The Last of Us 2 to jedna z gier zamykających obecną generację Playstation 4. W swoim założeniu, ma wycisnąć absolutnie wszystko, co ma do zaoferowanie konsola Playstation oferując nam niezapomniane przeżycia.
Niestety premiera the The Last of Us 2 przebiegała w paskudnych trudnościach, które stworzyli … hmmm … chciałem napisać gracze i fani, ale większość tych ludzi zna grę jedynie z filmików w sieci oraz nieszczęsnego wycieku, który został dziwnie zinterpretowany. W każdym bądź razie, już na premierę gra trafiła na cały ocean nienawiści oraz złośliwości ze strony mniej ogarniętych użytkowników internetu, którzy za punkt honoru postawili sobie zrobienie wszystkiego, by szkalować grę czy nawet wysyłać groźby śmierci do osoby podkładającej głos pod jedną z postaci: Abby. Wszystko przez to, że gra jest (teoretycznie) napełniona do granic możliwości ideologią którą od wielu lat próbuje nam wciskać na siłę Hollywood czy nawet Netflix. Tutaj sprostowanie: to nie jest prawda i mówię to jako osoba, która nie raz krytykowała tego typu działania ze strony Netflixa (np. Recenzja serialu Dom z Papieru). To że Ellie jest lesbijką nie jest istotne, bo wiecie, homoseksualiści żyją wśród nas, i hejtowanie The Last of Us 2 bo Ellie woli dziewczyny, to tak jakby hejtować Horizon: Zero Dawn, bo gramy tam dziewczyną, zwłaszcza że jest to wątek przedstawiony naturalnie, bez żadnej pompy i bez kombinowania. Od tego momentu mogą pojawić się spoilery fabularne.
Drugi argument, który zarzuca się grze, tłumacząc że jest formą propagandy, to temat, że Abby jest transwestytą. To oczywiście nieprawda i każdy kto zagrał w grę, doskonale wie, czemu Abby jest tak bardzo umięśniona i jeżeli internetowi hejterzy mają problem z dużymi kobietami, to prawdopodobnie powinni zacząć leczyć kompleksy, wyjść z piwnic oraz ruszyć na siłownie. Padły też inne hasła, takie jak np. słaba scena seksu (rzeczywiście jest słaba, ale litości, trwa niecałe 20 sekund na 30 godzin gry) czy też śmierć jednego z głównych bohaterów na początku gry. A najśmieszniejsze jest to, że naprawdę w grze pojawia się postać Trans, ale żeby to wiedzieć trzeba dokładnie prześledzić fabułę, bo wątek został sprytnie zakręcony, a jednocześnie jest jednym z najważniejszych w grze. Myślę, że to dobry moment by rozpocząć właściwą recenzję, bo już chyba doskonale wiecie jaki mam stosunek do rzeki nienawiści, jaka toczy nasze giereczkowe podwórko i która to nie dotyczy tylko The Last of Us 2.
Wróćmy jednak do recenzji. Oczywiście, największą zaletą The Last of Us 2 jest fabuła. Grę rozpoczynamy jako Ellie, która to przeżywa straszną tragedię i wyrusza polować na ludzi odpowiedzialnych za tą zbrodnię. Akcja gry podzielona jest na sześć rozdziałów, przedstawionych jako dni i naszym celem będzie odnalezienie Abby, która z nieznanych powodów zabiła naszego przyjaciela i jednocześnie oszczędziła Ellie oraz jej przyjaciółkę Dinę. Już na samym początku zabawy gra generuje wiele pytań, zwłaszcza, że Abby na samym starcie zabawy raczej zyskuje naszą sympatię i nie wydaje się być brutalną morderczynią. Szczerze mówiąc, bardziej polubiłem Abby, niż Ellie. Jej motywy są dużo lepiej rozpisane i przedstawione, o czym dowiemy się dopiero w drugiej połowie gry. Ellie po prostu w szale wyrusza by się zemścić, zachowując się w pełni chaotycznie i narażając na niebezpieczeństwo swoich żywych towarzyszy. Nie chcę tutaj zbyt wiele spoilerować, ale niektóre momenty, jak ucieczka z płonącej wioski czy absolutnie wymagający pojedynek z bardzo sprawnym snajperem totalnie mnie zmiażdżył. Gra jest pełna momentów, które psychicznie oraz moralnie nas zniszczą i to jest piękne. Tak ciężko dzisiaj jest wykreować poruszające i zaskakujące historie, a The Last of Us 2 jest prawie w całości z nich zbudowany.
Nie tylko fabuła jest oryginalna i wyjątkowa w swoim rodzaju. Gra posiada zatrważającą ilość szczegółów, których w większości gracze nie zauważą na pierwszy rzut oka. Takie rzeczy jak znaczki na plecaku Ellie, powoli przesiąkające krwią bandaże, które zakłada sobie bohaterka czy celnie wymierzony cios, który wybija zęby dla postaci to tylko kropla w morzu niewiarygodnych szczegółów. W walce nasi wrogowie wołają do siebie po imieniu i w zależności od przynależności (walczymy z byłymi żołnierzami z organizacji WLF oraz tajemniczym ugrupowaniem o nazwie Blizny) inaczej zachowują się podczas walki. Kiedy uda nam się kogoś postrzelić, to mogą wołać swojego przyjaciela po imieniu, a jeżeli zadamy śmiertelną ranę w miejsce, które nie zabije od razu (np. odstrzelimy nogę) to przez krótki czas wróg będzie krzyczał z bólu w sposób absolutnie realistyczny i mrożący krew w żyłach do tego stopnia, że zastanawiamy się, czy to nie my jesteśmy przypadkiem tymi złymi w tej historii.
