Nie jestem fanem gier w stylu XCOM z uwagi na pewne mechaniki, które kryją się za RNG oraz systemem turowym. A gdyby usunąć te elementy i stworzyć coś podobnego, ale i zupełnie innego? Przed Wami The Red Solstice 2: Survivors.
The Red Solstice 2: Survivors to gra, w której pokierujemy oddziałem przeznaczonym do zwalczania i opanowania plagi zombie na marsie. Plaga ta nazywa się STROL i oprócz zombie ma w swoim arsenale różnego rodzaju mutanty oraz potwory. Naszym celem będzie powstrzymanie hordy potworów, zanim mars zostanie całkowicie przejęty, a koloniści na planecie pochłonięci przez wrogów. Tak się w skrócie prezentuje fabuła gry The Red Solstice 2: Survivors. Wykonamy w trakcie gry sporo ciekawych misji fabularnych, które będą pchać fabułę do przodu, na przemian z znacznie liczniejszymi misjami generowanymi przez grę losowo. W kampanii znajdziemy sporo ciekawych momentów, na przykład będziemy próbować uruchomić ponownie tamę, bez której będziemy mieć problem z zasilaniem albo poszukamy zaginionych żołnierzy, którzy będą naszym początkowym oddziałem. Do tego gra cieszy nas ciekawymi dialogami pełnymi sztampowego, wojskowego żargonu. Wszystko to ma bardzo ciekawą warstwę i szkoda, że misji fabularnych jest tak mało w porównaniu do misji generowanych przez system. Sama fabuła miała trochę wydźwięk walki marines z infestacją zergów ze starcrafta dwa i muszę powiedzieć, że bardzo mi się to podobało. Grę ukończyłem na platformie steam.
A jak wygląda sama mechanika? Mamy tutaj rozgrywkę niczym ze standardowego XCOM – na mapie strategicznej będziemy podejmować różne decyzje związane z rozbudową baz na obszarach gry, a podczas misji taktycznych pokierujemy czwórką żołnierzy z możliwością grania w kooperacji. Najpierw zacznijmy od warstwy taktycznej. Jako, że gra garściami czerpie z XCOM i dodaje parę elementów od siebie, to będę porównywać różne elementy regularnie do tego tytułu. W The Red Solstice 2: Survivors będziemy sterować naszym olbrzymim czołgiem, który służy za bazę wypadową. Tą maszynę będziemy mogli rozbudowywać powiększając nasze możliwości taktyczne. Wszystkie decyzje będą kosztować nas surowce takie jak specjaliści, zapasy oraz specjalny wskaźnik, który określa gotowość i możliwość naszych żołnierzy do podejmowania kolejnych misji. Muszę jednak przyznać, że cały interfejs sterowania strategicznego jest bardzo nieczytelny i ciężko jest w tym wszystkim się połapać, rozkład surowców jest bardzo niejasny i nie jest logiczne do czego one służą oraz jak je pozyskiwać. Przykładowo, żeby zwiększyć dostawy zapasów, należy budować placówki w danych lokacjach, ale w grze mamy jedynie listę dostępnych technologii, a nie rozbudowane drzewko, gdzie możemy sprawdzić, która technologia pomoże nam w rozwoju danej gałęzi. Do tego część technologii jest zamknięta za potrzebą łapania konkretnych mutantów (podobnie jak w XCOM), a odnalezienie tej listy jest dosyć trudne. Do tego oprócz wskaźnika infestacji, jest także wskaźnik wywiadu, który w jakiś sposób wpływa na postępowanie infestacji, ale nie do końca wiadomo w jaki sposób. Jedyne co jest pewne, to że od pewnego poziomu ataki STROL na dany obszar są znacznie mniejsze, jeżeli osiągniemy pewien poziom wywiadu. Warstwa strategiczna jest więc nieprzemyślana i jednocześnie jest wyraźnym krokiem w tył w stosunku do XCOM.
