Battletech – Recenzja – 100 Ton Dynamiki


Wyobraźcie sobie dynamiczną grę turową. Taką gdzie akcja dzieje się szybko, jest cała masa efektów specjalnych oraz musimy podejmować wiele decyzji jednocześnie. Już to zrobiliście? Battletech taką grą nie jest. W grze, gdzie sterujemy mechami o wadze 30 – 100 ton, nie ma żadnej mowy o dynamice i szybkości. I dzięki temu właśnie Battletech tak bardzo przypadł mi do gustu że od tygodnia nie mogę przestać w niego grać.

 

PSST, nie chcesz czytać? Recenzję gry Battletech możesz także obejrzeć na Youtube:

Subskrybuj nasz kanał na YouTube

 

YouTube player

Battletech – o co chodzi?

Oczywiście w Battletech chodzi o mechy – gigantyczne, uzbrojone po zęby humanoidalne maszyny dowodzone przez Mechwarrior – elitę wśród żołnierzy. Gra toczy się w dalekiej przyszłości, kiedy to ludzie dawno już skolonizowali spory odcinek kosmosu. Niestety, czasy pokoju szybko się skończyły i doszło do potężnej wojny domowej. A my zostajemy wynajęci przez jedną ze stron konfliktu. Tak w skrócie prezentuje się fabuła gry Battletech.

Jako najemnik podejmujemy się różnych zadań, zbieramy środki, nowe mechy (niczym pokemony) i uzbrojenie. Całość gry można podzielić na dwa etapy – ekonomiczny i taktyczny. Najpierw zajmiemy się etapem taktycznym

Taktyka w BattleTech

Cała zabawa opiera się w głównej mierze na tym właśnie trybie. Kiedy podejmiemy się jakiejś misji, następuje przygotowanie oraz zrzut naszych mechów. Misje dzielą się na parę rodzajów, między innymi eskorta, zabójstwo lub wybicie wrogiej lancy (innej grupy mechów). Mimo pewnej powtarzalności misji, nie ma nudy. A to wszystko przez parę czynników. Po pierwsze, mapy są generowane na podstawie klimatu oraz systemu w którym się znajdujemy. Nie zauważyłem powtórek, więc ich pula musi być bardzo wysoka. Mimo że są raczej nudne (poważnie, pustynia i lasy nie oferują wielu walorów estetycznych), to jednak mogą zapewniać dodatkowe czynniki wpływające na bitwę. Przy wyższych poziomach misji, przygotowanie naszych mechów do jej wymogów staje się kluczem do zwycięstwa. Przykładowo, na pustyni mechy szybciej się przegrzewają, więc dobrym wyborem będzie zabranie wielu broni opartych na amunicji, które nie generują tak dużego przegrzania jak lasery.

Drugi czynnik to zmieniające się warunki bitwy i wynikająca z nich losowość. Nie raz było tak że misje na drugim poziomie trudności dokopały mi tak, że chciałem zamknąć mechy w garażu i pójść spać, innym razem misje na czwartym poziomie, mimo że były długie, to jednak mechy z którymi przyszło mi się mierzyć nie stanowiły wyzwania – czy to przez złe ustawienie względem siebie, czy też ze względu na ich uzbrojenie.

Grę toczymy w turach podzielonych na segmenty inicjatywy – najpierw zaczynają najszybsze mechy zwiadowcze i potem ze względu na ich ciężkość, następuje kolej na następne. Cała zabawa dzieje się na pięknych mapach, które jednak mogą męczyć swoją monotonią. Cieszą jednak często zbliżenia na mechy, dzięki czemu będziemy mogli podziwiać ich naprawdę niesamowite szczegóły. Im dalej w las jednak (im dłużej gramy), tym bardziej zaczynają one męczyć. Możemy zmniejszyć częstotliwość animacji w ustawieniach, jednak na dłuższą metę nie przyspieszy to naszego żelastwa. Jest to trochę męczące i niepotrzebnie zajmujące czas.

