I am Liv. Liv of the Origines. For many years, my tribe and my family had lived happily in harmony with nature. We had retreated from the outside world. We thought we were safe in our forests. We believed we could live in peace forever. But we were wrong. We could no longer defer our involvement. The tribes are fighting mercilessly for supremacy throughout Europe. And we are caught in the midst of it. My family remains out there somewhere. And I will find them. No matter what the cost…

Wieczory ostatniego tygodnia poświęciliśmy na nowość Netflixa- Plemiona Europy. Chcieliśmy się przekonać czy serial jest tak dobry, jak niektórzy nam obiecywali. Mamy jednak mieszane uczucia. Jeśli Twój dzień pozwala na przeznaczenie kilku godzin celem relaksu przez ekranem telewizora/laptopa/czegokolwieknaczymsobieoglądaszseriale, śmiało! Jednocześnie jestem pewna, że istnieją przyjemniejsze formy relaksu. Recenzja może zawierać spoilery fabularne. Ale nie obawiajcie się, fabuły jest tutaj jak na lekarstwo. Nie ukrywam, zapowiadało się ciekawie. Pierwszy odcinek nawet nas wciągnął. Niestety kolejne epizody wyłącznie „miały swoje momenty”- nic się nie działo, chwila akcji i powrót do stagnacji.

W pierwszych scenach narrator zarysowuje nam tło historyczne: Tajemniczy blackout z roku 2029 doprowadził do długotrwałej anarchii. Dawne narody upadły, zastąpione przez liczne odrębne kulturowo społeczności. Określono je mianem plemion. Akcja serialu zaczyna się jednak w roku 2074. Na skutek pewnych wydarzeń rodzeństwo młodych Źródlan wchodzi w posiadanie sześcianu, którego- jak się później okazuje- poszukują pozostałe plemiona zamieszkujące tereny Europy. Niektóre z tych plemion gotowe są torturować i masowo mordować aby dostać to niepozornie wyglądające urządzenie. Jak zatem wpadło w ręce trojga rodzeństwa, przedstawicieli plemienia ukrytego przed światem, skupionego na spokojnym, leśnym życiu? Na skraju lasu rozbija się obiekt latający- inny niż dotychczas im znane. Ten był zdecydowanie bardziej zaawansowany technicznie, nowocześniejszy. Naturalnie, Liv, Kiano i Elja postanowili odszukać samolot. Najmłodszy z rodzeństwa, Elja, trafia także na ciężko rannego pilota- Atlantę, który przekazuje chłopcu sześcian i błaga o dostarczenie go do Arki. Wtedy właśnie atakują Wrony- plemię najbardziej zmilitaryzowane. W wyniku walk Liv zostaje ranna, traci przytomność, Elja ucieka z kostką a Kiano,z resztą żywych Źródlan,trafiają w niewolę i doprowadzeni zostają do Brathoku, gdzie zmuszani są do pracy w fabryce.


W kolejnych odcinkach oglądamy jak każde z rodzeństwa dąży do spełnienia swojego celu.
Liv koniecznie musi uratować Źródlan, walczy z Wroną, zostaje przyjęta przez plemię Szkarłatnych, podstępem wyciąga informację od Wrony, decyduje się na szybki romans, wstępuje do plemienia, wyrusza na Brathok. Kiano pragnie wyrwać się z obozu pracy, donosi pani Varvarze o podstępie pracowników i innych wolników, ledwo uchodzi z życiem, jednak staje się ulubieńcem swojej Pani, która „zatrudnia” go w swojej posiadłości. Tam postanawia, że odbędzie walkę i zostanie Wroną. Elja z Mojżeszem (który momentami łudząco przypominał mi Hana Solo- typowego przemytnika, znienawidzonego w każdej części galaktyki/Europy) uciekają od nieustannie depczącym im po piętach Wronom i próbują naprawić sześcian, którego to jeden z nich planuje sprzedać, drugi zwrócić Atlantom.

Idea jest ciekawa, jednak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Niektóre sceny nie miały potrzeby bytu w serialu, nie wnosiły nic do fabuły i wyłącznie przedłużały akcję. Serial ma sześć odcinków, ale mam wrażenie, że z istotnych i sensownych scen można byłoby go skrócić o połowę. Oboje stwierdziliśmy, że historia Liv należała do najgorszych- cały jej pobyt w obozie plemienia Szkarłatnych nie trzymał się ładu i składu i był zwyczajnie nurzący. Przygody Elji można było rozwinąć bardziej- wg mnie akcja z jego udziałem była bardzo powtarzająca się. Sama idea sześcianu i Atlantów jednak bardzo mnie zaciekawiła i żałuję, że reżyser nie rozwinął tego wątku bardziej. To pewnie planowane jest na drugi sezon, o ile taki się ukarze. To, jak powiodą się losy Kiano wiedzieliśmy od drugiego odcinka, powoli odgadując co się z nim stanie w najbliższych chwilach. Ponownie, idea Wron, Brathoku, wolników mogła zostać bardziej dopracowana i poszerzona.

Jak zatem będzie wyglądała Europa w roku 2074? Czy faktycznie będziemy świadkami rozpadu państw, tworzenia się nowych plemion i krwawych walk pomiędzy nimi? A co dalej? Reżyser maksymalnie trzy razy wspomniał o MASIE ZE WSCHODU, która dąży na tereny Europy. Każdy, kto się z nią spotka, umiera. Tak, jednym zdaniem. O prawdopodobnie najważniejszym wątku następnych odcinków/sezonów.

Moim zdaniem Plemiona Europy to serial z niewykorzystanym potencjałem, sprawiający wrażenie niedopracowanego, składanego na szybko. A szkoda.

PS.1. Czy tylko nam się wydaje, że grafika łudząco przypomina Igrzyska Śmierci? Tylko my…?
SERIO?

 

 

 

 

 

 

 

PS.2. Ocena miała być 4, ale postać Mojżesza tak nas urzekła, że podwyższamy do pięciu gwiazdek.

Podsumowanie

Zapowiadało się ciekawie, wyszło bardzo niechlujnie, momentami nudno. Historia wydaje się być na siłę przedłużana.
5 5.0

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Dice Throne Sezon One Rerolled - pierwsze wrażenia
Następny Persona 5 Strikers - Recenzja - Take Your Heart!