Space Sweepers to bardzo intrygujący film science fiction, opowiadający o dosyć dziwnej załodze kosmiczne śmieciarki, prawdziwych specjalistów od szukania złomu na orbicie okołoziemskiej.
Czytając opis filmu Space Sweepers bardzo mi się przypomniała stara i fantastyczna gra Science Fiction – Space Wolves. Kierowaliśmy tam grupą najemników, którzy za bazę mieli sporej wielkości okręt posiadający promień przyciągający wszelkiej maści śmieci. Space Sweepers nie opowiada historii typowych najemników, jednak nawiązanie jest totalnie inne – bardzo w tym filmie czuć miłość twórców do starego, dobrego science fiction. Recenzja będzie zawierała spoilery fabularne.
Wszystko jest w tym filmie tak jak należy – mamy ciekawy świat przyszłości, kiedy to ziemia nie nadaje się już do życia, a wspaniała korporacja tworzy systemy życia na orbicie ziemi oraz marsie. Oczywiście tylko dla wybranych. Sama korporacja oczywiście nie jest wcale taka dobra. Pojawia się tajemnicze dziecko, na punkcie którego świrują wszyscy, zarówno Ci źli, jak i tajne stowarzyszenie walczące o uratowanie ziemi. Wreszcie szybko się okazuje, że zbiorowisko głównych bohaterów kosmicznej śmieciarki wcale nie jest takie przypadkowe – każdy z bohaterów ma zajebiście bogatą historię za sobą, która podąża za nimi i pokazuje się w różnych momentach filmu. Jeszcze nie rozpocząłem właściwej recenzji, a już się zachwycam. A uwierzcie mi, jest czym.
Bardzo ciężko mi dogodzić jeżeli chodzi o filmy, dlatego Netflix tym razem zasłużył ode mnie na spore piwo, albo nawet czteropak. Space Sweepers zabierze nas właśnie do niedalekiej przyszłości, kiedy to życie na ziemi nie nadaje się do użytku, a ludzie mogą tam przetrwać tylko korzystając z aparatów tlenowych lub mieszkając w budynkach. Wybrańcy, czyli wszelkiej maści milionerzy, politycy oraz inne uprzywilejowane jednostki mieszkają jednak w specjalnych habitatach zbudowanych na orbicie okołoziemskiej. Przypominają one trochę np. statek bazę z końcówki interstellar lub też olbrzymie obiekty z anime Gundam Seed, ewentualnie to co pamiętamy z Elizium. Macie to już przed oczami? No to teraz musicie wiedzieć, że cała ta olbrzymia infrastruktura okołoziemska potrzebuje różnej maści podwykonawców, którzy oczywiście nie mieszkają na zielonych pastwiskach kosmicznych stacji, a na umierającej powoli ziemi. Policjanci, służby porządkowe czy właśnie osoby zbierające niebezpieczny dla orbitalnych stacji złom są ludźmi z ziemi, którzy próbują jakoś przetrwać i każdego dnia są zabierani na orbitę do swojej pracy.
Pierwsze co właśnie urzeka w Space Sweepers to bardzo bogaty i rozbudowany świat. Jest to świetna tematyka pod wielosezonowy serial (podobnie jak Stargate, który także przecież zaczął się od filmu), a nie na pojedynczy film. Prawie każdy element świata filmu został dokładnie przemyślany przez Koreańskich twórców i ma swoje miejsce, jednocześnie sam film bardzo mało pozostawia do domysłu (co bolało nas w innym Netflixowym filmie: W strefie wojny). Wielowątkowość nie kończy się zresztą na samym świecie filmu, gdyż jak już wspomniałem, wątek każdego z głównych bohaterów jest bardzo interesujący. A do załogi śmieciarki należy między innymi poszukujący córki zagubionej w kosmosie Tae-ho, piękna i charakterna kapitan Jang, która ma za sobą przygodę bycia piratem, a oprócz tego zaprojektowała pewien szczególny rodzaj broni. Oprócz tego znajdzie się także stary robot wojskowy z bardzo ciekawym poczuciem humoru oraz Tiger Park, bardzo silny gość lubiący broń białą oraz posiadający tatuaże dziwnie kojarzące się z Yakuzą. I oni razem żyją sobie na statku, oczywiście kłócą się bez przerwy między sobą z uwagi na olbrzymie różnice charakterów, ale trzyma ich wspólny cel nazwany egzystencją w tym trudnym dla gorzej urodzonych świecie. I przez przypadek, w trakcie prac śmieciarskich odnajdują małą dziewczynkę. Na początku myślą że jest androidem z bombą, potem zwykłym dzieckiem, a na końcu bardzo niezwykłą i potężną osobą oraz spoiwem, które sprawia że załoga staje się czymś więcej niż bandą współpracowników – rodziną opiekującą się zagubionym i bardzo niebezpiecznym dzieckiem.
Nie ma co się oszukiwać – główny wątek fabularny to sztampa i widzieliśmy go niejednokrotnie w wielu filmach, serialach czy też grach, kiedy to skłóceni dorośli odnajdują dziecko/kota/chomika i nagle zaczynają siebie rozumieć i szanować. Tylko dlaczego mi się to wszystko tak bardzo podobało? Film Space Sweepers posiada także przecudowne efekty, pracę kamery oraz udźwiękowienie. Właściwie nie ma tutaj chwili nudy i film bardzo mocno trzyma w napięciu do samego końca. Czyżby ideał?
Film miał budżet jedynie 21 milionów dolarów. Jest to kwota prawie dziesięć razy mniejsza niż Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy. I wiecie co? Azjaci pobili legendę na każdej płaszczyźnie (no może z wyjątkiem muzyki, bo pojawiały się w nowych Gwiezdnych Wojnach dalej klasyczne kawałki). Mamy ciekawszą historię, SPÓJNY świat, miażdżące efekty graficzne, interesujące postacie oraz trzyma w napięciu do samego końca. Jeżeli masz drogi czytelniku platformę Netflix i nie obejrzysz tego filmu, to robisz sobie straszną krzywdę. Uniwersalne kino, które spodoba się każdemu – i fanowi science fiction oglądającemu filmy raz w tygodniu po ciężkim tygodniu pracy, całej rodzinie chcącej miło spędzić czas (film jest w 100% family friendly) czy też parce szukającej filmu na wspólny wieczór. Pojawiają się tutaj elementy komediowe, akcji czy też dramatu i wszystko ma swoje miejsce i nie jest sztucznie zaimplementowane. Poezja, więcej takich filmów Panie Netflix.
Brak komentarzy