Szczegóły są tutaj zawarte w wielu różnych elementach: kiedy trafiamy do Seattle, dużej otwartej lokacji, to Ellie będzie kreślić każde zwiedzone i wyszabrowane miejsce na mapie mazakiem. System rozwoju broni także daje niesamowitą satysfakcję. Kiedy znajdziemy warsztat pozwalający nam ulepszyć broń, bohaterka zanim zacznie majstrować przy broni, odbezpieczy ją i sprawdzi czy w komorze nie został żaden pocisk. Animacja jest oczywiście inna w zależności od broni, a tych jest około dziesięciu. Następnie, kiedy już wybierzemy jakieś ulepszenie, to nasza bohaterka przeprowadzi odpowiednie modyfikacje, np. by zwiększyć stabilność, zmodyfikuje kolbę wymieniając na mniejszą lub zrobioną z lepszych materiałów, kiedy zamontujemy celownik, to ten faktycznie zostanie zamontowany w bardzo ładnej, profesjonalnie zrobionej animacji i póki nie skończymy wszystkich działań na broni, to ona nie zostanie ponownie złożona i naładowana. Bezpieczeństwo przede wszystkim drodzy gracze!
Jeżeli chodzi o same strzelanie czy też skradanie, to bardzo mi się ono nie podobało już w pierwszej części gry. Celownik jest bardzo nieprecyzyjny, lekko pływał, a wrogowie łatwo nas zauważali z drugiego końca mapy, często nawet z miejsca, gdzie sami ich nie widzimy. Tutaj niestety niewiele się zmieniło i przez sporą część gry, wszelkie konfrontacje z wrogami doprowadzały mnie do bólu głowy, irytując się, że wyrywano mnie z tej fantastycznej historii. Na szczęście jednak, twórcy zamontowali dziesiątki różnych elementów mających ułatwić nam rozgrywkę. Sam skorzystałem z dwóch z nich: lekkiego spowolnienia czasu przy celowaniu oraz radaru do wykrywania przedmiotów. Oba elementy mamy w wielu innych grach i drastycznie zmieniły one przyjemność z rozgrywki, zwłaszcza z walk. Dalej były wymagające, bo wrogowie celują bardzo szybko i szybko też oddają celne strzały, które mogą nawet przewrócić naszą bohaterkę.
Wrogów jest dużo i są bardzo inteligentni (to też można zmienić w ułatwieniach dostępu, ale nie polecam). Kiedy przeczesują teren, to najczęściej parami wzajemnie się osłaniając, co bardzo utrudnia nam pokonywanie ich pojedynczo. Dodatkowo żołnierze WLF posiadają psy, które mogą złapać nasz ślad i powoli podążać za nami. To oczywiście pozwala zastawiać pułapki (miny domowej roboty), ale cholera jasna, zabić psa? Blizny działają natomiast inaczej, bo Ci komunikują się za pomocą gwizdów i często posiadają łuki, które mogą nas spowolnić oraz spowodować wyjątkowo irytujące krwawienie. Są oczywiście także zarażeni, dalej podzieleni na parę rodzajów i wymagający od nas różnego podejścia. Pojawi się nawet olbrzymi zarażony boss, który doprowadzi Was do łez i przerazi swoim wyglądem. The Last of Us 2 stawia na naszej drodze wielu różnych przeciwników i często stanowi naprawdę wyjątkowe wyzwania.
Graficznie i dźwiękowo The Last of Us 2 to zdecydowanie najwyższa jakość. To jak ta gra wygląda, jak zachowuje się trawa, jak przedstawiają się wrogowie oraz tereny które zwiedzamy jest po prostu niesamowite. Szpital który zobaczymy pod koniec gry i który widział początek epidemii to lokacja, z której mogą się uczyć twórcy serii Resident Evil, a zalesione Seattle jest po prostu piękne. Szczegóły postaci, paskudny grymas na twarzy Ellie, kiedy ta poddusza przeciwnika i jego błagalna mimika oraz uciekające powoli życie z oczu. The Last of Us 2 jest jednocześnie piękne i przerażające. Gra bawi się także dźwiękiem przestrzennym, zwłaszcza podczas walki z zarażonymi. Nie raz będziemy musieli sobie z nimi radzić w ciemnościach i bez uważnego słuchania po prostu wpadniemy w pułapkę. Jak pamiętamy, to też klikacze reagują na dźwięk, więc jest to istotny element gry, zrobiony z absolutną pieczołowitością.
The Last of Us 2 to kolejny tytuł godnie żegnający obecną generację konsol, gra która wryła mi się w pamięć, która absolutnie mnie porwała i zafascynowała. Fenomelnalna postać Abby, której rozterki towarzyszą nam przez całą grę, trudne decyzje podejmowane przez bohaterów i zapadające w pamięć sceny (podniebne mosty, sam chciałem wymiotować). The Last of Us 2 to gra, w którą koniecznie musicie zagrać i o której sami musicie sobie wyrobić zdanie. Czy to historia dla każdego? Nie sądzę, ale mi się niewiarygodnie podobało, mimo że nigdy nie podobała mi się pierwsza część gry.
Podsumowanie
Pros
- Wiele ułatwień oraz możliwości modyfikacji rozgrywki
- Niesamowita grafika oraz fantastycznie przedstawione tereny
- Wrogowie, którzy posiadają swoje imiona oraz zachowują się w bardzo charakterystyczny dla siebie sposób
- Im bliżej końca, tym bardziej wymęczy nas moralnie i psychicznie
- Szczegółowy system rozwoju broni
Myśmy chyba grali w dwie różne gry, typie. Widziałeś, co zrobili z Joelem? Widziałeś, kim się grało przez 3/4 rozgrywki? Jakie decyzje podjął za nas Druckmann na samym końcu, po 20 godzinach zabijania kogo tylko się dało w tej „moralnie miażdżącej” grze? Przyznaj się, tobie też coś skapło z tej kasy, którą wpompowało Naughty Dog w kupowanie „profesjonalnych recenzjentów”. 2/10, jeden punkt więcej tylko i wyłącznie za grafikę.
Nie jesteśmy kolegami, żebyś mówił do mnie typie to po pierwsze. Po drugie kolejny komentarz w takim tonie i kończysz dyskusję. Po trzecie, twórcy zrobili co chcieli z grą i to ich sprawa, bo to ich wizja i nie musi się tobie wcale podobać. Mi się podobała, tobie nie. Deal with that. Ja nie chodzę po forach i nie szkaluje gier które mi się nie podobają. Są gusta i guściki, tak jak ludzie i taborety. Nie bądź tym drugim.
