Witajcie 🙂 Big Bad Dice się rozwija, a pomysły wypływają uszami. Wobec tego ja dałam ujście swojemu pomysłowi, jakim jest napisanie opowiadania. Zainspirowała mnie gra Ashes – Odrodzenie z Popiołów. Tekst poddaję Waszej ocenie!
Zgliszcza. Mroczny, owiany tajemnicą świat Argaii. Na nieboskłonie nie widnieje ani jedna gwiazda, która mogłaby wskazywać drogę do ocalenia. Wokół nas błoga cisza i ciemność, której tak bardzo się wszyscy lękamy, ale dopiero teraz przyszło nam się z nią zmierzyć, stanąć oko w oko z wytworem, który tak naprawdę siedzi w naszej głowie i szepce najgorsze scenariusze. Scenariusze, które nawet strach wymówić.
Przerażenie powoli drepcze po naszych ciałach, ciężko stąpa po głowie, zatrzymuje się na gardle, które automatycznie zasycha, a następnie wiąże węzłem nasze jelita, tak samo, jak wiąże się linę niezbędną do kary śmierci. Nogi odmawiają posłuszeństwa, chciałoby się cofnąć, albo w najgorszym wypadku przycupnąć pod jakimś obumarłym drzewem i zostać.. być może na wieki. Jednakże serce rozkazuje coś innego. Czeka nas piekielna walka z samym sobą. Cholerny, wewnętrzny dysonans. I mimo, że wydaje się, że to senna mara, jakiś koszmar; trzeba przez ten koszmar przejść.
Przynajmniej korony drzew rozchylając swoje gałęzie, wydają się być jakimś pocieszeniem w tej drodze przez mękę. Niebo przykryło się czarnym płótnem, błyskawice je rozrywają tworząc trudno gojące się rany, z nieba jątrzy się krew. Idziemy, a drzewa jakby pomagają, osłaniając nasze głowy przed tymże deszczem. Ciężkie krople spadają z pluskiem na ziemię, zdaje się, że odżywiają ją chodź trochę. Kilka kroków za nami, jest już lepiej, strach mija aczkolwiek odchodzi bardzo powoli, mijamy jakieś krzaki z dziwnymi fioletowymi owocami. Ziemia się zatrzęsła, rozchyliła aby dać ujście kroplom czerwonego deszczu.
Idąc cały czas towarzyszy nam wrażenie, że ktoś nas śledzi, że coś za nami podąża. I dyszy przeraźliwie. Oddech tego czegoś odbija się od drzewa do drzewa, i niesie się echem przez owianą już i tak grozą ścieżkę. Zatrzymaliśmy się na chwilę, ale nie na złapanie tchu. Postanowiliśmy porozglądać się przez chwilę, zlokalizować te straszne odgłosy. A może to jest tylko w naszych głowach? Może to otoczenie tak nas działa? Tak czy inaczej lepiej iść dalej z właśnie takim przekonaniem. Robi się jaśniej, niebo już nie jest w odcieniach czerni tylko szarości. Ale te dziwne stworzenia dalej za nami kroczą, a gdy tylko zwalniamy kroku, lub zatrzymujemy się znikają gdzieś w czeluściach mroku. Dziwne. Jakby wykluły się z tych kropli krwi spadających z nieba.
Przed nami widać, że ścieżka wypuściła swoje odnogi w różne strony świata, teraz nie wiadomo, która z tych ścieżek będzie tą właściwą. Chociaż na górze widniej, nawet gwiazdy odważyły się wyjrzeć, jedna z gwiazd, będzie nas prowadzić miejmy nadzieję ku lepszemu światu, już bez lęku. Gwiazda pruje po niebie, widać tylko błysk, wybrała drogę na wprost. Mijamy drzewa, które nas pozdrawiają delikatnym skinieniem głowy, które wywołuje szelest. Jednak mimo szelestu listowia na drzewach, w tyle słychać jakieś podejrzane odgłosy, jakby stukot czyichś stóp, coraz głośniejszy zresztą. Jest coraz bliżej i bliżej… a my stykamy się ze sobą tułowiem, żeby ewentualna obrona była łatwiejsza i czekamy, w niepokoju czekamy.
Bestie niszczyły wszystko, zamieniały w zgliszcza miasta, tratowały lasy, wypijały wodę z mórz, tak cenną do przeżycia. Ludzie z miasteczek nie mieli dróg ucieczki. Chowali się więc tam gdzie się dało, najczęściej w warowniach miast. Byli w miarę bezpieczni, z bliskimi, jednak bez środków do egzystencji, bez możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb fizjologicznych. A bez tego przeżyć się nie da. Nienawistne stwory dalej robiły swoje.
Musimy pomóc tym ludziom, teraz wizja przyszłości malowana jest w tak czarnych barwach, jak te płótno na niebie. Każdy z nas jest obdarowany niesamowitymi zdolnościami, każdy z nas to indywiduum. Ale gdy wspólnie połączymy nasze siły, zapłonie ogień zwycięstwa. Postanowiliśmy wspólnie użyć Wielkiej Czystki, i rozprawić się z Chimerami. Czasem pojawiały się wątpliwości, przebijały się myśli żeby się wycofać i zostawić ludzi na swoją łaskę. Jednak każde z nas w skupieniu przywołało pomocników, to również za ich zasługą udało się poczuć smak zwycięstwa. Firana utkana z zaklęć zawisła nad całym miastem, Strach przeplatał się z setką ostrzy, które godziły Chimery w sam środek serca. Bestie wydawały ostatnie tchnienia. W ich stronę pofrunął Ostateczny Krzyk. A Syrena z Pochmurnego Morza rzucając Współodczuwanie chciała żeby poczuły ból, jakiego jeszcze w życiu nie miały okazji czuć. Niesamowity Snajper z Wichrogrodu dokończył dzieło i euforia wraz z poczuciem bezpieczeństwa na nowo wypełniły miasteczko. A jego drzwi do przyszłości znowu są otwarte. W zamian za nasz bohaterski ale altruistyczny czyn zostaliśmy mianowani Odrodzonymi.
Wprowadziliśmy ludzkość w nową, złotą erę. Jednak zła passa wróciła. Siła z której czerpaliśmy magiczne moce słabnie, z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej a nasze serce zaczął wypełniać mrok, a wraz z nim żądza władzy, posiadania wszystkiego, nienawiść, chęć negatywnej rywalizacji. To jest silniejsze od nas, nie dało się nad tym zapanować ani w żaden sposób przejąć kontroli nad czarną stroną mocy. Teraz w naszych głowach nie ma już wcześniej wspomnianego lęku, jego miejsca zajęła chęć zniszczenia w bestialski sposób swoich towarzyszy, ponieważ tylko to może dać szansę na odbudowanie brakującej cząstki swojej mocy. Będziemy walczyć, walczyć tak długo, aż wyłoni się ten jeden, jedyny, niezapomniany, najlepszy. I to właśnie on zapoczątkuje nowy nurt i poprowadzi niebo ku światłości, świat ku lepszemu życiu a ludność nakłoni do wszechogarniającej dobroci.
Brak komentarzy