Uwielbiam filmy z Tomem Hanksem, dlatego gdy zauważyłem trailer filmu pt. Mężczyzna imieniem Otto, razem z moją ukochaną postanowiliśmy wybrać się do kina w trybie pilnym. Czy było warto? Przeczytajcie sami.
W filmie pt. Mężczyzna imieniem Otto w rolę tytułowego bohatera wcielił się Tom Hanks. To aktor, który ogrywał role Forrest’a Gump’a, Geppetto, czy nawet Viktora Navorsky’ego (jeżeli nie oglądaliście filmu Terminal, polecam). Generalnie rzecz biorąc – jest to światowej sławy aktor, który otrzymał mnóstwo nominacji, a także został nagrodzony wieloma nagrodami.
Film pt. Mężczyzna imieniem Otto opowie nam historię samotnego starszego człowieka, który wszystkich ma za idiotów, ignorantów oraz głąbów. Jest to osoba, która swoim obowiązkowym podejściem do wszystkiego męczy każdego ze swojego otoczenia. Staruszek wszystko chce robić tak, jak należy. Nie poważa dróg na skróty i nie lubi odbiegania od ogólnoprzyjętych norm. Każdy, kto nie segreguje śmieci, nie odśnieża podjazdu, lub co gorsza… Jeździ Fordem lub Toyotą (o Volkswagen’ie nie wspomnę), a nie Chevroletem, dla tytułowego bohatera staje się wrogiem publicznym. Otto to zgorzkniały człowiek, który robi wszystko tak, jak należy. Zapamiętajcie te słowa, ponieważ są one kluczowe i będą się rozbrzmiewać echem przez cały seans. Tytułowej roli Toma Hanksa przeszkadza dosłownie wszystko, a każdy aspekt społeczny budzi ogromną irytację. Otto, gdyby tylko mógł, najchętniej zostawiłby cały ten bałagan za sobą taki, jaki jest i po prostu położyłby się do grobu. Kiedy ostatecznie dorasta do tego, by skończyć ze sobą raz na zawsze, do sąsiedztwa wprowadza się nowa rodzina, która niczym boska opatrzność, w każdej możliwej chwili udaremnia jego zamiary.
Czy jest to kolejny film o starym dziadku, który jest zgryźliwy, zgorzkniały i nieprzyjemny dla każdego? Uważam, że nie. Film ten pobudza do refleksji. W pewnym sensie przełamuje utarte stereotypy i pokazuje wszystko w niecodzienny sposób. Mężczyzna imieniem Otto to produkcja, która nie jest czymś nowym. Mieliśmy do czynienia z filmami traktującymi o osobach w sędziwym wieku. Mimo to warto poświęcić uwagę tej ekranizacji. Jest co prawda utarty schemat, w której stary człowiek poznaje kogoś, kto wpływa na jego życie. Nie zmienia to jednak faktu, że producenci mieli na ten film trochę inny pomysł. Za każdym razem, kiedy tytułowy bohater usiłuje popełnić samobójstwo, możemy odnieść wrażenie, jakby czuwał nad nim anioł stróż w postaci zmarłej żony. Mimo usilnych prób staruszka, który tęskni za swoją ukochaną i pragnie do niej dołączyć w życiu po życiu, jakieś siły wciąż trzymają go na tym świecie. Zupełnie, jakby miał jeszcze kilka spraw, które powinien doprowadzić do końca. Dosłownie. Mamy zresztą scenę, w której sąsiadka próbuje pomóc marudzie ruszyć z miejsca, zmotywować go, by wreszcie zaczął żyć. Choć na początku postać wydaje się zgorzkniała, zgryźliwa, zrzędliwa i czepliwa, wraz z upływem kolejnych minut możemy dostrzec, jak Otto pęka, przełamuje się i otwiera swoje wielkie serce na społeczeństwo. Choć w pewnym sensie zastanawiam się, czy w ogóle był na nie zamknięty? Czy tak naprawdę to, jaki się stał, nie miało miejsca właśnie przez to społeczeństwo i niedbałe podejście do każdego aspektu życia?
