The Last of Us – odcinek 1 – z perspektywy osoby, która nie grała w gry


The Last of Us to nie tylko seria świetnych gier, ale także serial telewizyjny, który miał swoją premierę w styczniu 2023 roku. Jesteśmy po seansie pierwszego odcinka i chętnie podzielę się wrażeniami.

The Last of Us bazuje na grach studia Naughty Dog i wydawany jest z tygodnia na tydzień na platformie HBO Max. Pierwszy sezon będzie miał 9 odcinków (początkowo planowano 10, jednak pierwsze dwa zostały połączone w jeden, tak aby zachęcić widzów do dalszego oglądania – po obejrzeniu długiego, pierwszego odcinka uznaję to za słuszne posunięcie i za chwilę opowiem dlaczego). Jak wspomniałam w tytule, nie miałam okazji grać w The Last of Us i dlatego uważam, że mogę przedstawić obiektywną ocenę z perspektywy zwykłego widza, który jedynie pragnie obejrzeć dobry serial.

BĘDĘ SPOILEROWAĆ 

The Last of Us | Official Trailer | Max

Typowo dla większości tego rodzaju produkcji, na początku odcinka poznamy kilka postaci – ważnych lub mniej dla całej fabuły, jednak potrzebnych do opowiedzenia pewnej historii. Geneza bohaterów i okoliczności, które ukształtowały ich charakter zawsze mnie interesują, dlatego też jestem fanką odcinków pilotażowych. Serial przenosi nas do roku 2003, kiedy to krążą słuchy o światowej zarazie zagrażającej ludzkości. Joel i jego córka Sarah żyją w Teksasie, starają się wieść normalne życie. Ona jest typową serialową córką samotnego ojca – nastolatka odpowiedzialna jest za „wychowanie” rodzica, dba o jego posiłki, porządek w domu i zajmuje się innymi codziennymi sprawunkami. W oklepany sposób telewizyjny, Joel długo pracuje i krótko bywa  domu, i nie ma nawet czasu celebrować swoich urodzin. W tle krąży także brat Joela, który jest jednocześnie odpowiedzialny, jednak na twarzy ma wypisaną chęć przyciągania kłopotów. Znudziła mi się taka narracja, jednak pewnie ma coś w sobie prawdziwego.

Zaraza dochodzi także do miasteczka, w którym żyją bohaterowie. Dochodzi do serii ataków, w których to zarażeni „czymś” atakują inne osoby w celu konsumpcji. Cała trójka postanawia uciec z miasta, jednak Sarah umiera w objęciach ojca. Ile natrudziłam się, żeby ukryć łzy, które ciekły mi podczas tej sceny, tylko ja wiem. Szczerze mówiąc, była to pierwsza od dawna historia w serialu, która wywołała u mnie tak silne emocje – to świadczy o dobrze napisanym scenariuszu.

Szczerze mówiąc, nie wiem czy miałabym ochotę na więcej po wyłącznie tym, co wyżej. Fajny koncept, ale to byłoby na tyle. Tutaj wchodzi kwestia połączenia dwóch odcinków w jeden i dlaczego uważam, że było to dobre posunięcie. Scenarzyści zaproponowali skok dwadzieścia lat w przód, do osady, która kiedyś była Bostonem. Teraz to skaleczone, brudne i zepsute terytorium przetrwania apokalipsy. Co miało być dla wielu azylem zostało przemienione w pole wojny pomiędzy zmilitaryzowanym rządem a grupą terrorystyczną Świetlików, która pragnie wyzwolenia spod żelaznej dłoni władzy. Od razu zrobiło się ciekawiej, ponieważ mogliśmy odrobinę poznać dwa konkurujące ze sobą obozy. FEDRA panuje bezkompromisowo – zabijając chorych, zabijając przeciwników, zabijając za łamanie lokalnych praw. Czego chcą Świetliki? Nie zostało to do końca wyjaśnione, jednak dużą wagę przywiązywano wykonywaniu rozkazów z góry. Mam nadzieję, że nie powtórzy się tutaj przypadek randomowej organizacji rodem z serialu Falcon i Zimowy Żołnierz, bo zupełnie przestanę oglądać nowe seriale.

