcemy zobaczyć każdy sekret w grze (a część z nich jest naprawdę oryginalna), a z drugiej chcemy też poznać tą historię do końca, bo jest ona naprawdę warta jej poznania. Twórcy agresywnie patchują grę, więc jest duża szansa, że w kolejnych tygodniach od premiery tej recenzji, większość wspomnianych problemów zniknie. Czy tak będzie? Czas pokaże.
Podsumowanie
Pros
- Ciekawa fabuła, która wciąga i chcemy poznać więcej
- Świetnie zaprojektowane mapy pełne sekretów z możliwością dodawania znaczników
- Sporo możliwości rozwijania postaci i tworzenia ciekawych buildów
- Przydatny crafting oraz system rozbudowy naszego obozu
Cons
- Na późniejszym etapie gry walka przestaje być czytelna
- Niektórzy bossowie mają zdecydowanie zbyt dużo punktów życia
- Różne pułapki i brudne sztuczki, które niepotrzebnie zabijają nas za jednym trafieniem