Babcie – recenzja – film na Netflixie, który warto obejrzeć?!


Babcie

Czy Babcie są jednym z tych filmów na Netflixie, który warto obejrzeć? Zapraszam do recenzji!

Pierwszy raz od dawna nie wiedziałam na co się piszę przy oglądaniu filmu – nie czytałam opisu, nie obejrzałam zwiastuna, ani nie sprawdziłam ocen. Weszłam w „Babcie” w ciemno… i nie czuję się zawiedzona! Nie będzie to mój ulubiony tytuł, ale na pewno zostanie w mojej pamięci na jakiś czas. Nie wiedziałam, że to będzie film, który będzie w stanie mnie poruszyć. Dodatkowo okazuje się też, że jego historia oparta została na prawdziwych wydarzeniach! Scenariusz został zainspirowany prawdziwą historią Jody’ego Scaravelli i jego restauracji Enoteca Maria.

Fabuła opowiada historię Joe Scaravelli, granego przez Vince’a Vaughna, który po śmierci matki zostaje w zasadzie sam – sam ze swoim żalem, sam w domu pełnym wspomnień i sam ze porą sumą pieniędzy z ubezpieczenia. Joe przez całe dorosłe życie opiekował się swoją matką i babcią, a teraz nie wie, co ze sobą zrobić. Aby pozostać w pewnym kontakcie z matką, zaczyna gotować jej potrawy – makarony, zupy, a przede wszystkim próbuje odtworzyć jej słynny niedzielny sos. Po namowach przyjaciół, żeby zrobił coś ze swoim dziedzictwem, decyduje się otworzyć restaurację.

Babcie

Koncepcja tego miejsca opiera się na pragnieniu ludzi, którzy stracili członków rodziny, by jeszcze raz skosztować ich potraw. Zamiast zawodowych szefów kuchni, zatrudnia nonny- włoskie babcie, które tworzą menu i przygotowują posiłki. Pracując na co dzień jako mechanik, Joe angażuje swojego najlepszego przyjaciela Bruno jako budowniczego, a także jego żonę Stellę jako projektantkę wnętrz. Trudność polega na tym, że restauracja znajduje się na Staten Island, podczas gdy Joe pracuje w Bronksie. Tylko dzięki wsparciu znajomych z pracy bohater robi wszystko, co możliwe, żeby jego marzenie się ziściło… i udaje mu się to głównie dzięki (dość temperamentnym) babciom w kuchni.

Jednym z najważniejszych elementów Babć jest idea, że gotowanie niesie ze sobą historie własnych rodzin. Jedno danie dosłownie łączy w sobie pokolenia a jedząc je i przygotowując, podtrzymujemy historię. Film ostatecznie wyjaśnia dlaczego każda z kucharek Joe decyduje się dołączyć do restauracji – a każdy z tych powodów wynika z osobistych, często przykrych, doświadczeń bohaterek. Pomimo prawie dwóch godzin czasu antenowego, Babcie ani przez moment się nie dłużyły.

Babcie

Droga Joe’a z restauracją to sposób na uhonorowanie matki, na poczucie się bliżej niej i swojej nonny. W całym filmie widzimy retrospekcje, w których siedzi przy kuchennym blacie, kosztuje ich jedzenie i robi zakupy na targu. Wspomnienia bohatera o tych kobietach są nierozerwalnie związane z miłością, którą wkładały w karmienie rodziny. Całość to piękna historia, czasem tylko nadmiernie przesadzona patetyzmem, bo po jakimś czasie kolejne ujęcia sosu pomidorowego robiły się zbyt dramatyczne.

Właśnie kobiety w Babciach są kluczowe dla sukcesu filmu. Owszem, to głównie historia o żałobie, ale także opowieść, która przypomina widzom, żeby zadzwonili do swoich matek, wysłuchali historii starszych osób oraz, przede wszystkim, cenili wspomnienia dzielone przy stole. Morał historii jest prosty – jedzenie to wielki łącznik; to nasze kultury i historie, a prosty przepis na sos zawiera górę tradycji.

Misję zebrania babć – kucharek Joe zaczyna od najlepszej przyjaciółki swojej matki, Roberty (Lorraine Bracco – znanej z Ojca chrzestnego i Rodziny Soprano). Następnie zwraca się do Antonelli (Brenda Vaccaro), sąsiadki i zastępczej babci swojej dawnej koleżanki z dzieciństwa Olivii. W końcu do zespołu dołącza emerytowana zakonnica Teresa (Talia Shire – znanej z Rocky’ego i również Ojca chrzestnego). Ostatecznie, żeby dopełnić restaurację, Joe zwraca się do miejscowej fryzjerki Gii (Susan Sarandon), aby przygotowywała słynne desery swojej rodziny. Patrząc po nazwiskach, oczywiste jest, że mamy do czynienia z ikonami włosko – amerykańskiego kina.

Do tego, Roberta pochodzi z Sycylii, Antonella z Bolonii, a Teresa z Brooklynu. Dynamika miłości i nienawiści między Robertą a Antonellą na temat tego, które miasto rodzinne jest lepsze, była niezwykle zabawna i wydawała się bardzo prawdziwa. Włoski temperament został pokazany wielokrotnie i to jeden z najzabawniejszych elementów w Babciach.

