Nisha J. Tuli: Dwór Króla Zorzy – recenzja książki – druga szansa!


Dwór Króla Zorzy

Dwór Króla Zorzy jest drugą książką w cyklu Artefakty Uranosa autorstwa Nishy J. Tuli. Czy ta kontynuacja będzie w stanie naprawić błędy poprzedniczki?

Nigdy nie ukrywałam, że nie jestem fanką pierwszej części cyklu, czyli książki „Tron Królowej Słońca”. W dużej mierze zwyczajnie mnie nudziła, fabuła była średnio angażująca a próby, które w teorii stanowiły pień historii, napisane zostały naprędce. Nie przywiązałam się zbytnio do głównej bohaterki i ostatecznie uznałam ją za zwyczajnie irytującą. Próbowałam (naprawdę) usprawiedliwiać wiele kwestii jej wcześniejszymi traumami i wychowaniem w okrutnym więzieniu – po jakimś czasie znudziło mi się nieustanne szukanie wymówek i trochę spisałam tę postać na straty.

Uważam jednak, że w niektórych wypadkach, należy dać drugą szansę. Pomimo wielu minusów pierwszej części, spodobał mi się cały motyw upadłego królestwa, jego zaginionej władczyni, czy różnych Dworów. Dobrze, ciekawa byłam też postaci Nadira…

kiedy więc Wydawnictwo Uroboros zaproponowało mi Dwór Króla Zorzy do recenzji, postanowiłam zaryzykować. I nawet się z tego cieszę.

Recenzja zawiera spoilery fabularne.

Dwór Króla Zorzy

W książce ponownie spotykamy się z Lor – z pozoru zwyczajną dziewczyną, uwikłaną w intrygi polityczne świata Fae. Po ucieczce od Atlasa – Króla Słońca, bohaterka trafia prosto w ręce Księcia Nadira (z dworu Zorzy). Wie, że nie może mu ufać, ale jednocześnie wie, że musi to zrobić, przynajmniej częściowo. Ponownie znajduje się wiec w czyichś sidłach, a jej wolność jest jedynie pozorna. Ale czy na pewno?

Okazuje się, że sam Król Zorzy może mieć więcej wrogów, niż zakłada… i raczej nie spodziewa się, że należą do tego grona jego własne dzieci. Lor nie będzie już zatem walczyła w pojedynkę i możliwie zyska kilku niespodziewanych sprzymierzeńców.

Nadir, który początkowo jest równie nieufny wobec Lor, jak ona wobec niego, zgadza się jej pomóc w zniszczeniu Króla Zorzy. Razem wyruszają na poszukiwania artefaktu, który stanowi klucz do przeszłości bohaterki. Im więcej pracują razem, ich relacja staje się bardziej skomplikowana, powoli przeradzając się w kiełkujące uczucie. Nadir i Lor nie tylko odkrywali kolejne zakamarki Zamku w poszukiwaniu zaginionego artefaktu i wspólnie próbowali rozbudzić ukrytą w bohaterce magię, ale też oswajali się ze swoim towarzystwem, powoli walcząc z kolejnymi traumami i emocjonalnym bagażem. Motyw enemies to lovers (uwielbiam w książkach fantasy) został tu napisany dość dobrze.

Dwór Króla Zorzy

Książka może ma tytuł Dwór Króla Zorzy, ale to Książę dostarczał najlepszych momentów w całej lekturze i był jej siłą napędową. Nie tylko lubiłam rozdziały z jego perspektywy, czekałam też na wszystkie interakcje z nim opisane ze strony Lor. Dowiedzieliśmy się dość sporo o całej rodzinie Nadira, w tym też Amyi i ich przyjaciołach, jego działaniach na rzecz królestwa oraz źródle nienawiści wobec ojca. Podobało mi się podejście bohatera do własnego (w przyszłości) Królestwa, która miało zostać uwolnione z tyranii. Wie też kiedy jest w błędzie (w przeciwieństwie do swojej „przyjaciółki”), potrafi się też do niego przyznać i raczej, poza kilkoma wyjątkami, zachowuje się jak logicznie myśląca istota.

Dwór Króla Zorzy

Postać Lor jest nieco mniej nieznośna, niż w Tronie…, aczkolwiek pod koniec tej książki miałam jej serdecznie dość. W dalszym ciągu nie mogłam się z nią utożsamić i nie pomagał fakt, że obwiniała Nadira i Amyę za okrutne rzeczy, które robił ich ojciec – król. Nie pomyślała, że sprzeciw oznaczałby dla rodzeństwa śmierć. Nie pomyślała też, że jest w analogicznej sytuacji – czy powinna być karana za wszystkie okrucieństwa wyrządzone przez jej dziadków? Czy ludność Królestwa Serca powinna ją rozliczać za błędy Cœur i Wolfa, które doprowadziły do śmieci tylu ludzi? Dosłownie atakowała rodzeństwo za coś, co było poza ich kontrolą a mimo to, oni dalej robili wszystko, aby jej pomóc.

