Potężni bohaterowie zebrali się i wypowiedzieli wojnę okrutnemu Królowi Demonów. Walka była zażarta i finalnie udało się porwać przywódcę potworów oraz nieumarłych. Czy wojna się skończyła? Jeszcze nie – pozostał jeden, malutki szkielecik.

Tak w skrócie prezentuje się wstęp do gry Skul: The Hero Slayer, czyli intrygującej gry rogue like, w której jako właśnie niewielki szkielet, będziemy próbować powstrzymać zwycięską armię, która wybiła wszystkich pobratymców głównego bohatera. Zapytacie się teraz, w jaki sposób zwykły szkielet ma szansę z armią rycerzy, czarodziei oraz bohaterów. Otóż posiada on pewną niecodzienną zdolność, która wyróżnia go spośród najpotężniejszych nawet potworów Króla Demonów. Potrafi on wymienić swoją czaszkę, na inną, dzięki czemu Skul uzyska inne umiejętności.

 

Nie bądź elf, dej suba!

 

Właśnie w taki sposób przebiega rozgrywka w Skul. Rozpoczynając zabawę w zniszczonym zamku Króla Demonów będziemy wybierać się na wielką wyprawę w celu uwolnienia Króla Demonów. Droga nie będzie łatwa i Skul będzie niejednokrotnie pokonywany, przez co będzie musiał rozpocząć swoją podróż od nowa bogatszy o doświadczenia oraz kryształy potrzebne do rozwijania postaci. Idź, umrzyj i spróbuj ponownie silniejszy to standardowy model w grach typu Roguelike i w Skul został on zaimplementowany prawidłowo. Będziemy umierać bardzo często, a jednocześnie będziemy mieć też ochotę spróbować jeszcze raz ponownie. W ten o to sposób, prędzej czy później dotrzemy do zamku arcybohatera i uda nam się uwolnić naszego władcę.

Czaszki możemy ulepszać, przez co nawet te podstawowe stają się niesamowicie potężne.

Sama rozgrywka jest bardzo podobna do tej, którą znamy z kultowego już Dead Cells. Skul po drodze będzie zdobywać przedmioty, kryształy oraz złoto potrzebne by stawać się silniejszym. Przedmioty będą dawać najróżniejsze bonusy, od prostego zwiększenia obrażeń o 15% po bardziej zaawansowane, jak np. rzucanie nożami przy uniku albo posiadanie przy sobie magicznego duszka, który będzie co jakiś czas atakować pobliskich wrogów. Za złoto będziemy kupować także przedmioty na specjalnym rynku, który odwiedzimy zawsze co parę poziomów. Oprócz przedmiotów będziemy mogli się także wyleczyć lub zdobyć czaszkę albo kupić specjalny przedmiot aktywujący jakąś zdolność typu przywołanie smoka i spopielenie wrogów przed nami. Najważniejszym jednak elementem będą czaszki. Podstawowy Skul to taki zwykły szkielet wymachujący maczugą i używający paru prostych umiejętności. Na początkowych poziomach rzeczywiście jest silny, jednak szybko zostaje w tyle kiedy pojawią się nowi lub bardziej liczni wrogowie. Dzięki zdobywanym czaszkom (podzielonym na rzadkości), Skul stanie się szybkim złodziejem, wilkołakiem, berserkiem, arcymagiem lub … więźniem. To ostatnie jest oczywistym nawiązaniem do Dead Cells, jedna z czaszek pozwala nam zamienić się w bohatera wspomnianej gry posiadającego umiejętności z tamtej gry. Smaczków i skojarzeń do popkultury oraz innych gier jest tutaj zatrzęsienie. Widać wyraźnie, że twórcy mieli niezłą zabawę projektując grę.

Wilkołak mnie prześladuje. Nie jest zły, ale trafiam na niego prawie w każdym podejściu.

W każdym razie, konfiguracji jest tutaj zatrzęsienie – czaszek są dziesiątki, podobnie jak przedmiotów. Dodatkowo czaszki możemy ulepszać odblokowując ich potencjał, co sprawi, że nawet najsłabsze czaszki na początku gry z czasem staną się niesamowicie potężne … o ile ich nie wymienimy na inny model. Skul może mieć jedynie dwie aktywne czaszki jednocześnie i może je dowolnie przełączać jednocześnie aktywując potężny efekt dodatkowy, który jeszcze może zostać wzmocniony dzięki przedmiotom. Tak więc widok Mrocznego Rycerza Szkieletów, za którym lata trójka duszków bombardujących mapę zaklęciami nie jest niczym nadzwyczajnym. A Skul musi zadbać o odpowiednie wyposażenie, gdyż najważniejszym elementem gry będą oczywiście bossowie. Ci są podzieleni na dwa rodzaje: główni i poboczni. Ci pierwsi są zawsze na koniec każdego rozdziału i stanowią wyjątkowe wyzwania wymagające od nas nieludzkiej wręcz zręczności i uwagi. Drudzy natomiast to wędrowni poszukiwacze przygód, bardzo typowi dla gier fantasy. Zawalczymy z kapłanką, łuczniczką czy też potężnym gościem z wielką bronią dwuręczną. Bohaterowie będą używać swoich stereotypowych umiejętności, przykładowo zasłony tarczą, ognistych kul lub innych deszczów strzał. Skurczybyki będą też pić miksturki i posiadają nawet swoje umiejętności ostateczne. Wszystko co znamy z gier fabularnych, tylko że teraz to bohaterowie są naszymi wrogami, a my jesteśmy jedynie jednym ze szkieletów na ich drodze.

