Twierdza: Władcy Wojny to kontynuacja, a właściwe spin-off jednej z najpopularniejszych serii gier strategicznych jakie kiedykolwiek powstały. Czy wierność dla starej formuły będzie czynnikiem decydującym o sukcesie gry?

Pierwsze co się rzuca w oczy przy rozgrywce w grze Twierdza: Władcy Wojny, to wierność pierwowzorowi i oryginalnym grom. Ostatnia gra z serii miała premierę w 2014 roku i była to Twierdza Krzyżowiec 2. Już wtedy gracze narzekali na przestarzałe mechaniki, archaiczną grafikę i dosyć nierówny poziom trudności. Czy coś się zmieniło w Twierdza: Władcy Wojny?

Twierdza Władcy Wojny / Stronghold: Warlords - Recenzja - Retro RTS?

 

Subskrybuj nasz kanał na YouTube

 

Gra zaprezentuje nam pięć kampanii fabularnych, w tym jedną ekonomiczną. Cztery główne kampanie opowiedzą skrócone historie sławnych postaci z dalekiego wschodu, którzy podjęli drogę do zdobycia władzy oraz potęgi. Będziemy kierować buntem lokalnych plemion czy też próbować umocnić swoją władzę pozbywając się sąsiadów. Przed każdą kampanią będziemy mogli obejrzeć krótkie wprowadzenie fabularne, a potem przed każdą misją w kampanii otrzymamy krótki opis wprowadzający w to co się dzieje. Niestety, to co jest przedstawione pod względem fabuły nie jest ciekawe. Postacie historyczne, których wojskami dowodzimy mają niewiele do powiedzenia, a w same kampanie to najczęściej rzucone na krzyż forty i jednostki, pojawiające się armie spoza mapy oraz proste cele w stylu zbuduj bazę i zniszcz wroga. Czasami bazy nie będziemy mieli, w innych przypadków będziemy musieli polegać na władcach wojny, ale mimo to, kampania nie jest angażująca i była dla mnie osobiście nudna i miejscami nawet irytująca. Właściwie tylko kampania ekonomiczna była dosyć interesująca i przedstawiała naprawdę fajne wyzwania.

Przed każdą misją zobaczymy krótki wstęp fabularny

Sama rozgrywka polega mniej więcej na tym samym co w poprzednich częściach gry twierdza. Będziemy zbierać surowce z włączeniem różnych form żywności, tworzyć sprzęt dla naszych żołnierzy, opodatkowywać poddanych w taki sposób, by byli zadowoleni oraz finalnie budować umocnienia oraz niszczyć umocnienia wroga. Nowością są tutaj Zamki należące do Władców, których możemy podbić siłowo lub za pomocą punktów dyplomacji. Ci są podzieleni na różne rodzaje i dają nam zróżnicowane bonusy oraz możliwości, od wysyłania regularnych dostaw surowców, kończąc na regularnym atakowaniu wroga. Muszę przyznać, że to właśnie ta zmiana najbardziej przypadła mi do gustu – dodała ona znacznie więcej możliwości w i tak już hermetycznej rozgrywce z Twierdzy.

Sztuczna inteligencja kuleje, czasami potrafi podprowadzić swoje oddziały pod mury naszego fortu.

Niestety rozgrywka jest, podobnie jak kampania, irytująca po dłuższej zabawie. Grę ominęło wiele nowoczesnych rozwiązań stosowanych we współczesnych dobrych RTSach, takich jak np. nowiutki Spellforce 3: Fallen God oraz leciwy już lekko Starcraft 2. Przede wszystkim kuleje interfejs. Jest jednocześnie duży i zasłania sporą część mapy, jak i oznaczenia oraz ikony na nim są irytująco małe oraz nieczytelne. Sporo czasu zajęło mi ponowne przyzwyczajenie się do bardzo starego już i niepraktycznego systemu. Oprócz tego, wszystkie frakcje (o ile można je tak nazywać) są praktycznie identyczne. Nie różnią się miedzy sobą zarówno budynkami, jak i jednostkami. Nie odczułem prawie żadnej różnicy grając w kolejnych kampaniach, pojawiało się jedynie parę w większości bezużytecznych jednostek, które potem znikały. Skuteczna konstrukcja armii była zawsze taka sama, co szybko powodowało, że gra się bardzo zaczynała nudzić.

