Za czasów małolata życie wydawało się prostsze. Za pięć złotych kupowało się chrupki, dwie oranżady, lizaki i lody dla kumpli, a po wszystkim nawet reszta zostawała. Teraz kupujemy planszówki za miliony monet, co też jest fajnie, chociaż sentyment do lat młodości pozostaje. Karciany Fort przypomina szczęśliwe chwile, tylko czy spodoba się każdemu?
Fort to kontynuacja dobrej współpracy pomiędzy rodzimym wydawnictwem Portal Games a Leader Games, który odpowiada za oryginalne wydanie. Jeżeli jesteście fanami Roota (ktoś nie jest?) to na pewno gra zwróciła waszą uwagę. Graficznie może się wydawać, że mamy tu jakiś kolejny dodatek, tylko te zwierzaki są jakieś inne. Fort, wydany w małym, prostokątnym pudełku to gra karciana przeznaczona dla od dwóch do czterech osób, które mają około 40 minut wolnego czas na rozgrywkę. Wracamy do dziecięcych lat, kiedy do dobrej zabawy wystarczył kawałek pizzy i sterta zabawek oraz grupa oddanych przyjaciół. Razem budujemy fort, ale inne grupki z osiedla będą się z nami ścigały w konkursie na najfajniejszą miejscówkę. Masa interakcji, jeszcze więcej budowania talii i sporo decyzji do podjęcia. Taki mamy Fort!
W kilku słowach, jak gramy?
Każdy z graczy bierze jedną z planszetek w wybranym kolorze i wyszukuje dwie karty najlepszych przyjaciół opisane na odwrocie. Uzupełnia talię ośmioma kartami z puli ogólnej i tasuje. Wykładamy w okolicy planszy z torem zwycięstwa karty zmyślonych zasad oraz bonusów w zależności od liczby graczy. Każdy dobiera ze swojej talii po pięć kart i możemy zaczynać.
W Forcie rozgrywamy swoje turze, począwszy od pierwszego gracza, aż do odpalenia jednego z warunków zakończenia gry – ktoś zbuduje ostatni poziom swojego fortu lub wyczerpie się talia przyjaciół. Osoba, która rozgrywa turę nazywana jest liderem. W swoim ruchu gracz zbiera karty, które ma wyłożone przed sobą (pomija się to w pierwszej rundzie) a następnie zagrywa jedną z kart. Każda karta ma dwie akcje. Prywatną możemy wykonać tylko my, natomiast publiczną mogą wykonać inni gracze, o ile odrzucą kartę z pasującą ikoną.
Podczas wykonywania naszej akcji możemy ją wzmocnić, odrzucając inne karty z pasująca ikoną lub wykorzystując w tym celu karty wsunięte pod naszą planszę. Nie możemy dodawać kart, jeżeli jej symbol się nam nie przysłuży. Musimy wykonać co najmniej jedną akcję w całości. Nie możemy zrobić tego połowicznie i np.: mając do dobrania dwie pizze weźmiemy jedną. Następnie dokonujemy werbunku nowego przyjaciela do naszej wesołej paczki. Do dyspozycji mamy wyłożone karty z Parku, karty leżące przed innymi graczami lub liczymy na los i ciągniemy jedną z góry talii Przyjaciół.
Na koniec odrzucamy wszystkie niezagrane przez nas karty przed siebie i dobieramy pięć nowych kart. Najlepsi przyjaciele oznaczeni gwiazdką zawsze lądują na discardzie. Kolejka przechodzi do kolejnego gracza i rozgrywamy tury, aż do osiągnięcia jednego z warunków końca gry. Zwycięża osoba z największą liczbą punktów!
Wrażenia
Fort to gra o wesołej tematyce i prostych, lubianych mechanikach, która okazuje się bardzo sympatycznym, choć prostym tytułem. Jako że w pudełku głównym elementem są karty, możemy się spodziewać, że będą głównym daniem. Fort to ciekawa wariacja oklepanego deckbuildingu, która stara się dodać, dodać coś od siebie. Fort kojarzy się oczywiście z bazą budowaną z poduszek w domowym zaciszu lub krzaczorach na jakimś placu, bawiąc się z przyjaciółmi na świeżym powietrzu. Z tego urodził się pomysł na grę pełna zdobywania przyjaciół oraz rozbudowy naszej miejscówki.
