Runebound – Recenzja – Sposób na zabicie smoka


Więc tak. Kilka lat temu pewnemu bohaterowi udało się pokonać smoka który zagrażał pobliskim terenom. Niestety, straż miejska oraz kupcy zgłasza coraz więcej skarg związanych ze zmorzoną aktywnością stworzeń smokopodobnych. Wieśniacy skarżą się natomiast na znikającą trzodę. Zaginęło także parę dziewic. W normalnych okolicznościach, sądzilibyśmy że dziewice po prostu uciekły z domu w poszukiwaniu lepszego życia z jakimś grubym szlachcicem, a kupcy i strażnicy znowu mylą orków z dragonami. Jednak, podobnych sytuacji jest coraz więcej i potrzebujemy kogoś kto to zbada. Dlatego wezwałem was, aby zweryfikować plotki o ponownym pojawieniu się smoka oraz, jeżeli przeżył, jego ubicie. Za głowę potwora otrzymacie stosowną nagrodę. Patrząc na was, sądzę że nie będziecie chcieli się nią dzielić. No cóż, nie jestem pewien czy jesteście dość silnymi osobistościami, aby w pojedynkę poradzić sobie z tym potworem, jednak to wasza sprawa. Tak rozpoczęła się nasza pierwsza przygoda w Runebound Trzecia Edycja.


Recenzja dotyczy gry planszowej Runebound Trzecia Edycja. Nie znajdziecie tutaj odniesień oraz porównań do poprzednich edycji.


Założenia gry

Runebound, to przygodowa gra planszowa w którą zagramy w od dwóch do czterech graczy. Każdy z grających wciela się w bohatera i próbuje wykorzystać najlepiej swoje umiejętności, aby spełnić cel scenariusza. W podstawowej edycji gry mamy do dyspozycji dwa scenariusze, bardzo zresztą od siebie się różniące. Pierwszym ważnym założeniem przy rozgrywce w Runebound jest to, że gra nie jest absolutnie kooperacyjna. Oczywiście za przegraną odpowiadają głową wszyscy, ale zwycięzca może być tylko jeden.

W trakcie rundy gry, gracze na przemian wykonują trzy akcje. Do akcji może należeć między innymi przemieszczanie się na całkiem sporej mapie, handel w mieście, odpoczynek lub odbycie przygody (kosztuje dwie akcje). Gra trwa ograniczoną liczbę rund, i w ramach rozwoju akcji zmieniają się założenia scenariusza – mogą pojawić się nowe misje, wydarzenia oraz przeciwnicy. Głównym celem w scenariuszach jest najczęściej pokonanie ostatecznego przeciwnika, niczym w Dark Souls solidnie przygotowujemy się do ostatecznej walki, aby na końcu polec i spróbować ponownie. Kto pierwszy zatłucze super wroga, wygrywa grę.

Nie mam pojęcia, skąd moje wcześniejsze myślenie że gra jest w jakikolwiek sposób kooperacyjna. Nie jest w żadnym stopniu. Powiem nawet więcej, jest bardzo niekooperacyjna, a to dzięki bardzo sprytnej negatywnej interakcji, ale o tym napiszę we fragmencie poświęconym temu zagadnieniu. Trzeba zaznaczyć że gra jest potężnie losowa. Bardzo to typowe dla gier tematycznych, losowość warunkuje emocje oraz większą regrywalność.

Skalowanie gry w zależności od liczby graczy

Dla mnie Runebound jest przede wszystkim dwuosobowy. Wtedy właśnie grając ze swoją połówką miałem wrażenie solidnego wyścigu i ciągłego udoskonalania się w celu jak najszybszego pokonania wroga. Grając we trzy osoby, gubi się to co najlepsze w tej grze, czyli negatywną interakcję. Otóż rolę wrogich potworów przejmuje drugi gracz. Aby wykonać akcje ataku naszymi postaciami, rzucamy żetonami które są przypisane do bohaterów lub potworów i na przemian wykonujemy akcje. Grając we trzy i cztery osoby jest po prostu źle, bo każdy steruje potworami innego gracza, czyli nie przeszkadza bezpośrednio osobie na której najbardziej zależy nam przeszkodzić. Bardzo długo trzeba czekać na swoją turę, na mapie robi się ciasno i gra wydłuża się do bardzo długich godzin.

