Homeworld: Remastered – Recenzja – Klasyka dalej na topie!


W oczekiwaniu na Homeworld 3 postanowiliśmy przypomnieć sobie klasyczną, a właściwie odświeżoną klasyczną pozycję, czyli Homeworld: Remastered, które zawiera odświeżoną drugą część serii oraz gruntownie przebudowaną pierwszą grę. Jak się zestarzała odświeżona edycja z 2015 roku? Zapraszam do recenzji.

Zaczynając od historii, odświeżone gry Homeworld niczym się nie praktycznie nie różnią od oryginału i dalej będą opowiadać historię bohaterki Karan S’jet, która poświęca swoje życie, by połączyć się z potężnym statkiem matką będącym głównym bohaterem kultowych gier. W pierwszej odsłonie Higarianie odkrywają tajemnicze urządzenie oraz koordynaty swojego prawdziwego domu i próbują tam dotrzeć, a w drugiej będą odpierać atak potężnego imperium na ich planetę. W teorii dwójka skończyła się tak, że nie za bardzo widać było pole do popisu dla kolejnej części, z uwagi na epickość oraz końcowość całej historii, która swoim ogromem przypominała końcówkę Mass Effect: Legendary Edition. Twórcy jednak znaleźli sposób na trzecią część, ale o tym porozmawiamy innym razem, prawdopodobnie przy premierze trójki. Tak czy inaczej historia Homeworld: Remastered nic się nie zestarzała, nie nabrała żadnego kiczu, a epickość oraz mistycyzm wylewający się z ekranu jest po prostu niemożliwy do porównania z jakąkolwiek inną grą.

Homeworld: Remastered - Recenzja - Czy warto zagrać w 2024 roku?

Nie bądź elf, dej suba!

Sama rozgrywka także jest innowacyjna nawet na dzisiejsze czasy, bo tak naprawdę nikt nie zrobił lepiej nawigacji w trójwymiarowym kosmosie, niż obie części Homeworld. Mamy do czynienia ze strategią czasu rzeczywistego, w której będziemy kierować naszym statkiem matką. Ten potężny okręt (albo statek, bo statek matka nie posiada praktycznie żadnego sensownego uzbrojenia i słabo nadaje się do czystych operacji bojowych) jest w stanie budować całe flotylle różnych okrętów, zaczynając od wszelkiej maści jednostek jedno i dwuosobowych, jak myśliwce i bombowce, przechodząc przez większe i lepiej opancerzone korwety, nie zapominając oczywiście o fregatach będących siłą napędową naszej floty i wreszcie kończąc na okrętach liniowych takich jak lotniskowce i niszczyciele, wokół których, zgodnie z nazwą, skupiają się pozostałe jednostki floty.

Starcie wśród pyłu, który chroni nasze okręty przed nadmiernym promieniowaniem

Monumentalizm bitew i liczby jednostek, które widzimy na ekranie idealnie pokrywa się z fabułą gry i będziemy prowadzić nasze floty do potężnych potyczek, które wstrząsną posadami wszechświata. Ale nie będziemy walczyć tylko z flotami wroga, przyjdzie nam też zmierzyć się z bardziej magicznymi wrogami. Czy to będzie statek widmo przejmujące nasze silniejsze jednostki, czy też tajemnicza sekta nie pozwalająca opuścić swojego układu planetarnego. A czasami będzie także bardzo prozaicznie i po prostu po ucieczce wylądujemy w samym środku deszczu meteorytów i naszym celem będzie obronić statek matkę przed zniszczeniem. Każda misja w Homeworld: Remastered jest absolutnie wyjątkowa i niepodobna do żadnej wcześniejszej. Czasami nawet żałowałem, że nie było więcej standardowych misji typu tu jest statek matka wroga i go rozwal bez żadnego kombinowania po drodze.

Szyki naszych jednostek w Homeworld napawają nas dumą

To czym zasłynął Homeworld: Remastered jest tak zwany dynamiczny system poziomu trudności. Każda kolejna misja jest efektem naszych działań w poprzednim zadaniu. Liczba okrętów, poznane technologie, zużyte surowce czy nawet przejęte jednostki wroga zostają z nami w następnym zadaniu. Twórcy mieli więc ciężki orzech do zgryzienia, bo jak wyskalować poziom trudności w taki sposób, by kolejne zadania nie były zbyt łatwe dla wprawnego gracza, na przykład używającego tak zwanych Salvage Corvette, które pozwolą przejąć okręty wroga niskim kosztem, a jednocześnie gra była zjadliwa dla nowych graczy. Wpadli więc na pomysł dynamicznego systemu poziomu trudności, który rozumiem dlaczego został wprowadzony, ale nie jestem fanem tego rozwiązania. Niektóre misje skalują się do jakiś potężnych wyzwań, które wymagają od nas strasznego kombinowania. Przykładowo w jednej misji nakradłem fregat  wroga, a w kolejnej, kiedy musiałem ratować kapsuły kriogeniczne zanim zostaną zniszczone, stanąłem przeciwko potężnej flocie wrogich fregat, znacznie lepszej niż moja obecna flota. Do tego bardzo polepszyło się AI przeciwnika i teraz zaczął w pierwszej kolejności rozwalać moje Salvage Corvetty, które nie tyle służyły do kradzieży jednostek wroga, co uratowania też kapsuł, więc miałem dosyć spory problem w tej misji, zwłaszcza, że całość rozstrzygała się w może 5 minut od startu misji, więc nawet nie znalazła się przestrzeń na przygotowania.