Co z tego wyszło? Przyjemna karcianka do zagrania praktycznie po kilku minutach tłumaczenia, która daje radę. Mamy wyścig, zbieramy pizzę i zabawki, a kto pierwszy rozbuduje swój tor na maxa wygrywa. Tytuł sprawił mi niesamowitą frajdę i mam ochotę na więcej partii, chociaż po intensywnym graniu czasami potrzebuję chwilę oddechu i zagrania w coś innego. Czy Fort ma pewne miejsce w mojej kolekcji? Oczywiście, że tak! Jest tu wszystko, czego szukam w lżejszych grach planszowych – ciekawa tematyka, proste zasady, fajne pomysły i błyskawiczna rozgrywa angażująca graczy.
Najbardziej w Forcie podobało mi się budowanie talii. Temat i sentymenty na bok, każdy planszówkoholik ceni sobie bardziej mięsko i mechanikę każdej gry. W Forcie nacisk został postawiony na tradycyjne schematy, chociaż muszę przyznać, że jest tam kilka ciekawostek, które wyróżniają go wśród masy innych gier. Każdy z graczy na początku może być pewny tylko swoich najlepszych przyjaciół, którzy są przypisani do koloru planszy. Nigdy ich nie stracimy, nikt nam ich nie ukradnie, chociaż ich zdolności jakoś mnie nie porwały. Ciekawszą częścią są pozostałe karty, które dostajemy z pełnej puli. Nic nie draftujemy (chyba że chcemy, jest taka opcja), musimy grać na podstawie tego, co da nam los. Tu pojawia się równie mocny plus Fortu – kombogenność i szukanie najlepszych zagrań. Zagram tego ziomka, który da mi coś za daną ikonkę. Wzmocnić tę akcję jeszcze jedną kartą, a wcześniej miałem jedną pasującą w czatowni, więc dobiorę tonę surowców i ulepszę swój fort. Podobało mi się szukanie takich zagrań dających dużo za jednym razem, chociaż nie ma się też co nastawiać na jakieś epickie zagrania wygrywające nam partię w dwie tury.
Fort to gra wyścigowa, która kończy się, gdy ktoś zbuduje ostatni poziom bazy lub karty w talii przyjaciół się wyczerpią. Można by pomyśleć, że gramy sami i nie przeszkadzamy sobie nawzajem. Nic bardziej mylnego, ponieważ jak na grę o budowaniu talii mamy tu sporo interakcji. Świetnym rozwiązaniem jest możliwość rekrutowania kart z podwórka naszych rywali. Nie dość, że mamy dużo większą liczbę opcji do wyboru, to jeszcze możemy osłabić oponenta i zabrać mu ciekawą kartę. Osobiście bardziej traktowałem to jako szerszy wachlarz możliwości, niż podkładanie komuś świni i bicie najsilniejszego. Okej, dobieramy kartę, ale z tyłu głowy wiem, że odchudzona talia po prostu działa lepiej i szybciej można się dokopać do innych interesujących kart. Coś za coś, decyzja należy do nas.
Kolejną świetną rzeczą jest podążanie za liderem, które sprawia, że ciągle jesteśmy zaangażowani w grę i w zasadzie nie ma tu miejsca na nudę czy ziewanie podczas gry. Ktoś rozgrywa swoją turę, ale będziemy mieli możliwość naśladowania części jego akcji i osiągnięcia korzyści. Pamiętajcie, że lepiej jest mieć tę pizzę, niż jej nie mieć. Okazuje się, że dochodząc do naszej kolejki mamy już zupełnie inną wizję tego, co chcemy zrobić. Liczba decyzji i zmiany, które generuje nam ruch przeciwnika bardzo mi się podobały. Gra zyskiwała na dynamice i z banalnej karcianki zrobiła się pełnym decyzji i dylematów tytułem.
