Wszelkiej maści odświeżenia, remake czy inne remastery starych gier ostatnio nie mają dobrej passy. Destroy All Humans! jednak może stanowić solidny wyjątek od tej niechlubnej reguły.
Nie raz w tym temacie dochodziło do absolutnie kuriozalnych sytuacji. Dobrym przykładem będzie, kiedy to Ubisoft wydał odświeżoną wersję kultowej gry Heroes of Might and Magic III i szybko się okazało, że dużo lepszą wersję można otrzymać po prostu za pomocą fanowskich rozszerzeń, które dodatkowo wspierały fenomenalne rozszerzenia do tej gry, bez których najwięksi fani nie wyobrażali sobie rozgrywki. Coraz bardziej ucierał się w przekonaniach graczy przeświadczenie, że każdy kolejny remake czy inny remaster to po prostu zwykłe skoki na kasę, kiedy bierze się stary tytuł i po prostu daje mu się nową grafikę. Nie dotyczy to jednak wszystkich tytułów, bo np. takie gry jak Resident Evil 2 czy też Final Fantasy VII pokazują, że można to zrobić bardzo dobrze. Do tej grupy zacnych odświeżonych gier może śmiało dołączyć Destroy All Humans! Recenzja może zawierać spoilery fabularne.
Recenzję możecie też zobaczyć na YouTube. Dziękuję za subskrypcje 🙂
W Destroy All Humans! wcielamy się w rolę Crypto-137, który wyrusza na ziemię w dwóch celach. Po pierwsze, musi odnaleźć zaginione DNA, które jest gwarantem przetrwania rasy Furgonów, do której należy Crypto. Po drugie, jego celem jest poznanie informacji na temat tego, co się stało z Crypto-136, czyli klona który został wysłany wcześniej na zwiad. Tak naprawdę jednak Furgoni chcą uzyskać władzę nad niebieską planetą i obalić lub też przejąć rząd Stanów Zjednoczonych. Fabularnie większość tych rzeczy już gdzieś widzieliśmy. Gra jest bardzo humorystyczna i nawiązuje do dziesiątków dzieł popkultury. Muzyka jest inspirowana wyraźnie Archiwum X, jedna z broni plazmowych po zabiciu wroga pozostawia po nim sam szkielet (Marsjanie Atakują, ale to jest świetny film), a dowódca Furgonów który nam wydaje rozkazy usilnie stara się nie nazywać atakujących nas agentów Facetami w Czerni, korzystając z takich określeń, jak Faceci w Ciemnych Mundurach czy też goście w niekoniecznie czarnych marynarkach. Ci sami zresztą korzystają z futurystycznych broni, które dziwnie przypominają te z kultowego filmu. Raz strzelał do mnie gość z małym pistolecikiem, który robił naprawdę wielkie bum. Od razu mi się przypomniał świerszczyk z oryginalnego filmu.
Wróćmy jednak do samej rozgrywki. Gra jest podzielona na szereg misji odbywających się w różnych lokacjach, które dodatkowo możemy eksplorować by robić dodatkowe zadania na gwiazdki takie jak apokalipsa czy też uprowadzenie. W trakcie wykonywania każdego zadania czy po prostu poprzez wyrywanie ludziom mózgów, będziemy zdobywać fragmenty kodów DNA, które są naszą walutą do ulepszania arsenału Crypto oraz jego statku kosmicznego. W ramach kończenia kolejnych misji fabularnych otrzymamy coraz więcej fajnych zabawek, takich jak działo elektryczne czy też sonda analna ułatwiająca nam pozyskiwanie mózgów z ludzi. Nasz spodek kosmiczny natomiast może siać zniszczenie za pomocą takich arcydzieł zniszczenia, jak promień zagłady czy też działo soniczne.
Dodatkowe zadania to klasyka wśród klasyki. Będziemy porywać krowy z pól czy też po prostu latać spodkiem kosmicznym i niszczyć miasto w wyznaczonym czasie. Im lepiej nam pójdzie, tym więcej DNA otrzymamy, ale i tak by zdobyć najwięcej gwiazdek będziemy potrzebować większości, jeżeli nie wszystkich ulepszeń. Przykładowo nie udało mi się ukończyć z najlepszym wynikiem większości pościgów za uciekającym dronem bez pełnego ulepszenia naszego odrzutowego plecaka. Z drugiej jednak strony, rozwalanie miast statkiem kosmicznym to niesamowita frajda i potęga sama w sobie. Latanie sobie nad miastami i niszczenie całych dzielnic za pomocą jednego strzału, który pozostawia piękne ruiny poprzedzone licznymi wybuchami jest po prostu cudownym przeżyciem, które ciężko mi nawet porównać do jakiejkolwiek innej gry.
