Nasze wakacje w tym roku to prawie 10 dniowy pobyt w pięknym, nadmorskim mieście Ustka. Po wakacjach wróciliśmy z nową energią oraz pomysłami, które jesteśmy w trakcie realizacji.
Wakacje, mimo że w tym roku były raczej leniwe i polegały na wylegiwaniu się na plaży niczym dwie jaszczurki, niż na aktywnym zwiedzaniu, to jednak pozwoliły nam na zwiedzenie paru interesujących miejsc. Nie było ich sporo, bo Ustka to raczej kurort wypoczynkowy, gdzie większość czasu będziemy leżeć na plaży lub leczyć nadmierną opaleniznę. Dlatego jadąc do tego pięknego miasta, nastawcie się raczej na błogie lenistwo, niż aktywną turystykę.
Atrakcje turystyczne w mieście Ustka – Co warto zobaczyć?
Ale, ale. Nie znaczy to, że w Ustce nie ma nic ciekawego do zobaczenia. Parę obiektów, a w szczególności jeden, na pewno pozostanie nam w głowie przez długie lata.
Dragon – Statek Piracki
Piękny statek ten dragon. Stylizowany na hiszpański galeon, jest to majestatyczny statek. Mimo wielu udogodnień technicznych, całość jest wystylizowana w pięknym guście. Każdy rejs, których jest kilka w trakcie dnia, jest prowadzony przez dwójkę szalonych piratów. Korzystają oni z z bardzo niecodziennych sposobów zadowalania pasażerów oraz gawiedzi stojącej na brzegu i podziwiającej piękny statek. Cały rejs trwa około 40 minut i drobną namiastkę możecie zobaczyć w filmiku poniżej.
Bunkry Bluchera
Bardzo niepozorne na zewnątrz (w końcu to bunkry), skrywają w sobie wiele tajemnic. Cały kompleks bunkrowy jest pełen interaktywnych paneli oraz telefonów, w których możemy obsłuchać różne komunikaty jak na przykład rozkaz ataku na Polskę (Fall Weiss – kryptonim pod którym kryła się akcja ataku na naszą ojczyznę przez niemców). Kompleks na zewnątrz składa się z paru stanowisk ciężkiej artylerii skierowanej w stronę morza – niestety dział tam nie ma – zostały prawdopodobnie skradzione podczas marszu sowietów. Szkoda, bo puste gniazda na artylerie nie są zbyt ciekawym obiektem muzealnym.
W środku natomiast, możemy zobaczyć jak mieszkali niemcy którzy najechali Polskę i stacjonowali w tym kompleksie. Całość trzeba zobaczyć na własne oczy bo zostało to zaplanowane i zaprojektowane z rozmysłem i ciekawej skali. Oprócz tego przed wejściem możemy też zjeść trochę żołnierskiego jadła – grochówkę lub gulasz żołnierski.
Mola Usteckie
Dobrze przeczytaliście – w Ustce, przy wejściu rzeki Słupia jest nie jedno, a dwa mola, bardzo długie i przejście na ich koniec trwa jakieś 5 minut. Zwiedzania tutaj nie ma, bo wystarczy tylko przejść na sam koniec, usiąść i … się zrelaksować. Widok polskiego morza z Usteckiego mola jest bardzo piękny i naprawdę warto spędzić tam parę chwili po prostu siedząc, najlepiej z przyjaciółmi albo z ukochaną osobą. Nie trzeba nic mówić, tylko siedzieć i patrzeć.
Po za tym, widok wypływającego statku Dragon z portu między dwoma molami jest niemożliwy do zapomnienia. Wygląda naprawdę fantastycznie i nie bez powodu jeden z piratów na pokładzie zaczepia ludzi na brzegu, mówiąc do swoich pasażerów „A tak wyglądają ludzie którzy pierwszy raz widzą statek.” Powaga, jeżeli obejrzeliście cały nasz filmik to usłyszeliście ten tekst.
Jest jeszcze latarnia. Wejście na nią kosztuje 10 zł i na nią nie weszliśmy, bo nie chcieliśmy płacić za chodzenie po schodach. A było ich dużo.
Gdzie zjeść w Ustce?
Wszędzie, a tak naprawdę zatrułem się raz w jednej restauracji i nie wiem czy to na pewno była wina jedzenia, czy też napiłem się za dużo wody wcześniej pływając. Nie ważne, w każdym razie Ustka to miasto portowe, a w związku z tym jemy tutaj oczywiście ryby. Jedliśmy w paru miejscach i najczęściej była to ….