A jak się ma ta „wizja” do pokazywania w trailerach Ellie i Joela razem, na kolejnej przygodzie życia – czyli coś, do czego przyzwyczajono fanów, coś co fani pokochali i czego od gry oczekiwali, co im na każdym kroku w trailerach i zajawkach obiecywano – a ostatecznie zaserwowania czegoś o 180 stopni innego? To się nazywa „nieuczciwa reklama”.
Zniszczono całą markę, bo pan Druckmann koniecznie musiał realizować swoją pokrętną wizję „revenge plot”, przed którą skutecznie powstrzymywał go przy pierwszej części Bruce Straley, czyli prawdziwy geniusz stojący w cieniu za sukcesem TLOU – dopóki nie doprowadzili do jego zwolnienia, jak i 70% pracowników ND, a wszystko to bo Druckmann miał „swoją wizję gry”, no i widać po głosach zwykłych graczy i recenzentów na YT (masowo blokowanych na stronach ND i Sony, jeśli nie dają 10/10) jak im ta wizja podeszła.
Nazywanie przez twórców każdego, komu gra się nie podoba „hejterami”, „bigotami”, „seksistami” czy „rasistami”? To też jest współczesna odpowiedź na krytykę? Mnie i wielu ludzi na przykład nie obchodzi rasa, płeć, preferencje seksualne, co jedzą na śniadanie czy wyznanie bohaterów, a wolałbym lepszą, skupioną fabułę – Druckmann, Baker i reszta tak czy siak zwyzywa nas za to od najgorszych.
Co innego merytoryczna dyskusja, a co innego „fanboje” tego potworka, którzy w swoim zacietrzewieniu są gotowi nazywać np. genialne „Ghost of Tsushima” rasistowskim [ciekawostka: wszystkie ważniejsze, jak i większość drugoplanowych nie-białych postaci w TLDR2 ginie jakąś okropną śmiercią, a sam jeden Manny to skrajny stereotyp Latynosa] i słabym, bo zbiera dużo lepsze recenzje niż ich ukochane, napompowane TLOU2.
Wszedłem na to forum przez przypadek, w poszukiwaniu obrazka do mema. Rację masz, są gusta i guściki, każdy ma inne, ale jeżeli nie chcecie dyskusji o gustach odmiennych niż wasze, to nie dawajcie opcji komentowania artykułów, jak np. Onety czy Interie. Albo przynajmniej nie oskarżajcie z góry kogoś o „szkalowanie”.
To co robią ludzie, czyli bojkotują grę przez filmiki w sieci lub groźby zabójstwa aktorki podkładającej głos to nie dziwi mnie, że autorzy tak nazywają „krytykantów” jeżeli ktoś dyskutuje sensownie co mu się nie podoba to spoko, ale jak ktoś pisze „słaba gra 2/10 bo Joel ginie na początku”, to wiesz i dyskusja jest słaba.
TLOU2 jest ofiarą wycieku, który źle nastawił co mniej ogarniętą część internetu – tą co zna grę głównie z filmików w sieci i sami raczej nie mają zamiaru jej kupić. Ci sami ludzie, biedni hejterzy, którzy za punkt honoru stawiają sobie szlakowanie twórców bo nie podoba im się gierka. Całą recenzję masz wyżej, historia jest naiwna tak samo jak w pierwszej części i tam jest dokładnie ten sam manewr co tutaj i który nastawiał bohatera na całą grę (w pierwszej części było to brutalne zabójstwo córki Joela). Tutaj mamy brutalne zabójstwo Joela, co nakręcało dalej całą fabułę. Swoją drogą nigdy nie byłem fanem pierwszej części gry oraz serii, ale doceniam The Last of Us 2 za to jaką jest grą. To jak twórcy poprowadzili fabułę to ich sprawa, wizja. Ja oceniam całość gry, a fabuła mnie trzymała w napięciu do samego końca. Gdyby mi się nie podobała urwałbym oczko albo dwa z oceny, ale dalej nie mogę zaprzeczyć że ma fantastyczną grafikę, świetne flow, niesamowite obszary do zwiedzania ….
A jeżeli chodzi o napędzanie Eli zemstą, to pamiętaj że na koniec się rehabilituje. Tak samo zresztą Abby która także ma wiele powodów by się mścić. Prawda jest taka, że zarówno czytelnicy i widzowie z którymi rozmawiałem, jak i moi znajomi, którzy ukończyli grę, zgodnie twierdzą że gra to arcydzieło lub przynajmniej gra bardzo dobra. Mi np. nie podobała się walka, ale dzięki ułatwieniom dostępu mogłem sobie zwiększyć komfort zabawy.
Nie rozumiem…
Właśnie skończyłem grę. Jest naprawdę lepsza niż cześć pierwsza.
Postać Abby to huragan który musiał nadejść.
Nie zapomnij że Joel wyżądził wiele ale to wiele bólu i cierpienia innym. Sam na Siebie sprowadził taki los. Już w pierwszej części gry wyznał, że nim spotkał Elie był z Niego kawał ku…y. Abby spotkała Lva i Yarę. Rozumiesz.
Mnie gra faktycznie wymęczyła psychicznie. Jest to z całą pewnością jedna z najlepszych gier w jakie grałem. Jest to moje subiektywne zdanie na ten temat. Bardziej mnie sponiewierała tylko Become Human. Ale to już inna opowieść.
Też bardzo lubię Detroit, ale The Last of Us 2 zdecydowanie większe na mnie wrażenie zrobił.