Interakcja w Runebound

To właśnie interakcja jest tym, co spowodowało że Runebound tak bardzo mi się przypodobał. Jak już wspomniałem, rolę przeciwników przejmuje drugi gracz (lub osoba siedząca obok, jeżeli gramy w większym niż dwuosobowym gronie). Ta osoba robi wszystko aby przeszkodzić nam w osiągnięciu naszego celu, każdy pokonany wróg to złoto które wydajemy na bardzo potężne przedmioty mogące drastycznie wzmonić naszą postać. Czyli z jednej strony, staramy się ulepszyć naszą postać w stopniu odpowiednim do walki z super złoczyńcą, z drugiej wcielamy się w rolę przeciwników naszego wroga i robimy wszystko by jak najbardziej osłabić drugiego gracza.

Brakuje mi jednak troszkę dodatkowych zdolności lub wydarzeń które mogą wpłynąć na innych graczy. Znajdzie się kilka takich przygód i zdolności, jednak w lwiej części interakcja polega jedynie na przejmowaniu roli jednostek neutralnych. Chociaż z drugiej strony, wcielamy się też w rolę ostatecznego przeciwnika kiedy drugi gracz spotka się z wielkim złym. Główny antagonista posiada znacznie lepsze zdolności od szeregowych potworów i pokonanie go bez przygotowania szczęścia i sprytu jest niemożliwe. Gracz wcielający się natomiast w ostatecznego bossa posiada szereg potężnych umiejętności, które dobrze wykorzystane, skutecznie udaremniają łatwe zwycięstwo.

Regrywalność

Sądziłem że regrywalność w podstawce będzie niewielka i gra będzie wymagała szybkiej inwestycji w dodatkowe scenariusze. Bardzo mile się zaskoczyłem. Pierwszy scenariusz, ten ze smokiem, rozegraliśmy już kilka razy i dalej nam się nie nudzi. Wszystko dzięki unikatowemu połączeniu cech produktu. Bardzo duża losowość, typowa dla ameritrash, przeciwnikami steruje drugi gracz, oraz olbrzymia po prostu liczba wydarzeń, przygód oraz wrogów. Gra nigdy się nie powtarza (no, może z wyjątkiem misji bezpośrednio związanych ze scenariuszem, te już nas nudzą) i ciągle stanowi wyzwanie. Dodaj do tego 5 bardzo różnych postaci w które się wcielamy i otrzymasz naprawdę solidną regrywalność.

Fajne jest to że każdy bohater ma swoje unikalne zdolności, zestawy startowe oraz zaczyna w różnych miejscach na mapie, do tego mamy wpływ na nasz start. Dzięki temu dopasujemy go do warunków nam sprzyjających. Na przykład, widzimy że na rynku w mieście jest potężny przedmiot który bardzo wzmocni naszą postać oraz idealnie do nas pasuje. Jeżeli zaczynamy w fortach, możemy wybrać dowolny fort w pobliżu tego miasta. Regrywalność wzrasta, bo zaczynając w innym punkcie mapy, znacznie zmieniamy rozkład pierwszych tur gry, a kolejne wydarzenia i przedmioty mogą drastycznie wpłynąć na to jak zagramy naszą postacią.

Ciekawie na regrywalność wpływa losowość. Otóż, wśród przygód znajdujemy ekspedycje, czyli poszukiwania w danym miejscu mapy. Wynik ekspedycji to odpowiedni rzut kośćmi, różne wyniki to różne efekty. Dzięki temu, każdorazowe poszukiwanie tej samej lokalizacji może dać trzy różne wyniki. Bardzo fajnie to działa w praktyce, a emocje potęgują się przy każdej próbie poszukiwania.