Szybka Rybka – Najlepsza knajpa
Z trzech powodów to właśnie Szybka Rybka była odwiedzana przez nas najczęściej. Po pierwsze – była po drodze między naszym lokalem oraz morzem. Po drugie, była blisko naszego lokalu dosłownie 10 minut drogi. Po trzecie było bardzo smacznie i rozmaicie (Geslerowa by płakała, bo ona lubi wyspecjalizowane restauracje). Jednocześnie były owoce morza, w tym zupa z rekina (!), dania domowe takie jak schabowy i zupa z flaczkami oraz dania fastfoodowe jak gyros na talerzu i hamburgery z frytkami. Mimo że bardzo lubię rybę, w tym roku jakoś niespecjalnie miałem ochotę obżerać się owocami morza i częściej na stole lądował schabowy, niż filet z rybki. Polecam jednak i jedno i drugie, bo porcje były zacne i jednocześnie smaczne. I piwo umiarkowanie tanie. Za obiady płaciliśmy średnio około 60 – 70 zł (wraz z piwem dla mnie i wodą dla Oli).
Columbus – omijać jak ognia
A ryby nie jadłem głównie dlatego, bo pierwszego dnia się zatrułem. Nie wiem czy to mój żołądek nieprzyzwyczajony do rocznej przerwy od owoców morza (chociaż mój żołądek słaby nie jest), czy to pomyłka szefa kuchni – nie wiem. Ja lojalnie was ostrzegam, Ola natomiast się nie zatruła mimo że Ona jest bezglutenowcem i czasem jej się to zdarza. W każdym razie skłamałbym gdybym powiedział że jedzenie było złe – ryba i grillowane warzywa bardzo smaczne, frytki mrożone z biedronki, bardzo niedobre i bardzo na minus, ale to standard w knajpach nad morzem. Z drugiej jednak strony Columbus uchodzi za tą knajpę ekskluzywną w prestiżowej lokalizacji, więc mogli sobie pozwolić na lepsze składniki.
Ekskluzywne były także ceny – za obiad dla dwóch osób, piwo i lemoniadę zapłaciliśmy około 110 zł. Porcje były takie same jak w innych knajpach, a w szybkiej rybce było nawet smaczniej i taniej więc więcej tu nie wróciliśmy. Bo mrożone frytki wszędzie smakują tak samo źle. No i miałem przerwę od plażowania w toalecie. Do tego Ola dostała rybę z pieca tak małą, że jak rozwijała folię to nie mogła jej znaleźć przez chwilę i chciała składać skargę do kelnera że dali jej folię z przyprawami. Ryba w środku była, ale mniej więcej tyle samo ile w połowie puszki tuńczyka. Żal. Do widzenia.
Mar-Hub – nic nadzwyczajnego
Podobno jedna z najlepszych smażalni ryb w Ustce. Dlaczego? Mnie nie pytajcie. Cenowo było tak samo jak wszędzie, tak samo niedobre mrożone frytki, tak samo dobra smażona ryba w panierce. Ola dostała znacznie większy kawałek pieczonej ryby, który wychwalała znacznie bardziej. Ja natomiast dostałem podobny kawałek ryby w panierce – także była bardzo smaczna. Mar-Hub ma mniej surówek w ofercie niż Columbus, a cenowo jest całkiem nieźle, za oba obiady ze świeżymi rybami i napoje poszło nam około 75 zł.
Jednym słowem – nic nadzwyczajnego, nie jest źle, nie jest dobrze – knajpa niczym się nie wyróżnia, a kolejki przy niej są zawsze długie w sezonie. Jeżeli nie ma kolejki to zjedz. Jeżeli jest to sobie odpuść i idź do Szybkiej Rybki.
Bunkry Bluchera- tradycyjnie i smacznie
Zdziwieni? Grochówka oraz inne dania w bunkrach, które jadali żołnierze na drugiej wojnie światowej robią się bardzo szybko i są smaczne. Obok stoi działo artyleryjskie, w międzyczasie przejeżdżają obok grupy rekonstrukcyjne w historycznych pojazdach kołowych (mieliśmy chyba farta). Jest klimacik, jest smacznie, warto zajść chociaż raz, zwłaszcza że bunkry są praktycznie tuż obok portu.
Caffe Mistral – kawa i krówka na deser
Może nie będziecie tutaj jeść (chyba że ciacho), ale kawę mają bardzo dobrą. A dla nas to ważne, bo jesteśmy kawosze i gardzimy miejscami gdzie podają słabą kawę (pozdrawiamy Novotel Poznań). Tutaj kawa jest bardzo dobra i oprócz tego mają dwa fajne wyroby, hmm, regionalne. Chodzi o krówki usteckie oraz żelki bezglutenowe. Oba bardzo dobre i dawno zjedzone (miałem zabrać krówki do pracy, poczęstować kamratów i kamratki. Nie udało się). Kawiarnia mieści się przy jednym z moli usteckich, w porcie tuż obok cumujących łódek rybackich. Zdecydowanie warto tutaj wybrać się na kawę, wziąć ją na wynos i wyjść na molo. Pamiętamy że nie śmiecimy i kubeczek wraca z nami 🙂 Bo nie jesteście śmieciami prawda?
