Życie wikingów nie było usłane różami. Ciągłe najazdy, walki i całe to plądrowanie potrafiło nieźle zmęczyć. A jakie są gry stworzone na motywach wikingów? Przed wami Pax Viking!
Kilka podstawowych informacji:
O czym jest Pax Viking?
Jako że z Paxami jestem nieco na bakier doczytałem, że Pax Viking jest najprostszą grą z serii i najlepiej wprowadza w magiczny świat gier z tytułem Pax. O ja naiwny! Nie ulegajmy jednak przyszłych wydarzeń – o co chodzi w grze? Pax Viking, jak już pewnie się domyślacie zabiera nas w klimaty wikingów – pływamy po mapie naszymi statkami, zdobywamy nowe placówki, walczymy z przeciwnikami i staramy się spełnić jeden z warunków zwycięstwa. Niewątpliwym plusem, który od razu da się zauważyć jest to, że nasi jarlowie mają inną umiejętność specjalną. Pozyskamy też potężnych stronników i orędowników, którzy wspomogą nas podczas gry swoimi umiejętnościami. Celem jest zebranie wszystkich pod naszym sztandarem, ale to do nas należy wybór ścieżki. Jak na grę z pogranicza euro gra jest zadziwiająco klimatyczna. Przedstawiony świat wikingów trzyma się w ryzach historycznych i wszystko, co robimy w grze ma sens.
Warunki zwycięstwa
Tyle z fabularnego wstępu – mechanicznie pomysł na zwycięstwo jest arcyciekawy, ponieważ nie opiera się na punktach. W trakcie rozgrywki mamy wylosowane w trakcie setupu cztery cele. Wystarczy, że uda się nam spełnić warunki jednego z nich i udało się nam wygrać. Co ciekawe, cele mają różne poziomy skomplikowania – od łatwych po legendarne. Po swoich partiach przyznam, że te standardowe czasami stanowiły wyzwanie, więc jeżeli lubicie trudne gry Pax jest dla was. Podoba mi się również różnorodność celów – w każdej partii dążymy do innego układu elementów na planszy, więc czuć, że rozgrywki są inne. Czasami musimy się rozbudować po różnych obszarach by innym razem mocno dążyć do wyczyszczenia się na którymś z torów popleczników. Mam też jeden drobny problem z celami – niektóre układy warunków zwycięstwa i kart sagi, o których za momencik mogą eliminować lub znacznie utrudniać zrealizowanie jakiegoś założenia. Przykładowo potrzebujemy konkretnych kart, a te z uporem nie chcą się pokazać. Co możemy z tym zrobić? Zazwyczaj nic. Miałem taką partię, w której potrzebowałem ustanowienia jednej konkretnej placówki i wygrałbym. Niestety dana karta nie chciała wyjść z talii sagi i zwycięstwo zgarnął przeciwnik, któremu los bardziej sprzyjał.
Karty sagi
Na początku małe zaskoczenie – karty, a raczej kafelki są okrągłe! Jak to tasować? Jak tym grać? Ano wcale nie tak źle, jak mogłoby się wydawać. Karty sagi to jedna z głównych osi, na których opiera się Pax Viking. Mamy cztery rodzaje kart – białe to orędownicy, czyli postacie, które wspomogą nas jakąś umiejętnością. By je zagrać musimy spełnić jakiś warunek związany z lokalizacją naszego statku. Możemy ich też stracić, więc nie przywiązywałbym się do nich aż tak mocno. Bogowie symbolizowane przez czarne karty to też dostarczyciele pasywek, czy umiejętności, ale tych stracić nie możemy. Beżowe przedsięwzięcia to lokacje, które będziemy zagrywać na mapę, co będzie skutkowało jej rozbudową o nowe pola do zajęcia i akcje do wykorzystania. Karty będziemy dobierać ze specjalnej wystawy, na której zasada jest prosta – im dalej, tym taniej. Ostatnia sekcja kart to wydarzenia działające w dwojaki sposób. Raz, że generują nam jakieś specjalne zdarzenia w danym regionie, a dwa, że podczas ich zagrania rozpatrujemy warunki zwycięstwa. Nie wystarczy spełniać jakiegoś celu, trzeba jeszcze dograć wydarzenie. Bardzo mi się podobało manipulowanie kartami. Jest ich sporo, umiejętności i synergii jest jeszcze więcej. Układ kart na naszej planszy, i to, co kupimy na mapę jest szalenie ważny przy realizowaniu i dostosowywaniu naszych planów.
