Tempest Rising to najnowszy RTS, który ma zasypać powoli powstającą dziurę po tym, raczej wymarłym już, gatunku. Gra z trochę wyższej półki chce zachęcić do siebie graczy klimatyczną kampanią fabularną oraz rozbudowanym trybem online. Czy warto zainteresować się Tempest Rising? Zapraszam do recenzji!
Gra opowiada historię dwóch frakcji, które konkurują między sobą o dominację światową w momencie, kiedy na planecie pojawiają się dziwne, nowe obiekty. Frakcje szybko się uczą, pomimo tego, że substancja wytwarzana przez obiekty jest szkodliwa dla życia, ale też stanowi znakomite źródło energii. Wojna więc trwa, a w tle pojawia się także tajemnicza trzecia siła. Ten opis fabuły można przypiąć zarówno do Tempest Rising, jak i klasycznego Command and Conquer 3: Tiberium Wars. Historie są praktycznie identyczne między sobą, a nawet sporo misji się pokrywa. O ile historia jest nawet ciekawa, a gra oferuje nawet możliwość pogłębienia informacji o świecie dzięki opcjonalnym dialogom między misjami, to całość niestety będzie zbyt mocno podobna do tego, co znamy z klasyka. Plusem jednak kampanii jest to, że między misjami oprócz posłuchania odprawy, będziemy mogli kupować różne ulepszenia zwane zgrabnie doktrynami. Te bardzo wpływają na nasze możliwości i mogą ukierunkować naszą strategię.

Problem się pogłębia, kiedy wsłuchamy się w głosy jednostek czy też części postaci, które pojawiają się w przerywnikach filmowych. Teoretycznie mógłbyś pomyśleć, że to Tempest Dynasty jest odpowiednikiem Rosji w grze, a okazuje się, że obie frakcje są mocno Sowieckie. Aktorzy podkładający głos dla jednostek zarówno dla Tempest Dynasty (czerwoni) jak i GDF (niebiescy) mają srogi, wyczuwalny, rosyjski akcent, co strasznie psuje zabawę, zwłaszcza że wiemy, że GDF zajmuje tereny zachodniej Europy oraz USA. Do tego to podobieństwo nazw, czyli GDF jak GDI z Tiberium Wars czy też Tempest Dynasty do Brotherhood of Nod. Tutaj na szczęście struktury strategiczne się jednak różnią. Tempest Dynasty reprezentuje sobą brutalną, sowiecką siłę ognia, natomiast GDF skupia się na pozyskaniu informacji, propagandzie oraz wywiadzie.

Sama rozgrywka w Tempest Rising nie odbiega od tego co znamy z Command and Conquer Tiberium Wars. W kolejnych misjach kampanii fabularnej będziemy wykonywać różne cele by je realizować. Niektóre misje są bardzo przyjemne, jak na przykład zabawa snajperem za liniami wroga (przypomina się zadanie z komandosem z Tiberium Wars), a inne wypadają słabo. W jednym zadaniu będziemy musieli przykładowo jednocześnie bronić bazy przed jednostkami, które będą przychodzić spoza mapy, jak i jednocześnie będziemy musieli atakować umocnione pozycje wroga. W tej też misji zostanie przedstawiony także transport powietrzny i nagle się okazuje, że musimy pilnować naprawdę wielu elementów, zwłaszcza kiedy dodamy bardzo słabe AI jednostek i blokowanie się naszego śmigłowca z posiłkami w trakcie transportu.

O AI jednostek warto powiedzieć trochę więcej, gdyż jest ono bardzo słabe i nie dotyczy tylko naszych jednostek czy też zacinających się transportów. Wrogowie także cierpią na niemoc twórczą programistów gry. Atakując bazę wroga, podejdą do nas jedynie przeciwnicy, którzy są w zasięgu strzału, a ci stojący parę metrów dalej nie będą reagować, zanim nie podejdziemy. Jeżeli damy jakiś punkt zborny jednostkom po za bazą, to jeżeli po drodze pojawi się ostrzeliwujący ich wróg, to nasze jednostki nie odpowiedzą ogniem. Kiedy atakujemy wroga zorganizowaną grupą i używając automatycznego ataku, to jednostki niemogące atakować, jak artyleria przeciwlotnicza czy też medyk, pójdą dokładnie do tego punktu, zamiast zatrzymać się wcześniej. Wyobrażacie sobie medyczki zostawiające marines i biegnące prosto w paszczę Ultraliska w Starcraft 2? Tutaj medyk może zaszarżować ze swoją strzykawką na czołg, jeżeli stracisz na chwilę uwagę. A że będziesz musiał skakać po mapie i ratować zacinające się bezmózgie jednostki, to na pewno dojdzie do takiej sytuacji. Chyba, że jesteś hardcorowym graczem turniejowym w Starcraft 2 to sobie poradzisz.

