Ostry Dyżur – recenzja – wirujące klepsydry, leki i strzykawki!


Siostro! Mamy kolejkę pacjentów na dwójce. Jeden chyba zemdlał, a lekarza znowu nie ma. Chyba mu się rezydentura niedługo skończy! Co mamy z nim zrobić? Leki w magazynie są? Temu tutaj trzeba zmienić kroplówkę, a tamtego przewozimy na salę operacyjną. Jesteście gotowi, żeby sprawdzić na własnej skórze, jak wygląda praca na izbie przyjęć? Ostry Dyżur czeka.

Ostry Dyżur to jedna z najnowszych propozycji planszowych wydana w Polsce przez wydawnictwo Galakta. Gra przeznaczona dla maksymalnie czterech osób do rozegrania w około czterdzieści minut. Ostry Dyżur to przedstawiciel gier w czasie rzeczywistym – dostajemy określony czas, w którym robimy różnorakie akcje, a następnie sprawdzamy co nam się z tego urodziło i jakie błędy popełniliśmy. Tematyka gry jest bardzo ciekawa i na czasie, ponieważ wcielamy się w lekarzy, którzy pracują na izbie przyjęć, a naszym zadaniem jest bezpieczne zdiagnozowanie nowo przybyłych pacjentów i poddanie ich odpowiedniemu leczeniu. Niby tylko tyle i nie brzmi jakoś porywająco, zważywszy, że gra to jakieś trzydzieści – czterdzieści minut, ale uwierzcie mi – jest co robić i gra dostarcza mnóstwo emocji. Gra należy też do gatunku gier kooperacyjnych, ale odwieczny dylemat gracza alfa został nieźle rozwiązany i nie czuć tego problemu podczas zabawy.

Na sześciu planszach, które znajdziemy w pudełku został przeniesiony nasz szpital z najważniejszymi miejscami. Zacznijmy od poczekalni, do której będą wpływać nowi pacjenci. Stosy są dwa – łatwiejszy i trudniejszy, a różnica jest banalnie prosta. Żeby w ogóle myśleć o wygranej w Ostry Dyżur musimy zgromadzić odpowiednią liczbę punktów, nie dopuszczając do sytuacji, gdy tor naszej reputacji (zielone punkty; tak wolałem go nazywać podczas rozgrywki, ponieważ nazwa zaproponowana w instrukcji średnio mi pasowała do klimatu gry) nie spadł do zera. Jak zdobywamy punkty? Diagnozując i lecząc pacjentów rzecz jasna. Jeżeli ktoś przyjdzie do nas z katarem, to wystarczy mu dać paracetamol i gwiazdka wpadnie, ale na wyższych poziomach trudności to nie wystarczy. Dlatego będziemy musieli zająć się trudniejszymi przypadkami, które stanowią cały smaczek gry i na nich zaczyna się prawdziwa zabawa.

Runda w Ostrym Dyżurze trwa cztery minuty realnego czasu, natomiast wszystkie akcje, które chcemy wykonać oznaczamy klepsydrą z przesypującym się piaskiem. Są akcje zarezerwowane dla lekarzy, w których wcielają się gracze, ale są również pola dostępne dla pielęgniarek – zasobu wspólnego. Podczas rundy nikt nie siedzi na krześle, ponieważ rozgrywka zmienia się w grę zręcznościową pełną śmiechu, rozmów i prób ratowania pacjentów – jak na dobry SOR przystało emocji mamy tu mnóstwo. Leków brakuje, pacjenci czekają na diagnozy, a my czekamy, aż zwolni się któraś z klepsydr potrzebna do wykonania akcji. Ciężko to opisać, ale w praktyce cała otoczka i frajda płynąca z rozgrywki jest niesamowita.

Gra ma sporo ciekawych mechanizmów, które świetnie spinają tematykę ratowania życia pacjentów. Jedną z moich ulubionych akcji było diagnozowanie chorych w cięższym stanie. Znamy ich ogólne objawy, ale do konkretnego leczenia musimy wykonać jedno z czterech badań. To małe mini-gry, które wymagają od nas spostrzegawczości lub zręczności przy szukaniu pasującej karty czy żetonu. Mała rzecz, ale fantastycznie się sprawdza i podbija klimat gry.