Wyścig o wpływ
Zanim opowiem wam trochę o akcjach, zacznijmy turę gracza. Pierwszy punkt i niezwykle ważna rzecz w grze to tor wpływu i przepychanie się o specjalne znaczniki. Każdy z graczy ma cztery akcje znaczniki akcji, które może wydać na standardowe działania. Jeżeli zdjęliśmy najwięcej popleczników danego typu (jarlowie, teologia, Szwecja i Ruś) to otrzymamy specjalny znacznik przypisany do danej frakcji. Powiadam Wam, o te znaczniki to jest rzeź i walka od momentu, kiedy zdamy sobie sprawę, jakie kuku potrafią zdziałać te „lepsze” akcje. Jarlowie lepiej opanowują placówki, Szwedzi to trochę loteryjne dobieranie kart, Ruś pozwala zaś na kradzież orędowników. Ot tak podbieramy sobie kartę przeciwnika. Teologia pozwala nam zdobywać obiekty z odpowiednim symbolem bez spełniania wymogów. Specjalne znaczniki są mocno przechodnie, więc od pierwszych rund już się o nie bijemy. Łatwo je zyskać, jeszcze łatwiej stracić.
Instrukcja i próg wejścia
Pax Viking to gra skomplikowania. Same akcje z założenia są proste, ale rozgałęziają się na milion wyjątków i wyjąteczków. Kup kartę, zagraj, jak spełniasz warunki, pływaj po mapie, aktywuj swoją kartę lub pertraktuje z placówką na planszy. Niby brzmi prosto, ale dość szybko zobaczycie schody. Weźmy sobie ruch – zaczynamy od naszej siedziby. Wyjście z niej kosztuje punkt ruchu. Można wpłynąć na inny akwen, ale też na obszar lądowy z białą granicą (bo tam są rzeki). Z obszaru lądowego można wpłynąć do placówki, ale jeżeli jest tam port, to można bezpośrednio z morza. Pax Viking nie jest prostą grą i próg wejścia jest wysoki. Nie pomaga też instrukcja, która w moim odczuciu jest napisana fatalnie. Lubię ciężki gry i nie mam zazwyczaj problemów z przyswojeniem zasad, ale od Paxa odbijałem się kilka razy. Okej, mamy tam przykład rozegrania kilku pierwszych rund, ale żeby instrukcja nie zawierała wszystkich zasad to już szczyt wszystkiego – część objaśnień znajdziemy na karcie pomocy. Żeby było absurdalnej, karty są dwie, a gra jest na sześcioro osób. Kolejny zarzut to spore pole do interpretacji zasad – nie ma jasno wyjaśnionych niektórych przypadków.
Skalowanie, interakcja
Pax Viking to gra, która stoi interakcją. Wszystko, co robimy, ma oczywiście wpływ na realizowanie jakiegoś planu, który ma nas przybliżyć do osiągnięcia jednego z warunków zwycięstwa. Nie obejdzie się jednak bez uprzykrzenia życia przeciwnikowi. W końcu rzucamy wyzwania, żeby wyrzucać innych z placówek, czy podmieniamy ich żetony popleczników na nasze. Nie ma tu miękkiej gry, aczkolwiek gra przewiduje też grę nad stołem. Tutaj muszę się chwilę zatrzymać, ponieważ można podchodzić do tego różnie. Jeżeli mamy ekipę nieco bardziej skręcającą w stronę sucharów nikt nie będzie ze sobą negocjował czy handlował. Sprawdzone na własnym przykładzie – nie czułem potrzeby składania obietnic i wbijania noża w plecy. Bardziej skupiam się na realizacji celu, który sobie obrałem i ewentualnej korekcie zamierzeń. Zmieniłem jednak ekipę na nieco bardziej ameritraszową i rozmów było już więcej. Gracze się na siebie wkurzali, handlowali więc możne to nieźle działać. Wszystko zależy od składu, jaki mamy. Jeżeli chodzi o skalowanie gry, to najlepiej grało mi się w dwie i cztery osoby. Gra jest do sześciu, ale już przy czwórce na stole potrafi się dziać chaos, a sporo jednak w grze zależy od tego, jak dobrze będziemy w stanie kontrolować poczynania przeciwnika. Często trudno jest zauważyć, że ktoś się mocno zbliża do realizacji jakiegoś warunku wygranej. Zagrałem raz w pięć osób – to, co się działo na planszy przyprawia mnie o ból głowy. Zmienność była tak potężna, że zwyczajnie gra nie dawała mi poczucia planowania – chaos był zbyt duży.
