The thing is, I was born brilliant, born bad, and a little bit mad. I’m Cruella.
Kina wreszcie się otworzyły. Jako para stęskniona za seansami w dużym formacie, udaliśmy się do kina na wg mnie jedną z ciekawszych premier tego roku (swoją drogą, myślicie, że nowy Bond wreszcie zawita do kin? 😉 ).
Recenzja może zawierać spoilery fabularne.
Cruella jest produkcją komediowo – kryminalną, przynajmniej zdaniem producentów. Z kryminałem uważam, że tak średnio, z komedią zresztą też, jednak momentami faktycznie się uśmialiśmy. Oczywiście jest filmem opartym na dziecięcej powieści 101 Dalmatyńczyków, i pozostałych adaptacjach tego tytułu – z tym, że jest ich prequelem. Odpowiada na pytanie skąd wzięła się Cruella i dlaczego Cruella (WHY IS GAMORA?!). Akcja rozgywa się w latach 70. w Londynie, akurat w trakcie rozwoju punkrockowych subkultur. Właśnie ten punkowo/rockowy element dodaje filmowi smaczek. Jest czymś, co przyciągnęło mnie jak magnes i utrzymało przy ekranie.
Film opowiada historię Estelli – zaczynając od jej buntowniczej młodości, szkolnych potyczek i coraz większych kłopotów, które sprawia w szkole. I właśnie wskutek młodzieńczych poczynań zostaje wydalona ze szkoły i wraz z matką udają się do Londynu, gdzie perspektywiczna kariera Estelli ma ruszyć z kopyta. Bo dziewczynka nie jest zwyczajnym dzieckiem – to młody geniusz z zamysłem do projektowania ubrań, szycia i doskonałym wyczuciem smaku.
Kwestia modowa właśnie często poruszana jest w filmie: Estella/Cruella projektuje i tworzy ubrania, Artie prowadzi sklep z modowymi perełkami i minionymi kolekcjami high fashion, sama Baronowa jest „mistrzynią” w swoim fachu – głównie dlatego, że jej firma oparta jest na projektach i pracach innych osób, nie jej. Tu właśnie doszło pomiędzy nami do sporu – osobiście uwielbiam klimaty fashion, Adixa zupełnie to nie interesuje. Zupełnie nie zwrócił uwagi na modę lat 70., na punkrocka, na styl bohaterów, co wg mnie było jedną z ważniejszych kwestii filmu. Takie „szczególiki” dały mi dużo radości z oglądania.
Genialne były sceny, w których Cruella okazywała się Baronowej w czasie jej najważniejszych wieczorów modowych. Sam zamysł z kreacjami, przebraniem (bardziej odkryciem), makijażem i wszystkimi akcjami przyjaciół Estelli był moim ulubionym elementem filmu.
Adix z kolei skupiał się nie na obuwiu bohaterów (bardzo fajne trampki Estelli, które później zmieniła na ciężkie glany 😀 ) a na pracach kamery. Bardzo podobały mi się płynne przejścia kamery, sceny z perspektywy pierwszej osoby w sklepie Liberty, późniejsze w czasie akcji włamaniowych Jespera i Horacego. W ogóle cała scena z kradzieżą naszyjnika była majstersztykiem. Muzycznie też było całkiem OK – dostaliśmy kilka klasyków: Bee Gees, the Doors, Tina Turner, The Clash, które bardzo umiliły seans.
Podobała mi się muzyka, charakteryzacja, kostiumy, praca kamery. Co mi się nie podobało?
Gdzieś widziałam, że Cruella mogłaby nosić tytuł „Joker ubiera się u Prady” i chyba muszę się z tym zgodzić – momentami aż bije po oczach podobieństwem do filmu „Diabeł ubiera się…”. Zwłaszcza postać Pani Baronowej wydawała się być szczególnie inspirowana pierwotnym „diabłem”. To oczywiste nawiązanie jednak trochę mi przeszkadzało. Nie chodzi mi o charakter postaci, bo on faktycznie jest podobny, chodzi mi o mimikę, gestykulację, pozy… jakbym gdzieś wcześniej je widziała. Z drugiej strony mamy do czynienia z aktorkami absolutnej czołówki kinematografii, wielokrotnie docenianymi topowymi nagrodami, kilkukrotnymi zdobywczyniami Oskarów – obie Panie na pewno znają się na fachu. Emma Thompson jednak – moim zdaniem – odrobinę odstaje od Meryl Streep.
Nie podobało mi się odkrycie plot twistu, sposób w jaki Cruella dowiedziała się prawdy o swoim pochodzeniu. Wydało mi się to dosyć oczywiste i infantylne. Szczerze mówiąc im dłużej trwał film, tym więcej się nudziłam i rozglądałam po sali. Adix pod koniec siedział już zupełnie niepocieszony. Pod koniec wszystko stało się już zrozumiałe, dziwactwa bohaterów przestały zaskakiwać a żarty przestawały śmieszyć.
Niemniej jednak, Cruella 2021 jest filmem dobrym i wartym obejrzenia. Nie sądzę, że obejrzę go kilka razy i zdecydowanie nie wedrze się do mojej listy ulubieńców, ale czasu w kinie w żadnym wypadku nie uznaję za stracony. To ciekawa, momentami zabawna produkcja, która czerpie inspiracje z kultowych wersji. Mnie się w większości podobało, jednak męska część widowni (Adix w fotelu obok) odrobinę przynudzała i przysypiała.
Filmowi, który premierę w Polsce zaliczył pod koniec maja, już zapowiedziano kontynuację. Cruella okazała się sukcesem Disneya. Mieliście już przyjemność spędzić kilka chwil w kinie? A może jesteście też po seansie Cruelii? Koniecznie dajcie znać w komentarzu, co myślicie o tym filmie 😉
PS. Odpowiadać na tytułowe pytanie nie będę, to Disney 😉
Brak komentarzy