Żeby było jeszcze weselej twórcy postanowili wprowadzić jeszcze więcej chaosu do tej zakręconej gry i dodali operacje, które jak można się domyślać wymagają sterylnych warunków. Do dyspozycji mamy pęsety, którymi dostarczamy potrzebne organy, czy leki do strzykawek. Pomyślcie sobie tak – wokół wszyscy przesuwają te klepsydry, coś mówią i krzyczą, a Ty siedzisz i próbujesz wrzucić do strzykawki małe drewienka symbolizujące leki. Świetna, chociaż czasami frustrująca zabawa.

Ostry Dyżur to fantastyczna gra rodzinna, która symuluje pracę na izbie przyjęć i pozwala poczuć na własnej skórze, że ta praca nie jest taka prosta. Błędy, które popełnimy nie zrobią realnej krzywdy, ale świetnie obrazują, jak wygląda działanie w stresie i pod presją czasu. Gra naprawdę niesamowicie oddaje temat ratowania pacjentów, począwszy od stawiania diagnoz przez podawanie leków, czy zabiegi chirurgiczne wykonywane za pomocą pęsety. Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem i presja ciągle na nas ciąży, ale dobrze wykonana runda daje nam sporo satysfakcji. Bardzo mi się podobała faza pierwsza jeszcze przed grą właściwą, w której naradzamy się z innymi, kto za co odpowiada i jaka jest nasza wspólna strategia. Nie uda się nam być wszędzie i zauważyć wszystkiego – dzieje się zbyt dużo i gra wygląda, jakby wszędzie panował chaos, ale przy dobrej organizacji jesteśmy w stanie zdziałać sporo dobrego.

Warto zadać sobie pytanie, w ile osób najlepiej gra się w Ostry Dyżur i do kogo skierowana jest rozgrywka? Gra jest stosunkowo prosta i nie ma w niej zbyt wielu decyzji do podjęcia czy planowania, jakie gracze planszówkowi lubią najbardziej. To tytuł nastawiony na zręcznościowe działania tu i teraz na podstawie tego, co wyciągniemy. Liczą się emocje i spostrzegawczość, a nie dobry plan. Ostry Dyżur szczególnie spodoba się młodszym graczom, ale dorośli też nie będą zasypiać przy stole podczas wspólnej zabawy. W pełnym składzie było zbyt dużo chaosu na stole i przeszkadzaliśmy sobie wzajemnie, strącając klepsydry z pól. Idealnie grało mi się w dwie lub trzy osoby z dobrze rozplanowanymi odległościami pomiędzy graczami.

Z wad gra ma tendencję do oszukiwania – umyślnego lub nie, ale to problem większości gier w czasie rzeczywistym. Klepsydra się nam przewróci lub ktoś weźmie ją za wcześnie – zwracanie uwagi na takie detale i egzekwowanie ich w trakcie rundy wybija z rytmu, więc pewnie nie będziemy tego robić. Jeżeli nie lubicie lekkich gier w bardziej zręcznościowym stylu, to Ostry Dyżur nie ma niczego nowego co przekona was do tego typu rozrywek.

 

Na zakończenie

Ostry Dyżur to kawał pozytywnej i zakręconej zabawy świetnie obrazującej pracę na izbę przyjęć. Klepsydry symulujące lekarzy lądują na odpowiednich polach, dzięki czemu możemy leczyć pacjentów i stawiać im odpowiednie diagnozy. Gra wymaga od nas więcej umiejętności zręcznościowych niż myślenia czy kombinowania, więc dużo lepiej sprawdzi się w gronie rodzinnym grając z nieco młodszymi fanami gier planszowych. Wygląda świetnie, trwa krótko, a do tego pozwala na przyjemne spędzenie czasu. Jeżeli lubicie gry w czasie rzeczywistym oraz szukacie nieco lżejszego w zasadach tytułu to koniecznie sprawdźcie Ostry Dyżur.

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Galakta za przekazanie gry do recenzji.

Może zainteresuje Cię nasza recenzja Massive Darkness 2?

Ostry Dyżur do kupienia tutaj.

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Final Fantasy 16 - to nie będzie krótka gra
Następny Destiny 2 - zmiany w broniach wraz z patchem śródsezonowym