Zbliżają się. Niekończąca się fala szczurów po horyzont. Dosłownie wylewają się ze swoich jam. Jest nas tylko garstka, będziemy się bronić z całych sił. Całe szczęście że mamy Tyranozaura. Tak wyglądała moja wczorajsza bitwa w Total War: Warhammer II – dosłownie, 2000 jednostek Scavenów, szczuroludzi oraz około 600 moich jednostek. Doskonale wyszkolonych wojowników Jaszczuroludzi, 4 Triceratopsy z katapultą oraz jeden Tyranozaur. Wygrałem, zabierając do grobu ponad 1500 szczurów, samemu tracąc tylko 60 jednostek. Wszystko dzięki spokojnemu czekaniu na wzgórzu, ostrzału mojej artylerii oraz szarży Tyranozaura na szeregi Scavenów. Samodzielnie pokonał ponad 300 jednostek.
Total War: Warhammer II to Total War jaki zawsze chciałem otrzymać
Jako gość wychowany na Tolkienie oraz Sapkowskim, bliżej mi sercem do Warhammera, niż Total Wara. Teraz kiedy otrzymałem kombo tych dwóch światów, jestem w niebie. Z różnych, losowych powodów, poprzednia część po prostu mnie minęła. Najpierw była odraczana w czasie, a potem zapomniana i nie chciało mi się do tego tytułu wracać. Teraz otrzymałem drugą część i mam wrażenie że na pewno spróbuję swoich sił w części pierwszej. Ale z uwagi na to że nie mam odniesienia do Warhammer: Total War, nie będę próbować na siłę porównywać obu części.
Chyba nie muszę wyjaśniać czym jest Total War? Gra komputerowa łącząca cechy turowej gry ekonomicznej oraz RTS w dużej skali. Zdobyła olbrzymią popularność na całym świecie. Przedrostek Warhammer sugeruje tylko uniwersum w którym dzieje się gra. Tym razem, przenosimy się do starego świata. Wir wysysający chaos ze świata jest uszkodzony przez przelatującą obok planety kometę. Cztery nacje chcą wykorzystać tą sytuację na swoją korzyść. Nie zawsze będziemy ratować świat przed chaosem. Kogo wybierzesz? Która z ras będzie prowadzona przez ciebie do zwycięstwa? Do wyboru masz Mroczne Elfy, Scavenów, Jaszczuroludzi oraz Elfy.
Lord Mazdamundi
Mój wybór padł na Lorda Mazdamundi, zachęcony zostałem trailerem gry i tak zostało. Każda z nacji ma dwóch przywódców, różniących się założeniami początkowymi oraz stylem rozrywki. Lord Mazdamundi jest magiem, raczej wspierającym. Kilka zaklęć ofensywnych się znalazło – umie walnąć kometą i przywołać potężne wichury. Alternatywny Lord jest typowym wojownikiem do walki wręcz, na wysokim poziomie ujeżdża Tyranozaura (check out photo, wygląda to fantastycznie klimatycznie). Mazdamundi alternatywnie ma swojego Triceratopsa w złotym pancerzu i też potrafi przyłożyć. Wcześniej latał na magicznym kamiennym dywanie.
Na początek wita nas tutorial. Większość zasad pozostało tych samych, więc jeżeli znacie poprzednie części to śmiało zmniejszcie poziom podpowiedzi lub nawet je wyłączcie. Osobiście bardziej mnie irytował, niż pomagał więc szybko wyłączyłem doradcę.
Kampania jest znacznie bardziej fabularna niż w każdej z poprzednich części. Naszym celem będzie zbieranie odpowiednich surowców (w moim przypadku, tablic z przepowiedniami) oraz wykorzystywaniu ich w celu popchnięcia fabuły do przodu. Musiałem ustabilizować Wir przed tym zanim przeciwnicy zrobią z nim swoje złe rzeczy. Czyli kampania polega na zasadach wyścigu – kto pierwszy przeprowadzi rytuał wygrywa.
Warto wspomnieć, że mimo iż szansa że spotkamy wszystkie wrogie nacje w jednej grze (olbrzymia mapa), to możemy im przeszkadzać wysyłając ekspedycje. Tworzą się w ten sposób neutralne armie które mają na celu atak na ważne miasta wroga gdzie przeprowadza się rytuał. Po zebraniu odpowiedniej liczby tablic, muszę utrzymać moje trzy główne miasta do ukończenia rytuału. Chociaż sam jedno miasto utraciłem w trakcie trwania i nic się nie stało, więc możliwe że musimy utrzymać chociaż jedno miasto do spełnienia warunków danego etapu.