Film pt. Mężczyzna imieniem Otto pobudza nas wszystkich do refleksji. Pokazuje, że wiele rzeczy jest istotne i ma ogromny wpływ na to, jak potoczy się życie. Nie wszystko jest takie, jak się nam wydaje i jak MY to postrzegamy. Czasem punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i w tej ekranizacji zostało to mocno podkreślone. Pozory mogą mylić. Zostało to ukazane w taki sposób, że widz nie czuje się przytłoczony niepotrzebnym umoralnianiem. Zamiast tego sam może wyciągnąć wnioski.
Siedząc w kinie i oglądając film Mężczyzna imieniem Otto czułem czasem radość, czasem zrozumienie. Niejednokrotnie się nawet zaśmiałem, były też momenty wzruszające. W tajemnicy zdradzę wam, że jedną panią film doprowadził do łez, choć nie ukrywam, że i ja ze stali nie jestem, uważam nawet, że jest to jak najbardziej ludzki odruch. Pomysł, aby obsadzić w roli głównej Toma Hanksa był naprawdę trafiony. Nie wyobrażam sobie nikogo innego, kto by się tu idealnie wpasował. No… Może ewentualnie Kevin Spacey, który nie miał problemu, by zjeść banana ze skórą podczas filmu K-Pax.
Cały film Mężczyzna imieniem Otto to jedna wielka retrospekcja, która wprowadza nas w historię starszego człowieka. Podczas seansu dowiemy się o tej barwnej postaci niemal wszystkiego. Jak i kiedy poznał swoją ukochaną, a także jakim człowiekiem jest naprawdę. Historia opowiadana jest na tyle subtelnie, że nie męczy i zaciekawia. Jest to zasługa sąsiadki Marisol (Mariana Treviano), która urozmaica widowisko na tyle mocno, że widz szybko obdarza ją sympatią. Ta pełna energii pozytywna kobieta to dzielna matka, która nie widzi w staruszku tylko marudy i zrzędy. Trzeba mieć ogromną odwagę i determinację, by zdobyć się na tak odważne kroki – nie oszukujmy się, sąsiad za każdym razem odpycha od siebie Marisol, lecz ta w błyskotliwy sposób zaskarbia sobie jego sympatię. Nie ma tu jednak wątku miłosnego – bez obaw. To czysto koleżeńska relacja, która nie psuje całego spektaklu.
Mężczyzna imieniem Otto to film o człowieku, który ma wielkie serce. Z czystym sumieniem mogę go polecić każdemu. Zdecydowanie jest to doskonała produkcja dla szerokiego grona odbiorców. Jeżeli pozycja ta wciąż będzie na afiszach w walentynki (a przypuszczam, że tak), można śmiało wybrać się na randkę, by miło spędzić czas. To także produkcja, którą polecam w zwykły dzień. Moim zdaniem jest to film, który nie tylko można, ale nawet trzeba zobaczyć. Nie piszę tego ze względu na moją sympatię do Toma Hanksa (mimo, że bardzo lubię, gdy jest on w obsadzie), lecz głównie dlatego, że historia jest opowiedziana schludnie, dobrze i w sposób odpowiedni. Rozpoczęte wątki są podomykane tak, jak należy, zaś całe backstory jest przekazane w sposób przystępny. Wiemy, co się wydarzyło wcześniej, ponieważ w filmie są wstawki w postaci retrospekcji, wiele faktów można też wywnioskować z rozmów między sąsiadami. W moim odczuciu produkcja ta zasługuje na miano hitu roku 2023. Miejmy tylko nadzieję, że nie ostatniego hitu zapowiedzianego na przyszłe miesiące! Tu bowiem wspomnę, że lada dzień będziemy mieć premierę filmu Antman and the Wasp: Quantumania. Luty będzie zatem bardzo pracowity, ponieważ czeka mnie wiele premier, na które nie tylko chcę, a nawet czuję się zobligowany pójść.
Brak komentarzy