Bossowie są wymagający i dający satysfakcję.

Gry w stylu roguelike powinny być poniekąd sprawiedliwe, ale ich główna trudność ma wynikać z potrzeby wykorzystania naszych umiejętności – zręczności czy też odpowiedniego planowania. W Skul: The Hero Slayer jest to oczywiście bardzo ważny element, ale zauważyłem, że w wielu przypadkach gra jest zbyt losowa. W porównaniu do Dead Cells, gdzie każda broń była na swój sposób dobra i dawała jakieś szanse, tutaj jest szereg przedmiotów oraz czaszek, które wyraźnie odstają od reszty. To było oczywiste, że niektóre czaszki są lepsze od innych, w Skul jednak sporo z nich jest po prostu bezużyteczna. Przykładowo, jest specjalna czaszka, która wybucha po jej aktywacji, jednak dopiero po paru sekundach. W ten sposób po zmianie musimy odczekać chwilę, zanim będziemy w stanie zadać obrażenia. Czaszka ta może być oczywiście silniejsza w późniejszej fazie gry, jednak jeżeli otrzymamy ją na początku, to mamy problem. Sporo przedmiotów jest bezużyteczna, inne non stop się powtarzają. Na jednym z moich live trwającym prawie 3 godziny, przy każdej próbie przejścia trafiała mi się czaszka wilkołaka. Wilkołak jest całkiem spoko, ale chciałbym pograć też czymś innym czasami.

Są lepsze i gorsze czaszki – przykładowo, taka gwiazda rocka to chodząca zagłada, znacznie potężniejsza od wielu jeszcze rzadszych czaszek.

Druga sprawa, która mnie frustrowała to ograniczona pula map. Po 6 godzinach zabawy znałem wszystkie mapy pierwszego oraz drugiego aktu i wyjątkowo irytujące było ich powtarzanie. Rozkład wrogów był prawie zawsze dokładnie taki sam, a niektóre z map bardzo ograniczały nam możliwości ich ukończenia bez utraty zbyt dużej ilości punktów życia. Przykładowo jedna mapa posiada bardzo wąski tunel z kolcami, a na jego końcach będą się pojawiać czarodzieje oraz łucznicy atakujący z nas dystansu. I ja musiałem ukończyć tą mapę za pomocą czaszki Ghoula, który może jest bardzo fajnym wielkim gościem, ale totalnie nieruchliwym oraz zajmującym więcej miejsca niż inne nasze czaszki. No było ciężko.

Skul: The Hero Slayer to bardzo ciekawy oraz wciągający tytuł, który jednak po czasie może lekko frustrować, kiedy gra zapewni nam przy kolejnym przejściu szereg bezużytecznych lub zbyt specjalistycznych i niepotrzebnych dla nas przedmiotów, z którymi nic nie da się zrobić. Przydałoby się trochę wyrównanie tej losowości, niemniej jednak Skul: The Hero Slayer jest grą urzekającą oraz porywającą, trzymającą mocno i dającą zabawę na naprawdę wiele godzin. Zdecydowanie warto zagrać.

Podsumowanie

Obowiązkowa pozycja dla fanów roguelike. Pozostali gracze także powinni dać szansę.
Ocena Końcowa 8.0
Pros
- Niesamowicie wciągająca. Posiada efekt jeszcze jednego podejścia
- Przyjemny soundtrack i udźwiękowienie
- Dziesiątki smaczków i odniesień do popkultury
- Trudni, ale sprawiedliwi i satysfakcjonujący bossowie
- Wiele szalonych konfiguracji
Cons
- Nawet jak na roguelike, jest zdecydowanie za bardzo losowa
- Za dużo bezużytecznych przedmiotów
- Mapy powtarzają się zbyt często
Poprzednio Kingdom Rush Elemental Uprising - pierwsze wrażenia
Następny Najciekawsze premiery na PC i Playstation 5 - Luty 2021