Total War: Warhammer II na linii frontu
Najlepiej spisują się bitwy i jest to pierwsza część w której nie omijam większości potyczek. Teraz omijam tylko te w których jednostek wroga jest zbyt mało żeby czerpać przyjemność z walki. Wykorzystanie potworów, zaklęć oraz fantastycznych stworzeń w systemie Total War, skłania nas do przemodelowania naszej strategii wojny. Moje szarżujące dinozaury, w tym generał na grzbiecie największego z nich to potęga praktycznie nie do powstrzymania przez piechotę. Na kamerze kinowej wygląda to jeszcze piękniej. Widzę jak potwory szarżują na zastępy wroga i wbijają się w nie rozrzucając wrogów na wszystkie strony. Widzę skok Tyranozaura na uciekającego wroga przygważdżając go do ziemi. Widzę zrzucającego zaklęcia kapłana oraz uciekających od piorunów wrogów. Tacy mali przy potędze natury.
Chciałbym całe bitwy spędzać na oglądaniu moich armii w kamerze filmowej – specjalnym trybie w którym możemy się cieszyć piękną grafiką i niesamowitymi detalami bitwy, tak niepojętymi przy skali w jakiej się odbywają. Przecież jednocześnie walczyć może kilka tysięcy jednostek, na całej mapie mogą dziać się wspaniałe historie, które przepadną jeżeli ich nie zobaczymy. A musimy jeszcze dowodzić.
Bitwy w Total War nigdy nie były jeszcze tak widowiskowe. Nie mogę się doczekać jak zagram innymi nacjami i będę mógł obserwować pole bitwy z grzbietu smoka.
Jeszcze jedna tura
Efekt jeszcze jednej tury występuje i jest tak sprytnie zaplanowany że od tygodnia chodzę do pracy niewyspany. Gra wciąga niesamowicie i po prostu nie jest możliwe zagranie w nią na chwilę. Oprócz bitew i ekonomii, mamy do wykonania jeszcze misje. Czasami są generowane one losowo, czasami są powiązane bezpośrednio z naszym przywódcą, na przykład specjalne bitwy do których możemy się teleportować. Dzięki temu zdobędziemy potężniejszy i unikatowy ekwipunek.
No właśnie – ekwipunek. W trakcie walk z wrogimi bohaterami lub zwiedzania podziemi, czyli ruin miast które możemy odbudować i zasiedlić lub szabrować ze skarbów. Różne sytuacje się także zdarzają – jedna z moich przygód to pogoń za buntownikami na mapie kampanii, którzy skryli się właśnie w ruinach. Po wejściu do ruin i wybraniu opcji eksploracji, udało mi się znaleźć buntowników. Podjąłem decyzję o zabarykadowaniu komnaty w której się kryją oraz spaleniu ich żywcem. Zero litości dla wiarołomców i zdrajców.
Nie pisałem jeszcze o możliwościach agentów, czyli bohaterów. Mają oni mniejsze znaczenie niż w np. Total War: Rome II, ale tym razem są potężnym wsparciem naszych armii. Zwłaszcza Saurus Weteran to potężny bohater który przyspieszy szkolenie naszej armii. Już po kilku walkach, nasza armia to już nie będą nowicjusze, a zatwardziali weterani, wyszkoleni pod ciężkim butem weterana. Pozostała dwójka bohaterów pozwalała mi przyspieszać regenerację armii po bitwach oraz zdobywać artefakty.
Czyżby produkt idealny?
Jedyne co mi przeszkadza, to bardzo długie ładowanie bitew, zapisów gry. Długi jest też okres oczekiwania na swoją turę. W sumie w tym czasie mogę pozmywać naczynia albo poganiać się z kotem. Nie zmienia to faktu, że po tylu edycjach Total War, wreszcie można by wprowadzić jakiś fajny system oczekiwania na swoją turę. W obecnej formie jest on bardzo męczący. Czy Total War: Warhammer II to skok na kasę? W żadnym wypadku nie. Pojedyncza kampania to co najmniej 20 godzin gry. Nawet jeżeli nie będziemy grać każdym z bohaterów, a każdą z nacji to mamy ponad 80 – 100 godzin rozrywki. Niech inny nowy tytuł pochwali się takim wynikiem.
Podsumowanie
Mogę jeszcze wiele powiedzieć o Total War: Warhammer II – o tym że rozwój postaci jest bardzo rozbudowany oraz daje bardzo realny efekt na wynik bitwy. Mogę napisać o smaczkach strategicznych, takich jak wykorzystanie agentów w celu zatrzymania wrogiej armii na niekorzystnym imperium. Wygląda to tak, że moje Jaszczury demoralizują się na terenach spaczonych chaosem. Armie się rozpadają z tury na turę. Wrogi agent może zatrzymać taką armię i nie pozwolić jej się ruszyć z niebezpiecznych terenów.
Nie będę o tym pisać. Wystarczy proste podsumowanie.
Brak komentarzy