Poznań Game Arena 2019 to były moje pierwsze takie duże targi gier, na jakich kiedykolwiek byłem. Jestem teraz pewien, że nie będą także ostatnie.

Najbliżej będzie Pyrkon, na którym także nie byłem, ale teraz będę musiał się wybrać. W każdym jednak razie, PGA zapewnił mi mnóstwo fantastycznych wrażeń i drugiego dnia czułem się totalnie wypompowany i przegrzany. Miałem masę wizytówek, emaili, materiałów, ale także i przemyśleń dotyczących nie tylko targów, ale i samego Big Bad Dice. Dzięki rozmowie z developerami i ludźmi od marketingu, widzę bardziej co jest ważne w tworzeniu gier, czym się twórcy inspirują oraz na jakie trudności trafiają przy procesie tworzenia gier. Wszystkie gry o których będę poniżej pisać będą podlinkowane do platformy steam. Zachęcam do dodawania ich do listy życzeń, jeżeli wam się spodoba. Do paru gier zrobię także moje pierwsze wrażenia z rozgrywki w postaci wpisu, więc nie będę się o nich mocno wypowiadać, bo gdybym to robił, to ten tekst miałby 5000 słów.

Pierwszy dzień PGA

Pominę tematy związane z przygotowaniami do podróży i podobnymi. Targi Poznań Game Arena rozpoczęły się 18 października, w piątek i trwały aż do niedzieli, kiedy to w poznaniu był maraton, o którym mam parę ciekawych anegdotek, ale to już na koniec wpisu. W każdym bądź razie, na targach stawiłem się o godzinie 11, wcześniej spokojnie zjedliśmy śniadanie i poszliśmy na kawę do Starbucksa. Chwalę się, bo w Białymstoku nie mają tej kawiarni, a bardzo smakuje mi tamtejsza kawa. Nie mam nic z logiem Apple. To kwestia wyboru.

Po przekazaniu do zeskanowania (automatyczne bramki) akredytacji dziennikarskiej, mogłem wreszcie ruszyć do pierwszego z brzegu budynku. Sprytnie była to hala, w której głównie dominowały gry niezależne. Tak o to zszedł mi czas prawie do 13 i przegotowałem mózg od nadmiaru informacji. Nastąpiła przerwa na kawę i burgera, ale wcześniej porozmawiajmy o grach.

Na samym wejściu witał nas robot z The Riftbreaker, z uwagi jednak na fakt, że było to jedno z pierwszych stanowisk które rzucało się w oczy odwiedzającym, do tego z wielką makietą robota, to było to stanowisko szczególnie oblegane. Powiem szczerze, że niestety nie udało mi się zagrać w tą grę. Zaraz jednak obok było stanowisko z grą Succubus, gra od twórców Agony. O ile, jak wszyscy wiemy, Agony raczej zebrało negatywne recenzje (u nas także było słabo), to twórcy bardzo mocno się postarali by załatać grę i nadać jej więcej sensu. W ten o to sposób otrzymaliśmy wersję Agony UNRATED.

Stanowisko gry Succubus było zdecydowanie jednym z najładniejszych na targach. Wszędzie były porozrzucane cząstki porozrywanych ciał, piekielne kły, a w gablocie można było znaleźć zupę oczną. Gdy już opanowałem atak głodu, to w oko mi wpadła bardzo ładna Demonica która skutecznie zachęcała odwiedzających do zagadania z twórcami gry oraz przetestowania tytułu. Jest to pierwszoosobowy hack and slash, w której będziemy się wcielać w stosownie skąpo ubraną Demonicę, właśnie tytułowego Succubusa, która to będzie przemierzać piekło pokonując hordy demonów oraz obłąkanych dusz. Kiedy już podpisałem cyrograf ruszyłem dalej.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

