The Last Oricru – Recenzja – Twoje wybory naprawdę mają znaczenie


Jak zapewne wiecie, jestem bardzo uczulony na wszelkiego rodzaju podróbki gier From Software. Wielu twórców próbuje zrobić trudną grę, ale nie potrafią zrobić nawet dobrej zwykłej produkcji, więc z jakiegoś powodu zabierają się za jeden z najtrudniejszych do zrobienia gatunków gier. Na szczęście, twórcy The Last Oricru podeszli do tematu inaczej.

The Last Oricru opowiada historię tajemniczej planety, która niedawno była świadkiem wielkiej wojny między frakcją Naboru oraz Szczuroludzi. Wojnę wygrali Naboru, a Szczuroludzie zostali zniewoleni. Ich nowi panowie jednak nie liczą się z życiem szczurów, często traktując ich gorzej niż śmieci, łatwo zastępywalne oraz bez żadnej wartości. My budząc się na tej planecie, zostajemy natychmiast zamordowani przez tajemniczą, zieloną istotę, by chwilę potem odrodzić się w klasztorze Naboru. Tam, zszokowani będziemy od samego początku popychani do różnych działań przez tutejszego patriarchę, jednocześnie dowiadując się bardzo niewiele o świecie. W taki o to sposób prezentuje się fabuła w The Last Oricru – nie mamy żadnego wstępu dotyczącego historii świata, jesteśmy rozbitkiem, który jakimś cudem odrodził się w innym miejscu wśród istot, które nie wiedzą nic o naszej śmierci. Mamy dziesiątki pytań, a wszyscy bardzo skąpo dzielą się tajemnica. To ważne w The Last Oricru, bo dzięki takim zabiegom od samego początku wsiąkamy w fabułę i chcemy dowiedzieć się czegoś więcej.

The-Last-Oricru-recenzja-filmiki-scaled
Na zbliżeniach podczas filmików widzimy, jak bardzo szczegółowa jest grafika. Wszystko zrobione na silniku gry.

Ale zdobywanie wiedzy nie będzie wcale proste, bo na dodatek twórcy od samego początku ostrzegają nas, że każdy nasz wybór może mieć długofalowe znaczenie. I muszę przyznać, że znam bardzo mało gier, gdzie ta informacja jest prawdziwa, gdyż w większości przypadków nasze wybory wpływają na niewielkie zmiany w fabule. W The Last Oricru jednak od samego początku będziemy zmuszani podejmować wybory, bez nawet podstawowej wiedzy o tym co robimy. W ten sposób gra będzie pokazywać konsekwencje naszych działań – już w pierwszych chwilach zabawy, jeden ze zniewolonych szczurów poprosi nas o apteczkę dla rannego przyjaciela. Co złego może się stać? Otóż parę chwil później dojdzie do buntu, większość obrońców Naboru zostanie wybitych do nogi, a nam przyjdzie zdecydować, czy pomożemy w szczurorebelii, czy też sprzeciwimy się jej, a szczur, który był dla nas przecież na początku taki miły i pomocny, wcale nie okaże się taki sympatyczny później. Zresztą przed samą rebelią dowiedzieliśmy się o okrucieństwach, które robiły szczury – zjadanie na żywca dzieci czy też znęcanie się na zwykłych, nieuzbrojonych obywatelach to standard w szczurorebelii. Jesteś pewien, że chcesz im pomagać? Ale z drugiej strony aroganccy Naboru od samego początku wykorzystują głównego bohatera, traktują go z góry i nawet żądają od niego specjalnego tytułowania wobec siebie. Warto tutaj wspomnień, że dialogi w grze są piekielnie dobre – nie ma tutaj typowej dla fantastyki sztampy, główny bohater oraz jego rozmówcy nie raz są cyniczni i same rozmowy wystarczają, byśmy mieli zarys tego, z jaką postacią rozmawiamy oraz jaki ma charakter.

The last oricru lokacje
Lokacje w grze są rozbudowane i pełne sekretów. Eksploracja daje mi masę frajdy, ten szczurek skrywa część zbroi potrzebną do pobocznego questa.

Mamy nawet system reputacji, który będzie pokazywał, jak bardzo dana frakcja nas lubi. Teoretycznie, bo dołączając do Naboru, parę chwil później otrzymałem dwie propozycje zdrady – jedną od marszałka, który chce żebym zniszczył katapulty, drugą od kupca, któremu zależy żeby wojna trwała, a sam jest przedstawicielem jakiejś tajemniczej frakcji oraz oczywiście od królowej, która chce, żeby walka na moście prowadzącym do miasta jak najszybciej się zakończyła. I nie chodzi tutaj o jeden wybór, ale o trzy – czy zabiję przywódcę szczurów, czy zniszczę katapulty wroga oraz jak zachowam się w kopalni, gdzie ponoć ktoś przetrwał. The Last Oricru można przejść parę razy i za każdym razem otrzymać absolutnie inną historię dokładnie tych samych wydarzeń – grając po drugiej stronie będziemy atakować zamek przez kanały, a rozłam frakcji będzie inny. Co ciekawe, nie tylko wybory zostały zaprojektowane w sposób kunsztowny, ale sam świat gry. W przeciwieństwie do wielu innych podróbek soulsów, The Last Oricru, bardzo poważnie podchodzi do tematu odradzania się głównego bohatera, odradzania się wrogów czy też nawet przywoływania innych graczy w trybie kooperacji. To wszystko jest wyjaśnione dokładnie w fabule.

Musimy być bardzo uważni z eksploracją, gdyż decyzje fabularne mogą zamknąć przed nami część lokacji.

