Chainsaw Man – The Movie: Reze Arc – recenzja


Chainsaw Man - The Movie Reze Arc

Chainsaw Man – The Movie: Reze Arc właśnie pojawił się na ekranach kin. Czy warto obejrzeć ten film?

Chainsaw Man – The Movie: Reze Arc to prawdziwy koktajl złożony ze słodyczy pierwszej miłości, neurotycznego humoru i rzezi o skali, przy której standardowe filmy akcji wyglądają jak szkolne przedstawienia. Studio MAPPA znów dało popis formy, przekładając bombowy (dosłownie i w przenośni) rozdział mangi na pełnoprawny film kinowy. Ta około 100 minutowa produkcja jest bezpośrednią kontynuacją pierwszego sezonu serialu i adaptuje „Bomb Girl/ Reze Arc” mangi w całości. To nie kompilacja odcinków, tylko zamknięty rozdział opowiedziany swoim rytmem.

Fabuła jest prosta, ale też obciążona emocjonalnie. Denji, nastoletni łowca demonów próbuje ułożyć sobie namiastkę zwykłego życia. Po udanym, choć pełnym niedopowiedzeń, maratonie kinowym z Makimą, przypadek (a może przeznaczenie) stawia mu na drodze Reze – baristkę, która z miejsca wzbudza jego zainteresowanie.

Chainsaw Man - The Movie Reze Arc

Denji w tej odsłonie to wciąż duże, straumatyzowane dziecko z hormonami w roli kompasu. Jego szczerość bywa komiczna, ale momentami też łapała mnie za serce. Widać, że chłopak stara się poprowadzić swoje życie w pewnym kierunku, jednak życie rzuca mu kolejne kłody pod nogi. Chyba dobrze, że ma te piły…

Przez pierwszą godzinę to jest, proszę państwa, komedia romantyczna. Taka prawdziwa, z lekką nieśmiałością i niezdarnymi próbami powiedzenia, że czuje się coś więcej. Denji, chłopak z piłami wychodzącymi z głowy i przedramion, dostaje nareszcie chwilę pozornej normalności. Kawiarnia, przelotne spojrzenia, wspólne kino, rozmowy o niczym… możemy obserwować prawdziwą nastoletnią miłość.

Kamera ładnie buduje to delikatne, romantyczne napięcie. Widzowie mogli podziwiać klimatyczny deszcz oraz krople spływające po szybie, parę unoszącą się nad kubkiem kawy, nieśmiałe wyznania, czy wspólne pływanie nocą – wszystko otulone w pastelach i delikatnych przejściach. Pierwsza godzina przypominała mi raczej produkcję studia Ghibli, niż poprzednie odcinki mangi. Tempo celowo było spokojne, bo budowało poczucie bezpieczeństwa…, by chwilę potem zburzyć je jak domek z kart.

Eksplozja nadchodzi szybciej, niż by się chciało. Okazuje się, że Reze nie jest typową dziewczyną, a żywą bronią – Demonem Bomby, współpracującym z Demonem Tajfunu. W tym miejscu MAPPA zmienia estetykę. Paleta barw przechodzi od delikatnych pasteli do szarości i pomarańczy płonącego miasta. Ja ten kontrast pokochałam, bo idealnie dopasował się do zmiany dynamiki. Od teraz rozpoczęła się szaleńcza walka o przetrwanie.

Powiem uczciwie: tak płynnej animacji i tak sprytnego połączenia 2D z elementami 3D dawno nie widziałam. Studio buduje sceny walk z dużą precyzją i wyczuciem rytmu. Każde starcie ma wyraźny początek, rozwinięcie i punkt kulminacyjny, a po intensywnych sekwencjach pojawia się moment oddechu, który pozwala widzowi złapać balans. Raz, dwa, trzy… i dosiadając rekina kontynuujemy krwawą bijatykę. Denji podróżujący na wodnym wierzchowcu to najbardziej absurdalna część tego filmu (zarazem też najlepsza).

Chainsaw Man - The Movie Reze Arc

Czy film Reze Arc nadaje się na pierwszy kontakt ze światem „Chainsaw Man”? Moim zdaniem: nie. Całość, co prawda, sypie podpowiedziami, tłumaczy podstawowe pojęcia mimochodem, ale cała energia idzie w przerabianie nastoletniej fascynacji w katastrofę. Osoby, które nie będą znały niuansów z pierwszego sezonu anime będą zwyczajnie zagubione. Owszem, można zrozumieć sens całej tej opowieści, ale wydaje mi się, że to za mało, by w pełni docenić film. Ten, przede wszystkim, jest dla tych, którzy już weszli w świat.

Czy to najlepszy animowany film roku? Nie dla mnie – nie boję się mówić, że ten tytuł pozostawiam Infinity Castle, ale rozumiem też skąd biorą się tego rodzaju głosy. Chainsaw Man – The Movie nie chce się nikomu przypodobać. Nie jest „dla wszystkich”, nie ma samouczka, nie prowadzi za rękę. To propozycja absurdalna, czasem wulgarna, bardzo intensywna – i dzięki temu taka dobra. Całość opiera się na prostym koncepcie – zwykły chłopak z pogranicza systemu próbuje spełnić proste marzenie: dom, jedzenie, ciepło drugiej osoby. Dodatki jak piły, latające rekiny, bobasy-tajfuny, to zwykłe ozdobniki, choć jakie!

Wyszłam z sali kinowej z uczuciem, że ktoś w końcu przypomniał sobie, po co chodzi się do kina: żeby doświadczyć czegoś, co w jednej chwili potrafi być czułe (jak wyznanie miłości) i brutalne (jak wybuch). Ktoś by powiedział, że to kino dla dziwaków. Cóż, przyznaję: jestem jednym z nich i jestem z tego dumna.

 

Zobacz też:

 

Poprzednio Arc Raiders - Jak szybko zarabiać monety? - Poradnik
Następny Wojna o anime: Netflix, Disney i Crunchyroll pozywają pirackie serwisy