Race For The Galaxy zapoczątkowało dość znaczącą serie gier, które mają swoich wiernych fanów jak i zaciętych przeciwników. Dziś zestawimy niedawno wydane New Frontiers z odrobinę leciwym już Roll For The Galaxy i sprawdzimy, która gra lepiej odpowie na nasze pytania.
Złożoność zasad
NF jest przykładem ewolucji zasad w dobrym kierunku. Są precyzyjne, jasne i pozwalające na łatwe ich zapamiętanie. Wszelakie pomniejsze reguły są wydrukowane na kaflach technologii, wiec wystarczy jeden rzut oka aby przypomnieć sobie, co dany efekt robi. To powiedziawszy, rodzina gier Roll For the Galaxy do super przystępnych nie należy, wiec i NF nie ustrzegło się przed konieczność znajomości haseł, kolorów, poświat i modyfikatorów. Po kilku grach łatwo nawigować pomiędzy mnogością małych ikonek i ich znaczeniem, ale na początku, w pierwszych powiedzmy dwóch grach, stanowi to spory problem.
Roll For the Galaxy już taki płynny nie jest. Każdy kość ma inne ścianki obrazujące dostępne akcje, nasza mini panel gracza pozwala na ich przydzielanie pod pasującymi ikonami, ale możemy też cześć przyłożyć na dyktat, jedną dowolną kością możemy odpalić akcje, a technologiami manipulować pozostałymi sześcianami. Bardzo trudno to sensownie przekazać nowym graczom. Przez zasłonki nikt nie wie, co się dzieje na stole, wiec błędy i resety tury szczególnie w pierwszej partii są nagminne. Do tego mnogość zasad odnośnie produkcji, transportu dóbr, eksploracji jest odstraszająca. Dopiero koło 3 rozgrywki sprawy nabierają dynamiki, znikają powtórki i krążenie wokół stołu z podpowiedziami i tłumaczeniem. Dobre opanowanie gry wymaga czasu, da się w nią być dobrym i stawać się lepszym z każdą kolejną partią, ale wymaga to dużo pracy właśnie przez zasady.
Wynik starcia New Frontiers (NF) vs Roll For The Galaxy (RTFG) 1-0
Decyzyjność
New Frontiers zawiera dość sporą dawkę decyzyjności. Rozpoczyna się ona od wyboru jednej z dostępnych akcji z bacznym uważaniem na swoje potrzeby jak i naszych przeciwników. Kolejnym jej objawem jest obranie ścieżki technologii, którą będziemy podążali. Robi się to co prawda najlepiej na początku, po przeanalizowaniu dostępnych ulepszeń, ale to dość znaczące i błędy tu popełnione będą nas nękać do końca gry. Trzecim mocowaniem decyzyjności jest wybór planet z puli do odkrycia, a czwartym do pierwszorzędnego skolonizowania. Planety jak i technologie dyktują naszą strategie i wybranie tych właściwych jest bardzo istotne. Sprawa ma się odrobinę mniej bezwzględnie z kolonizacja wybranych już ciał niebieskich. Tutaj mamy odrobinę elastyczności i możemy odpowiadać na ruchy przeciwników, co nie zmienia faktu, że dobra ścieżka rozwoju robi robotę.
Roll For the Galaxy jest inaczej skonstruowaną grą, więc decyzje też są inne. Pierwszą i chyba najważniejszą jest którą z dostępnych akcji odpalić, a pod którymi ustawić kości licząc na innych graczy. Odgadnięcie przeciwnika w tym momencie gry da nam dość znaczną przewagę, a robienie tego stale to dobra droga do zwycięstwa.
Roll jako gra o manipulowaniu kośćmi pozostawia nam bardzo dużo miejsca na dokładne dopasowanie plastikowych sześcianów losu jak chcemy, lub najlepiej jak umiemy. Na początku opcję są dwie, ale kafelki technologii dodają ich całą mnogość. Niekiedy nawet startowe ulepszenia pozwalają coś zmieniać.
Gdy sprawa się tyczy zdobywania nowych planet i technologii, Roll wypada gorzej od NF. Każdy gracz robi to na własną rękę, za własne kości, a i kafle są dwustronne, więc wybierając planetę, tracimy ulepszenie i odwrotnie. Dodatkowo nowe zdobycze idą na dno odpowiedniej kupki na planszy gracza, więc decyduje się raczej co się później zbuduje niż co teraz jest potrzebne. Dużo więcej w tym losu i mniej elegancji rozwiązań z NF.
Wynik starcia New Frontiers (NF) vs Roll For The Galaxy (RTFG) 2-0
Strategia
NF jest dość prostoliniowy w swoich założeniach. Obejrzyj dostępne technologie, porównaj ze swoją startową planetą, lub nie jak to u mnie częściej bywało, i obierz drogę militarną, gospodarcza lub technologiczną. Miksy też się mogą udać, choć efektywność wzmacniania jednej akcji kilka razy jest o wiele większe niż posiadanie kilku pomniejszych opcji. Trzymanie się własnej strategii jest dość proste, wymaga jedynie pamięci, co się chciało osiągnąć i konsekwencji w pozyskiwaniu technologii i planet. Wszystko działa dobre, elegancko przy dobrych wiatrach generuje dużo punków.
RFTG to całkiem inna bestia. Technologie nie są znane od początku, losowanie planet jest rzadsze i mniej się ich dobiera. Jedyne co nas ukierunkowuje, to nasze startowe kafle z ich umiejętnościami i kośćmi. Wszakże kolory mają znaczenie, rozłożenie symboli na ściankach jest inne. Obranie jednolitej odgórnej strategii jest niemal niewykonalne w RFTG. Ta wyłania się niemal organiczne z dociąganych kafli, kolonizowanych planet i pozyskiwanych technologii. Roll w pierwszych turach jest taktyczny, potem staje się strategiczny. I to przejście jest płynne.
