Kilka podstawowych informacji o Tower Up:
Są takie gry, które po prostu wyglądają dobrze na stole. I zanim jeszcze usiądziesz do tłumaczenia zasad, już wiesz, że to może być coś przyjemnego. Dziś na tapecie ląduje gra o budowaniu z lekkim pazurem, czyli Tower Up od wydawnictwa IUVI Games. Tower Up to właśnie ten typ gier, które przykuwają wzrok przeglądając fotki z rozgrywki. Plastikowe elementy, z których składamy budynki, małe koparki na torach – niby proste, ale jak to stoi na planszy, od razu ma się wrażenie, że budujemy miniaturowe miasto w planszowej wersji 3D. Czy za tą atrakcyjną oprawą kryje się coś więcej niż ładne widoczki? Czy Tower Up ma mechanicznie solidne fundamenty, czy tylko dobrze wyglądającą grafikę?
O co tu chodzi?
Tower Up to lekko strategiczna gra planszowa dla 2–4 osób, w której wcielamy się w konkurujących deweloperów miejskich. Naszym celem jest wznoszenie wieżowców w prężnie rozwijającym się centrum i – co ważniejsze – zarabianie na tym prestiżu, czyli punktów. Każda tura to prosty wybór:
- Dobierz kartę – czyli weź nowe piętra i ewentualnie przesuń maszyny budowlane po torze postępu.
- Buduj – czyli stawiasz nowy segment wieży na planszy.
Budowa jednak nie jest taka prosta. Kiedy stawiasz nowy budynek, musisz „zapłacić” sąsiadom – czyli położyć piętra na sąsiednich wieżach w innych kolorach. To prosty, ale genialny twist, bo zmusza Cię do myślenia o sąsiedztwie, kolejności ruchów i tym, komu przypadkiem pomagasz.
Po budowie musisz też zadaszyć jedną z wież, w której brałeś udział – i właśnie daszki to Twoje punkty. Każdy kolor wieży to inny tor postępu, więc wybierasz, w którym kierunku chcesz „pchać” swoją firmę. Gra kończy się, gdy któryś z graczy zużyje wszystkie swoje daszki. Potem liczymy punkty z torów, celów i widocznych dachów. I voila – zwycięzca to ten, kto najlepiej zarządzał przestrzenią (i nerwami).
To, co pierwsze uderza, to wizualny efekt stołu. Wieże naprawdę rosną, kolorowe piętra układają się w malownicze blokowiska, a całość wygląda jak makieta nowoczesnego miasta. Po kilku rundach masz ochotę zrobić zdjęcie i wrzucić je na Instagram. Plastikowe elementy są solidne, a wszystko mieści się w dobrze zaprojektowanym insercie. Czasami nasze domki się przewracają i całość nie jest aż tak stabilna, ale to już urok takich gier.
Największym plusem Tower Up jest to, jak płynnie się gra. Zasady są banalne do wytłumaczenia, ale każda tura wymaga myślenia. Bo choć budowanie wydaje się oczywiste – tu wezmę, tam postawię – to wystarczy chwila nieuwagi i… daszek, który miał być Twój, ląduje pod cudzym piętrem. Interakcja jest tu naprawdę dobra. Nie ma bezpośredniego „niszczenia” przeciwnika, ale to takie delikatne podgryzanie – blokujesz komuś miejsce, pomagasz innym mimo woli, zabierasz cele sprzed nosa. Idealne połączenie rywalizacji z elegancją.
Tury są szybkie, downtime minimalny, a poczucie „ciągłego progresu” – ogromne. Z każdą rundą rośnie miasto się rozwija i rośnie też Twoja satysfakcja. Wszystko w Tower Up opiera się na prostych wyborach i zarządzaniu kolorami. Z jednej strony to zarządzanie zasobami i mądre ich wykorzystywanie, z drugiej – logiczna układanka o przestrzeni i czasie. Każda partia wygląda trochę inaczej dzięki losowym celom i zmieniającemu się układowi planszy. Jednak po kilku grach można zauważyć, że schemat się powtarza: wiesz już co i jak oraz co najbardziej się opłaca.
Nie jest to zarzut – raczej naturalne ograniczenie lekkiej gry taktycznej. Tower Up nie jest „Terraformacją Marsa”, nie ma się co czarować. Jednak, jeśli chcesz się dobrze bawić przez 30–40 minut i nie analizować każdej decyzji przez kwadrans – jest super. Nie ma oficjalnego wariantu jednoosobowego. Szkoda, bo gra aż się prosi o jakiegoś prostego bota. Jeśli grasz głównie solo – niestety, to nie ta inwestycja.
Dla kogo jest Tower Up?
Dla rodzin i graczy casualowych – bo zasady są proste, a efekt wizualny naprawdę przyjemny.
Dla średnio-zaawansowanych – bo jest wystarczająco kombinowania, żeby pomyśleć i pościgać się po planszy.
Nie dla fanów ciężkich euro i solo-graczy – bo tu chodzi o emocje przy stole, nie o optymalizację przez godzinę. Trybu solo niestety nie ma.
Na zakończenie
Tower Up to świetny przykład, jak z prostego pomysłu można zrobić angażującą, pięknie wyglądającą grę. Nie udaje, że jest wielkim euro, ale daje frajdę, emocje i satysfakcję z każdej partii. Nie miałem oczekiwań, a zostałem pozytywnie zaskoczony.
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu IUVI Games za przekazanie gry do recenzji.
Może zainteresuje Cię nasza recenzja gry Arcs?