Wykonanie

Jeżeli chodzi o polskie wydanie gry Runebound w Trzeciej edycji, to mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony otrzymujemy bardzo dobrej jakości figurki oraz karty. Karty mają bardzo ładne oraz klimatyczne grafiki potworów, przedmiotów itp. Figurki są bardzo szczegółowe i dobrze wykonane, świetnie prezentują postacie do których przynależą. Idealnie nadadzą się do malowania.

Z drugiej jednak strony, tradycyjnie dla Galakty, brakuje wypraski, brakuje woreczków. Bez tych dwóch elementów panuje chaos. Rozłożenie gry to droga przez mękę, szukanie odpowiednich żetonów (większa część przedmiotów posiada dodatkowy żeton który dodajemy do naszych zbiorów umiejętności) to długotrwały koszmar, znalezienie konkretnych elementów to skandal. Grę w której znajduje się tak wiele wskaźników, żetonów, markerów itp. trzeba zapakować do torebek lub wypraski.

A teraz znajdźcie na powyższym zdjęciu żeton umiejętności ze zbroi skórzanej. Tych żetonów jest więcej.

Dużo złego mówi się o kościach. Mi osobiście one nie przeszkadzają. Aby wprowadzić je do gry, przy pierwszym rozpakowaniu pudełka, naklejamy naklejki na ścianki każdej z kości. Kości symbolizują teren gry i w głównej mierze służą poruszaniu się. W moim odczuciu, nie są najpiękniejszymi kościami, ale są natomiast bardzo funkcjonalne.

Cena

Grę zakupiliśmy za około 180 zł. Osobiście nie uważam tego za wysoką cenę, gra jest bardzo wciągająca, emocjonująca oraz regrywalna, jednak nie jest to cena odpowiednia do elementów które znajdziemy w pudełku. Galakta ma w swoim zwyczaju przecenianie swoich gier (Posiadłość Szaleństwa FTW!) i ten sam problem spotyka też Runebound. Jednak nie przeszkodzi to graczom zakupu gry i kolejnych dodatków. Gra jest bardzo dobrze zaprojektowana i wciągająca. Tak samo zresztą jak Posiadłość Szaleństwa.

Podsumowanie

Runebound stał się moją obecnie ulubioną dwuosobową grą przygodową, stojącą na tym samym poziomie uwielbienia co Horror w Arkham LCG. Granie w gry kooperacyjne już mi powoli brzydnie, więc Runebound stał się fantastyczną alternatywą do dłuższych rozgrywek dwuosobowych. Jest bardzo duża szansa, że wkrótce zainwestujemy w dodatki. Już natomiast zakupiłem sporą liczbę odpowiednich woreczków które są po prostu obowiązkowe przy graniu w Runebound.

Polecam grę Runebound wszystkim osobom szukającym dobrej gry przygodowej w stylu fantasy dla dwóch graczy.

3 komentarze

  1. Falkor V8
    28 sierpnia 2017
    Odpowiedz

    Metoda na walające się żetony ekwipunku?
    – Nie wywalać „wypraski” – po każdej grze żetony tam wracają i jest OK.

    • 28 sierpnia 2017
      Odpowiedz

      A czy jeżeli żetony ekwipunku, przygód, zdolności, monety oraz wszystko pozostałe się zmiesza to czy uzyskamy łatwe sortowanie? „Wypraska” ma tylko jedną przegródkę, chyba że masz jakąś inną edycje. Ja już rozwiązałem ten problem workami foliowymi.

  2. embe
    27 sierpnia 2020
    Odpowiedz

    Dzięki za recenzję, znalazłem ją szukając poradnika jak grać, bo pierwsza moja przygoda zakończyła się właśnie wygraną Magratha. Poradnika tu nie znalazłem, ale czytało się miło. Co do przechowywania gratów – bez ociągania zamówiłem wydrukowany specjalnie do tej gry insert do pudełka. „Śmieci” jest za dużo by bawić się torebkami, czas na rozłożenie i złożenie gry jest dla mnie istotny i nie cierpię tej operacji. Pozdrawiam.

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Runebound III Edycja - Unboxing gry
Następny Gra o Tron - Sezon 7 - Podsumowanie pełne spoilerów!