This War of Mine: The Final Cut – Recenzja wersji na Playstation 5


This War of Mine: The Final Cut, czyli ostateczna wersja jednej z najlepszych polskich gier, które zostały wydane otrzymała także swoje edycje na konsolach. Osobiście przysiadłem do tego kultowego tytułu na konsoli Playstation 5.

Z oryginalnym This War of Mine, jeszcze w okolicach premiery 2014 roku łączy mnie kilkadziesiąt godzin rozgrywki. Nigdy nie miałem później ochoty i okazji do ogrywania dodatków, ponieważ tytuł po prostu wymęczyłem ze wszystkich stron i nie miałem ochoty już do niego wracać. Po tylu latach jednak od premiery chętnie sięgnąłem po aktualną i najpełniejszą wersję gry i to testując ją na najlepszej konsoli na rynku, czyli Playstation 5. Czy było warto, czy lepiej może było zostawić wspomnienia same sobie?

This War of Mine: Final Cut czas gry
Rozmowa z córką trwa godziny, nie wiem czemu czas w jej trakcie nie jest zamrożony?

O This War of Mine powiedziano już chyba wszystko, więc nie ma sensu bym robił recenzję całkowitej gry, więc w dalszej części tego materiału skupimy się jedynie na elementach związanych z portem gry na Playstation 5. W wielkim skrócie, This War of Mine to gra, w której wcielamy się w nieszczególnie komfortową rolę zwykłych ludzi, którzy muszą przetrwać w oblężonym mieście. Posterujemy więc krokami informatyków, pracowników budowlanych czy też innych kucharzy i będziemy próbowali przetrwać ten straszny okres do momentu zawieszenia broni. Gra zyskała wiele dzięki swojej potężnej warstwie edukacyjnej oraz moralnej, nawet na tyle dużo, by jako pierwsza gra dostać się do nieobowiązkowego kanonu lektur dla ostatnich klas licealnych.

This War of Mine Grafika
Pod względem graficznym gra jest małym dziełem sztuki.

Wersja gry This War of Mine: The Final Cut posiada wszystkie wydane do tej pory rozszerzenia DLC oraz dodatkowy scenariusz, w którym będziemy próbowali przetrwać posiadając w naszej drużynie kobietę w ciąży. Dodatkowo czeka nas eksploracja nowej bazy głównej, gdzie będziemy budować podstawowe rzeczy potrzebne do przetrwania oraz prowadzić wypady szabrownicze, podejmując nieraz moralnie wątpliwe decyzje. Czy zdecydujemy się okraść parę dziadków z ich dobytku? Czy zabierzemy lekarstwa chorym? A może jedzenie dzieciom? Takie decyzje czekają nas na każdym etapie gry i o ile rzadko mają długofalowe konsekwencje, to jednak mają na nas mieć wpływ moralny. Ciężki klimat zniszczonego miasta, niepozostawiające nadziei dialogi bohaterów oraz kreskowa grafika lubująca się w szarości sprawiają, że klimat gry jest niepowtarzalny i rzeczywiście odczuwalny. Jednym słowiem, This War of Mine: The Final Cut to dalej genialna produkcja pod względem sztuki tworzenia gier oraz ważny tytuł dla kultury, który pokazuje, jaką straszną i bezsensowną rzeczą jest wojna.

Największym wrogiem bohaterów w grze są schody

Wróćmy teraz do portu gry na Playstation 5. Powiem od razu, że chyba nigdy nie grałem w tak słabą konwersję gry z PC na konsole. Nawet nie wiem od czego zacząć? Największą bolączką gry jest sterowanie. O ile wykorzystanie analoga do chodzenia bohaterami oraz podstawowe funkcje sterowania padem są umiarkowanie logiczne, to diabeł został tradycyjnie ukryty w szczegółach. Przykładowo, z jakiegoś powodu gra ma problem z wykryciem kiedy kończy się ruch, a kiedy zaczyna, oraz czy sterujemy bohaterem w górę czy też w dół. Nasz bohater lubi więc losowo podczas biegania zaczynać wchodzić po schodach lub skakać na niższy poziom. Innym razem możemy sporo czasu spędzić próbując go zmusić do wejścia na jakieś podwyższenie. W przypadku zarządzania bazą nie jest to takie uciążliwe i tracimy jedynie cenny czas, ale w czasie eksploracji różnych obiektów, gdzie wszędzie czyha zagrożenie, to taka pomyłka może skutkować przegraną misją.