Jestem tego samego zdania. 2/10 za grafikę. Scenariusz pisał jakiś oszołom. Tragedia
Grożenie śmiercią nie jest czymś co pochwalam, tak jak nie pochwalają tego inni ludzie krytyczni wobec tej gry, jak chociażby na przykład Angry Joe, Griffin Gaming czy YoungRippa59. Gdyby ktoś w Internecie napisał – a wierz mi, to się zdarzało – że „jeśli nie lubisz TLOU2 to nie zasługujesz żeby żyć”, to z automatu fani/fanboye gry wszyscy są mordercami? Nie wrzucaj do jednego worka wszystkich, to jest właśnie to co robią twórcy: „nie podobała ci się gra? BO JESTEŚ HOMOFOBEM / TRANSFOBEM / NIENAWIDZISZ KOBIET” etc. A jako dodatkowy argument mogę podać „czarnolistowanie” każdego niezależnego blogera i vlogera, który nie dał tej grze 10/10 w swojej recenzji, prześladowanie YouTuberów dyskutujących o grze przed jej premierą – praktyki przyjęte przez ND i Sony. I ponownie: TO ma być współczesne dziennikarstwo? Pochwała dla takiego bandytyzmu?
Nie miałbym nic przeciwko (i ponownie: to wszystko to nie tylko moje zdanie), gdyby Joel przeżył całą grę – delikatnie mówiąc. *Ale* nie miałbym też nic, gdyby w jej trakcie zginął, tylko na Boga niech to ma więcej sensu, niech jego śmierć ma znaczenie. Joel – zaprawiony teksański weteran post-apo, który przeżył w tym świecie 25 lat, od zawsze nieufny wobec obcych, mający swoje za uszami, który w 5 sekund przejrzał zasadzkę w pierwszej części gry („byłem po obu stronach”) nagle daje się razem z bratem zaprowadzić prosto w niepewną sytuację, staje na środku pokoju pełnego obcych, uzbrojonych ludzi, po czym rzuca głupio „cześć, jestem Joel”. Tommy to samo – jaki był sens przedstawiania się i brata Abby w momencie, w którym ją uratowali i mieli na głowie hordę potworów? Jaki był z logicznego punktu widzenia postaci sens ratowania Abby w pierwszej kolejności? Joel z gry Bruce’a Straley’a zostawiłby ją na pożarcie, dla odwrócenia uwagi, „survival of the fittest”. Jasne, znam argument: „przez 5 lat życia w spokoju zmiękł”, tyle że to też nie ma sensu, bo wcześniej przez *20 lat* żył w stałej czujności. Razem z Tommy’m zrobili sporo złego żeby przeżyć i obniżanie gardy, w dodatku w przypadku ewidentnej groźby zasadzki ze strony nieznajomych, nie ma zwyczajnie sensu. To wszystko tylko punkt wyjścia dla motywu zemsty i „zemsta zła”, który już w pierwszej części chciał władować Druckmann (włącznie ze śmiercią Joela, z ręki wrogiej w tym scenariuszu Tess), ale Bruce i ekipa go powstrzymali. Teraz nie miał kto go powstrzymać i powstał ten psychopatyczny potworek, 10/10, 100/100, gra generacji…
„Źle nastawił mniej ogarniętą część internetu, hejterów”?? Naprawdę wierzysz w to co piszesz? Te wycieki pomogły ludziom zaoszczędzić pieniądze i nerwy. Przejrzeć na oczy, co Druckmann zrobił z ich ukochaną grą, poznać jego plany. A czy sam Druckmann i Baker nie mówili wówczas, że „to wszystko nieprawda, urwane z kontekstu, Last of Us to była jest i będzie historia Joela i Ellie, zamierzamy oddać im sprawiedliwość”? No to ładnie oddali. Druckmannowi zależało tylko na odzwierciedleniu swojej chorej psychiki w grze, a Bakerowi na pieniądzach – gdzieś mieli fanów tej historii.
I nie, Ellie się nie zrehabilitowała. Nie robi się gry, w której przez 25 godzin z hakiem mordujesz kogo popadnie, niezliczone ilości NPC-ów, w tym bezimienne kobiety w potencjalnej ciąży, a na końcu oszczędzasz głównego sprawcę wszystkich nieszczęść, „bo tak trzeba”. Cała historia staje się bezcelowym festiwalem hipokryzji, z którego nikt nie wyciąga wniosków innych niż depresja, frustracja i niemoc. Ellie straciła wszystko i wszystkich, Joela, Dinę, Jessego Juniora, Tommy’ego, idylliczny dom, już nawet nie może grać na gitarze (co wciska ci scenarzysta, bo tak naprawdę spokojnie mogłaby grać bez dwóch palców u jednej ręki, no ale nie w tym rzecz) – podczas gdy Abby dostaje szczęśliwe zakończenie. Abby, w której pokochanie tak usilnie próbuje nas wmanipulować gra. Abby z tatą ratują małe zebry, bawi się z pieskami, ratuje dzieci które poznała dwa dni temu, ale dla których gotowa jest zwrócić się przeciwko przyjaciołom z WLF – podczas gdy ANI RAZU nie wyraziła skruchy za zabójstwo człowieka, który bezinteresownie, choć naiwnie, uratował jej życie. Nigdy nawet nie wspomina Ellie o powodach zabójstwa Joela, tak prosto w twarz. I ja mam nagle polubić tę kreaturę, bo pan scenarzysta mi kazał? Pal sześć jej wygląd i to jakiej miała być płci, Abby to potwór, a potwory się tępi, tak jak to robił Wiedźmin i wielu przed nim i po nim.
Zilustruję ci problem tej gry na innym przykładzie: oryginalna trylogia Gwiezdnych Wojen, części IV, V i VI. To też jest historia o zemście i przebaczeniu, tylko dużo lepiej opowiedziana. We właściwy sposób. Luke przez wszystkie filmy zabija szturmowców, kosmitów, raz w samoobronie, raz nie, pod koniec jest na granicy zabicia swojego ojca i przejścia na ciemną stronę mocy, do czego zachęca go Imperator. No ale jak dobrze wiemy do tego nie dochodzi, dobro wygrywa, Vader się nawraca, tańczymy z małymi pociesznymi misiami.