The Last of Us

Druga część odcinka przyniosła zdecydowanie więcej „mięsa”. Wreszcie coś zaczęło się dziać. Podoba mi się, że twórcy zdecydowali się pokazać prawdziwą brutalność i nie bali się pokazać pobitych kobiet na ekranie. Bostońska rzeczywistość to nieustanna walka o przetrwanie i nikogo się tutaj nie oszczędza, nawet dzieci. O wszystko trzeba zawalczyć a zdobycie dóbr wymaga często dużych poświęceń. Joel i jego partnerka dużo poświęcili, aby zdobyć akumulator i wreszcie uciec, jednak zostają oszukani przez dilera.  Trafiają na przywódcę rzekomych terrorystów i w ich ręce wpada Ellie.

Ellie jest kolejną irytującą nastolatką na ekranie. Dołącza do już przepełnionego kółka osób, które wiedzą i robią lepiej, które złością reagują na wszystko, które mają w poszanowaniu przyjęte reguły, które są agresywne i wulgarne i w końcu, które w taki sposób próbują pokazać światu, że są samotne i bardzo się boją. Czy można się jej dziwić? Była wychowanką FEDRy od maleńkości, następnie przejęta przez Świetliki trzymana była na uwięzi przez blisko dwa tygodnie. Dziewczynka jest zarażona chorobą, jednak nie wykazuje jej oznak i nie przemienia się w krwiożerczą bestię. Z tego powodu może na siebie ściągnąć rychłą śmierć i właśnie dlatego terroryści planują ją przerzucić poza Boston. Joel, Ellie oraz Tess wyruszają na niebezpieczną przeprawę poza miasto, podczas której ryzykują życie. Nastolatka z przedstawionych wyżej powodów ładuje ich w kłopoty. Ogólnie, Ellie sprawia, że mam ochotę rzucić kapciem w ekran i irytuje mnie bardziej niż mała Leia z Obi – Wana.

The Last of Us

Niezwykle ucieszyła mnie wiadomość, że to Pedro Pascal wcieli się w rolę Joela. Podpytałam męża o fabułę gry i kiedy okazało się, że będzie polegać na przemieszczaniu się przez postapokaliptyczne Stany Zjednoczone miałam w głowie inną myśl – serial Mandalorian, w którym to bohater grany przez Pascala podróżował przez galaktykę z zielonym Grogu. Co ciekawe, w The Last of Us również padły słowa „cargo” w odniesieniu do towarzyszki Joela. Jak niektórym wiadomo, precious cargo to inne określenie baby Yody. Z jakiegoś powodu Pedro Pascal wpasowuje mi się w postacie zagubione, z ciągnącą się traumą, jednak idące przez życie pod prąd i poczuciem, że robią dobrze. W pierwszym odcinku The Last of Us dokładnie tak został przedstawiony.

The Last of Us

Po pierwszym odcinku muszę powiedzieć, że The Last of Us wydaje się być interesującym, dobrze napisanym i zrealizowanym serialem. Ma ciekawą historię, wciągającą akcję i różnorodnych bohaterów, których można polubić lub znienawidzić od pierwszych minut na ekranie (nie mówię tylko o Ellie). Jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy bohaterów, jak będzie wyglądała podróż Joela i nastolatki oraz jakie okoliczności sprawią, że będą wspólnie przemierzać Stany. Spodobała mi się postapokaliptyczna scenografia, wszechobecny brud  i poczucie nadchodzącego okropieństwa. Twórcom udało się wprowadzić fajny, rzadko spotykany i udany klimat serialu. Chcę więcej!

 

I pamiętajcie – when you’re lost in the darkness, look for the light.

 

Poprzednio Warhammer 40k: Warpforge - oficjalny zwiastun demo Steam
Następny Dawn of War Spolszczenie i Szeroki ekran - Jak zaktualizować grę?