Pierwsze partie mogą być trochę uciążliwe przez ikonografię, której jest całkiem sporo i nauczenie się jej chwilę zajmuje. Autorzy zdecydowanie poszli w wygląd, niż intuicyjne jej przedstawienie. Mamy jednak fajne karty pomocy, które dużo ułatwiają, a jako że sama gra do skomplikowanych nie należy tury graczy idą w miarę szybko, a cała rozgrywa faktycznie zamyka się w te pudełkowe czterdzieści-kilka minut. Fort należy do gier, które fajnie się masteruje i z każdą rozgrywką da się z niej wycisnąć więcej. Szybciej widzimy ciekawsze połączenia między kartami, jesteśmy w stanie ułożyć lepszy plan na podstawie otrzymanej ręki i wiemy, które karty brać pod uwagę w różnych fazach gry. To sprawia, że większość partii wygrywa gracz doświadczony, chociaż czasami nowicjusz potrafi zaskoczyć. Fort premiuje doświadczenie, więc polecam ogrywanie w miarę stałej ekipie. Sam jestem miło zaskoczony, jak dobrze gra działa po kilkunastu partiach. Wszyscy znają karty, wiemy, czego się spodziewać, więc jest bardziej taktycznie i wymagającą, a jednocześnie dalej przyjemnie.
Gra jest bardzo ładnie wydana i nie mam się do czego przyczepić. Jeżeli lubicie gry Leader Games, a w szczególności Roota, to będziecie zadowoleni stylem graficznym. Jest kolorowo, karty są całkiem sztywne, ale ja wrzuciłem je w koszulki, ponieważ dość dużo nimi obracamy. Muszę pochwalić tłumacza polskiej wersji językowej za fantastyczne ksywki na kartach przyjaciół – są pełne humoru, urocze i powodowały nieraz uśmiech na twarzach współgraczy. Portal Games, ktoś zrobił to dobrze!
Czy ta gra posiada minusy? Oczywiście, zawsze coś się znajdzie. W Forcie trochę mi przeszkadzała, mała różnorodność kart. Na początku się tego nie odczuwa, ale w dziesiątej partii zaczyna się pojawiać znużenie i poczucie robienia tego samego co kiedyś. Doceniam, że umiejętności pozwalają na ciekawe zagrania, ale zwyczajnie chciałbym ich trochę więcej. Kolejny zarzut to skalowanie gry. W grę o dużej paczce przyjaciół najlepiej grać w mniejszym gronie. Dwie, czy trzy osoby przy stole to najlepsza konfiguracja, przy czterech gra robi się trochę zbyt chaotyczna i ciężko cokolwiek zaplanować. Ostatni gracz może też nie czerpać aż tak dużej frajdy z możliwości dobierania kart od innych graczy, bo takowych może już nie być. Koniec gry odpalają nam dwa warunki, ale w praktyce w dziesięciu na dziesięć partii ostatni poziom fortu kończy grę. Nie zdarzyło mi się jeszcze wyczerpać talii i tym sposobem dojść do punktowania.
Podsumowanie
Najnowszy Fort to karcianka tematycznie odwołująca się do lat młodości i graniu na naszych emocjach i wspomnieniach z beztroskich chwil. Mechanicznie mamy całkiem ciekawe budowanie talii naszych przyjaciół i wyścig w budowanie tytułowego fortu. Kto pierwszy przekona do siebie inne dzieciaki? Pizza i zabawki na pewno pomogą, a czasami warto podebrać komuś innemu fajnego znajomego. Sprytna gra karciana w kompaktowym pudełku z prostymi zasadami i szybką rozgrywką, która zaskakuje ilością opcji i przyjemnym kombinowaniem. Polecam!
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za wysłanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.
Może zainteresuje Cię nasza recenzja gry Libertalia: Wichry Galecrest?
Brak komentarzy