Vikings gone Wild – Recenzja – Dziki wiking po polsku


Właśnie tak prezentuje się wieko od opakowania gry. Dominują na nim brązowe barwy, a grafika jest dość humorystyczna. Pudło jest solidne, fajnie wykonane.

Vikings gone Wild to gra planszowa która zyskała niemałą popularność na całym świecie. Otrzymała między innymi bardzo prestiżowe wyróżnienie Seal of Excellence na Dice Tower, który jest jednym z niewielu zagranicznych blogów, które regularnie śledzę. Tak samo jest to jeden z niewielu zagranicznych podcastów planszówkowych które słucham, inne nie przyciągają mnie na tyle, abym do nich wracał. Dlatego zdanie twórców z Dice Tower, jest jednym z tych które dla mnie coś znaczą.

Polacy od niedawna mają przyjemność zagrania w Vikings gone Wild, a to wszystko za sprawą wydawnictwa Games Factory, które zorganizowało bardzo skuteczną zbiórkę na wspieram.to. Udało się wydawcom zebrać ponad 185 tysięcy złotych, co stanowi prawie 800% celu początkowego. Bardzo zacny wynik, zwłaszcza że wydawnictwo miało już kilka wpadek z wspieram.to. Cieszę się jednak że grę udało się wydać w takiej formie i już 2 tygodnie regularnie do niej siadamy.

Założenia gry Vikings gone Wild

Gra planszowa Vikings gone Wild to pozycja dla 2 – 4 graczy. Opiera się o bardzo popularną obecnie tematykę związaną z Wikingami. Jest to typowa gra w stylu europejskim zawierająca bardzo dobrze zarysowaną mechanikę Deckbuildingu. Rozgrywka w swoim przebiegu przypomina trochę tą z Dominiona, którą także w Polsce wydało wydawnictwo Games Factory Publishing.

Gra opiera się na budowie talii i zbieraniu punktów. Co rundę mamy możliwość wykonania kilku akcji, głównie polegających na zakupie którejś z dostępnych obecnie kart. Karty dzielą się na budynki, które umieszczamy bezpośrednio w wiosce, jednostki, budynki obronne, oraz specjalne, znajdujące się na tak zwanej ścieżce Odyna. Każdą zakupioną kartę dodajemy do naszej talii i analogicznie jak w Dominionie, po skończeniu kart z aktywnej talii, przetasowujemy stos kart odrzuconych i korzystamy z niego na nowo. W ten sposób na bieżąco poprawiamy naszą sytuację, zbieramy potężną armię i przygotowujemy się do ataku na przeciwnika. Gra trwa do momentu zdobycia 30 punktów (gra na trzy lub cztery osobowy) lub 40 punktów (rozgrywka dwuosobowa).

Punkty zdobywamy w różny sposób, ale najwięcej możemy ich zyskać dzięki skoordynowanym atakom na wioskę przeciwnika. Najlepszą sytuacją dla gracza, jest przygotowanie odpowiedniego kombosa polegającego na ataku na kilka budynków. W takim wypadku, każdy skuteczny atak na kolejny zwiększa liczbę punktów zwycięstwa. Oprócz tego, punkty zbieramy dzięki niektórym budynkom oraz kartom.

Dużo punktów zwycięstwa zdobywamy także dzięki specjalnym kartom celów które możemy zrealizować raz na rundę (jeden z dwóch dostępnych). Cele mogą być różne, od rozbudowania siedziby głównej, do zniszczenia budynku wroga. Za każdy cel dostajemy od 1 do 3 punktów zwycięstwa. Dodatkowo punkty zdobywamy za specjalne karty celów końcowych, takich jak na przykład posiadanie największej liczby budynków lub wybranych jednostek. Te karty dają aż 6 punktów i mogą być alternatywą dla mniej agresywnego gracza, który skupia się na obronie oraz realizacji celów. Dużą zaletą gry jest to, że wygrać można naprawdę dzięki wielu różnym strategiom (lub łącząc je).

W ile osób grać?

Dla nas, Viking gone Wild, pokazuje największe pazurki przy grze dwuosobowej. Po pierwsze gra jest dłuższa i bardziej głębsza. Po drugie, mamy pełne skupienie na przeciwniku i większe możliwości rozbudowy talii (mniejsza szansa że przeciwnik zabierze nam dobrą kartę). Grając w cztery osoby nie było źle, ale strasznie wkurzały mnie przestoje i długie walki między pozostałymi parami graczy (w każdej bitwie uczestniczy dwóch graczy). Niestety, przebieg bitwy wymaga pewnych drobnych obliczeń w pamięci oraz porównań statystyk ataku oraz obrony, przez co przy okazji grania z osobami upośledzonymi decyzyjnie, gra wydłuża się niemiłosiernie. Po paru takich rozgrywkach, zrozumiałem dlaczego gramy tylko 30 punktów w cztery osoby.

Nie będę jednak ukrywać, że naszym partnerom przy stole gra się spodobała, jednak nie mieli oni przyjemności testowania jej w dwuosobowej wersji. Dlatego, w moim skromnym odczuciu, Vikings gone Wild to gra która najlepiej działa na dwie osoby.

Regrywalność

Vikings gone Wild to gra do której chcę wracać. Jest bardzo regrywalna. Mamy bardzo dużą pulę jednostek, bohaterów, kart specjalnych oraz budynków. Różne konfiguracje otwierają kolejne drzwi, a przy grze dwuosobowej ciągle się doskonalimy i budujemy swoją ulubioną strategię. Ja osobiście lubię budować agresywną talię, w której prawie nigdy nie ma budynków obronnych i jest jak najwięcej mechanizmów pozwalających mi zachowywać karty między turami oraz dobierać dodatkowe w trakcie rundy. Dzięki takim zagraniom, mam większe szanse na budowę potężnego kombosa i ataku na wiele budynków przeciwnika. Wada to oczywiście mała obrona i zwiększona podatność na ataki.