Nie pamiętam innej gry na Playstation 5, gdzie nie byłem tak niepewny sterowania oraz zachowania bohaterów.

Innym elementem, który sprawia, że gra jest praktycznie niegrywalna na konsoli Playstation 5 to kwestia biegania. Każdy wie, że w This War of Mine bardzo ważne jest skradanie, bo nie raz przyjdzie nam okradać domy zwykłych mieszkańców lub przemierzać miejsca opanowane przez żołnierzy i rebeliantów. Szybkie chodzenie generuje więcej hałasu, a nawet pozwala nam wbić się z impetem przez drzwi, dlatego przez sporą część czasu podczas misji w terenie chcemy się po prostu skradać. Z jakiegoś jednak powodu, twórcy zdecydowali się, że skradać się będziemy dzięki niewielkiemu wychyleniu analoga, którego używamy też do chodzenia. Wyczulenie, gdzie jest moment biegania, a gdzie skradania jest karą boską i wielokrotnie przez zbyt mocne wychylenie drążka zdarzało mi się z impetem wpaść do jakiegoś pokoju albo zacząć biec pod nosem żołnierza. Ha, w taki sposób przegrałem pierwszy scenariusz z DLC, który chciałem przetestować, bo nagle mój heros zamiast się skraść do pokoju obok, to zaczął biec po schodach, bo gra źle zrozumiała gdzie chcę iść. Dlaczego nie dodano po prostu przycisku, który aktywuje tryb skradania albo standardowy, słowiański przykuc? Każdy wie, że ta kwestia chodzenia w grach za pomocą lekkiego poruszania analogiem to raczej element kosmetyczny, byśmy mogli epicko sobie pochodzić, albo rozwiązać jakąś jedną zagadkę w danej grze. Tutaj jest to obligatoryjna mechanika, bez której nie da się grać, a na pewno da się stracić wiele nerwów.

I tak w kółko. Po co dawać nadzieję, skoro gra nie działa?

To jednak nie wszystko, bo kwestie techniczne także wołają o pomstę do nieba. Powyższy scenariusz nie mógł zostać kontynuowany od ostatniego dnia, pomimo tego że gra mi proponowała taką opcję, a zamiast tego za każdym razem kiedy wybrałem opcję wczytania autozapisu, to automatycznie aktywował się ten sam dzień w którym zastrzelili mnie żołnierze. Takich błędów jest tutaj parę, a największą katastrofą jest brak przetłumaczenia dodatku The Final Cut, gdzie sporo elementów i znajdowanych notatek jest dalej po angielsku. Szczerze mówiąc, podczas gry wielokrotnie myślałem o tym, że bardzo bym chciał zagrać w Gloria Victis: Siege Survival, które zostało wydane nie tak dawno i było znacznie lepszej jakości. Szkoda, że ta gra przeszła bez większego szumu.

This War of Mine: The Final Cut to fenomenalna gra, którą odradzam grać na konsoli. Przesunięcie sterowania z klawiatury i myszki na konsolę przeszło katastrofalnie, a gra jest pełna błędów technicznych (nie wiem czy to kwestia konsoli czy też słabej jakości The Final Cut). Wydaje się, że nagle panom z 11bit uderzyła sodówka do głowy i po prostu wypuścili port po łebkach, bez odpowiednich testów i nawet przemyślenia pewnych kwestii. Czy pojawi się w przyszłości patch, który naprawi te błędy nie mam pojęcia, jednak osobiście, jeżeli kiedykolwiek znowu odpalę This War of Mine, to zrobię to w wersji na PC.

Podsumowanie

Fatalny konsolowy port jednej z najlepszych polskich gier, które kiedykolwiek powstały.
Ocena Końcowa 3.0
Pros
- to dalej stare, dobre This War of Mine, w które znacznie lepiej pograć na PC
Cons
- błędy techniczne, które nie powinny się znaleźć w odświeżonej edycji sześcioletniej gry
- fatalne sterowanie, które przeszkadza nam w grze
- błędy w tłumaczeniu
Poprzednio Spy x Family – Recenzja – Anime, które podbiło internet!
Następny Najlepiej sprzedające się gry planszowe 2022 roku!