Hej, hej! Ostatnimi czasy jesteśmy bogaci, w planszówki oczywiście. Listopad jest deszczowy, szybko się robi ciemno, więc mamy w co grać. Jeszcze nówki stoją zafoliowane i czekają na swój pierwszy raz:) A dzisiaj mam dla Was unboxing bardzo znanej i dla odmiany trochę starszej gry figurkowej. Mianowicie Star Wars: X-Wing. Spytacie pewnie skąd nagłe pragnienie naparzania się w kosmosie? A, no już spieszę z odpowiedzią. W którąś leniwą sobotę, a takich u nas niewiele wybraliśmy się do klubu gier bitewnych Overwatch. Dla objaśnienia, takie atrakcje tylko w Białymstoku. Więc w tymże klubie zostaliśmy miło przywitani, poobserwowaliśmy bacznie rozgrywki i sami postanowiliśmy się wgłębić w X-Winga. Ot, cała historia. Ale się rozpisałam 🙂 koniec gadania, zabieramy się za rozpakowanie pudełka!
Pudełko do gry cieszy oczy fajnymi grafikami. A te okienko z podglądem sprawia, że nie można się doczekać zawartości.
Są i one! Dwa Tie Fightery ciemnej strony mocy. I jeden X-Wing, który twardo stoi po stronie dobra. Modele niezwykle delikatne ale robią mega wrażenie.
1 komentarz