Dialogi które nam towarzyszą przez całą zabawę także stanowią niesamowitą jakość samą w sobie i powodowały, że bez przerwy uśmiechałem się do siebie. Wszystko dodatkowo potęguje fakt, że nasz Crypto potrafi czytać w myślach i dowiadujemy się wiele wyjątkowo durnych myśli, tych głupich małp, np. sekretarki, która zastanawia się z kim musi pójść do łóżka by otrzymać awans lub też żołnierza, który jest samotnym strzelcem, tak samotnym że płacze w duszy. Oczywiście podczas walki także słyszymy różne ciekawe teksty, głównie przywodzące na myśl kultowe filmy akcji jak Strażnik Teksasu czy inne Rambo. Brakowało tylko kultowego get to the choppa. W każdym razie przez całą grę ludzie mylą kolor skóry Crypto nazywając go zielonym ludkiem, czym doprowadzają go do szału albo nazywają go komunistą. Bo przecież za całe zło świata odpowiadają komuniści, prawda? Towarzyszą nam nawet takie okrzyki ludzi jak „They want to destroy our way of life!”. Gdzieś w tle przewija się więc ciągle temat propagandy i strachu przed komunistami.
Niestety, sama gra jest bardzo krótka. Luźna rozgrywka, gdzie nie wykonałem wszystkich zadań dodatkowych i miałem prawie w pełni rozwiniętą postać zajęła mi około 8 godzin. Po zakończeniu zabawy mogłem wracać do różnych lokacji by kontynuować rozwałkę czy też wykonać pozostałe zadania dodatkowe. Czułem jednak lekki niedosyt po zakończeniu głównego wątku fabularnego i liczę, że w przyszłości twórcy zdecydują się na odtworzenie także kolejnej części tej gry. A szkoda, bo gra posiada bardzo fajny, wyczuwalny klimat podboju świata. Misje które wykonamy nie tylko będą polegały na rozbiórce otaczających nas budynków i pozyskiwaniu mózgów z niewinnych ludzi. Będziemy także wykonywać misje szpiegowskie, gdzie nie będziemy mogli zostać odkryci. Crypto posiada cały wachlarz narzędzi, które pomogą mu w takim działaniu. Oprócz tego niektóre misje będą polegały na typowej walce propagandowej – będziemy próbowali przejąć stacje telewizyjne czy też przeszkodzić w transmisjach propagandowych rządu USA.
Podczas rozgrywki walczymy także z bossami, niestety jest ich bardzo niewielu. W sumie pokonaliśmy trzech bossów: generała w mechu, roboprezydenta i nemezis która od samego początku zabawy rzuca kłody pod nogi atakującym ziemię Furgonom. Tylko pierwszy boss dał mi naprawdę solidną satysfakcję z walki. Drugi, z którym walczyliśmy w spodku był irytująco prosty, kiedy zrozumieliśmy jak można go pokonać za pomocą jednej broni, a ostatni posiadał wyjątkowo głupie ataki. Mogła ona np. zacząć skakać wokół Furgo, by próbować zniknąć mu z oczu. Robiła to wyjątkowo nieudolnie, przez co wcale nie było ciężko ciągle mieć ją na celowniku, co powodowało że po prostu znikała nam sprzed oczu by pojawić się na drugim końcu mapy i zaczynała się leczyć. Bez sensu, zwłaszcza że dodatkowo miała mocną tarczę, którą należało zniszczyć by zadać obrażenia dla wroga. Graficznie także gra nie wygląda najlepiej, chociaż gra ma swój klimat, to zdecydowanie można było zadbać o więcej efektów graficznych. No ale nie może być idealnie, prawda?
Destroy All Humans! to idealna gra na raz, która da nam bardzo fajną rozgrywkę, pełną fantastycznego humoru oraz z naprawdę ciekawym wątkiem fabularnym, który docenią zwłaszcza fani science fiction. Gra praktycznie nie miała wad, z wyjątkiem słabych bossów, a nawet jeśli, to żadna z nich mocno mnie nie irytowała. Zdecydowanie warto zagrać w Destroy All Humans! bo jest to po prostu przyzwoity i nawet dosyć oryginalny tytuł w dzisiejszych czasach open worldów i innych sandboxów czy też battle royale. Gorąco Polecam.
Podsumowanie
Pros
- Świetnie napisane dialogi
- Klimat podboju świata oraz prowadzenia przedstawiciela wyższej rasy do walki z małpami
- Dziesiątki nawiązań do kultowych filmów
- Dodatkowe zadania dające niesamowitą frajdę
- Niesamowita potęga podczas latania spodkiem kosmicznym
Cons
- Wyjątkowo irytujący ostatni boss
- Graficznie mogła wyglądać lepiej
Brak komentarzy