Podsumowanie
Zabójcze Maszyny wpadły do kin bardzo niespodziewanie i pewnie tak samo niespodziewanie znikną. Trochę szkoda.
Zostawmy na razie temat zabójczo głupiej nazwy od której po prostu rozpocząłem się śmiać kiedy ją usłyszałem. Rozumiem że jest to bezpośrednie tłumaczenie oryginalnego tytułu książki – Mortal Engines, ale kurcze, jak to beznadziejnie brzmi.
Recenzja nie zawiera istotnych spoilerów fabularnych.
Film opowiada postapokaliptyczną historię przyszłości. W trakcie tzw. 60 minutowej wojny doszło do standardowego końca świata. Ludzie aby przetrwać, stworzyli mobilne miasta (dlaczego? nie mam pojęcia). Między miastami dochodziło do rywalizacji i większe zjadały mniejsze itp. Oprócz tego istniały także miasta handlowe oraz wydobywcze, przynajmniej o nich była wzmianka w filmie.
Historia skupia się na mieście Londyn. Olbrzym pałaszujący mniejsze miasta coraz bardziej głodnieje, gdyż wszystkie pobliskie kąski albo zostały zjedzone przez inne miasta, albo też po prostu zwiały gdzieś hen daleko. Takie miasta zostają wchłonięte do trzewi olbrzymich pojazdów i tam są rozbierane na części pierwsze, gdzie elementy służą do tworzenia nowych segmentów miast oraz jako zwykłe paliwo.
Bardzo spodobało mi się uniwersum wykreowane w filmie. Dobrze usłyszeliście, uniwersum. Film wspomina o różnych rodzajach miast, relacjach między nimi, wydarzeniami z przeszłości oraz tajemniczymi istotami oraz rasami które pojawiały się na przestrzeni dekad. Właśnie, dekad, ponieważ historia ma miejsce 1000 lat w przyszłości, mniej więcej w 3124 roku. W filmie jest dużo śmiesznych nawiązań do rzeczywistości, jest nawet komentarz dotyczący zaniku umiejętności pisania przez starożytnych (obraz wskazuje na zniszczony telefon komórkowy) lub krótka dygresja na temat żywności starożytnych która po 1000 lat dalej nadaje się do spożycia.
I szkoda że temat został potraktowany trochę po macoszemu. Jedna, dwie wzmianki i koniec. Oczywiście jest to tylko argument by sięgnąć po książkę, ale temat olbrzymich miast bardziej nada się na grę komputerową niż na film przygodowy dla dzieci. Już na samym początku seansu widziałem oczami wyobraźni grę, gdzie jesteśmy szefami małego miasteczka i naszym zadaniem będzie zjadanie innych miast lub z nimi handlowanie lub też wydobywanie surowców. Gra w stylu roguelike, najlepiej w koncepcji znanej z np. Sunless Sea. Grałbym bardzo intensywnie.
Zabójcze Maszyny to niestety bajka dla dzieci
Bardzo mnie zmartwiła informacja na stronie kina 13+. Jeszcze bardziej zaskoczyło to w połączeniu z nazwą filmu – ZABÓJCZE Maszyny. Okazało się jednak że film bardzo unikał zabójczości i brutalności, co mnie wybitnie denerwowało bo całość była poprowadzona w sposób nienaturalny (o ile można mówić o nienaturalności przy całej koncepcji tego filmu). Może bardziej nielogiczny? W każdym razie przez bardzo długi czas zapamiętam jedną z ostatnich scen filmu, kiedy to miało dojść do olbrzymiej bitwy między statkami powietrznymi, a właśnie miastem Londyn, a do niej nie doszło … no właśnie nie powiem czemu bo to będzie duży spoiler.
Kolejne problemy wyskakiwały jak grzyby po deszczu i wyglądało to trochę tak, jakby dla twórców skończył się budżet na efekty i zamiast robić olbrzymią bitwę – poważnie myślałem że będzie to scena godna władcy pierścieni w steampunku – to doszło do naprawdę niewielkiej potyczki. W filmie wspominano o wielu problemach jak np. niewolnictwo czy kanibalizm. Oczywiście nie są to rzeczy odpowiednie dla 13 letniego widza, więc na wzmiankach się skończyło. Nie chcę żeby pokazano sceny jedzenia ludzi jak w Walking Dead, ale bardzo chciałem żeby bohaterowie mieli realny problem z tymi procesami społecznymi żeby film mógł zaprezentować je jeszcze bardziej jednocześnie lepiej kształtując obraz tego brutalnego świata. Na sam koniec nie wiedziałem czy życie tutaj jest ciężkie przez niewolnictwo i głód czy też lekkie bo jednak wszyscy ze sobą handlują i prowadzą sielankowe życie, jakby film nie mógł zdecydować się czy jest mroczny czy też nie. Albo chciał być mroczny, ale żeby otrzymać PG 13 nie mógł taki być. Myślę że całość straciła na tym a nie zyskała.
Kolejnym elementem który jednak tym razem mi się spodobał w filmie Zabójcze Maszyny to cała steampunkowa otoczka sprytnie wplątana w klimat postapo. Miasta to miliardy zębatek, przekładni i różnych zardzewiałych mechanizmów dobrze nam znanych z tego nurtu a ich budowa jest dosyć chaotyczna i nie raz przekłada praktyczność nad elegancję. Sypiące się i jeżdżące olbrzymie miasta oraz niewielkie osiedla wyglądają fenomenalnie. W filmie padły też informacje o innych potężnych i agresywnych miastach, bo jedynym kolosem widocznym w filmie był właśnie Londyn. Będę gorąco liczył na kolejną część serii gdzie zaprezentowane będzie nam to uniwersum jeszcze bardziej, ale podskórnie czuję że cały projekt skończy jak np. Eragon oraz Gra Endera. Dwie bardzo średnie ekranizacje bardzo dobrych książek. Szkoda.
Podsumowanie
Wybawiłem się na początku seansu filmu Zabójcze Maszyny. Pozycja bardzo mnie zaciekawiła swoim światem, potem jednak cały szał zaczynał maleć i zaczynałem się zastanawiać czy twórcy na pewno wiedzieli co robili? Jednak wcale nie żałuje że poszedłem do kina. Fabularnie było nieźle, efekty specjalne pierwsza klasa, bohaterowie raczej mdli, ale ogólnie film będę wspominać pozytywnie. Szkoda tylko że na koniec zaczął on bardzo szybko tracić tempo i na jakości.
Brak komentarzy