Film nie opowiada tylko o Joem i jego przepracowywaniu żałoby. Każda z babć, które trafiły do restauracji, ma swoją własną historię. Łatwo było zwyczajnie pokazać, że te kobiety wnoszą ze sobą pokolenia historii poprzez swoje gotowanie, ale cieszę się też, że reżyser poświęcił czas, aby widzowie wiedzieli, kim one właściwie są. Roberta to kochająca matka, która jednak nie utrzymuje kontaktu ze swoimi dziećmi. Jest zbyt uparta, by przyznać się do błędu, a jej relacja z nimi stała się zbyt napięta. Antonella wciąż opłakuje męża, lata po jego śmierci. Potem są dwie kobiety, które nie są babciami, ale ich historie brzmią równie donośnie.

Teresa to emerytowana zakonnica szukająca powołania, które zapełni pustkę po opuszczeniu ślubów. Widzimy ją z innymi kobietami jako spokojną osobę, zazwyczaj rozjemczynię konfliktów a jej wspomnienia z gotowania w klasztorze wpływają też na propozycje do menu. Jak dowiadujemy się z jej historii, jej przejście na emeryturę niekoniecznie odbyło się w dobrych okolicznościach. Pokochała kobietę i przez to musiała opuścić Kościół. Gia to samotna kobieta, która nigdy nie szukała mężczyzny, ani nie budowała rodziny. Wyróżnia się spośród innych babć prowokacyjnym ubiorem i mocnym makijażem. Gdy kobiety komentują jej wygląd, otwarcie dzieli się tym, że jest osobą, która przeżyła raka piersi, a ładne wyglądanie jest dla niej, nie dla mężczyzny.

Babcie

Jeśli oczekujecie kulis otwierania i prowadzenia restauracji – tego w Babciach nie doświadczycie. Nie ma co się oszukiwać, większość filmu to przelane emocje, wspomnienia i trudy bohaterów. Aspekt biznesu kulinarnego jest poruszony w niewielkim stopniu, więc nie spodziewajcie się ABC jadłodajni. Osobiście, chciałabym zobaczyć więcej wątków firmowych – od pierwszych klientów innych, niż rodzina i przyjaciele bohaterów, po kolejne dostawy produktów, różne błędy, czy ostatecznie po środek sukcesu. Wydaje mi się, że właśnie to wybicie się restauracji potraktowane zostało po macoszemu. Reżyser przeszedł z finałowej kolacji przed zamknięciem, do jednej pozytywnej recenzji i następujących po niej ogromnych zysków.

Rozumiem, że to film w innym charakterze, ale gdy oglądamy głównego bohatera, który przez większość czasu zmaga się z wieloma problemami finansowymi (kredyty, refinansowanie domu, pożyczka u przyjaciół, itd.), który nagle przechodzi do odejścia z pracy, czy zakupu samochodu przyjacielowi, to czuć pewien niesmak. Jakby reżyser zorientował się, że musi się spieszyć z radosnym zakończeniem.

Babcie

To film o jedzeniu babcinego jedzenia, o rodzinie i wspomnieniach związanych z ulubionymi potrawami. Przekazałam to już kolejny raz i jeśli denerwuje Cię to przy czytaniu recenzji, muszę ostrzec, że film będzie dokładnie taki sam. To wielkoduszna, niespiesząca się historia o bogatej historii rodzinnej i jeszcze bogatszej kuchni, o tym, jak miłość, smaki i tradycje przesączały się przez pokolenia i zostały utracone w bazgrolonych przepisach i tych krewnych, do których nigdy nie dzwonisz, ale których koronnej potrawy nigdy nie zapominasz. To filmowa wersja uroczej rodzinnej kolacji i nie ma zamiaru być niczym innym.

Konsekwencją tego jest to, że prawdopodobnie po jakimś czasie zaczniesz się nudzić. Może mój mózg jest zbyt aktywny na takie propozycje i zwyczajnie nie może się wyciszyć, dlatego też momentami zauważałam u siebie brak zainteresowania ekranem. Z drugiej strony, może też sobie wyobrazić osobę, która wyciągnie z Babć wszystko, zwłaszcza jeśli przeżywa właśnie żałobę. Może ten film napełni kogoś nadzieją, może przekaże rodzinne ciepło, może pozwoli przeżyć pewne straty. Doświadczenie każdego z widzów może być inne.

Babcie to poruszający film o budowaniu więzi międzyludzkich. Czasami jest aż nazbyt sentymentalny, a mieszanie sosów pomidorowych również przestaje ekscytować po pewnym czasie. Ponad tym wszystkim, jest autentyczny. To po prostu serdeczna opowieść o tym, jak jedzenie łączy nas z naszą przeszłością i jak wspólne posiłki mogą leczyć rany żałoby. To też pewne przypomnienie o tym, że najprorze rzeczy w życiu często są najważniejsze. Nie jest to tytuł, który wywróci świat kinematografii do góry nogami, ale to dzieło, które dotknie serca widzów.

 

Zobacz też:

Poprzednio Indiana Jones i Wielki Krąg - Poradnik Osiągnięć - Jak zdobyć platynę?
Następny Jak Nintendo Switch łączy całą rodzinę