Sama rozgrywka w The Last Oricru to trzecio osobowy souls, gdzie będziemy walczyć z wrogami za pomocą typowych, soulsowych mechanik. Jak zginiemy, to odrodzimy się w tutejszym ognisku, walczymy za pomocą silnego i słabego ataku, mamy parę zaklęć, które są powiązane z używanymi broniami. Robimy uniki, parujemy, czasami nawet blokujemy, a różne ataki mają różne przebicie na danej tarczy. Hitboxy są zrobione dobrze, zasięgi są odpowiednie, a wrogowie na tyle agresywni, byśmy musieli być ciągle czujni. Biją też mocno, ale w przeciwieństwie do wielu innych soulsów (jak np. Elden Ring) pasek życia ma tutaj sens i wrogowie nie będą nas zabijać dwoma atakami. Właściwie wszystkie mechaniki w grze są zaprojektowane w taki sposób, by gra była po prostu bardziej przystępna i wybaczające błędy w walce (bo w historii popełnimy ich sporo). Możemy wybrać poziom trudności standardowy lub też fabularny, a gra będzie nas ostrzegać, kiedy za wiele punktów przeznaczymy w daną statystykę i może się okazać, że zabraknie nam umiejętności do silniejszej broni, a przez to będzie nam znacznie ciężej w walce. Nie zrozumcie mnie też źle, gra jest dalej trudna, wrogowie są bardzo agresywni i biją mocno, do tego mamy stosunkowo mało miksturek, które słabo nas leczą. Jednak The Last Oricru nie ukrywa, że najważniejsza jest tutaj fabuła, a nie walka. Mogę tylko przyczepić się do kamery, która jest zbyt bardzo przytulona do bohatera i miejscami bardziej przeszkadza, niż pomaga. Przydałyby się jakieś ustawienia FOV albo możliwość lekkiego oddalenia kamery.

The Last Oricru skrywa także zagadki logiczne. Czasami musimy się natrudzić, by rozwiązać niektóre z nich.

The Last Oricru będzie podzielone na etapy, do których nie zawsze będziemy mogli się wracać, dlatego tym bardziej będziemy skupiać się na lizaniu ścian oraz szukaniu sekretów. A tych jest sporo i są rozmieszczone wszędzie. Ukrytych ścian nie znalazłem, natomiast jest tutaj sporo zagadek i sekretów, których rozwiązanie daje nam sporo satysfakcji. Bardzo szybko natrafimy na przykład na grobowiec, na którym są tajemiczne symbole, ale żeby je aktywować, musimy odnaleźć te na grobach kilkanaście metrów dalej. Żeby jednak dotrzeć do tego grobowca, musimy znaleźć ciało marszałka, który leży gdzieś w kanałach i oddać dla odpowiedniej osoby (bo też możemy podjąć inne decyzje). Widzicie jak wielowarstwowe są nie tylko wątki fabularne, ale nawet sekrety ukryte na mapach? Przy tej całej złożoności fabuły, niestety oberwało się bossom, którzy dla soulsowego fana nie będą stanowić żadnego wyzwania. Pierwszego bossa, olbrzymiego pająka bez imienia pokonamy praktycznie go okrążając, a kolejni bossowie będą niespecjalnie trudniejsi od tego. Dodatkowo gra posiada także parę niewielkich błędów technicznych, jednak nic, co zepsuje zabawę. Najgorsze póki co było złe oznaczenie przedmiotów w sklepie, gdzie oba wyglądały na lepszej jakości (miały ten sam kolor tła), a okazało się po kupieniu, że jeden z nich jest lepszej jakości, a drugi standardowej.

Normalnie takie porady mnie wkurzają, bo często w grach jest ich za dużo i tłumaczą najbardziej prozaiczne rzeczy jak dla debila. Tutaj jednak byłem pozytywnie zaskoczony i widać było podejście twórców do tworzonej przez nich gry.

Myślę, że The Last Oricru pokazało bardzo ważną rzecz. Możemy zgarnąć parę mechanik soulsowych, ale jednocześnie zbudować bardziej przystępną grę dla wszystkich i dodać sporo od siebie, w tym przypadku rozbudowaną warstwę fabularną oraz dziesiątki wyborów, które naprawdę rzutują na naszą przyszłość. The Last Oricru dało mi niesamowitą frajdę z ryzykowania oraz podejmowania różnych decyzji i szczerze mówiąc, nie bawiłem się tak dobrze z poznawania świata gry oraz podejmowania wyborów od czasów Gothic 2, a niewielkie problemy produkcji nie sprawiają, że mam ochotę rzucić ją w kąt. The Last Oricru jest dobrze przemyślanym i oryginalnym podejściem do kwestii gier fabularnych oraz soulsów. Naprawdę jest bardzo mało gier, gdzie nasze wybory naprawdę mają znaczenie. Jestem pewien że The Last Oricru przejdę jeszcze na pewno nie jeden raz.


Grę The Last Oricru na Playstation 5 do recenzji przekazał nam wydawca – PLAION Polska. Dziękujemy

Podsumowanie

Dawno żadna gra nie dała mi tak wiele frajdy z podejmowania decyzji, jak The Last Oricru.
Ocena Końcowa 8.0
Pros
- Intrygująca historia oraz świat przedstawiony
- Sensowne, jak na uniwersum fantastyczne, wyjaśnienie soulsowych mechanik
- Bardziej przystępny souls, który jednak dalej wymaga skupienia przy walce
- Wybory fabularne, które jak w mało której grze mają naprawdę znaczenie
- Świetnie zaprojektowane mapy pełne sekretów oraz znajdziek
Cons
- Zbyt duże zbliżenie kamery
- Parę niewielkich bugów
- Lekko rozczarowujący bossowie

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Na jakich warunkach przyznawane są bonusy bukmacherskie?
Następny Warhammer 40000: Darktide - Pierwsze wrażenia z zamkniętej bety!