Alternatywnie, Ola jako gracz mniej agresywny lubi się zabunkrować (dużo budynków obronnych), oraz spokojnie realizować cele bieżące oraz te na kartach końcowych (na przykład skupiając się na posiadaniu największej liczby budynków). Większość naszych gier to zwycięstwa jednej osoby przy nikłej różnicy punktowej. I bardzo dziwnie jak na eurogrę, ale emocje są intensywne i każdy punkt jest dla nas na wagę złota.

Interakcja

Interakcja w Vikings gone Wild jest specyficzna. Niby możemy atakować wroga i niszczyć mu budynki, ale nawet jeżeli to zrobimy to w większości przypadków nie wyrządzamy mu żadnej szkody. Najczęściej tylko zdobywamy punkty zwycięstwa i jeden surowiec ze składu. Budynki nie przestają funkcjonować i gracz przeciwny dalej korzysta z benefitów jakie on wprowadza. Trochę szkoda, ponieważ otwierałoby to nowe możliwości taktyczne, na przykład uszkodzenie budynku który wygeneruje punkty zwycięstwa lub pozwoli dobrać dodatkową kartę. Przy takiej dodatkowej zasadzie, gra stałaby się jeszcze bardziej głęboka i planowanie weszłoby na nowy poziom.

Zaatakować jednego gracza można też tylko raz. Czyli, żadne znęcanie się nie wchodzi w grę. Jesteśmy grzecznymi eurograczami, a nie sadystami prawda? 🙁

Wykonanie

Niestety, ale wykonanie Vikings gone Wild leży i płacze. Przede wszystkim mamy dużo różnych rodzajów kart które należy posortować. Nie ma w pudełku wystarczającej liczby woreczków strunowych które nam to umożliwią. Wypraska gry to zwykła tektura po której wesoło będą przemieszczać się elementy. Do tej gry powinna zostać zaprojektowana taka sama wypraska jak w Dominionie (przegrody na karty) i wtedy byłoby wszystko cacy. A tak, niestety musiałem zabrać worki strunowe z X-Winga.

Jakość kart także nie powala. Jak na grę którą ciągle tasujemy, papier na kartach jest żałosnej jakości i bardzo szybko zaczyna się niszczyć. U nas widać już pierwsze ślady użytkowania, a graliśmy w grę ledwo około 10 razy. Bez koszulek niestety gra bardzo szybko się zniszczy. No i surowce w postaci beczek oraz sztabek złota prezentują się całkiem nieźle, ale nie łagodzą one mojej goryczy na jakość kart oraz brak wypraski.

Całe szczęście instrukcja jest w porządku. Nie miałem żadnych problemów ze zrozumieniem zasad, oraz przekazaniem ich dalej. Dosłownie dwie, trzy rundy gry i każdy nowy gracz już mniej więcej wie o co chodzi. Pod względem progu wejścia jest super.

Na plus wykonania należy się praca grafika pracującego nad wyglądem Vikings gone Wild. Cała gra jest utrzymana w komiksowej i kolorowej kolorystyce pełnej pięknych i śmiesznych grafik (mój ulubiony żółw oblężniczy). Zwłaszcza karty Łaski Bogów zawierające najbardziej epickie moce są wyjątkowe, unikalne i piękne. Pod względem estetycznym, Vikings gone Wild bardzo intensywnie punktuje. Szkoda tylko, że te karty tak szybko się niszczą.

Cena

Cena Vikings gone Wild to około 110 zł. I to nie jest dobra cena. W pudełku dostajemy około 200 kart, 50 drewnianych znaczników surowców, plansze oraz różne kartonowe żetony. Brak wypraski i worków do sortowania bardzo boli i wymaga dodatkowej inwestycji w woreczki albo wypraskę. Tak samo słaba jakość kart, teoretycznie możemy je koszulkować, ale znowu wymaga to dodatkowej inwestycji.

W moim odczuciu wydanie gry Vikings gone Wild po polsku jest akceptowalne, ale nie przemyślane i można było je zrobić znacznie lepiej. W obecnej wersji jeżeli chcemy intensywnie eksploatować grę i nie chcemy żeby zniszczyła się zbyt szybko, będziemy musieli przeprowadzić inwestycje w dodatkowe koszulki na karty. Bez wypraski i posortowanych kart natomiast, przygotowanie do gry będzie horrendalnie długie i odpychające.

Podsumowanie

Vikings gone Wild jest fantastycznie grywalną grą. Perfekcyjną dla dwóch osób oraz fanów Dominiona którzy szukają podobnych tytułów z mocno zarysowanymi elementami deckbuildingu. Wykonanie gry oraz zaniżona cena, kosztem jakości tegoż wykonania to zdecydowany minus. Są gry planszowe w podobnych cenach i oferujące znacznie lepsze wykonanie. Konkurencyjny tytuł od Czacha Games, Wojownicy Midgardu, o których pisałem prawie dwa tygodnie temu daje podobnie wysoki poziom rozgrywki, ale oferuje znacznie lepsze wykonanie przy bardzo podobnej cenie.

Vikings gone Wild jest bardzo dobrą grą planszową, jednak jej wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Można było ją wydać znacznie lepiej.

Poprzednio Był Sobie Pies - Recenzja Filmu- Życie według psa
Następny NCWW - Najlepsza gra planszowa na lipiec 2017