Inna sprawa dotyczy warstwy taktycznej, czyli momentu, kiedy wysyłamy żołnierzy na planetę w celu walki z STROL i realizacji różnych celów misji. Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać sprzęt i każdego żołnierza możemy zmodyfikować wybierając odpowiednią do jego klasy broń oraz mody, które pozwalają na używanie różnych umiejętności. Naszych towarzyszy rozwijamy w znacznie mniejszym stopniu, niż dowódcę, czyli głównego bohatera, gdzie oprócz wybranych umiejętności, jesteśmy w stanie zmienić mu także klasę postaci. W trakcie samych zadań możemy wybrać, czy kierujemy postacią jak w RTS, czyli za pomocą prawego przycisku myszki, czy też spróbujemy sterować postacią jak w grze typu twin stick shooter, czyli sterując wsadem, a celując myszką. Wybrałem drugą opcję i muszę przyznać, że grało się naprawdę dobrze, a strzelanie i wydawanie rozkazów jest logiczne. Problemem są pozostałe funkcje sterowania, np. ulepszanie umiejętności, które wymagały lekkiego łamania palców. Aż się prosi, żeby w tej grze było wsparcie kontrolera, ale niestety nie zostało nam to dane.
Sama rozgrywka jest w czasie rzeczywistym, więc usuwa największą bolączkę z innych gier tego typu, czyli szanse trafienia oparte na RNG. W XCOM 2 przestałem grać, kiedy w jednej misji na szanse trafienia 90%, spudłowałem trzy razy. Rozumiem, że jest to jak wygranie w zdrapkę, ale mimo to brak realnego wpływu na grę odstraszył mnie skutecznie. W The Red Solstice 2: Survivors na szczęście wszystko opiera się na zręczności i ukryte mechaniki wpływające na trafienia i pudłowanie nie przeszkadzają nam w płynnej zabawie. Będą nas atakować hordy zombie ze wszystkich stron, które będą pojawiać się w regularnych odstępach czasu, a im dłużej trwa misja, tym więcej zombie będzie się pojawiać (jest od tego specjalny wskaźnik). W trakcie zadań znajdziemy także masę przedmiotów, które mogą nam pomóc w grze – granaty, miny czy też specjalne magazynki. Mamy ograniczoną ilość miejsc w ekwipunku, a przedmiotów znajdujemy sporo, więc nic nie chomikujemy. Do tego pod względem graficznym gra wygląda bardzo ładnie, a zwłaszcza model zniszczeń, który pozwala nam się bawić w dowolny sposób. Osobiście wybrałem klasę Demolishera, który specjalizuje się ładunkach wybuchowych. Jedną z moich umiejętności są specjalne ładunki, które mogą wysadzać drzwi i ściany. Czasami jednak trafiamy na wzmocnione i zbrojone drzwi, więc łatwiej jest rozwalić ścianę, niż pancerne wejście. Innym razem możemy ukształtować korytarz, którym podążają do nas zombie, np niszcząc przeszkodę w środku pokoju, która zasłania nadchodzących wrogów. Oczywiście podczas strzelania także wszystko się niszczy – latają fragmenty mebli, tynk ze ścian czy też kartki papieru. Wygląda to po prostu cudownie. Rozgrywka na warstwie taktycznej ma swoje tempo i jest wciągająca, szkoda jedynie, że z czasem zaczynamy powtarzać ciągle podobne misje z identycznymi celami, byle tylko opanować nieustająco rosnący wskaźnik infestacji.
The Red Solstice 2: Survivors jest ciekawym i solidnym tytułem, któremu warto dać szansę. Pod pewnymi względami daje mi więcej radości niż standardowy XCOM, zwłaszcza na warstwie taktycznej. Klimat walki marines z infestacją zergów także przypadł mi do gustu. Jest to solidny tytuł, który jednak ma także parę błędów, ponieważ w jednej misji nie przyleciał po mnie transport ewakuacyjny, pomimo zrealizowania wszystkich celów. Na szczęście taka sytuacja pojawiła się tylko raz i więcej większych błędów nie uświadczyłem. Warto dać szansę dla The Red Solstice 2: Survivors, zwłaszcza jeżeli dorwiecie grę gdzieś w promocji.
Podsumowanie
Pros
- Oryginalne podejście do kampanii fabularnej
- Możesz grać jak w grę RTS lub twin stick shooter
- Świetna grafika oraz system zniszczeń, który ma wpływ na rozgrywkę
- Brak podziału na tury, a przez to brak wojen z RNG
Cons
- Brak wsparcia dla kontrolera
- Słabo wyjaśnia najważniejsze elementy gry
- Parę bugów, jeden z nich nie pozwolił mi ukończyć misji w trybie skirmish
Brak komentarzy