No to teraz wyobraź sobie, że na końcu tej historii, gdy Luke oszczędza Vadera, ten nie ratuje go przed Imperatorem. Nie ma momentu nawrócenia, Palpatine go zabija, a Imperium udaje się jakoś pozbierać do kupy, nauczyć strzelać i pokonują rebeliantów. ALE IMPERATOR MA SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIE! Taka była w tej alternatywnej rzeczywistości wizja Lucasa dla ludzi, którzy zainwestowali swoje uczucia, serca w tą serię, a jeżeli jej nie rozumiesz, to jesteś hejterem i tępakiem! To samo w naszej rzeczywistości zrobił ten chory człowiek Druckmann.
Można by jeszcze inaczej: Luke zabija Vadera i staje się zły. Tyle że TO TEŻ będzie zły kierunek, bo to po prostu nie jest Luke którego znaliśmy przez całą serię, a taki nagły obrót o 180 stopni niszczy tę postać, tak jak seria została zniszczona przez najnowszą trylogię. I tak jak obracano Ellie, która wymordowała 3/4 populacji Seattle, ale nagle „nie, jednak jej nie zabiję, bo miałam wizję Joela na ganku”, czy inne „Joel by tego nie chciał” – wręcz przeciwnie, CHCIAŁBY, a na nawrócenie się po morzu trupów które się za sobą zostawiło jest już za późno. Widzisz, o co mi chodzi?
Zło, postaci przedstawiane jako złe, nie dostają dobrego zakończenia ani nie żyją długo i szczęśliwie. Tak było od zawsze. Co innego, gdyby np. od początku przedstawiali Abby w dobrym świetle, na przykład jako osobę która uratowała przed zagrożeniem Ellie, po czym zaprzyjaźniły się i razem szły do jednego celu – którym NAGLE okazuje się śmierć osoby odpowiedzialnej za zabójstwo ojca Abby, losowego NPC’a z pierwszej gry. To stworzyłoby konflikt w głowach graczy. Tymczasem Abby nie dość że nigdy nie wykazuje żalu za to co zrobiła ulubionej postaci graczy, to jeszcze – podobnie jak Ellie – morduje z 500 Serafitów, żałuje że „nie może spędzić z nimi 5 minut sam na sam w celi”, zdradza wraz z Owenem Mel, NAGLE ma objawienie że trzeba ratować dwójkę nieznajomych z wrogiej frakcji i dodatkowo mordować dawnych przyjaciół, nigdy nie przeprasza nikogo za to wszystko co zrobiła itd. itp. mogę tak bez końca, TL;DR: nikt nie wygrywa, wszyscy poza koszmarną Abby przegrywają. Dosłownie. A Sarah, córka Joela, jak się okazuje zmarła na próżno.
Mogę tak bez końca, o niezliczonych dziurach fabularnych tej gry, jej skrzywieniach postaci i motywów, o tym co zostało zniszczone i wypaczone, że to wcale tak nie działa bo „to sprawa twórców, ich wizja”… Ale już rozumiem, z czym przychodzisz. Ty nie jesteś tak emocjonalnie zaangażowany w tą grę, jak wielu innych ludzi, w tym ja – jak sam powiedziałeś, jedynka ci się nie podobała, wiele rzeczy odnośnie twojego podejścia to wyjaśnia. Dla ciebie to w zasadzie kolejna gra, którą trzeba przejść, zrecenzować, w sumie nawet spoko – a jeśli ma jakieś problemy, to nie ma sensu się nad nimi roztkliwiać. To i tak lepsza postawa niż np. wśród zapalonych fanów jedynki, którzy jednak wolą dwójkę, bo pan Druckmann i pan Baker powiedzieli że jest lepsza, a Joel to nazista i w ogóle to japa hejtery. Ja też uważam, że gra ma świetną (lecz nużąco wtórną) mechanikę i przepiękną grafikę. Piękny koszmar. Moje wrażenia z niej to bolesna strata, nawracające stany depresyjne i lekko coś na wzór PTSD, jaki miała Ellie pod koniec – ale nie mogę ciebie zmusić, byś odczuwał to samo i w takim stopniu. Jeśli już to powinienem się raczej cieszyć że ty tak nie masz, tak po ludzku. I że pomogłeś mi umocnić myśl, iż recenzenci to po prostu ludzie z własnym zdaniem na jakiś temat, a nie alfa i omega, wykładnia i wyrocznia w danym temacie. Także dzięki.
Mam dla ciebie i dla tych, którym nie chce się czytać moich esejów skrótowiec od pewnego anglojęzycznego youtubera, który bardzo dobrze wypunktował liczne bolączki tej gry – z punktu widzenia osoby, która również nie jest zaangażowana emocjonalnie w tę serię. Jak to youtuber, jest sporo czepialstwa odnośnie szczegółów pod publikę, fakt – ale konkrety bardzo dobrze wyłożył. A jeżeli nie chcecie wchodzić w linki, „bo może zawirusowane” poszukajcie na YouTubie kanału Dartigana i filmu o nazwie „Everything Wrong With The Last of Us Part II”:
https://www.youtube.com/watch?v=O4epCL7jQtE
Jednak nie odpowiedziałeś na moje pytanie o nieuczciwą reklamę tej gry.
Ciągle wchodzimy na temat „mi się nie podoba, to tobie też nie może”. Ja to wszystko rozumiem, ale to jest gra o zombie no błagam ciebie. Jaka nieuczciwa reklama? Idąc tematem nieuczciwej reklamy, można powiedzieć że reklama Gwiezdnych Wojen, gdzie jest pokazywany Obi Wan Kenobi w czwartej części też jest nieuczciwa, bo przecież on ginie albo reklama mcdonalda jest nieuczciwa bo przedstawia zawsze szczupłych i wysportowanych dzieciaków zajadających się Big Macami, a nie grubasów z pryszczami (nawet jakość skóry się psuje od fast foodów więc…). Twórcy zrobili taki twist fabularny, właśnie po to, żeby gra była ciężka i została w pamięci. Serio, miałem komentarze na facebooku i maile od ludzi, którzy grę znają tylko z let’s playów i wycieków. To jest dopiero słabe. Czy nie możemy się po prostu szanować i szanować to, że komuś dana gra może się po prostu podobać?