Ale nie wszystko w Tempest Rising jest kiepskie. To co mi się podoba, to duża różnorodność jednostek i ich oryginalne przedstawienie. Przykładowo GDF opiera się w całości na zagłuszaniu jednostek wroga oraz tworzenia linii łączności z naszymi jednostkami. Jeżeli zadbamy o to używając specjalnych umiejętności słabszych jednostek, to będzie nam znacznie łatwiej walczyć z ciężko uzbrojonymi jednostkami Tempest Dynasty. Frakcja ta idzie też z duchem czasu i ich jednostka piechoty przeciwpancernej, to droniarz, który ma duży zasięg i może wykorzystać drony też do zwiadu. Ale pojawiają się też i proste w obsłudze jednostki, jak czołgi główne czy też zwykła piechota strzelców. Co ciekawe ta frakcja ma też grenadierów skutecznych na okopaną piechotę, co jest kolejną bezczelną kopią z Tiberium Wars.
Jeżeli chodzi o aspekt audiowizualny to jest różnie. Muzyka jest nawet przyjemna i skomponowana w stylu ciężkiego rocka, bardzo podobnym do tego z Red Allert 3, ale jednocześnie zdecydowanie zbyt głośna w stosunku do dialogów podczas przerywników filmowych. Kwestie jednostek może i są nagrane okej, ale co z tego, skoro większość z nich ma srogi, rosyjski akcent niezależnie od strony konfliktu, co strasznie mocno psuje immersję i poczucie przywiązania do historii. Na szczęście gra ma polską wersję językową. Graficznie także jest różnie. Z jednej strony modele jednostek są proste, ale ładne, z drugiej same tereny w których dzieje się akcja gry są monotonne i bardzo podobne do siebie między misjami. To nie jest Iron Harvest czy też wspomniany przeze mnie Starcraft 2, który ma doskonale przemyślane mapy nie tylko z punktu widzenia funkcjonalnego, ale też wizualnego.

Tempest Rising może być całkiem ciekawą grą, zwłaszcza kiedy jest tak mało gier RTS na rynku, jednak całość jest zbyt podobna do Command and Conquer 3: Tiberium Wars. Nie można tego zrzucić na inspirację czy też mieszanie gatunków, bo nawet struktura kampanii jest identyczna do tej znany właśnie ze wspomnianej gry. Dużym spoilerem nie będzie też to, że w grze ukryta jest trzecia frakcja, a że twórcy chwalą się tym w opisie na Steam, to raczej nikomu nie zepsuje zabawy. Ale jest to kolejny manewr identyczny do tego ze wspomnianego klasyka. Jeżeli dodamy do tego nienaturalne akcenty jednostek do frakcji, gdzie zupełnie nie pasują, wychodzi niestety na to, że mamy do czynienia jedynie z ruską podróbką dobrej gry. I naprawdę wielka szkoda, że twórcy nie postanowili wymyśleć gry bardziej po swojemu, bo gra mogłaby wtedy osiągnąć sukces na rynku, gdzie od dłuższego czasu nie pojawiają się duże gry RTS.
Na nieszczęście dla Tempest Rising, jeszcze parę tygodni temu wróciłem sobie do Command and Conquer 3: Tiberium Wars, i muszę przyznać, że niestety Tiberium Wars dzisiaj dalej wypada nieporównywalnie lepiej. Lepsze dialogi z dobrymi aktorami oraz większe zadbanie o spójność kampanii, przez co całość jest niesamowicie przyjemnie angażująca.
Pamiętaj by zaglądać do naszego Sklepu z Grami, gdzie możesz kupić tanio gry na PC i konsole 🙂
Podsumowanie
Pros
- Zróżnicowane frakcje
- Interesujące nowe mechaniki dla gier RTS
- Zróżnicowane jednostki
Cons
- Bardzo słabe AI jednostek
- Problem z immersją i wczuciem się w historię gry
- Zbyt wiele podobieństw do Tiberium Wars