Ród Smoka – odcinek 8 – matka lafirynda i jej bękarty


Ród Smoka od ostatnich ośmiu tygodni, w każdy poniedziałek, pojawia się na HBO MAX.  Serial zalicza wzloty i upadki, ale z nadchodzącym finałowym odcinkiem atmosfera robi się na prawdę gęsta. Co możemy powiedzieć o najnowszym odcinku?

Już na samym początku muszę powiedzieć, że to zdecydowanie najlepszy odcinek tego serialu, przynajmniej do tej pory. Przed nami zostały jeszcze dwa odcinki i szczerze nie mogę się doczekać rozwoju sytuacji. Jestem prawie pewna, że w tym sezonie nie doświadczymy Tańca Smoków w pełnej okazałości, ale na pewno będziemy mogli ujrzeć jego pierwsze podrygi.

ród smoka

Kłótnie w rodzinie istnieją już od dawna, jednak podziały nigdy jeszcze nie były tak  ogromne. W tym tygodniu zaliczamy kolejny już skok czasu. Rhaenyra i Daemon są już małżeństwem od sześciu lat. Ich gromadka dzieci pochodzących z poprzednich małżeństw powiększyła się o wspólne dzieci a sama księżniczka jest w kolejnej ciąży. Z tego co widzimy, para nie pozostaje w dobrych relacjach ani ze swoją rodziną, ani z rodziną swojego zmarłego małżonka. Sytuacja pogarsza się w obliczu nadchodzącej śmierci Corlysa Velaryona, który został ciężko ranny w niedawno wznowionej walce na Stopniach. Motywem przewodnim odcinka będzie sukcesja Driftmarku.

ród smoka

Prawa do panowania nad wyspą należą się wprawdzie Lucerysowi, który jest synem księżniczki, aczkolwiek nie wszyscy gotowi są przyznać mu ten szczytny tytuł. Tutaj ponownie wypływają plotki na temat czystości małżeńskiego łoża Rhaenyry i Laenora Velaryona, tym samym czystości krwi młodego chłopca. Członkowie skłóconych rodzin zjawiają się w Królewskiej Przystani, jednak ta nie jest już miejscem, które pamiętamy. Dlaczego? Król jest dosłownie chodzącym zombie, który pije makową herbatkę by uśmierzyć jakikolwiek ból a  i na umyśle nie wydaje się być w pełni stabilny. Rolę przywódcy przejęła zatem Alicent oraz jej ojciec, namiestnik. Władza jest dosłownie w rękach Hightowerów a Otto kusi się nawet zasiadać na żelaznym tronie.

Wydaje mi się, że jeśli do tej pory Daemon nie był lubianą postacią, od tego odcinka zyska wielu fanów. Nie dość, że wygląda jak chodzący prowokator i tylko czeka, aby wdać się z kimś w dyskusję albo wymyślić jakąś intrygę, to potrafi też pokazać ogromny szacunek do jedynej rodziny jaką posiada. Ogromnie wzruszyła mnie scena, w której pomógł Viserysowi wspiąć się na tron, podał mu pomocną rękę i pozwolił Królowi na zachowanie resztek godności. Na sam koniec ukoronował jeszcze brata po tym, jak insygnia spadły na posadzkę. Cała ta interakcja ścisnęła mnie za serce i mogłabym nawet uronić łzę wzruszenia, gdyby nie szybka zmiana nastroju tego bohatera. Ogromne brawa należą się Smithowi za perfekcyjnie zagraną rolę.

ród smoka

Już chwilę po tejże poruszającej scenie zmienił się w całkowite przeciwieństwo i z ogromną przyjemnością prowokował Vaemonda Velaryonaaby ten wydusił z siebie słowa, które szybko poruszą mieszkańców dworu. Otóż Vaemond odważył się i bezpośrednio wytknął Rhaenyrze, że jej dzieci są zwyczajnymi bękartami a ona sama… no cóż, kobietą lekkich obyczajów. Taki akt odwagi spotkał się z półuśmiechem wrogów, ale przede wszystkim z mieczem Daemona, który bez zawahania (i z ogromnym zadowoleniem) pozbawił krzykacza głowy. Jako, że oglądamy Ród Smoka, mogliśmy oglądać pocięte ciało w pełnej krasie i wszystkimi szczegółami. Nam ta scena szczególnie przypadła do gustu i wywołała jednocześnie okrzyk zdziwienia i salwę okropnego rechotu.

Mimo, że król Viserys zalicza już swoje ostatnie oddechy, pamięta prośbę córki o pomoc w kwestii dziedziczenia Driftmarku. Oczywiście, pomaga jej, ale po to, aby wkrótce zapomnieć o nocnej rozmowie i wyjawić małżonce część snu o Aegonie Zdobywcy, przy tym myląc Alicent z Rhaenyrą. Cóż, Aegonów w rodzinie jest więcej niż jeden, wiec Alicent miała pełne prawo pomyśleć, że chodzi o jej syna. I to właśnie będzie początek końca Domu TargaryenówW zasadzie, to przez głupotę dojdzie wkrótce do solidnego rozlewu krwi. Nie mogę się doczekać.

Serial Ród Smoka zaczął się dość statecznie, ale w miarę kolejnych odcinków, akcja się rozpędzała. Najnowszy odcinek trochę przypominał mi Grę o Tron w czasach jej świetności, pełną intryg, niedopowiedzianych słów oraz polityki, którą każdy interpretuje na swój własny sposób. To fajna produkcja, która do tej pory umilała każdy mój poniedziałek. Mimo, że nie jest to ideał wśród seriali, chce się go dalej oglądać. Mi to wystarczy.

 

 

W tamtym tygodniu: House of the Dragon – odcinek 7 – ile warty jest smok?

Poprzednio Moonbreaker - Pierwsze wrażenia z wczesnego dostępu!
Następny Oltree - recenzja - opowieść o rycerzach i smoku!