Jakoś nam nie po drodze z Netflixem. Dawno nie widziałem tam dobrego filmu czy serialu który chciałbym obejrzeć do końca. Myślę o zmianie na inną usługę i trafia się coś jak Alice in Borderland. I Netflix znowu jest w łaskach.
Ciężko mi trafić ostatnio na coś, co zaciekawi mnie na tyle, bym mógł dotrwać do samego końca. Nawet przezornie interesujące pomysły szybko okazują się wydmuszkami i raczej nie angażującymi tytułami. Prosty schemat tworzenia seriali, gdzie tylko pierwszy i ostatni odcinek ma być dobry, a cała reszta to męczące przedłużenie zadomowił się na stałe i ciężko mi było zagrzać gdzieś na dłużej. Alice in Borderland jednak jest inny. Oryginalny, intrygujący i … coś jeszcze? Recenzja może zawierać spoilery fabularne.
Alice in Borderland to serialowa ekranizacja mangi o tej samej nazwie. Serial opowiada historię Ryōhei Arisu oraz jego dwójki przyjaciół, którzy podczas ucieczki od policji i ukryciu się w publicznej toalecie przenoszą się do innej wersji Tokyo. Opuszczonej i tajemniczej. Szybko się okazuje, że każdy z nich otrzymuje wizy, które kiedy się skończą, sprawiają że ich właściciel umiera za pomocą wystrzelonego z kosmosu lasera. Żeby przedłużyć wizę należy grać w morderczych grach i je kończyć. Wyzwania są bardzo różne i bardzo przywołują tutaj takie arcydzieło kina klasy B jak Piła. Nie można jednak powiedzieć, że Alice in Borderland wzorował się na Pile. Mimo że sposób działania jest praktycznie ten sam i polega na tym, że grupa graczy wchodzi na teren gry i otrzymuje zadanie do zrealizowania, to same gry są znacznie mniej krwawe i brutalne. Cała zabawa bardziej opiera się na zabawach psychologicznych i manipulowaniu spanikowanymi graczami.
Każdy odcinek będzie opowiadać historię głównych bohaterów (którzy będą się zmieniać, gry są trudne, a przegrana to najczęściej śmierć) zmagających się z kolejnymi wyzwaniami. Cały serial (chciałem napisać anime, gdyż mało jest tak szalonych i odważnych seriali) będzie raczej stanowić subtelną psychologiczną grę popychającą graczy na granice własnego zrozumienia oraz pojęcia natury ludzkiej. Wystarczy sobie przypomnieć odcinek o grze w wilka i owce (berka), gdzie przeżywa tylko gracz, który jest obecnie wilkiem, a żeby przejąć pałeczkę, należy spojrzeć na wilka. Wydaje się Wam teraz że coś jest nie tak, bo wychodzi na to, że wilk musi się chować żeby przetrwać? Obejrzyjcie, powiem Wam tylko, że bardzo rzadko się zdarza, że na koniec odcinku jakiegoś serialu potrzebuje przerwy by się pozbierać. Alice in Borderland robi prawdziwą sieczkę z naszej moralności.
Akcja serialu nie będzie się skupiać tylko na grach, chociaż nie zaprzeczę, że to one są najciekawszym elementem który niesamowicie buduje napięcie. Zabawa będzie też polegać na relacjach między głównym bohaterem i spotykanymi przez niego postaciami. Większość z nich także ma swoje historie, a serial będzie je nam przedstawiać za pomocą retrospekcji pokazujących jak wyglądało życie tych ludzi przed przeniesieniem do alternatywnego świata. Kim może zostać specjalista od teorii spiskowych (antyszczepionkowiec?) po dostaniu się do nowego Tokyo? Jak się zachowa student, nad którym znęcali się koledzy w szkole? Co wyrośnie z nerda, który nie chce iść do pracy? Na to i wiele innych pytań odpowie serial podczas swoich ośmiu odcinków.
Ciekawym zabiegiem ze strony twórców jest to, że mimo iż Alice in Borderland to tak naprawdę manga oraz anime, a więc bardzo duża ekspresja postaci oraz przesadzone sceny akcji, to twórcy postanowili to bardziej zbalansować pod standardowe kino oraz widza. Nie będzie tutaj zbyt wiele durnej mimiki, nadmiernego machania rękoma czy dziwnych ruchów podczas walk. Chociaż twórcy i tak bardziej poszli w stronę anime, balansując między stworzeniem typowego serialu, a typowej ekranizacji anime. W jednym z ostatnich odcinków była walka jednego gościa, który posługiwał się odachi, a kobiety (albo i nie), która walczyła wręcz. Oczywiście to nie miało prawa się udać, żeby doszło do jakiejkolwiek walki, ale tutaj mamy właśnie przykład tego, jak twórcy balansowali między oryginałem i jednocześnie przystosowaniem widowiska to bardziej masowego odbiorcy. Według mnie to się udało.
Zdarzało się parę bezsensownych scen, ale ogólnie rzecz ujmując, to Alice in Borderland przedstawia bardzo spójny świat. To nie jest jakieś undergroundowy serial dla koneserów japońskiego kina. Szkoda, że Netflix nie zdecydował się na dodanie polskiego dubbingu, ale da się obejrzeć tak jak jest dostępne, a osoby które są obeznane z oglądaniem anime i przyzwyczaili się do japońkisch lektorów na pewno się odnajdą. A nawet bez tego zachęcam gorąco do spróbowania.
„ a kobiety (albo i nie)” transfobia autora za to nie jest domysłem. Mam nadzieję, że nie był to celowy zabieg i autor usunie ten nawias. Transpłciowa kobieta jest w 100% kobietą.
A typowa Julka w każdym miejscu w sieci widzi transfobię 🙂 trochę dystansu droga koleżanko