Nie wiem co robiłem nie tak, ale przy przejściu obecnym gry ciągle mi brakowało surowców, a wcale tak nie szalałem z jednostkami.
Nie wiem co robiłem nie tak, ale przy przejściu obecnym gry ciągle mi brakowało surowców, a wcale tak nie szalałem z jednostkami.

Jeżeli chodzi o oprawę audiowizualną, to co tutaj dużo mówić – Homeworld: Remastered jest grą przepiękną. Nawet po prawie 10 latach od premiery kosmos robi piorunujące wrażenie, a szczegóły okrętów są po prostu niewiarygodne. Skala misji jest olbrzymia i w tle nie raz pojawią się jakieś obiekty, gargantuiczne wraki czy też inne obiekty, które sprawiają, że nawet operując potężnymi jednostkami z dziesiątkami tysięcy osób na pokładach czujemy się mali. To samo tyczy się udźwiękowienia i to, co zrobili twórcy w Homeworld: Remastered jest czymś niesamowitym. Oprócz bardzo charakterystycznego soundtracka, którego nie zapomnicie nigdy po tym jak zagracie w grę i od razu przypomnicie sobie wszystkie nutki jeżeli wrócicie do Homeworld: Remastered po 10 latach, to warto pochwalić też dźwięki kosmosu. Fokusując kamerę na grupie jednostek będziemy słyszeć niezrozumiałe pomruki z radia, a jeżeli przybliżamy kamerę do jednostek wydobywczych usłyszymy lasery wiertnicze czy też prace magazynowe. Jeżeli spojrzymy na statek matkę, która produkuje jakieś jednostki i odpowiednio przybliżymy kamerę będziemy też w stanie usłyszeć jakieś prace produkcyjne. Nawet zbliżając kamerę do walczących flot usłyszymy dźwięki wystrzałów, ale bez zbędnego piupiu jak z gwiezdnych wojen, tylko raczej wyciszone dźwięki, które piloci lub kapitanowie mogą usłyszeć z wnętrza jednostek. Całość wygląda trochę tak, jakby każdy z pilotów był na ciągłym połączeniu z innymi jednostkami i oprócz tego co mówią, słychać było także to, jak pracują i co robią. To jest po prostu niesamowite doświadczenie pogłębiające immersje w znaczny sposób.

Największą wadą o której chcę wspomnieć przy recenzji Homeworld: Remastered jest brak polskiej wersji językowej i nawet po tak wielu latach od premiery nie powstało nawet fanowskie spolszczenie. Przynajmniej ja na takie nie trafiłem i jeżeli je macie, to podzielcie się w komentarzu pod recenzją na YouTube, to udostępnie je na naszej stronie internetowej wraz z poradnikiem jak zainstalować spolszczenie, podobnie jak zrobiliśmy w ramach Spolszczenia do Heroes V.

Jeżeli chcesz nas wspierać, to Homeworld Remastered możesz kupić w naszym Sklepie z Grami. To najlepszy sposób wspierania naszej działalności, nie prowadzimy żadnego patronaita i nie prosimy o donaty czy inne pączki. Ty masz grę, my mamy środki na dalszą działalność. Wszyscy wygrywamy 🙂


Egzemplarz recenzencki Homeworld: Remastered kupiliśmy sobie sami jakieś 10 lat temu 🙂

Podsumowanie

Po wielu latach od premiery Homeworld: Remastered dalej jest niesamowicie grywalnym i wciągającym tytułem. I dalej nie został przetłumaczony na język polski.
Ocena Końcowa 8.5
Pros
- Świetna, mistyczna fabuła
- Niesamowite udźwiękowienie, dźwięki kosmosu, radia czy też naszych okrętów robią niesamowity klimat
- Bardzo zróżnicowane misje
- Epickie bitwy kosmiczne niespotykane nigdzie indziej
Cons
- Dynamiczne skalowanie poziomu trudności robi bezsensowne rzeczy
- Brak polskiej wersji językowej, pomimo tego, że oryginały były przetłumaczone
Poprzednio Dark Envoy - Poradnik Solucja - Pełne przejście gry
Następny Disney Sorcerer's Arena: Legendarne sojusze - recenzja