Downtime i czas rozgrywki
Gracz musi zrobić cztery akcje, by kolejka mogła pójść dalej. Same akcje trudne nie są, ale co i jak zrobić to już inna historia. Często bardzo czasochłonna, ponieważ możliwości zazwyczaj jest mnóstwo. Dlatego doceniam Paxa z czasem, kiedy już skład był nieco bardziej ograny, wszystkie wyjątki były w miarę ogarnięte, a decyzje podejmowane bardziej świadomie. Charakter gry ma też to do siebie, że ciężko jest przewidzieć, ile potrwa partia. Nie tu obowiązku informowania współgraczy jak nam idzie – jak zauważą, to spoko, mogą blokować nasze poczynania, ale zdarza się też, że ktoś czegoś nie zrozumie, nie zobaczy potencjalnych możliwości i w czwartej turze ktoś ogłasza koniec. Taki urok Paxa – mi się to osobiście podoba. Gra docenia umiejętności, ale karze za błędy.
Fun z rozgrywki?
Po nierównej walce z instrukcją i masie interpretacji oraz szukania, czy w ogóle gramy dobrze pewnie się spodziewacie, że grę zjadę od góry do dołu. Otóż nie – pomimo trudów uważam Pax Viking za świetną grę. Partie są przeróżne, ale przez to niezwykle emocjonujące i przyjemne. Już dawno nie grałem w tak dobry tytuł! Wszystko mi się tutaj klei – zdobywanie przewag, przeciąganie liny i szukanie okazji do zwycięstwa. Często gra się na żyletki i widać, że gracze idą łeb w łeb, a najmniejszy błąd zdecyduje o wygranej.
Wykonanie
Na sam koniec dwa słowa o wykonaniu gry. Gra kosztuje około 250 zł – sporo, ale w dużej mierze płacimy tutaj za mechanikę, ponieważ komponenty nie powalają. Wszystko jest ok, kartony są niezłej jakości, grafiki to dyskusyjna kwestia – spotkałem się z opiniami, że gra delikatnie mówiąc nie powala. Dużo więcej problemów widzę w słabej czytelności Paxa. Karty sagi są fajne, ale mało czytelne. Mają nadziubdziane ikon, których siedząc dalej nie sposób zobaczyć. A żeby przeczytać tekst to już w ogóle jakiś dramat. Po instrukcji wydanie gry i obcowanie z jej komponentami to kolejna słabsza część Pax Viking.
Na zakończenie
Pax Viking to kapitalna gra dla osób lubiących ciężkie i trudne tytułu o przeciąganiu liny pomiędzy graczami i walkę o zwycięstwo. Bardzo fajnym pomysłem jest konfigurowanie rozgrywki i wybieranie warunków do spełnienia z wyższych poziomów – nie gramy tu na punkty, a zrobienie czegoś konkretnego. Każdy może mieć inny plan i stara się przechytrzyć oraz ograć oponentów. Możliwości ma do tego mnóstwo dzięki kartom sagi i masie umiejętności działających różnorodnie i ciekawie. Spore możliwości daje gra nad stołem, ale musimy mieć odpowiedni skład, żeby korzystać z tego dobrodziejstwa. Każdą partię kończymy z wypiekami na twarzy, rozemocjonowani i gotowi na więcej. Trzeba jej dać jednak sporo uwagi i poświęcić nieco czasu na instrukcję i zasady, które są napisane fatalnie. Gra jest inna, na pewno nie dla każdego, ale jeżeli znajdziecie odpowiedni skład, to będzie się w nią zagrywać godzinami! Polecam.
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Galakta za zniżkę na ten tytuł.
Może zainteresuje Cię recenzja gry WSIĄŚĆ DO POCIĄGU: LEGENDY ZACHODU ?