Steam, jedna z największych platform dystrybucji gier na PC, znalazł się w samym środku poważnego kryzysu. Od kilku tygodni użytkownicy i twórcy modów donoszą o fali masowych zgłoszeń DMCA, które skutkują usuwaniem zawartości z warsztatu Steam. Problem w tym, że nikt nie potrafi jednoznacznie wskazać sprawcy, a skala ataku rośnie z każdym dniem.
DMCA, czyli Digital Millennium Copyright Act, to narzędzie stworzone w celu ochrony praw autorskich. W teorii pozwala właścicielom treści usuwać nielegalne kopie swoich dzieł z internetu. W praktyce jednak system ten bywa wykorzystywany do nadużyć – i właśnie z takim przypadkiem mamy obecnie do czynienia. Zgłoszenia obejmują setki, a być może już tysiące modów, niezależnie od gatunku czy popularności gry. Punktem zapalnym miała być sytuacja wokół moda „The Fire Rises” do gry Hearts of Iron. Spór pomiędzy dwiema grupami twórców doprowadził do złożenia pierwszego zgłoszenia DMCA, które ostatecznie nie zakończyło się usunięciem pliku. Kilka tygodni później mod został jednak ponownie zaatakowany, a wkrótce lawina fałszywych roszczeń objęła całą platformę. W przeciwieństwie do serwisów takich jak YouTube, Steam nie wymaga od zgłaszającego przedstawienia twardych dowodów na posiadanie praw autorskich. Oznacza to, że teoretycznie każdy może złożyć DMCA przeciwko dowolnej zawartości, nawet jeśli nie ma z nią nic wspólnego.
Sytuacja stała się jeszcze bardziej podejrzana, gdy przypomniano sobie niedawny konflikt Valve z organizacjami i firmami płatniczymi. Kilka tygodni wcześniej pro-feministyczna organizacja Collective Shout miała wywrzeć presję na Mastercard i Visa, by te wymusiły usunięcie gier z treściami NSFW ze Steama. Valve publicznie oskarżyło Mastercard o kłamstwa w tej sprawie, twierdząc, że firma powoływała się na własne regulacje, które umożliwiają blokowanie sprzedaży „obraźliwych” treści. Krótko po tym konflikcie rozpoczęła się fala obecnych zgłoszeń DMCA, co dla wielu obserwatorów wygląda jak dziwny zbieg okoliczności.
Mechanizm działania DMCA na Steam jest prosty, ale podatny na nadużycia. Zgłaszający wypełnia formularz, podając swoje dane (które mogą być fałszywe), a Valve przekazuje zgłoszenie autorowi moda lub gry. Ten musi udowodnić, że posiada prawa do treści – jednak nawet jeśli to zrobi, zgłaszający może po prostu odrzucić odpowiedź, co ponownie uruchamia procedurę. W efekcie nawet legalne treści mogą zostać usunięte, a ich powrót na platformę może zająć tygodnie, miesiące, a w skrajnych przypadkach lata. Nie jest to pierwszy przypadek, gdy DMCA zostaje użyte w sposób niezgodny z intencją ustawodawcy. W 2022 roku pewien bloger kryptowalutowy stracił dostęp do swojej strony na Substacku, gdy konkurencyjna grupa skopiowała jego teksty, a następnie zgłosiła je jako własne. Choć ostatecznie odzyskał treści, cała sytuacja ujawniła, jak łatwo można wykorzystać DMCA jako narzędzie cenzury i walki z konkurencją. Obecny kryzys na Steam pokazuje, że problem nie zniknął, a wręcz przybrał większą skalę.
Valve znajduje się w trudnej sytuacji, ponieważ DMCA to procedura prawna, której nie można po prostu zignorować. Firma pełni rolę pośrednika, ale to na niej skupia się krytyka graczy i twórców modów. Wielu z nich uważa, że gigant powinien znaleźć sposób na lepszą weryfikację zgłoszeń i ochronę legalnej zawartości. Ignorowanie problemu może doprowadzić do trwałych strat w społeczności modderskiej, która od lat jest jednym z filarów Steama. Obawy graczy potęguje fakt, że moderatorzy na forum Steam mają blokować dyskusje na temat trwającej fali DMCA, powołując się na brak „uprawnień” użytkowników do poruszania tego tematu. Dla wielu jest to kolejny sygnał, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Możliwość zgłaszania dowolnej treści bez podania prawdziwych danych oznacza, że każdy mod czy nawet pełna gra może stać się celem z dnia na dzień.
Nie brakuje też teorii, że obecne ataki to zemsta sfrustrowanego moddera lub zorganizowana akcja mająca zdestabilizować platformę. Jeśli jednak jest w tym udział grup takich jak Collective Shout, mogłoby to oznaczać próbę wprowadzenia cenzury tylnymi drzwiami – tym razem nie przez nacisk na firmy płatnicze, lecz przez wykorzystanie mechanizmu DMCA. Skutki dla twórców są poważne. Utrata moda, nad którym pracowali miesiącami lub latami, oznacza nie tylko zmarnowany czas, ale też zniechęcenie do dalszej działalności. Jeśli procedura usuwania i przywracania treści będzie przeciągać się w nieskończoność, wielu modderów może po prostu zrezygnować z publikowania swoich projektów na Steamie. To z kolei odbije się na graczach, którzy od lat korzystają z bogactwa darmowych dodatków tworzonych przez społeczność.
Trudno powiedzieć, jak i kiedy sytuacja się ustabilizuje. Jeśli Valve nie wprowadzi skutecznych zmian w obsłudze zgłoszeń DMCA, fala usunięć może trwać w nieskończoność, niszcząc kolejne projekty i całe społeczności wokół gier. Tymczasem sprawcy – kimkolwiek są – pozostaną bezkarni, korzystając z dziurawego systemu. W obliczu tych wydarzeń coraz więcej graczy i twórców apeluje do Valve o stanowczą reakcję, zanim platforma poniesie nieodwracalne straty. Obecny kryzys pokazuje, że DMCA, choć stworzone z myślą o ochronie twórców, w niewłaściwych rękach może stać się bronią do masowego niszczenia treści i narzędziem cenzury. Steam znalazł się w sytuacji, w której brak działań może kosztować go utratę zaufania społeczności. W erze cyfrowej, gdzie modyfikacje i treści tworzone przez fanów są integralną częścią doświadczenia graczy, ochrona tych zasobów powinna być priorytetem. Jeśli nic się nie zmieni, „DMCA w natarciu” może stać się początkiem końca złotej ery modów na Steam.