Gdzie spać w Ustce?
Wybory są tak naprawdę dwa – hotele oraz kwatery. Te pierwsze są bardzo drogie i po wątpliwie pozytywnej i bardzo drogiej przygodzie z Novotel w Poznaniu, nie mieliśmy ochoty ryzykować ponownie, więc hotele sobie spasowaliśmy.
Co do kwater – są one naprawdę wszędzie. Oczywiście wybieramy blisko morza, ale im bliżej tym cena idzie w górę. My wybraliśmy kwaterę U Igora, jakieś 20 minut od morza i za 8 dni zapłaciliśmy 640 zł. Była wspólna łazienka, czyste i przytulne pokoje, telewizor oraz balkon. Nic nadzwyczajnego, dla nas starczyło, do tego właściciel był bardzo miły, komunikatywny oraz pomocny. Do tego miał pięknego psa, za którym ciągle łaziła Ola (jest psiarą).
Lole Usteckie
Dwie rzeczy które mnie rozśmieszyły, a nie rozczarowały i tutaj także o nich wspomnę, bo dlaczego i nie.
Most Obrotowy
Majestatyczny most łączący dwa brzegi Ustki. Otwiera się raz na pełną godzinę, na około 20 minut. Jeżeli wieje lub jest zbyt gorąco, most jest wyłączony z użytku. Ale nie to jest najśmieszniejsze. Most otwiera się około 4 minuty. 34 stopnie w cieniu i stoisz jak debil i czekasz aż most się otworzy. Stoisz i się smażysz 🙂 Zresztą poniższy filmik pełen emocji i szybkości wyjaśnia wszystko.
Ale ja się tylko śmieje, bezpieczeństwo jest najważniejsze!
Oceanarium z wiewiórką
Usteckie Oceanarium może pochwalić się wieloma wspaniałymi i niecodziennymi okazami. Są tam kraby, piranie, malutki rekinek, gady, węże oraz wiewiórka i suseł. Muszę Wam szczerze wyznać – dwie minuty stałem i się zastanawiałem. Co do cholery jasnej robi wiewiórka w oceanarium?
Swoją drogą, bilet 20 zł za wejście przy takich okazach jakie tam są jest mocno zawyżoną ceną. Dziwne, bo Oceanarium reklamuje się dosłownie wcześniej. Wszędzie są studenci rozpoczynający swoje kariery zawodowe od roznoszenia ulotek dla plażowiczów, na każdej kolumnie oraz miejscu do tego przeznaczonym jest plakat z Oceanarium, mają nawet swój samochód który jeździ i zachęca ludzi do zajrzenia tutaj. Może ludzie nie chcą przychodzić, bo nie ma co zobaczyć w środku? Proponuję zainwestować w ciekawsze okazy oraz większe lokum.
A może suseł i wiewiórka to karma dla pytona, który wyleguje się dwie gabloty dalej?
Statek piracki mężowi się bardzo podobał 🙂 Ja to wolałam plażing i pływanie, ale ciągał mnie po atrakcjach i nie było źle 🙂 A jedliście w Laguna Marine? Bo lepszej ryby w borowikach nigdy nie jadłam, fajna sprawa. Super jest nad morzem, polecam! 🙂
Tak, nasze polskie morze jest bardzo piękne 🙂 W Lagunie Marinie niestety nie mieliśmy okazji, po mojej przygodzie z Columbusem nie miałem ochoty na eksperymenty. Żałuję jeszcze że mnie minęła łódź ekstremalna 🙂
Nie masz racji . Ustka jest super…!!! Trzeba wiedzieć gdzie jeść i gdzie spać… My jedliśmy w szkole nr. 1 na stołówce.Tam jest tanio a obiady jak w domu. Więc nie zgadzam się z Tobą….
Dla mnie w Ustce okazało się jednak zdecydowanie za drogo. Dlatego w zeszłym roku pojechaliśmy do Trząsacza i w tym roku powtarzamy. Super plaża, spokojnie jest i genialne jedzenie w Kuchni Wielosmakowej. Tylko tam się stołowaliśmy, jest oferta śniadań i obiadów, wszystko w bardzo dobrych cenach a poziom posiłków bardzo wysoki.
„możemy zobaczyć jak mieszkali niemcy którzy najechali Polskę i stacjonowali w tym kompleksie”.
Nie, nie możemy. Bo Niemcy tam akurat mieszkali i nikogo nie musieli najeżdżać. tak się składa, że Pomorze Zachodnie było niemieckie, Polska odzyskała je po wojnie.