Sony po raz kolejny zmienia swoją strategię wydawniczą. Z ambitnych zapowiedzi dotyczących 12 gier-usług, które miały zadebiutować do 2025 roku, ostatecznie powstaną jedynie cztery. Decyzja wywołała mieszane reakcje wśród graczy, a szef PlayStation Studios, Hermen Hulst, tłumaczy, że liczby wcale nie są najważniejsze. Według niego kluczowe jest dostarczanie różnorodnych doświadczeń i społeczności graczy, nawet jeśli oznacza to bolesne korekty w planach.
Sony od lat kojarzone było z wysokiej jakości grami dla pojedynczego gracza. Generacja PlayStation 4 przyniosła takie hity jak Bloodborne, The Last of Us Part II czy God of War, które ustawiły poprzeczkę bardzo wysoko i dały Sony ogromną przewagę nad konkurencją. Gracze pokochali bogate fabuły, dopracowaną oprawę wizualną i unikalne doświadczenia, które trudno było znaleźć na innych platformach. Tymczasem w przypadku PlayStation 5 firma postanowiła pójść w zupełnie innym kierunku. Były prezes Jim Ryan ogłosił w 2022 roku, że Sony zainwestuje w gry-usługi, które miały stać się przyszłością marki. Plan zakładał aż 12 premier do 2025 roku. Jednak rzeczywistość okazała się znacznie trudniejsza. Jedynym prawdziwym sukcesem tego modelu jest Helldivers 2, który przyciągnął sporą społeczność i dobrze poradził sobie na rynku.
Pozostałe projekty nie miały tyle szczęścia. Aż siedem gier anulowano jeszcze przed premierą, a niektóre, jak The Last of Us Online, zostały skasowane mimo dużych oczekiwań. Trzy tytuły są nadal w produkcji, choć ich przyszłość stoi pod znakiem zapytania. Jednym z nich jest Marathon od Bungie, które zmaga się z poważnymi problemami i wzbudza mieszane reakcje wśród graczy. Kolejnym przykładem jest Concord, które zebrało krytykę już na etapie materiałów promocyjnych. Decyzja o ograniczeniu liczby gier-usług to wyraźny sygnał, że Sony zaczyna zdawać sobie sprawę ze skali problemu. Hermen Hulst, stojący na czele PlayStation Studios, w rozmowie z Financial Times podkreślił, że nie liczy się sama liczba premier, ale to, aby każda z gier wnosiła coś nowego i budowała społeczność. „Nie chcę, żeby zespoły zawsze grały zachowawczo, ale jeśli już ponosimy porażkę, lepiej, żeby zdarzała się wcześnie i tanio” – powiedział Hulst.
Sony ma zamiar wyciągnąć wnioski z dotychczasowych błędów. Firma wprowadza dodatkowe mechanizmy kontroli jakości, częstsze testy grupowe i intensywniejszą wymianę doświadczeń między studiami. Według Hulsta to jedyny sposób, aby uniknąć powtórzenia katastrof takich jak Concord i jednocześnie dać deweloperom szansę na eksperymentowanie. Krytycy zwracają jednak uwagę, że cała strategia oparta na grach-usługach była z góry ryzykowna. Sony porzuciło swoje największe atuty – fabularne superprodukcje, które sprzedawały się w milionach egzemplarzy i zapewniały marce reputację lidera. Tymczasem rynek gier-usług jest już przepełniony, a konkurencja ogromna. Sukcesy takie jak Fortnite czy Destiny 2 to wyjątki, a nie reguła.
Wielu graczy wciąż wskazuje na to, że Sony nie miało powodu, aby odwracać się od sprawdzonego modelu. God of War: Ragnarok pobił rekordy sprzedaży, a Spider-Man 2, mimo że uznany za lekkie rozczarowanie finansowe, i tak znalazł miliony nabywców. To pokazuje, że klasyczne gry singleplayer wciąż mają ogromny potencjał. Problemem mogły być jednak rosnące koszty produkcji. Tworzenie gier na poziomie superprodukcji wymaga dziś budżetów liczonych w setkach milionów dolarów, a zwrot z inwestycji nie zawsze jest gwarantowany. Gry-usługi miały być odpowiedzią na ten problem, zapewniając długoterminowe źródło przychodów dzięki mikropłatnościom i sezonowym aktualizacjom. Niestety, rzeczywistość pokazała, że nawet dla tak dużej firmy jak Sony nie jest to droga bez ryzyka.
Decyzja o ograniczeniu liczby gier-usług może być pierwszym krokiem do powrotu do korzeni. Hulst podkreśla, że firma chce oferować graczom różnorodne doświadczenia – a to może oznaczać, że obok gier-usług ponownie pojawią się ambitne projekty fabularne. W obliczu krytyki i niezadowolenia części społeczności byłoby to logiczne posunięcie. Dla graczy kluczowe będzie teraz to, co Sony pokaże w kolejnych latach. Jeśli firma skupi się na jakości zamiast ilości, PlayStation może odzyskać reputację lidera, jaką miało w czasach PlayStation 4. Ostatecznie to właśnie wyjątkowe, dopracowane gry singleplayer sprawiły, że gracze kochali tę markę. Czy Sony zdecyduje się wrócić na tę ścieżkę, pozostaje pytaniem otwartym, ale obecne wydarzenia pokazują, że firma zaczyna rozumieć swoje błędy.