Świat gier wideo od kilku tygodni zmaga się z poważnym problemem, który może mieć długofalowe skutki nie tylko dla branży, ale także dla graczy na całym świecie. Fala cenzury, jaka dotknęła platformy takie jak Steam i Itch.io, wydaje się być częścią szerszego zjawiska politycznego, które nie kończy się jedynie na grach erotycznych.
W tle coraz częściej pojawia się nazwa Projekt 2025, inicjatywy politycznej, która w Stanach Zjednoczonych może doprowadzić do fundamentalnych zmian w funkcjonowaniu Internetu oraz dystrybucji treści cyfrowych. Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się dotyczyć niszowego problemu – gier o tematyce dla dorosłych. Jednak w praktyce to dopiero początek. Organizacja Collective Shout wywiera presję na operatorów płatności oraz dystrybutorów gier, aby eliminowali produkcje zawierające kontrowersyjne treści. W efekcie zniknęły setki tytułów, a Steam i Itch.io stały się areną ostrych dyskusji o tym, jak daleko można się posunąć w walce z niewygodnymi treściami. Gracze i twórcy zaczynają zadawać sobie pytanie, czy nie mamy do czynienia z początkiem znacznie szerszej cenzury, obejmującej także gry mainstreamowe takie jak Grand Theft Auto czy Saints Row.
Choć to właśnie Collective Shout stoi na pierwszej linii frontu, coraz częściej wskazuje się, że źródła tego ruchu są głębsze i polityczne. Pojawiły się bowiem nagrania, w których amerykański urzędnik Russell Vought – jedna z kluczowych postaci Projektu 2025 – otwarcie mówi o planach wprowadzenia zakazu pornografii na skalę krajową. W jego słowach pojawia się retoryka walki krok po kroku, w której ograniczanie treści erotycznych to dopiero etap w drodze do jeszcze większych restrykcji.
Projekt 2025 to program polityczny wspierany przez środowiska konserwatywne w USA, którego celem jest gruntowna zmiana przepisów w wielu obszarach życia społecznego. Zawiera on m.in. postulaty masowych deportacji, likwidacji programów różnorodności i równości, a także istotne modyfikacje prawa energetycznego i klimatycznego. Jednak dla branży gier najgroźniejszy wydaje się plan zniesienia sekcji 230 ustawy Communications Decency Act. To właśnie ten zapis chroni platformy przed odpowiedzialnością za treści publikowane przez użytkowników.
Jeśli sekcja 230 zostanie usunięta, takie serwisy jak Steam czy Itch.io staną się prawnie odpowiedzialne za każdy materiał udostępniony na ich platformie. Oznacza to, że nawet jeśli nielegalne treści stworzył i wrzucił użytkownik, to odpowiedzialność spadnie na dystrybutora. Potencjalne kary finansowe mogłyby być ogromne, dlatego najprostszym wyjściem byłoby całkowite usuwanie wszelkich materiałów mogących budzić wątpliwości. W praktyce nie chodziłoby więc tylko o gry dla dorosłych, ale także o mody, fanarty czy filmy dodawane przez graczy. W takim scenariuszu zniknąć mogłaby znaczna część zawartości tworzona przez społeczność, która od lat jest fundamentem kultury gamingowej.
Warto zwrócić uwagę, że już sama perspektywa wprowadzenia takich zmian działa mobilizująco na grupy nacisku. Collective Shout otrzymało dodatkowy argument, który pozwala im intensyfikować działania i przedstawiać swoje postulaty jako zgodne z kierunkiem obranym przez amerykańską politykę. To z kolei powoduje, że firmy takie jak Valve, właściciel Steama, znajdują się w coraz trudniejszym położeniu. Z jednej strony chcą uniknąć konfliktów prawnych i finansowych, z drugiej – ryzykują utratę zaufania ogromnej społeczności graczy.
Nie wszystkie platformy jednak poddają się tej presji. GOG, znany z bardziej liberalnego podejścia do dystrybucji gier, pozostaje jak na razie odporny na działania organizacji naciskowych. Może to być jednak tylko chwilowa sytuacja, ponieważ jeśli zmienią się regulacje prawne w USA, nawet niezależne serwisy będą zmuszone do wdrożenia cenzury. Branża gier staje więc przed pytaniem, czy uda się obronić przestrzeń dla wolności twórczej, czy też doświadczymy globalnej zmiany, której konsekwencje odczują nie tylko twórcy erotycznych produkcji, ale także gracze oczekujący otwartego i kreatywnego środowiska.
Dyskusja o cenzurze w grach nie jest nowa, ale tym razem stawka wydaje się większa niż kiedykolwiek. To nie tylko kwestia usuwania kontrowersyjnych treści, ale także fundamentalnej zmiany zasad działania internetu. Jeśli Steam i inne platformy zostaną zmuszone do wprowadzenia restrykcyjnych filtrów, zniknie nie tylko część gier, ale również kultura fanowska, która przez dekady rozwijała się wokół ulubionych tytułów.
Projekt 2025 i jego wpływ na branżę gier to temat, który budzi ogromne emocje. Czy czeka nas fala cenzury treści, jakiej jeszcze nie widzieliśmy? Coraz więcej znaków wskazuje, że tak. Kluczowe będzie to, jak zachowają się same platformy, jakie stanowisko zajmą gracze i czy w obliczu politycznej presji uda się obronić wolność twórczą w przestrzeni cyfrowej. Jedno jest pewne – nadchodzące lata mogą zdefiniować przyszłość gier wideo na długie dekady.