Spotkał nas niewątpliwy zaszczyt przetestowania gry Warhammer 40000 Darktide w wersji zamkniętej bety. Spędziliśmy kilkanaście godzin w weekend trwania testu i muszę powiedzieć, że przypomniałem sobie coś bardzo ważnego.
A dokładnie, przypomniałem sobie, jak bardzo uwielbiałem grę Vermintide 2, przy której spędziłem kilkaset godzin i napisałem masę poradników. Właśnie dzięki Darktide, niczym wielka fala przybyły wszystkie wspomnienia i te wspaniałe uczucia, kiedy to miotaczem ognia lub pistoletami spopielałem hordy szczurów oraz śmieci chaosu. Już to jako pierwsze powinno ładnie sugerować, z czym mamy do czynienia z Warhammer 40000: Darktide – to dalej stary dobry vermintide, z unikami, ślizganiem się po hordzie wrogów oraz wybiegami po zablokowaniu ataku wroga. To wszystko tu jest, tylko dotarliśmy do 40 milenium i parę zasad gry się zmieniło. Ale nie przesadzajmy.
Akcja gry Warhammer 40000: Darktide dzieje się w olbrzymim mieście Ulu, w którym żyją nieskończone miliardy ludzi. Właściwie cała planeta jest olbrzymim, zurbanizowanym miastem, gdzie tysiące warstw jedna nad drugą skrywają niesamowite tajemnice oraz całe metropolie, a większość ludzi tutaj nigdy nawet nie zobaczy światła słonecznego – te jest zarezerwowane dla tak zwanej elity – czyli oficerów czy też innych urzędników. My wcielamy się w rolę wyrzutków z oddziałów Gwardii Imperialnej – jako weteran, ogryn, psyker lub też zelota trafiamy do jednostki karnej, wysyłanej do najbrudniejszej i najbardziej niebezpiecznej roboty, jednostki zastępowalnej i przeznaczoną do roli mięsa armatniego – jak nam się nie uda, to kolejne tysiące więźniów czekają na swoją chwilę. Brzmi dobrze? Warhammer 40000 pełną gębą i klimat wylewa się z ekranu.
Zaczynamy od stworzenia postaci, co jest sporą nowością w serii – zamiast wcielania się w jednego z ikonicznych bohaterów, sami wybierzemy naszą historię, pochodzenie, rodzimą planetę (możemy być z Cadii) czy też nawet przewiny, za które trafiliśmy do batalionu karnego. Możemy także mieć parę postaci i w zależności od naszej chwilowej zachcianki, grać inną klasą, którą zrobimy od zera. Albo nawet możemy zrobić czterech ogrynów i każdego z nich wyposażyć inaczej. Jeżeli kiedykolwiek brakowało Wam możliwości zaczynania od nowa w Vermintide 2, to możecie o tym zapomnieć – teraz gra jest skonstruowana w taki sposób, by każdy mógł spokojnie zacząć od nowa.
Osobiście wybrałem rolę strzelca weterana i po krótkim samouczku, gdzie zrozumiałem, że mam do czynienia z tym co wcześniej poznałem, tylko będę mógł częściej postrzelać, ruszyłem na swoją pierwszą misję. Jako weteran miałem starego i wysłużonego lasguna i pierwszy raz chyba w serii nie narzekałem na braki amunicji. Miałem w zapasie też granaty, a moja specjalna umiejętność pomagała w celowaniu w głowy elitarnych wrogów. Rozumiecie już, jaka była moja rola w zespole? Ja ją poznałem po 5 minutach gry, a po 20 minutach wiedziałem też, że nie ma żadnego biegania samemu dla strzelca. Otóż horda zza pleców dosłownie w chwilę mnie zjadła i nie miałem nawet okazji się wycofać. Strzelanie szybkostrzelnym lasgunem jest skuteczne, a broń paradoksalnie nie przypomina latarki dostępnej gwardzistom i ładnie przesmaża nieopancerzone części wr0gów, a nawet pancernego wroga przy skupieniu ognia powali na ziemię. Moim celem było stanie za ogrynem i rozwalanie wrogów z dystansu, a także polowanie na elity by te zabić jednym headshotem. Dynamika w Darktide jest większa niż w Vermintide 2 i czeka nas bardziej dynamiczne rozprawianie się z elitami, z którymi wcześniej musieliśmy się trochę pomęczyć.
Te parę godzin rozgrywki w Warhammer 40000: Darktide sprawiło, że tytuł stał się najbardziej oczekiwaną grą tego roku. Wskoczył właśnie wyżej niż Homeworld 3 oraz God of War. Wiem, że będę uwielbiać te gry, ale to przy Warhammer 40000: Darktide spędzę kilkaset godzin i napiszę kolejne kilkanaście srogich poradników na każdy możliwy temat. Czeka nas dużo pracy żołnierzu, więc pakuj plecak i amunicję. Czekamy na rozkazy.
Brak komentarzy