Warhammer 40000 – Pierwsze Malowanie Figurek – Intercessor


Długo przykładałem się do tego postu, miał być cykl, ale wyszła raczej kompromitacja. Chodzi po prostu o to, że moje figurki z 8 edycji Warhammer 40000 nie są tak urodziwe jak na fotkach z pinteresta. Zdaje sobie sprawę, że jest to moje pierwsze malowanie figurek do gier bitewnych i długa droga przede mną, jednak i tak wartość merytoryczna tego wpisu nie jest taka, jaka bym chciał. Dlatego wrzucam ten post dla Was, żebyście zobaczyli jak wyglądają moje początki z malowaniem figurek. Nie jest idealnie, nie ma też tragedii. Po prostu spodziewałem się więcej. Mam nadzieję w przyszłości napisać kolejne teksty z moimi przygodami z grami bitewnymi i może już bardziej konkretne informacje. Na pierwszy ogień trafia Intercessor Space Marines w barwach Blood Ravens.

Przygotowanie do malowania figurek Intercessor

Na początek napiszę czego użyłem do malowania i sklejania figurek. Oraz parę fotek żeby nie było wątpliwości o jakie akcesoria mi chodziło.

  1. Podkład – Citadel Chaos Black w sprayu. Jest to wydatek trochę większy niż podkład w postaci farbki, jednak oszczędzamy czas, bo inaczej musielibyśmy malować podkład ręcznie. Kładziemy go, aby farba lepiej się trzymała i w razie prześwitów nie widać było plastiku,
  2. Farbki Citadel – malujemy na Blood Ravens:
    • Mephisto Red
    • Rhinox Hide
    • Leadbelcher
    • Screaming Skull
    • Moot Grean
    • Nuln Oil (shade)
  3. Piasek do podstawek – Battlefield & Basing marki Warlord Games
  4. Klej marki Revell Contacta Professional numer katalogowy 39604 z igłą
  5. Klej do drewna Pattex Wood
  6. Cążki i nożyk modelarski
  7. No i zgadnijcie – jeszcze 3 pędzelki – gruby, cienki i jeszcze jeden gruby do kleju do drewna.
  8. Plastikowa paleta zakupiona w chińczyku za 3,99. W zestawie był wyżej wymieniony pędzelek do kleju do drewna.
  9. Papier ścierny – musi być jak najbardziej gładki. Będziemy nim usuwać niedociągnięcia po wycinaniu z form.

 

Dużo się naczytałem i naoglądałem filmików. Pytałem parę osób o rady i dzięki temu poszło znacznie lepiej niż gdybym robił to zupełnie sam. Poniżej umieszczam fotki z przebiegu malowania właściwego.

Intercessor – od bitsa do dzielnego Blood Raven

I żeby nie było – Bitsy to plastikowe elementy z których składamy figurki. To tak na marginesie. Pomalowanie 5 figurek Intercessor zajęło mi w przybliżeniu 8 godzin. Malowałem je wszystkie jednocześnie i nie sklejałem przed malowaniem. Jest to pewne ryzyko, ale też i niesie pewne korzyści. Przede wszystkim, będziemy mogli pomalować więcej szczegółów, dzięki lepszemu dostępowi do bardziej ukrytych miejsc naszego dzielnego Intercessor. Największą wadą tego rozwiązania, która przytrafiła mi się przy pierwszych figurkach, pojawiła się wtedy, kiedy przez przypadek dałem za dużo kleju. Szybki feedback – klej rozpuszcza farbę 🙂 Oczywiście na przyszłość uważałem i ta sytuacja już się nie pojawiła. Zdjęcia z malowania robiłem sam ziemniakiem, więc przepraszam za nikłą jakość. Zdjęcia końcowe z podstawką na białym tle zrobiła już moja dziewczyna.

Pierwszym oczywistym krokiem jest wycinanie figurek z form za pomocą cążków oraz dopieszczanie sterczącego plastiku nożykiem modelarskim. Robimy to ostrożnie, nożyk jest bardzo ostry i możemy łatwo zniszczyć figurki. Z drugiej jednak strony, jeżeli zostawimy taki odstający plastik to później może być dużym problemem podczas malowania – może bardzo odstawać na figurce, a po wycięciu zostanie po nim brzydka plama. Następnie używam papieru ściernego i bardzo delikatnie wyrównuję takie miejsca. W ten sposób powinniśmy uzyskać gładką, lekko startą powierzchnie.

Następnie bardzo krótkimi pociągnięciami, używam spraya i kładę podkład. Najpierw na jedną stronę i czekam aż wyschnie. Potem to samo robię z drugą. Sprawdzam czy zostały prześwity w plastiku i poprawiam.

Pierwsza warstwa

Kładę pierwszą warstwę. W przypadku Blood Ravens, mieszam w proporcjach 50:50 farbki Mephisto Red oraz Rhino Hide. Powinien wyjść lekko bordowy ciemny czerwień. Maluję elementy pancerza zwracają uwagę na ręce i starając się omijać szczegółowe elementy. Jeżeli farba wyjdzie na pasek lub orła imperialnego na klacie to dużego problemu nie powinno być, potem chcę je i tak pomalować. Gorzej z bolterem – on zostanie czarny. Niestety tutaj trochę mi nie wyszło i na bolterze pozostały czerwone plamy.