PGA jest lepsze niż gwiazdka 🙂 zagrałem już w alfe Succubusa, Iron Harvest oraz Wasteland 3. Najsłabiej na razie wyszedł Iron Harvest który jest jak dla mnie za bardzo copy Company of Heroes 2. Za to Succubus od polskiego Madmind Studios (twórcy Agony, ten sam świat) może być hitem o ile dopracowane zostaną hitboxy i feeling walki – w moim odczuciu gra za słabo sygnalizowała trafienia, jakiś lekki wstrząs ekranu lub glosniejszy dźwięk uderzenia byłby bardzo na miejscu. Wasteland 3 póki co niezbyt dla mnie się różni od xcom lub fantastycznego Mutant: Year Zero. Musiałbym pograć więcej. Jedziemy dalej #poznangamearena #gaming #pcmasterrace #poznan #gracz #succubus #agony #ironharvest #wasteland #wasteland3 #madmindstudio #deepsilver #jakubrozalski #inxileentertainment #indiegaming #indie #pcgaming #pcgames #bigbaddice

Post udostępniony przez Adixxx (@adix_x_x)

Pograłem także w parę innych indyków, ale nie zaciekawiły mnie szczególnie z wyjątkiem jednego, naprawdę wyjątkowego tytułu- Weakless. Jest to wybitnie oryginalny tytuł przygodowy, w którym będziemy się wcielać w dwie tajemnicze postacie: jedna z nich jest niewidoma, druga głucha i wspólnie będą musiały przebyć kolejne poziomy złożone z zagadek logicznych. Jest to gra tylko singleplayer i do tego bardzo potężnie pracująca dźwiękiem (z uwagi na fakt że jedna z postaci posługuje się tylko nim, więc dobry zestaw słuchawkowy bardzo się przyda). Gra jest bardzo urokliwa i na pewno będę ją ogrywać.

Następnie udało mi się trafić na dwa większe tytuły. Pierwszym z nich jest Iron Harvest, gra na którą czekamy za długo (czemu nie chcą ją wydawać w częściach?). Wszyscy wiemy co to za tytuł – alternatywny świat pierwszej wojny światowej, oparty na sztuce Jakuba Różalskiego. Gra wygląda obłędnie, pracuje doskonale (zniszczenia budynków i jednostek to sztuka w tym tytule), ale sama rozgrywka za bardzo przypomina mi Company of Heroes. Wiem, że twórcy się inspirowali tym tytułem, ale jednak miałem wrażenie że gram w reskin gry. Tylko parę elementów jest dodatkowych, np. z jednostek wypada znacznie więcej przedmiotów, a wraki jednostek mogą być wykorzystane w walce. W każdym razie było to tylko demo z jednym trybem gry, nie będę nic wyrokować. Premiera za rok we wrześniu 2020 roku, szczerze po rozgrywce nie czekam na ten tytuł już tak niecierpliwie.

Kolejną grą w którą udało mi się zagrać, był Wasteland 3. Nie grałem w pierwszą część, ale rozgrywka bardzo przypominała mi fantastycznego Mutant Year Zero i tutaj także nie zauważyłem wielu różnic, rozgrywka na pewno była prostsza niż we wcześniej wspomnianej grze. Zabawę w demo rozpocząłem od podróży przez zaspy w specjalnie przygotowanym pojeździe. Czekała nas sceneria zimowa, a sam pojazd mogłem wykorzystać w walce.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

I na koniec dnia szybki raport. Udało mi się jeszcze zagrać w dwie świetne gry o których chce opowiedzieć: pierwsza z nich to weakless od polskiego studia Punk Notion, gdzie wcielamy się w dwójkę tajemniczych postaci: jedna jest niewiadoma, a druga głucha i muszą sobie pomagać żeby przejść dalej. Jest to przygodówka oraz gra logiczna dla jednego gracza. Drugi fantastyczny tytuł, który na bank będę ogrywać, to Ghostrunner, gdzie wcielamy się w cyberpunkowego Ninja i przechodzimy kolejne poziomy. Zachowana jest tutaj mechanika one shot one kill, podobnie jak np w fantastycznym God Trigger lub Hotline miami, ale nasza postać porusza się błyskawicznie i sterujemy nią z pierwszej osoby. Od razu sobie pomyślałem, że gdyby Genji z overwatch miał mieć swoją grę, to wyglądałby ona właśnie tak. Był też fantastyczny pokaz cyberpunku 2077 z polskim dubbingiem (silverhand ma głos wiedźmina) na który czekaliśmy 30 minut ale było warto. Dostałem nawet czapeczkę. #PGA #poznan #silverhand #poznangamearena #poznań #cyberpunk2077 #cyberpunk #weakless #ghostrunner #cdpred #gamer #gamerboy #pcmaster #gracz #broda #brodacz #tatuaż #doometernal #doom #bigbaddice

