Wczesne dostępy mają to do siebie, że dostajemy często niedokończony tytuł, ale w niższej cenie dzięki czemu twórcy mogą spokojnie pracować nad swoją grą. Songs of Conquest nie jest tutaj wyjątkiem, jednak grając w niego zastanawiałem się, czy na pewno mam do czynienia z wersją wczesnego dostępu?
Bo musicie wiedzieć, że grając w Songs of Conquest nie napotkałem na żadne błędy oraz spadki jakości. Gra działała bardzo płynnie, nic się nie sypało i nic nie wpłynęło na techniczny komfort mojej zabawy. Pod tym względem bije brawa i głęboko się kłaniam dla twórców, gdyż dostarczyli nam całkiem gotowy produkt, któremu jednak bliżej do wersji demo niż do pełnej gry.
Otrzymamy bowiem w obecnym stadium gry dwie kampanie po około cztery misje, co da nam zabawę na parę godzin. Całość stara się udawać Heroes 3 i poprawiać je tam, gdzie twórcom wydaje się, że mogą zrobić coś lepiej. Mamy więc łatwe i szybkie przełączanie bohaterów, czytelne drzewka rozwoju jednostek, a osady rozwijamy bezpośrednio z mapy świata, a nie wchodząc do miasta. Tego akurat mi brakowało, ponieważ uwielbiałem obserwować przepięknie animowane lub też rysowane miasta w Heroes 3 czy też bardziej w Heroes 5, gdzie bardziej przypominały one wyniosły artystyczny ideał, niż jedynie miejsce gdzie uzupełniamy oddziały.
W Songs of Conquest natomiast miasta rozbudujemy bezpośrednio z mapy gry, co jest największą zmianą. Mamy place budowy, gdzie budujemy różne konstrukcje które będą generować surowce, jednostki (co turę, a nie co tydzień) czy też pozwolą nam kupować technologie, głównie zwiększające statystyki naszych bohaterów oraz jednostek. Zmianom uległo jednak znacznie więcej elementów, przez co nie mogę powiedzieć, że gram w spadkobiercę Heroes 3. Bo na polu bitwy brakuje samych bohaterów, którzy dowodzą gdzieś daleko spoza mapy, a niektóre jednostki strzelające mogą oddać atak dystansowy co dwie tury, gdyż potrzebują tury na przeładowanie. Jest to o tyle śmieszne, że taki karabin zadaje znacznie mniejsze obrażenia od łucznika, więc wolałbym dać milicji zwykłe piki, a nie muszkiety, które mają mały zasięg, a obrażenia które i tak są niskie, zmniejszają się jeszcze bardziej kiedy taka jednostka się ruszy z miejsca. Wolałbym by były tradycyjnym mięsem armatnim z pikami lub widłami. #oddajciewidłyludowi
Grafika jest największą pomyłką w Songs of Conquest. Dwuwymiarowa i pixelartowa, może i ładnie animowana, ale jednak będąca fanaberią grafika wyjątkowo mnie irytowała w trakcie gry. Rozumiem, że twórcy chcieli aktywować te same sentymentu w mózgach odbiorców, co przy kultowych herosach, ale szczerze mówiąc bardziej klimatycznie czułem się w Age of Wonders III lub właśnie Heroes V, gdzie mieliśmy przepiękną i bajkową grafikę 3D bez zabawy w pixelarty. Niepotrzebna fanaberia jak już wspomniałem, do tego bardzo nieczytelna na mapie świata. Na szczęście szybko odkryłem jak mogę podświetlać znajdujące się wszędzie ciekawe obiekty. Do pakietu z grafiką, idzie muzyka czym zamkniemy kwestie audiowizualne. Ścieżka dźwiękowa jednak nie zachwyca i nawet nie umywa się do tego co znamy z herosów. Nie zapada w ucho, a tak zwany Songs of Conquest czyli pieśń barda opiewająca nasze zwycięstwo jest totalnie bez energii, ikry czy też jakiejś siły przebicia. Ta pieśń zaśpiewana w dowolnej karczmie doprowadziłaby klientów do głębokiego, mocnego snu. Więcej energii drogie panie i panowie grzebiący się przy Songs of Conquest! Gracze się nie obrażą za trochę więcej mocy w muzyce oraz pieśniach. Jeżeli potrzebujecie inspiracji, to polecam zajrzeć na YouTube.
Tak to się robi. Nawet dzisiaj po kilku latach, które minęły od mojej ostatniej rozgrywki w piątkę, mam ciarki na plecach kiedy to widzę i słyszę. A ja nawet nie lubię elfów. W samym Songs of Conquest tutaj możecie odsłuchać jak brzmi rzekoma piosenka barda. O samym soundtracku nie wspomnę, bo nic nie wpada w ucho.
Podsumowując – Songs of Conquest nie jest złą grą, jednak źle robi stając w szranki z kultowym dziełem 3DO, które dzisiaj dalej jest lepsze od tego klona – zarówno pod względem muzyki, jak i grafiki, gameplayu czy też klimatu. To nie jest zła gra, ale gdybyście zamknęli mnie w pokoju i kazali mi grać w Heroes 3/5 lub Songs of Conquest to zdecydowanie wybrałbym to pierwsze. Mam nadzieję, że twórcy wezmą do serca te rady i pójdą swoją własną drogą, tworząc niepowtarzalne dzieło, tak jak to się stało z serią Age of Wonders lub też Disciples. Ale jeszcze za jedną rzecz muszę pochwalić Songs of Conquest – pomimo bardzo krótkiej obecnie kampanii i tylko paru opcji sieciowych, to gra oferuje bardzo fajny interfejs pozwalający na pobieranie map i scenariuszy tworzonych przez graczy. Nie wiem czy przy tej grze wytworzy się fandom, ale jest to jakieś miejsce startu.
Brak komentarzy