Abby też przegrała – straciła rodzinę oraz przyjaciół, którzy zostali zamordowani przez Ellie. A Abby zamordowała rodzinę Ellie – o tym jest to gra, o zemście która prowadzi do jeszcze większego bólu. A co do Gwiezdnych Wojen to Luke stał przed tym samym wyborem co Anakin, tylko że on nie poddał się ciemnej stronie mocy. Głupio gdyby jeden za drugim Jedi się poddawali.
ND reklamowało tą grę jako kolejną przygodę z udziałem Ellie i Joela, rozwój ich relacji oraz „Ellie to jedyna grywalna postać w tej grze”, „wyjdziemy fanom naprzeciw” – słowa druckmanna. W trailerach bezczelnie postarzali Joela, by wyglądało to tak że jest w tej grze znaczącą postacią i pojawia się przez cały jej tok, no i rzecz jasna niesławna scena „Myślisz, że pozwoliłbym ci to zrobić samej?”, w której ostatecznie został zastąpiony przez Jesse’go. To jest nieuczciwa reklama. Twój argument by się utrzymał, gdyby McDonald reklamował swoje produkty jako zdrowe warzywa i owoce, od których się chudnie bez ćwiczeń, albo gdyby Obi Wan siedział obok Luke’a podczas ostatecznego ataku na Gwiazdę Śmierci w „Nowej Nadziei”, mówiąc mu bezpośrednio by użył Mocy. No ale nie.
Czy w takim razie nie możemy po prostu szanować tego, że gra może się komuś nie podobać? A nie podoba się wielu ludziom, zwyczajnym, szarym graczom, którzy może i nie są „profesjonalnymi krytykami”, ale jednak odbiorcami tego produktu i oni bądź co bądź wiedzą najlepiej. Dla nich nie ma tego szacunku o którym mówisz – ich trzeba zwyzywać od rasistów, homofobów, transfobów itd., tak jak to robi druckmann i jego podnóżki. Nie ma wyciągania wniosków, że może faktycznie to nie była dobra gra, tylko brnięcie w zaparte. Gdzie tu jest szacunek?
Ojciec Abby był złym człowiekiem, nieważne ile zebr uratował na pokaz w swoim życiu. Był gotów poświęcić życie niewinnego dziecka w pogoni za ulotną szansą na lekarstwo. Pod koniec „Last of Us 1” można było znaleźć dokumenty, z których wynikało że Świetliki wcześniej już wielokrotnie próbowały wyekstrahować lek z innych odpornych dzieci i za każdym razem kończyło się to śmiercią tych ostatnich. A pamiętasz jego odpowiedź na argument Marlene: „Co by było, gdyby to była twoja córka?” – nie będziesz pamiętał, bo hipokryta nie miał na to żadnej odpowiedzi. Nie wspominając już o tym, że nie ma czegoś takiego jak szczepionka na grzyba, no ale to już wykraczanie poza fikcję. Zginął też tylko dlatego, że zaatakował Joela skalpelem. Taka sama sytuacja, jak w przypadku konieczności zabicia owczarka o imieniu Alice w nowej grze: nie będziesz mógł podejść i zabrać nieprzytomnej Ellie, jeżeli nie usuniesz z drogi lekarza. Mógł skulić się pod murem, jak ta dwójka pielęgniarzy.
I jeszcze ciekawostka: w oryginalnej grze chirurg mający operować Ellie widnieje w plikach gry jako „Bruce”, nie Jerry, oraz w samej grze jest wyraźnie czarnoskóry. Zwykły, nic nie znaczący NPC. No ale druckmann dwoił się i troił byle tylko nagiąć rzeczywistość, a także by nie pozwolić coby czarnoskóra córka doktora zabiła ulubieńca graczy Joela, gdyż czarnoskóry morderca to rasizm. Prawdziwa historia, scenariusz 10/10.
Przyjaciele Abby wiedzieli, na co się piszą, gdy wyruszyli razem z nią na jej mściwą misję. Sam Owen jej to wypominał w scenie na łodzi, to samo Mel nieco później. Poza tym, sami byli sobie winni, razem z ich głupimi procesami decyzyjnymi – oszczędzili Ellie i Tommy’ego, po czym co? Spodziewali się, że przyjadą do Jackson, zabiją Joela, wrócą do Seattle i nic się w związku z tym nie stanie? A to tylko kropla w morzu głupich decyzji, „byle tylko fabuła brnęła do przodu” tej gry.
Zgodziłbym się, że Abby też ucierpiała, gdyby KIEDYKOLWIEK WYRAZIŁA SKRUCHĘ za to co zrobiła Joelowi i Ellie. Co się nigdy nie stało, dla niej to była dobra rzecz. A przecież miała okazję wyciągnąć takie wnioski, gdy uratowała Yarę i zwłaszcza Leva. Którego, nawiasem mówiąc, znała przez jakieś dwa dni (dzień wcześniej, przechodząc obok klatek z Serafitami, wyrażała zjadliwą chęć torturowania ich wszystkich) po czym natychmiast dla niego odwróciła się od reszty swoich wieloletnich przyjaciół i kompanów z WLF, mordowała ich bez skrupułów, nie miała większych oporów przy próbie zamordowania ciężarnej kobiety (w przeciwieństwie do Ellie chciała to zrobić świadomie, dopóki *cut to convenient plot device* Lev jej nie powstrzymał) i w ten sposób wyrżnęła sobie drogę do niezasłużonego, słodko-kwaśnego zakończenia, w którym ona odpływa łódką z Levem do nowej siedziby Świetlików, a Ellie traci wszystko – rodzinę, dom, przyjaciół, spokój, nawet możliwość gry na gitarze (można grać na gitarze z ośmioma palcami, ale nie w świecie druckmanna, jak widać). Abby to postać na wskroś zła, bez żadnych czynników rozgrzeszających. Mówienie że „też przegrała” po przejściu druckmannowskiego tworu to w najlepszym razie przaśny żart.