Post udostępniony przez Adixxx (@adix_x_x)

Oprócz tego udało mi się dostać na pokaz Cyberpunk 2077. Stałem w kolejce około 30 minut, na szczęście trafiłem na świetnych towarzyszy niedoli, więc 30 minut spędziłem na rozmawianiu, gdzie głównym tematem był polski dubbing w Cyberpunku 2077 i że najlepszym aktorem nadającym się dla głównego bohatera byłby Cezary Pazura (akceptujemy Michała Żebrowskiego w roli Silverhanda). Wyobrażacie to sobie? Ciągłe słuchanie Sida przez kilkadziesiąt godzin rozgrywki? Słyszycie to słowo mleczyk?

Drugi dzień PGA

Drugi dzień wypadł w sobotę, więc nie było tak różowo, bo i ludzi było znacznie więcej. Kolejka do wejścia była olbrzymia, a ja się troszkę źle czułem (czytaj miałem lekkiego kaca). W każdym bądź razie, kiedy udało mi się wejść do środka, znowu rozpocząłem od strefy Indie bo wiele tytułów nie dałem rady ograć poprzedniego gra. I muszę powiedzieć, że to właśnie indyki prezentowały się najmocniej na PGA (oraz Cyberpunk 2077, ale nie było to np. Gears 5 który miał bardzo duże stoisko, ale gra nie była jakaś wyjątkowa).

Rozpocząłem zabawę od Everspace 2 (jak mogłem tego nie zobaczyć dzień wcześniej)? Jestem fanem pierwszej części Everspace. Mimo wersji wczesnej alfa, to gra wyglądała jak najbardziej porządnie. To dalej ten sam Everspace, ale z lekko przebudowanymi elementami. Głównie rzuca się tutaj w oczy konstrukcja świata będąca olbrzymim, losowo generowanym sandboxem, gdzie różne systemy są ze sobą połączone i możemy między nimi prawie swobodnie podróżować. Podróż między strefami także będzie generować losowe wydarzenia, np. wezwanie o pomoc. Strzelanie jest dalej tak samo dobre, może bardziej arcade, brakowało mi automatycznego podnoszenia przedmiotów, ale po rozmowie z twórcami dowiedziałem się, że ten element został już wprowadzony i będzie w finalnej wersji. Czekamy dalej.

Ghostrunner to kolejna pozycja którą ograłem i jest jednym z moich największych faworytów. Gra opiera się na mechanice one shot, one kill, wcielamy się w cybernetycznego ninja w cyberpunkowym świecie. Używamy miecza, poruszamy się bardzo dynamicznie, umieramy często. Będzie złoto, mówię wam.

Fajnym tytułem będzie Project: Downfall, bardzo dynamiczny indyk robiony przez dwuosobowy zespół. Sama rozgrywka będzie dynamicznym first person shooterem z dużym poczuciem humoru i wieloma ścieżkami do końca gry. Będziemy brać specjalne piguły, żeby zwiększyć nasze możliwości.

Ostatnia interesująca gra o której chcę opowiedzieć, to Eldenborn, pierwszoosobowa indycza wariancja Dark Souls, gdzie będziemy przechodzić kolejne poziomy w typowo soulsowym stylu.

Trzeci dzień w Poznaniu – Wielki Maraton organizowany przez idiotów

I teraz czas na anegdotkę. Trzeciego dnia, musiałem już wracać na pociąg który miał mnie zawieźć do Białegostoku. Tego samego dnia był też maraton, o czym wiedziałem już wcześniej. Sprawdziłem w rozpisce i okazało się, że mój tramwaj będzie jechać normalnie (numerek 6 z termalnej) na tym odcinku którym miałem wracać. Spoko, ten sam rak w postaci maratonów paraliżujących całe miasto jest także w Białymstoku, ale tym razem nie powinien mi przeszkodzić w powrocie do domu. Jak bardzo się myliłem.