Zawsze zastanawia mnie jej pewność we wszystkim co robi. Często mówi, że nie wie jaki jest świat na zewnątrz Nostrazy, albo że nie pamięta prawie nic, zanim trafiła do więzienia jako dziecko, ale też upiera się we wszystkim, obstawiając swoje racje. Nie tylko brakuje jej samorefleksji, ale odrobiny pokory. Ciągle idzie w zaparte i wydaje się jej, że wie wszystko najlepiej.

Jak już wyżej wspomniałam, motyw od wrogów do kochanków przypadł mi do gustu. Jako para, Nadir i Lor są całkiem ciekawi – on nieustępliwy, ona stale walczy o swoją niezależność, ale przy tym szanują swoje granice. Autorka całkiem nieźle rozpisała ich interakcje, z nutami flirtu i kłótni. Podobały mi się fragmenty żarliwych (i żartobliwych) dyskusji, pełne napięcia wymiany zdań i niejednoznaczne znaki, które sobie wysyłali. Jeśli poszukujesz więcej romansu – zwłaszcza romansu Fae, niż fabuły, Dwór Króla Zorzy jest książką dla Ciebie.

Fabuła, mimo że intrygująca, jest przewidywalna, tak jak w pierwszej części serii. Nawet jeśli coś ekscytującego miało się wydarzyć, dało się to wyczuć rozdziały wstecz. Mocną stroną książki jest stworzony przez autorkę świat, jednak tak mało się o nim mówi. Kreowanie świata nie jest mocną stroną Nishy J. Tuli, nad czym szczerze ubolewam. Rozdziały z retrospekcjami miały za zadanie nieco przybliżyć czytelnikom historię królestw, czy nawet, genezę samego upadku Królestwa Serca i zniknięcia magii. W zamian za to, mogłam w nich czytać bardziej o erotycznych fantazjach rozpieszczonej księżniczki Cœur i przyswajać liczne opisy jej, wielokrotnych, zbliżeń z Wolfem.

Osobiście, wolałabym się dowiedzieć w jaki sposób tych dwoje zniszczyło magię, co poszło nie tak przy obrzędzie. Wtedy mogłabym zastanowić się na tym, jakie ma to przełożenie na Pierwszorzędnych Nadira i Lor. Niestety, zamiast tego miałam przyjemność poznać ulubione pozycje łóżkowe dziadków bohaterki. Brak słowa o tym w jaki sposób tych dwoje praktycznie zrujnowało świat.

Mam też wiele pytań odnośnie UKRYTEJ tożsamości Lor (i jej rodziny). Nazywanie jej więźniarką (lub po imieniu) w każdym miejscu publicznym, w jakim przebywali główni bohaterowie, nie było najmądrzejszym posunięciem. Jestem tylko zdziwiona, że Król Zorzy wcześniej nie odkrył ich „konspiracji”. Książka jest trochę niespójna w tej kwestii – czytamy o pewnej rzeczy, żeby kilka rozdziałów później obserwować, jak postacie kompletnie jej zaprzeczają swoim zachowaniem.

Dwór Króla Zorzy

Dwór Króla Zorzy jest dla mnie zagadką – lubię tę książkę, jednocześnie zauważam jej liczne wady. Brakuje jej przytupu, czegoś co by mnie wcisnęło w fotel podczas czytania i zatrzymało na dłużej. Lubię wątek romansu, ale brakowało mi też czegoś więcej – nieco wiedzy o świecie bohaterów, nawet kilku informacji o samej magii, z której korzystają bohaterowie. Większa uwaga poświęcona na budowanie świata mogłaby wynieść ten tytuł na wyższy poziom.

Zupełnie jak w przypadku Tronu Królowej Słońca, tutaj też mam OGROMNĄ nadzieję, że postać Lor przejdzie transformację, bo naprawdę chciałabym ją polubić. Chciałabym zobaczyć ją w bardziej przyziemnym wydaniu, ze świadomością swoich braków i zrozumieniem, że przyznawanie się do błędów nie świadczy o jej słabości.

W przeciwieństwie jednak do pierwszej książki w cyklu, tym razem z niecierpliwością czekam na kolejną część serii. Nie mogę się doczekać powrotu bohaterów na terytorium Króla Słońca. Wejdą prosto w paszczę lwa i jestem ciekawa, jak sobie poradzą z kolejnymi trudnościami. Czy magia rozbudzi się w bohaterce na dobre? Czy Nadir wreszcie dokona zemsty na ojcu? Czy Królestwo Serca powstanie z popiołów? Liczę, że wkrótce się tego dowiem!

 

 

Zobacz też: Lauren Roberts: Niezłomna – recenzja książki

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Throne and Liberty - Poradnik dla Początkujących - O czym chcesz wiedzieć, zanim zaczniesz grę?
Następny Asmongold dostał 14 dni bana na Twitch za rozmawianie o wojnie w Palestynie