Dry brushing

Teraz czas na dry brushing. Biorę gorszy pędzel, lekko maczam go w Mephisto Red, wycieram tak żeby zostało na nim bardzo niewiele farby (ale naprawdę bardzo mało) i szybkimi ruchami dosłownie muskam model. W ten sposób uwydatniamy wszystkie szczegóły modelu. Alternatywą jest branie jaśniejszego koloru oraz delikatne malowanie wszystkich progów figurki. W ten sposób także sprawimy że nasz model będzie bardziej szczegółowy, jednak technika zajmie więcej czasu.

Popełniłem tutaj jeden zasadniczy błąd – na pędzlu zostało za dużo farby, przez co na modelu są brzydkie pacnięcia. Widać to na lewej nodze naszego Intercessor oraz będzie także widać na głowie przy zdjęciach końcowych. Pędzel musi być bardzo suchy 🙂

Naramienniki – największa porażka

Naramienniki były największym błędem jaki popełniłem. Malowałem je za pomocą farby Screaming Skull i za każdym razem po wyschnięciu było coś nie tak. Albo były prześwity, albo za gruba warstwa i naramiennik wyglądał nieestetycznie. Z uwagi na duży kontrast między kolorem pancerza oraz naramiennikami, każde wyjście po za próg było bardzo widoczne, przez co potem za każdym razem jeszcze raz poprawiałem brzegi naramienników mieszanką farby czerwonej i brązowej.

Gdybym malował figurki od nowa, zostawiłbym naramienniki czarne lub pomalował na mieszankę rhino i mephisto. Kapitana oraz Interceptorów tak zrobiłem i jestem bardziej zadowolony z efektu (zwłaszcza z Kapitana).

Szczegóły

Oczy Intercessor maluję za pomocą Moot Green oraz poprawiam brzegi znowu mieszanką bazową (mephisto+rhino). Na zdjęciu powyżej łepek mariniaka przed poprawą 🙂 Jak widzicie wygląda jakby płakał przez to że taki niewprawny malarz psuje jego szlachetną głowę. Na szczęście udało się to naprawić.

Imperialnego orła traktuję farbką Leadbelcher. Jak widać na zdjęciu powyżej lekko mi się pobrudził przybornik przy pasku. Takie szkody na bieżąco poprawiam. Trzeba uważać także na ręce. Mogą tam zostać resztki farbki, które mogą potem zostać na modelu. Osobiście na przyszłość kupuję specjalny stojak do malowania figurek dzięki czemu będzie można ją przytrzymać i nie będzie ryzyka pobrudzenia figurki paluchami.

Na sam koniec zostaje pasek oraz Purity Seal. Pasek maluje za pomocą Rhino Hide, a Purity Seal samym Mephisto Red oraz Screaming Skull. Jeżeli przez przypadek wyjdziemy po za element malowany, to poprawiamy to miejsce kolorem bazowym.

Bolter uzyskuje srebrne elementy dzięki Leadbelcher – maluję lufę oraz orła. Gdybym zainwestował w więcej kolorów, to pomalowałbym też body broni, ale niestety zabrakło mi koncepcji. Niedługo zakupuje olbrzymi zestaw do malowania, więc będzie lepiej.

Efekt Końcowy

Efekt końcowy bez podstawki. Widać parę błędów. Przede wszystkim, brudne paluchy pobrudziły bolter. Nie miałem czarnej farby aby to poprawić. Takie same plamy widać na purity seal. Dry brush, jak już mówiłem, był zbyt intensywny i widać po prostu brzydkie plamy na nogach. Niby widziałem gorsze modele u innych graczy, jednak osobiście jestem na siebie wściekły że popełniłem takie elementarne błędy. Poniżej fotki z podstawką.

Widać że mimo wielu starań, naramiennik dalej jest krzywy. Tutaj potrzeba po prostu wprawy w posługiwaniu się pędzlem. Niestety hełm także ma brzydkie plamki. Podstawkę popiaszczyłem i przykleiłem klejem do drewna (przezroczysty). Zostawiłem do schnięcia na całą noc, na lodówce aby kot nie zeżarł moich Intercessor. Rano były tak mocno przyklejone, że tylko sam Imperator mógłby ich oderwać od podstawki. Mam zamiar dokupić jeszcze jakiejś pustynnej trawki oraz kamyczków żeby upięknić podstawkę.

Czego się nauczyłem

Przede wszystkim, warto kupić specjalne podstawki do modelowania które niedawno wydał Games Workshop. W ten sposób nie będzie tak łatwo pobrudzić modele brudnymi paluchami. Ewentualnie po prostu trzeba dokładnie wycierać ręce przy zmianie kolorów. Dry brushing musi być naprawdę dry, czytaj suchy. Na pędzlu musi być ekstremalnie mało farby, dosłownie niewielka ilość, jak już nabiorę wprawy to nagram jakiś filmik i pokażę ile trzeba tego mieć. Ewentualnie poproszę kolegę, który zna się na malowaniu żeby to nagrał.

Więcej farb to więcej możliwości. Dlatego też inwestuje w duży zestaw farbek (o tym będzie oddzielny wpis), dzięki któremu będę miał szansę nadać moim figurkom więcej życia. Mam nadzieję że tekst wam się przydał i nie zniechęcił do zabawy. Warto się uczyć na czyiś błędach, zdecydowanie lepiej niż na swoich i dlatego sądzę że ten tekst może się przydać wielu początkującym malarzom.

Poprzednio Munchkin: Rick and Morty - Unboxing Gry - Wubba lubba dub dub!
Następny Warhammer: Vermintide 2 - Recenzja - Idealny surwiwal kooperacyjny?