The Last of Us – odcinek 5 – Wytrwać i przeżyć


Nowy odcinek The Last of Us za nami.  Niestety, Wytrwać i przeżyć to nie tylko jego tytuł, ale też uczucia, które towarzyszą jego seansowi…

Jak może pamiętacie z zeszłego tygodnia, Joel i Ellie zostali wyrwani ze snu i od razu spotkali się z bronią wycelowaną prosto w nich. Zanim jednak wróciliśmy do tej sceny w najnowszym odcinku, poznamy bliżej postacie, które trzymają pistolety przed twarzą niewinnych ludzi. Pokrótce usłyszymy nieco smutną historię dwóch braci, którzy marzą jedynie o ucieczce z miasteczka. Starszy z nich był odpowiedzialny za zabójstwo brata Kathleen i dlatego nieustannie jest przez nią poszukiwany. Henry zdobędzie odrobinę naszej sympatii, kiedy wytłumaczy dlaczego donosił FEDRZE i dlaczego zabił człowieka. Na jego miejscu wielu z nas zrobiłoby to samo.

The Last of Us

Kathleen jest zwyczajną hipokrytką kierowaną żądzą zemsty. Do tego jest postacią irytującą a kilka dni po odcinku jej wspomnienie dalej działa mi na nerwy. Matko boska, dawno nie widziałam tak źle napisanej postaci – a oglądałam przecież Pierścienie Władzy…  Na samą myśl o niej cisną mi się przekleństwa na język. Uznałam nawet, że byłaby pierwszą osobą, którą bym zjadła po zamienieniu się w zombie. Ktoś na górze stwierdził jednak, że nada się na przywódczynię rebelii, chociaż scena w pokoju dziecięcym, w trakcie żałosnej tyrady, pokazała już, że nie był to dobry pomysł. Wyobraźcie sobie, że ktoś z irytującym tonem przedszkolanki mówiącej do kilkulatków wydaje wam rozkazy, w tym przeszukania miasta i znalezienia pary dzieci, aby później do nich strzelić. Na litość boską….

The Last of Us

Kiedy Joel zgadza się, aby do podróży dołączyła para towarzyszy wiedziałam, że nie zakończy się to szczęśliwie dla wszystkich. Ba, przewidziałam całą późniejszą sytuację nie mając pojęcia co dzieje się w grach. Scenariusz do tego odcinka napisany został chyba przez jakiegoś marnego praktykanta, bo nic się nie trzyma w nim kupy. Czaicie, że wielka rebelia, która obaliła samą FEDRĘ nie miała pojęcia, że sieć tuneli pod miastami została oczyszczona z zombiaków? Nikt nie kontrolował tych miejsc, przez co bohaterowie mogli swobodnie się nimi poruszać. Wiadomo było jednak, że spokój nie będzie trwał wiecznie a chodzące grzyby wkrótce się odnajdą.

The Last of Us

Potem było tylko gorzej – ktoś uznał, że widzowie kompletnie zapomnieli o pozostałych czterech odcinkach i charakterze Joela. Bohater, którego znam ma oczy i uszy wszędzie, nie wystawia się na niebezpieczeństwo i po chichu przemierza każdą okolicę nie tracąc czujności. NIE TYM RAZEM, ZAPOMNIJCIE O WSZYSTKIM CO O NIM WIECIE. W tym tygodniu Joel dostanie jakiejś zawiechy i po otwartej przestrzeni poprowadzi swoich towarzyszy… w szeregu, niczym kaczki wystawione na odstrzał. Serio, jakimś cudem nikt nie pomyślał, że ostatni dom w mieście nie zostanie obstawiony przez kogokolwiek, kto zaalarmuje towarzyszy o nieproszonych gościach?

A jakby głupot było mało, na sam koniec mogliśmy podziwiać cudowną pogoń maszyny za człowiekiem, kiedy ktoś z rebelii uznał, że przejedzie Ellie i chłopców. Bohaterka z kolei stanęła do walki… truchtając w linii prostej i co jakiś czas oddając strzał za siebie, prosto w ziemię. Dobra, horda zombie z wielką purchawką na czele była ciekawym elementem a zmasowane zjadanie rebeliantów może przyprawić widzów o masę radości, jednak to nie może być jednym interesującym elementem prawie godzinnego odcinka. Widziałam programy kucharskie pełne większych emocji, niż odcinek piąty The Last of Us.

The Last of Us

Najśmieszniejszą śmierć w serialu zaliczyła moja faworyta – Kathleen. Zanim jednak została pożarta przez zombie, zdążyła wygłosić kolejną „mądrość” i nie wykazała się jakimkolwiek zrozumieniem ku czynom Henrego – ratowanie młodszego brata przed śmiertelną chorobą nie było dla niej wystarczającym usprawiedliwieniem, BO KAŻDY KIEDYŚ UMIERA, ale jednocześnie nieustannie szuka zemsty na chłopaku, ponieważ ten zabił jej brata; tutaj z jakiegoś powodu nie przyjmuje logiki, którą właśnie głosiła celując w dzieci.

Wytrwać i przeżyć to dobra nazwa tego odcinka – siadasz przed telewizorem i czekasz aż się zakończy. Moim zdaniem to najgorszy odcinek z tego sezonu a postać Kathleen kompletnie zepsuła mi jego odbiór. Zignorowałabym to, gdyby nie kompletnie pokręcony scenariusz, który nie trzymał się kupy i zmieniał dosłownie wszystko, czego dowiedzieliśmy się w poprzednich odcinkach. W tym tygodniu otrzymaliśmy melodramat z elementami horroru – płaczliwy, z dużym naciskiem na rozmowę o uczuciach. Gdybym chciała takie kino, włączyłabym Notebook. Mam nadzieję na poprawę w przyszłym tygodniu – w końcu znienawidzona przeze mnie postać została pożarta przez wielkiego, obrzydliwego zombie. A mówią, że karma nie istnieje…

 

W zeszłym tygodniu: Serial The Last of Us – odcinek 4 – nudnawy przerywnik

Zwiastun następnego odcinka – W LINKU

Poprzednio Smite - oficjalny zwiastun Martichoras: The Manticore King
Następny REVO o Hogwarts Legacy