Ekonomia w BattleTech

Cała warstwa ekonomiczna, czyli to co robimy między misjami w Battletech, to jakaś pomyłka. Uszkodzenia mechów oraz naszych pilotów muszą być leczone i to wymaga czasu. Oprócz tego, musimy płacić comiesięczne opłaty związane z utrzymaniem mechów, statku oraz pensją dla pilotów. Wszystko to się składa na śmieszną sytuację – wszystkie uszkodzenia potrzebują czasu na naprawę, jednocześnie nie mamy czasu bo musimy płacić czynsz. To, ile pieniędzy mamy na ile miesięcy utrzymania jest oznaczone specjalnym wskaźnikiem. I teraz pytanie – czy będziecie wydawać pieniądze na bieżąco by kupować lepszy sprzęt dla mechów, czy też, tak jak radzi Michał Szafrański, zbudujecie poduszkę finansową i będziecie utrzymywać mechy w stanie bliskim złomowania aby tylko zabezpieczyć swoją przyszłość finansową.

Osobiście bardzo lubię czytać i słuchać Michała, więc zbudowałem poduszkę finansową na 12 miesięcy w grze 🙂

Nie zmienia to jednak faktu, że jest to mechanizm psujący całość doznań w grze – mogę przetrwać to, że walki nie są zbyt dynamiczne i są naszpikowane długimi animacjami oraz sekwencjami ruchu czy ostrzału. Jednak dodatkowy czas spędzony na planowaniu napraw oraz podróżowaniu między systemami jest niepotrzebnym mechanizmem. Nie raz będziemy powtarzać misję z uwagi na duże uszkodzenia naszych mechów – wtedy będziemy liczyć na łatwiejszych wrogów lub lepsze wyniki przy ostrzale przeciwnika. I po co to wszystko?

Fabuła w BattleTech

Fabuła w grze jest. I to właściwie tyle. Czemu ona została zaprezentowany w taki sposób? Nie wiem. Większość informacji dotyczących bieżącej sytuacji w fabule otrzymujemy podczas dialogów i beznadziejnych animacji. Postacie z którymi rozmawiamy nawet nie poruszają ustami, jest to wyjątkowo brzydka sytuacja. Fabuła jest nudna i niepotrzebnie rozpisana na wiele stron dialogów. A całość można umieścić w jednym zdaniu – dochodzi do przewrotu i księżniczka próbuje wrócić na tron. My jej w tym pomagamy. Koniec. Cała reszta jest nudna i totalnie nieangażująca. Postacie dodatkowe które spotykamy w fabule są tak szare i nudne że szkoda nawet pisać o nich.

I to jest przykre, bo cholernie dobrze mi się gra w Battletech. Ale tylko kiedy planuje uzbrojenie mechów, analizuje to co wróg może wystawić i sam dobieram sprzęt i pilotów odpowiednich do misji. Ten moment jest spoko. Naprawianie mechów, leczenie pilotów i czekanie czy uda nam się ich wyleczyć zanim zbankrutujemy jest niezbyt spoko.

Podsumowanie

Battletech to bardzo dobra turówka, która mimo nikłej dynami wciąga i wymaga od nas coraz więcej. Niepotrzebne jednak elementy ekonomiczne bardzo psują ogólne doznania. Naprawdę nie wiem po co było tworzyć te mechanizmy. Można było je wyciąć i wsadzić w oddzielną grę. Wtedy fani turówek wiedzieliby co wybrać, a fani gier ekonomicznych także znaliby swój target. I wszyscy byliby szczęśliwi. Battletech to nie jest symulator kierowania bandą najeminków. Ale bardzo próbuje nim być.

Nie będę ukrywać, gra zyskuje w trakcie rozgrywki. Potem jesteśmy bardziej niezależni finansowo (o ile zbudowaliście dobrze swoją poduszkę) i możemy bardziej szaleć. Strat jest także znacznie mniej, bo wiemy co z czym się je i łatwiej nam unikać uszkodzeń. Ciężko jednak się przebić przez pierwsze misje kiedy ciągle balansujemy na granicy bankructwa. Po co te całe finanse?   Gra zyskałaby znacznie więcej gdyby między misjami otrzymalibyśmy szybsze przygotowanie do kolejnych zrzutów.

 

Poprzednio Avengers: Wojna bez Granic - Recenzja - Koniec Bohaterów
Następny Tiny Epic Quest - Recenzja - Mała nuda na długi wieczór