No, faktycznie byłoby głupio, gdyby jeden za drugim Jedi się poddawali. Co też kubek w kubek się stało w najnowszej trylogii, tej spod młota kathleen kennedy i riana johnsona. Widziałeś, co zrobili z postacią Luke’a i z zakonem Jedi w ogóle? Luke z oryginalnej trylogii by się tak nie zachował. I znowu: to wszystko kwestia autorów scenariusza, którzy zdecydowali się zniszczyć stare i jechać z nowym. Tak jak druckmann, który na**ał na świat i postaci stworzone przez Bruce’a Straley’a, byle móc przeprowadzić swoją chorą wizję porno-tortur i zemsty w sosie złego warsztatu autorskiego. I zamiast mu to wygarnąć i skierować na leczenie, to obchodzicie się z nim jak z jajkiem. Pod względem twórczym, to jak próba obrony hitlera przed wszystkim co zrobił, bo przecież malował obrazy, kochał zwierzęta i dzieci oraz był wegetarianinem – a kto się nie zgodzi z tą nową wizją, ten nienawidzi sztuki, zwierząt, dzieci i jest mięsożernym hejterem.
Niestety, nie przekonałeś mnie, ale też nie sądziłem że ci się to uda. Twoje argumenty nie mają zbyt dużej mocy, a powtarzanie „to tylko gra o zombie” nie sprawi, że ktoś kto zainwestował swój czas i uczucia w te bądź co bądź fikcyjne, ale wciąż żywe w sercu oraz pamięci postaci zmieni zdanie.
Wy, „profesjonalni krytycy” istniejecie w swoim własnym świecie, w którym wydaje wam się że gdy dacie kiepskiemu, smutnemu, stworzonemu przez chorego psychicznie człowieka produktowi 10/10 i nazwiecie go arcydziełem, grą generacji, to nagle staniecie się częścią jakiegoś wysublimowanego, wielkiego świata oraz że da wam to mandat do mówienia nam, 'maluczkim’, co jest wiekopomnym dziełem / kto wielkim poetą jest (polecam odświeżyć sobie to odniesienie z czasów szkolnych i porównać do sytuacji). No nie, podtrzymuję to co pisałem wcześniej, że wasze opinie są subiektywne i nie należy traktować ich jak wyroczni.
Niemniej, powodzenia w dalszym życiu. Trzymam kciuki za powrót do czasów, gdy tzw. profesjonale recenzje miały znaczenie.
Nic dodać nic ująć a najlepszy tekst recenzenta jak wam sie gra nie podoba to nie grajcie-tylko jak mam stwierdzić czy gra mi się podoba czy nie jeżeli w nią nie zagram. Tacy właśnie recenzenci i podobni mu ludzie mają fobię na racjonalne argumenty i kiedy zostają przyparci do muru ich jedyną bronią jest agresja i przyklejanie metek homofobii, rasizmu czy ksenofobii. Pozdrawiam i dalej tak trzymaj
Fobia na argumenty xD TA GRA TO POLITYCZNIE POPRAWNY GNIOT! LESBIJKI! JOEL GINIE. Ot argumenty, co ja mam na to powiedzieć?
Alabastrowy przeczytałem Twój wywód i mam bardzo podobne odczucia do tej gry. Pewnie dlatego że tak bardzo fascynowała mnie historia zawarta w jedynce. A tu bezładnie porozrywana akcja. Z wmieszanym chyba każdym możliwym wątkiem. W przeciwieństwie do 1 to cutscenki przeciągnięte i nudne. Muzyka w grze na 9, fabuła 4. Ogółem gra na max 6.
Dzięki za ten komentarz. Bardzo dobrze, że wyciągasz własne wnioski, to jest najważniejsze. Dla mnie niemożliwe jest pokochanie czy nawet polubienie historii przedstawionej w drugiej części, jeżeli kochało się / lubiło pierwszą grę, ale naprawdę byłbym otwarty na argumenty, które pozwoliłyby zmienić moją decyzję. Tyle że żadnych jak dotąd nie znalazłem. Teksty obrońców (dla mnie niekanonicznej) części drugiej w stylu „bo jesteś hejterem i/lub bigotą”, ” bo może jesteś za głupi, żeby zrozumieć głębię tej gry” lub „bo [tzw.] profesjonalni recenzenci dali jej najwyższe noty, no gra roku!” to jednak nie są merytoryczne wyżyny.
Ty, ja i bardzo wielu innych graczy po prostu nie wmawiamy sobie, że mamy do czynienia z wiekopomnym arcydziełem, które MUSI nas zachwycać, bo tak.
Trzymajmy się tej normalności.
To jest zamierzone działanie, gra MUSI Ci się podobać bo inaczej jesteś homofobem itp.. podobnie działa Hollywoodzki chłam, ostatnio skrytykowałem że czarnoskóry Idris Elba to żałosna profanacja Nordyckiej Valhalli przyklejono mi metkę rasisty, to zaproponowałem aby w takim razie niemieccy naziści też byli czarni- to już nie, bo to rasizm.
Trochę to smutne, gra niby taka super fajna 10/10
a autorzy recenzji muszą co chwile bronić jak by to ….. „swoich przekonań”
Bardzo fajna gra, nie zrobiona na siłę, no autor tobie się podoba, innym niekoniecznie. Gra powinna nosić inny tytuł, „LGTB mushroom hunting”, znaczy nie koniecznie ten tytuł ale na 100% nie The Last of Us 2
Może gdybyśmy nie byli atakowani za przekonania, to byśmy nie musieli się bronić?
Tak dobrze pan napisał jesteście i będziecie atakowani za przekonania jeżeli te nie podobają się ludziom. Gra The Last of US część pierwsza podobała się grupie ludzi i poszli po część drugą a ta z kolei chcąc przepchnąć propagandę jest krytykowana za całkowite odejście od fabuły i za to że próbuje wejść na szczyt po plecach pierwszej części, mało tego podoba się (jeśli wierzyć statystyce) 5% społeczeństwa. Podobało się ?
fajnie, innym nie ? to też po to jest sekcja komentarzy.