Wynik starcia NF vs RFTG 3-1
Regrywalność
Jest to dość ciekawa sprawa, gdyż na papierze NF ma więcej kombinacji startowych, bo 16 planet bazowych plus 16 technologii, które zawsze losujemy stroną A bądź B wskazuje na spory potencjał regrywalności. W rzeczywistości jest jednak inaczej. Z uwagi na mechaniki gry, cześć stałych technologii i szczodry dociąg planet przy eksploracji zawsze udaję się wejść na pożądaną ścieżkę rozwoju, tą którą lubimy lub tą którą wybraliśmy na początku. Rozgrywki są do siebie dość podobne, bo de facto staramy się wmanewrować nasze imperium w wojsko, kasę czy technologię – oczywiście mówię o optymalnych zagraniach.
RFTG w wersji podstawowej jest biedniejszy z 9 kaflami frakcji i 9 rodzimymi planetami na start. Dorzucając dodatek Ambicje robi się lepiej – 23 frakcje i 16 rodzimych planet. Ale mowa tu o podstawce, więc jest słabiej. Cała regrywalność Roll’a pojawia się w losowym dociągu kafli, które to będą dyktowały nasz rozwój i ekspansje. Eksploracja jest bardziej kosztowna, mamy mniej opcji do jej wykonania do tego każdy wyciągnięty kafel może być technologią lub planetą. Ścieżek rozwoju mamy całe mnóstwo, co prawda wpływamy na nie w znacznie mniejszym stopniu niż w NF, ale nie pamiętam dwóch podobnych gier Rolla.
Wynik starcia NF vs RFTG 3-2
Wykonanie
Tutaj obie gry stoją na wysokim poziomie. NF ma swoje mega plastikowe surowce oraz grube kafle planet i technologii. RFTG szpanuje ponad setką customowych kości, kubkami (w moim przypadku z filcem) i dobrze zrobionymi tekturkami. Obie gry popełniają ten sam grzech, zabierając grafiki z poprzednich edycji karcianego Race For The Galaxy. W sumie ilustracje pasują do każdego z tych tytułów, więc ogromnego problemu to nie stanowi.
Skazą na wykonaniu NF jest nieprzemyślane wycięcie ogromnych plansz gracza w ilości 8, zamiast zrobienie ich 5 z otworami na wymianę planet startowych. Do tego kafle wyboru akcji są czytelne, ale brzydkie.
W RFTG zasłonki graczy mogą ulec zużyciu po wielu grach, ale to naturalne.
Wynik starcia NF vs RFTG 4-3
Zabawa z gry
NF jest nowoczesnym podejściem do znanego już systemu „podążania”, reimplementującym mechanikę wyboru silniejszej wersji akcji dla siebie, udostępniając słabsza jej formę pozostałym graczom. Przestoje są dość małe, zawsze jest coś do roboty i ważne jest kto i kiedy weźmie dany kafel. NF jest do tego stopnia wygładzony, że zdawać by się mogło stracił część swojej głębi. Tak, gra jest dynamiczna, tak – decyzje są ciekawe i dość dobrze wyważone, jednak gdy już obierzesz swoją ścieżkę to nagle sensowne wybory się kurczą, a my sami przechodzimy do fazy optymalizacji. Taki przebieg ma sporo gier, ale tutaj z uwagi na znikomą losowość bije to po oczach. Bawiłem się dobrze ogrywając NF do recenzji, ale od tamtej pory gra nie trafiła znów na stół, a były ku temu okazje. Z drugiej strony RFTG za często też nie wychodzi na nory, ale pamiętam i myślę o nim, kiedy rozważam co odpalić ze starszych tytułów. NF na pewno przypadnie do gustu optymalizatorom, graczom dążącym do maksymalnej efektywności swoich ruchów.
RFTG ma już swoje lata, jego polskie wydanie pojawiło się bowiem w 2014 roku, jednak w rzucaniu i manipulowaniu kośćmi coś jest. Gra jest mniej płynna i trudniejsza do opanowana. Tłumaczenie zasad nowej osobie jest żmudne i zagmatwane a sam przebieg rozgrywki bardziej losowy, ale mam więcej frajdy z tych kości i tej losowości niż ze sterylnego planu uskutecznianego w NF. Poza jednym stanowczym wyjątkiem. RTFG to gra, gdzie cześć decyzji podejmowanych jest za parawanami przez co naraża się na zarzuty łatwego umożliwiania oszukiwania. Jeśli gram ze stałą ekipą, nie przejmuje się tym z najmniejszym stopniu. Jednak co jakiś czas pojawi się nowa osoba, która przegrywając bezpardonowo zarzuci prowadzącemu machlojki za parawanem. Psuje to atmosferę przy stole, dlatego też RTFG może rzadziej jest odpalane niż bym tego chciał. Dopuszczenie w grze to łatwego manipulowania jej newralgicznymi komponentami jest poniekąd nietrafioną decyzją projektancką.
Wynik starcia NF vs RTFG 5-4
Podsumowanie
Usiadłem to tego tekstu z myślą, że Roll wygra, be lepiej mi się w niego gra, ale zadając sobie każde z pytań, muszę stwierdzić że New Frontiers jest lepiej zrobionym tytułem z bardziej dopracowanymi rozwiązaniami. New Frontiers nie jest może tak głęboki i elastyczny jak Roll, ale na pewno ma swoich fanów, a oddani wielbiciele serii Race For the Galaxy na pewno się w nim odnajdą bez problemu.
Wyniki mówią same za siebie, 5 do 4 dla New Frontiers. A wam która gra bardziej odpowiada?
Brak komentarzy