Łucznicy to przez większość gry jednostka ostateczna która z odpowiednim wsparciem poradzi sobie z większością zagrożeń

Oprócz tego same kampanie nie stanowią większego wyzwania. Posiadają jednak dziesiątki wkurzających konstrukcji. Przede wszystkim – wróg prawie nigdy się nie rusza. Zamek który mamy zdobyć to zwykła ozdoba z obsadzonymi jednostkami, które reagują jedynie kiedy zaczniemy atakować. W jaki sposób więc wróg nas atakuje? No więc w losowych miejscach będą się pojawiać już przygotowane oddziały wroga, zawsze w tej samej konstrukcji i w tym samym interwale czasowym. Te oddziały będą iść na nasz zamek i robić po drodze przystanki. Podczas przystanku program robi tradycyjny test warunkowy JEŻELI – jeżeli fort władcy po drodze jest przez nas przejęty – wróg atakuje fort – jeżeli nie, idzie dalej ściśle określoną ścieżką. Sytuacja jest kuriozalna do tego stopnia, że moment w którym wróg może przejść do ataku może być w miejscu, gdzie nasze oddziały już zaczną go atakować. Dochodzi do tego, że nawet broń oblężnicza wroga może podjechać na połowę swojej odległości ataku dystansowego tuż pod nasze mury oraz ostrzał łuczników i kuszników.

Władcy Wojny mogą regularnie wysyłać swoje oddziały do ataku na fort wroga.

Gra posiada jednak pewne małe rzeczy, które mogą się podobać. Pierwsza z nich to wygląd budynków. Mimo że nie różnią się one między frakcjami, to wyglądają bardzo ładnie i rozbudowane forty naprawdę wyglądają świetnie oraz majestatycznie. Także i dzielnice mieszkalne czy też olbrzymie połacie pól uprawnych oraz budynków produkujących żywność wyglądają nieźle i tutaj Twierdza Władcy naprawdę pokazuje pazurek jeżeli chodzi o swoją prostą grafikę. Druga sprawa, która bardzo cieszy to coś czego dawno nie widziałem w nowych tytułach, czyli polski dubbing. Jest on nawet niezły i słuchało mi się zarówno narratora opowieści, jak i kolejnych władców z wielką i nieskrywaną przyjemnością.

Gra oferuje sześć kampanii, każda po około pięć misji.

Twierdza Władcy Wojny to tytuł, który powinien się spodobać jedynie starym fanom serii twierdza. Osoby które lubią gry RTS mogą bardzo odbić się od tego tytułu z uwagi na wiele bardzo archaicznych oraz przestarzałych mechanik, których dzisiaj się już nie widuje. Nieczytelny interfejs oraz słaba sztuczna inteligencja przeciwnika oraz naszych jednostek, które lubią zachowywać się irracjonalnie (pędzących łuczników na zwarcie po wydaniu rozkazu ataku to standardowy widok) sprawią, że lepiej wrócić do jednego ze starszych ulubionych tytułów, niż próbować męczyć się z tą grą.

Podsumowanie

Raczej tylko dla starych fanów serii Twierdza. Pozostali powinni zagrać w bardziej dopracowane gry.
Ocena Końcowa 4.0
Pros
- Bardzo ładny wygląd budynków oraz budowanych twierdz
- Lokalni władcy są przydatni i zdają egzamin
- Polski dubbing
- Ciekawa kampania ekonomiczna
Cons
- Za mały i nieczytelny interfejs
- Wyjątkowo słaba sztuczna inteligencja
- Przestarzała, męcząca rozgrywka
- Nieczytelna grafika
- Bardzo słaba i męcząca konstrukcja misji
- Prawie żadne zróżnicowanie jednostek między frakcjami
Poprzednio Maglev Metro - recenzja - złoto-miedziany zawrót głowy z otwieraczem w roli głównej
Następny Falcon i Zimowy Żołnierz - odcinek 1 - duet Mackie i Stan wreszcie w akcji!