Mi też się nie podobają przekonania homofobów z tego postu, z sekcji komentarzy, ale jakoś ich nie atakujemy. Nie możemy się szanować? Jak się nie podoba gra, to w nią nie graj, nie rób krucjaty. Już nawet nie chce mi się wracać do tego tematu po raz kolejny.
Ja się nie boję 5% społeczeństwa, zabawna przypadłość jaką była kiedyś homofobia czyli lęk przed osobami będącymi odmiennej orientacji seksualnej staje się słowem obrazy, „no co ty jesteś homofobem ?” fobos to strach a ja się nikogo z nich nie obawiam, i nie będzie tak jak jaśnie pan sobie życzy że jeżeli się nie podobało to nie gram, im właśnie o to chodzi o milczenie i nic nie robienie, to ludzie mają głos i większość, a oni do większości nie należą, przeinaczenie mojej ulubionej gry, defekacja na to co ten tytuł nosił ze sobą w części pierwszej budzą u ludzi złość, ktoś wydaje pieniądze na tytuł który kojarzył mu się z super zabawą i fajną przygodą, a co dostał ….. Proszę się uspokoić, raz jeszcze napiszę będzie tak jak chcą ludzie, jak chce większość. Pan nie poszedł do ciężkiej pracy za kogoś kto ten tytuł zakupił i się zawiódł, tacy ludzie mają głos i pańskie 10/10 i wyzywanie od homofobów co uważam za trywialne, nie naprawi wizerunku szmirowatej gry. Wiem z tego co widzę że musi pan mieć ostatnie słowo, więc proszę śmiało zostawić jakąś kąśliwa ripostę. A pańskie recenzje z góry u mnie (i sądzę że nie tylko) trafiają na półkę z kreowanym PiaRem. Serdecznie nie pozdrawiam.
Skąd pomysł, że nie kupiłem tej gry? Gra zdobędzie prawdopodobnie GOTY i jest jednym z najlepiej sprzedających się tytułów Sony tej generacji. Sam sobie odpowiedz czego chcą ludzie. Te 5% ludzi to właśnie osoby takie jak Ty i inni krytykujący przez dwie sceny w grze, jesteście na krucjacie szkalując twórców, mnie, czy moich kolegów recenzentów którym gra się podobała. Nawet innych graczy, którzy przychylnie się wypowiadają o tej grze. Normalni gracze nie mają problemu z grą i nie wysyłają gróźb śmierci do dziewczyny podkładającej głos. Wiesz, regularnie słyszę takie deklaracje jak Twoje, że nie będą nas czytać. Codziennie, jest to jeden komentarz na 100, a jednocześnie czyta nas coraz więcej osób. Statystyka jednak pokazuje że to tacy bojownicy jak Ty są w mniejszości, po prostu Was najgłośniej słychać. Przykro mi.
Z całym szacunkiem ale Twoje wypowiedzi mają się nijak do rzeczywistości, co pozwala mi sądzić że sam jesteś na krucjacie obrońców tego gniota. Sam Twój sposób wypowiedzi do rozmówcy pokazuje że sam masz problem z tolerancją i szacunkiem do odmiennych poglądów niż Twoje. Jeden komentarz na sto tylko ile negatywnych komentarzy jest blokowanych lub usuwanych ? Bo okazałoby się że jest tysiąc negatywnych na sto pozytywnych, ja sam osobiście nie znam ani jednej osoby u której ten propagandowy poprawny politycznie slasher wywołałby pozytywne emocje.
Takimi ludźmi się widocznie otaczasz 🙂 mówisz że jestem na krucjacie obrońców, a sam nazywasz grę poprawnym politycznie slasherem (SLASHEREM? WHAT THE FUCK?). Co ja mam powiedzieć? Tutaj nie ma argumentów żadnych. Pamiętaj drogi przyjacielu, ludzi którzy mają negatywne emocje wcale nie jest więcej – po prostu krzyczą najgłośniej. Ja jestem zwolennikiem cyferek, a te niestety są na korzyść tytuły.
https://gamerant.com/the-last-of-us-2-third-best-selling-playstation-game/
Druga sprawa, nie mam zamiaru Ciebie do niczego przekonywać. Powyżej jest moja recenzja i przemyślenia – możesz się z nią zgadzać lub nie. To tak samo twoje prawo, jak i moje do niezgadzania się z tobą.
Tolerancyjny nie jestem, nie toleruję np. cebuli bo bardzo nie lubię oraz seriali Netflixa bo są słabe.
Chyba grałem w inną grę. Z jednym z czym mogę się zgodzić to że sterowanie jest do dupy a grafika przepiękna. Jeśli jednak chodzi o historię i całą resztę to fatalny gniot ociekający brutalnością, krwią, zemstą i bezsensownym chodzeniem. Żeby tego było mało to nie zabrakło oczywiście promocji LGBT i wspólnego wychowywania dzieci na koniec… Po prostu dramat. W połowie gry zmniejszyłem poziom trudności ze średniej na niską, ponieważ ciekawił mnie już tylko koniec tego gówna. A później zmniejszyłem poziom trudności jeszcze na najniższy poziom, bo nadal zbyt długo trwała ta cała przeprawa. Ku mojemu zdziwieniu nawet na najniższym poziomie gra w niektórych momentach jest tak trudna, że zapisana gra musiała wczytywać się po 5 razy. Dodam, że jestem fanem fps’ów i nigdy nie stanowiło dla mnie większego problemu przejście gry na poziomie średnim. Pod koniec rozwalił mnie moment w którym rodzinną, wiejską sielankę przerywa swoją wizytą brat Joela i prosi, wymusza wręcz na dziewczynie dokończenie zemsty na Abel. Tommy sam by tego dokonał ale niestety jest kontuzjowany… no po prostu paranoja !! Można byłoby wiele tej grze wybaczyć ale historia to największa szmira jaką mogli wymyślić po pierwszej części, która była świetna.
Gra świetna. Walić prawacki motłoch, na który wszędzie czyhają LGBT.