Pinball Freedom to mała gra, która zabawy arkadowe przeniosła na konsolę Nintendo Switch. Ostatnie dni poświęciłam na ogrywanie każdego dostępnego stołu. Czy warto wydać 10 dolarów?
Pinball Freedom to mała gierka, która oferuje zabawę z moją ulubioną kategorią gier arkadowych – pinballem lub też flipperem jak wolicie. Młodsze pokolenia mogą nie wiedzieć o co chodzi w tym wszystkim, więc pozwólcie, że szybko wytłumaczę. Każda maszyna, automat, zawiera na sobie różne elementy, które należy trafić wystrzeliwaną i odbijaną od rączek kuleczką. Plansza nachylona jest pod kątem tak, aby kulka mogła swobodnie wracać na dół, gdzie usadzone są rączki. To głównie za ich pomocą planujemy trajektorię lotu. Brzmi dziwnie, jednak dla nas – nieco starszych – były to pierwsze gry, z jakimi mieliśmy styczność.
Jako, że gra kosztuje niecałe 10 dolarów, zdecydowałam się sprawdzić czy to gra warta swoich pieniędzy.
Na początek sprawdźmy zwiastun gry:
Zasady gry Pinball Freedom są… w zasadzie nieistniejące. Osoby, które pamiętają te gry z młodości od razu załapią co i jak. W zasadzie, trzeba robić to, do czego pinball został stworzony – sterować rączkami na dole stołu i wysyłać kuleczkę w miejsca na planszy, które trzeba zbić. To byłoby na tyle. Na początku znajdujecie się w pomieszczeniu, w którym stoi kilka automatów do gry. Ten, który chcecie w tym momencie ograć, wybieracie poprzez podejście. Pinball Freedom oferuje kilka maszyn do gry w różnej estetyce. Mamy wersję bajkową, science – fiction, skatepark oraz mój faworyt – z Pandą Wielką. Pokonując kolejne stoły szybko wciągniecie się w klimat lat 90.
Jeśli trochę się Wam znudzi, możecie zagrać też w popularnego – zwłaszcza w wakacyjnych kurortach – air hockey’a. Przy tym od razu muszę ostrzec – sterowanie jest okropne, gra potrafi zawiesić się, kiedy krążek wyląduje w rogu. Grafika w air hockey’u taże pozostawia wiele do życzenia. To nie jest już ukłon w stronę dawnych czasów. Wygląda to tak, jakby pinballe robiła ekipa główna, a do pobocznej gierki zabrał się piętnastoletni stażysta. Ta różnica w wyglądzie zbyt rzuca się w oczy. Na szczęście same maszyny mają całkiem znośny wygląd. Nie są rewelacyjne, ale stanowią miłe wspomnienie lat dziewięćdziesiątych.
Komu mogłabym polecić Pinball Freedom? Zdecydowanie na spotkania towarzyskie przy piwku, jeśli znudził się Wam Tetris. Gra zajmie kilkanaście minut bezmyślnego wgapywania się w ekran telewizora. To taki zabijacz czasu na spotkaniach towarzyskich – w oczekiwaniu na pizzę, w przerwie na odetchnięcie świeżym powietrzem, itp… Z pewnością co niektórym da odrobinę radości. Przypominanie sobie młodych czasów daje czasem frajdę. Nostalgia jednak to za mało, żeby przychylnie wypowiedzieć się o grze Pinball Freedom. Nie chcę mówić, że jest bezsensowna, bo same pinballe tego sensu nie mają za wiele, jednak całość sprawia jakby było niedopracowane i przyspieszone do wydania. Moim zdaniem grze brakuje uwspółcześnienia. Przeniesienie pinballa do dwudziestego pierwszego wieku byłoby dobrym krokiem. Zrobienie lepszej grafiki, dodatnie ścieżki dźwiękowej i rozwinięcie dostępnych maszyn sprawiłoby, że gra warta jest 10 dolarów. W Internecie dostępnych jest masa znośnych gier arkadowych – i to za darmo. Po co ktokolwiek miałby wydawać pieniądze na taki twór?
Osobiście, Pinball Freedom zawiodło mnie na całej linii. Testowanie małych i w miarę budżetowych gierek sprawiało mi przyjemność i w każdej do tej pory mogłam znaleźć jakiś smaczek. W tym przypadku nie mogę znaleźć nic pozytywnego, oprócz gry z pandą. Ale jeśli nie lubicie pand, nie obiecuję, że cokolwiej w tej grze przypadnie Wam do gustu. Potencjał i pole do popisu było ogromne. Szkoda jednak, że nie zostały wykorzystane.
Zobaczcie poprzednią grę na Switcha do 10 dolarów Crazy Zen Codeword
Podsumowanie
Pros
Cons
- kosztuje 10 dolarów
- air hockey to porażka wizualna, która się na dodatek zawiesza
Brak komentarzy