I wiecie: sam regularnie ćwiczę, chodzę na basen oraz na siłownię. Liczę kalorie oraz trzymam dietę, widzę na sobie efekty takiego życia i mi się to podoba, jest dużo lepiej niż odżywiając się byle czym oraz byle jak. Dlatego nie mam problemu z ludźmi trenującymi, bo i sam lubię pobiegać (chociaż nie jestem fanem, jestem dużym chłopakiem i bieganie bardzo obciąża moje stawy, dlatego częściej wybieram basen).

Kiedy już opuściliśmy wynajęty lokal i ruszyliśmy prosto na przystanek, spokojnie sobie usiedliśmy i czekaliśmy. Była godzina 8:30, a pociąg był o 11:37. Super, zdążymy coś zjeść. Czekaliśmy na przystanku około 20 minut nawet nie wiedzieliśmy że tak szybko czas zleciał. W każdym bądź razie nie widać było przez ten czas żadnego tramwaju, ani biegaczy. Nie wiem czemu ulice były zamknięte. Podeszliśmy do najbliższego Pana kierującego ruchem i ten nam powiedział, że trzeba podejść na najbliższy przystanek, mimo że na rozpisce jest napisane totalnie inaczej. Trudno, nie ważne. Na następnym jednak przystanku nie podjechał tramwaj właściwy, ale tramwaj zastępczy, który podwiózł nas na rondo środka. Tam wraz z innymi zagubionymi pasażerami czekaliśmy na jakiś tramwaj.

Wreszcie przyjechała 6 (która wcześniej była 8), pytam się kierowcy czy dojedziemy na dworzec, a on mówi …. że nie wie i musi zadzwonić 😀 😀 😀 ROFLMAO KURDE ROZUMIECIE TO? Kierowca publicznego tramwaju nie wie gdzie jechać i on dzwoni do tej swojej centrali i mówią mu …. żeby chwilę poczekał. Hahahaha no nie mogę. I potem do niego oddzwaniają i mówią mu, że może skręcać 🙂 Nie zrozumcie mnie źle, nie byłem zły tylko rozweselony. Zawsze mnie bawi, kiedy partacze na wysokich stanowiskach totalnie olewają tematy, paraliżują całe miasto i wzbudzają chaos swoimi głupimi decyzjami. Udało mi się wrócić, mieliśmy nawet jeszcze pół godziny zapasu więc spoko. Padaka. Nie możecie biegać w lesie?

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Dzisiaj na PGA znacznie więcej gości i ciężej się dostać do stanowisk z grami. Najpierw zabrałem się za indyki. Na pierwszy ogień padł Everspace 2 od Rockfish Games. Premiera w 2020 roku, więc na razie biednie to wygląda: graficznie jest super, akcja dzieje się w bardziej otwartym świecie który jest generowany losowo. Oprócz tego to dalej stary, dobry Everspace. Dalej pojawił się Polski Elderborn od Hyperstrange. Pierwszoosobowy soulslike, bardzo dynamiczny, nastawiony na walkę w zwarciu. Kolejna interesująca gra to Project Downfall, która robią… Dwie osoby 🙂 gra zachowana jest w stylu pixelart i jednocześnie posiada fantastyczną paletę świateł i oświetlenia. Sama rozgrywka jest bardzo dynamicznym shooterem z różnymi wyborami fabularnymi co prowadzić ma do wielu zakończeń oraz zachęcać do powtórnego przechodzenia gry. Blackout natomiast to survival oparty na wyborach, podczas próby znalezienia bezpiecznego miejsca będziemy podejmować moralne decyzję nie raz pod presją czasu. #everspace #everspace2 #rockfishgames #elderborn #blackout #pixelart #gaming #geekstuff #steam #pcmaster #broda #brodacz #PGA #poznan #poznangamearena #gamerboy #gamer #poznań #projectdownfall #indie #pcgaming #indiegaming

Post udostępniony przez Adixxx (@adix_x_x)

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Children of Morta - recenzja - Jak rodzina walczyła ze spaczeniem.
Następny Ghostrunner - Pierwsze wrażenia - Gdyby Genji miał swoją grę ...